![]() |
|
Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj... |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 444
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 5 dni 12 godz 14 min 14 s
|
![]()
Ano tak obowiązkowo wyszło, że w weekend odwiedziłem serdecznego kumpla. Bardzo serdecznego. Serdecznego lepiej nawet.
Oj... Długo się nie widzieliśmy. Pomijam fakt, że dzieli nas Polska cała, a nawet lepiej ale się zobaczyliśmy. Nie z takiej okazji chciałem ale tym bardziej musiałem. Może nie tak. Człowiek wolny nic nie musi, po prostu chce. Zajechałem na czas. No... kwadrans spóźnienia, bo po drodze musiałem się przebrać w lesie. Jakoś mi to przebieranie nie szło, więc się spóźniłem. Wszyscy już byli na miejscu, dołączali ostatni... Kościelny zegar wskazuje 13.15. Na zewnątrz 30st., w kościele chłodno. Nie zdobyłem się na krótki rękaw, bo musiałbym założyć białą koszulę, czarny t-shirt nie wchodził w rachubę. Miałem być cały na czarno i koniec. Jak najbliżsi, w sensie rodzina. Nie wypada inaczej. Msza była długa... Gdzieś po północy, zostaliśmy z kumplem sami. Wszyscy już poszli spać. Życie na wsi ustało w należytym, dobowym rytmie. Pada propozycja kumpla: - Pójdziemy jeszcze raz na cmentarz? Jasne, idziemy. Niecałe 2km tam, 2km z powrotem. Idziemy niespiesznie. Bardzo ciepło ale jesteśmy już luźno ubrani i taka jest rozmowa. Na cmentarzu dzieją się rzeczy dziwne. Chodzimy między grobami, a każdy zamyka w sobie jakiś rozdział życia i śmierci. Kumpel opowiada, o ten..., a tu z tym... Dopóki pamięć o tych, co odeszli żyje w nas, to i oni żyją. Wspominamy pogrzeb mego ojca. W samym środku kowitowej hucpy. Jak się okazuje, wtedy to trza było mieć odwagę, by brać w pogrzebie udział, że o stypie nie wspomnę. Moja druga mama (teściowa) jest hipochondrykiem. Wiem ile ją tu musiało kosztować, by na tym pogrzebie być i potem usiąść w mieszkaniu przy stole z tymi, co tę odwagę mieli. Tylko trzech kumpli, Strażnik Domowy, mama i para sąsiadów. Poza żoną i mamą NIKT z rodziny. NIKT. Siedzieliśmy w ósemkę przy stole i wspominaliśmy "dobre czasy". System rozwalił sąsiad Taty - rodowity Kaszub (Rumia). Najpierw "obgadaliśmy" pozostałych sąsiadów, wszystko na wesoło. Jak to było w otoczeniu samych Kaszubów żyć, w tym naturalnym porządku. Piotrek, sąsiad z góry wspomniał (w ramach starych, dobrych czasów) jak to w latach 80-tych służył w Orzyszu w pancerniakach. Kiedyś go d-ca kompanii wysłał po flaszkę na miasto. No to pojechali... czołgiem. Było by wszystko git ale przed sklepem (właścicielka otwierała po nocy - jak to drzewiej bywało) Piotrek kazał młodemu odwrócić wieżę. No i młody odwrócił. Nie w tę stronę, co powinien i ściął dach sklepiku... ...Cmentarz przylega do kościoła luterańskiego (ewangelicko- augsburski) ale msza była w kościele rzymsko-katolickim. Cmentarz łączy. Dzisiaj ważniejsze są kaski na głowie a nie pamięć o tych, co odeszli. Na stypie czułem się jak w rodzinie. Tu tradycja jest kultywowana. Młode pokolenie wyrasta już w innych warunkach ale tradycja się jeszcze broni... Jak długo...? Zanim wyjechałem, kumpel "każe" mi wjechać na warsztat. - Ni mosz jednego ampla, dawaj tu. Daję H4, dalej wymienione postojowe, jeden kierunkowskaz, oświetlenie tablicy z tyłu. Na finał zrobiona klamka z drzwi przesuwnych i dobity luft w kołach. Teraz mogę jechać do domu.
__________________
Jam nie Babinicz... |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 444
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 5 dni 12 godz 14 min 14 s
|
![]()
Wzrosną kary za wypalanie traw itp. ale też za palenie ognisk w lesie.
Z 5000 do 30 000 zł. Rok 1987. Marek Kotański agituje zielonych. Wtedy byliśmy wszyscy zieloni. W Sosnowcu na parapecie już po jednym dniu solidna warstwa kurzu. Na Żeromskiego mieszkała ciocia z wujkiem. Ciocia Ślązaczka, wujek kresowy, urodzony w Nieświeżu jak moja mama. Jak wjeżdżałem w tych latach do Jastrzębia Zdroju to w super pogodę słońca nie było widać. Huty metali to był jeden wielki dramat. W jednym wątku chłopaki podniecają się zapachem benzyny. W dużym mieście przy większym ruchu pojazdów, spaliny naprawdę dawały się we znaki, zwłaszcza zimą. Smog był powszechnym zjawiskiem. Wraz z kotłownia mi osiedlowymi, opalanymi węglem, wszystko to w listopadowe, mroczne dni napawalo pesymizmem. Najgorszy był jednak styczeń. W sensie bezśnieżny, przygnębiający, mroźny. Dlatego na śnieg czekało się jak na ciasto drożdżowe w niedzielę. Pierwsze płatki w świetle lampy ulicznej widoczne, były zwiastunem czegoś ulotne pięknego... Nie znałem zielonego Kotańskiego.
__________________
Jam nie Babinicz... |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() |
![]()
Kiedyś za młodego przy betoniarce wpadłem na pomysł jak opalić tors gladiatora na mahoń, jak myślisz czym się nasmarowałem ?
![]()
__________________
kto smaruje ten jedzie |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 | Mat | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 19.04.2013 08:15 |