Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11.08.2025, 09:18   #1
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 578
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 godz 48 min 23 s
Domyślnie Kiedy żakiet opadł...

...ujrzałem piękne ciało.

Umysł też jest ciałem. Można się nim dzielić, ot tak. Bezpośrednio z tego ciała płynie muzyka taka, jaką lubię.



...zwłaszcza w południowych koloniach...
...a po drugie, wydałeś 150 000$ na wiedzę, którą mogłeś zdobyć w bibliotece publicznej...



Siedzimy przy stoliku, w otoczeniu girland w znanej już nam z dobrych cen i klimatu restauracji. W głębi sali rozsiadła się Bułgarska rodzina i ucztuje w gruzińskim stylu.
Zaraz podejdzie do nas kelnerka, zatem wybieramy z dzisiejszego menu kilka potraw. Dzisiaj na deser palacinka ale intensywnie przeglądamy kartę. Jako, że ja osobiście cenię lokalną kuchnię centralizuję się na... sznyclu wiedeńskim i pizzie quatro formaggi.
- Ciekawe jakie sery w tej pizzie? Zagajam.
Spróbuję dopytać. Odpowiada Ala.

Podchodzi kelnerka, Ala niemal szeptem dopytuje. W eter płynie szum niezrozumiałych wyrazów, jak w pociągu do Kościerzyny, kiedy to nienachalnie króluje kaszubski, mówiony do ucha. Wprawne moje wyłapuje jedno, znajome słowo - "błagodaria". Było jeszcze "sirenie", "kaszkawał"...
Zapada cisza... Ala wyjaśnia:
- To klasyczna pizza z tym, że sery lokalne wg kompozycji kucharza. Sznycel duży, rozbity na cały talerz z frytkami i surówką. Kawał dużego mięcha.
Pytałaś po bułgarsku?! Dopytuje Strażnik.
- Tak.
Jesteś Bułgarką?
- Nie, śmieje się Ala.
Pierwszy raz widzę ją uśmiechniętą.

To taki "wypadek" przy pracy.
- Pracy?
Źle się wyraziłam, bardziej by pasowało: skrytej pasji. Ale to szczegół, nieistotny w sumie.
A ponieważ obiecałem sobie, że...
- Żadna pasja nie jest nieistotna. Kto ma pasję, chowa w sobie skarb. Ja lubię słuchać ludzi z pasją. Nie własną naturalnie. Lubię, jak ludzie o swoich zainteresowaniach opowiadają z pasją. Nawet, kiedy te zainteresowania są mi obce. Skąd twoja?
Moja? Nie wiem... tak znikąd. Kiedyś chciałam być nauczycielką... polskiego. Zdałam nawet na filologię polską ale zaraz potem urodził się pierwszy syn. Nie udało mi się połączyć studiów z wychowaniem. Jak zaszłam w drugą ciążę, zrezygnowałam.
- A bułgarski?
To wynik szerszego interesowania się językami w ogóle. Siłą rzeczy słowiańskimi.

Kiedy mąż kupił ten apartament, to jakoś tak z górki poszło, bo miałam motywację ale nie chcę was zanudzać...
- No coś was łączy moje panie. Polski od w-fu, to tylko rzut beretem
No i tu miałem już panie z głowy. By mieć lepiej, zamówiłem im butelkę białego, półwytrawnego wina. Ale się fajnie panie rozgadały...
Potem już tylko Primorsko baj najt.
Ubiegłego wieczora zaliczyliśmy ludowe występy w muszli koncertowej. Taka mała, typowo rzymska scena, gdzie prezentowały się zespoły ludowe na przemian z solowymi występami. Coś, co bardzo lubimy.

Tego wieczora była dogrywka ludowa a potem pałeczkę na głównej scenie ścisłego centrum przejął znany bułgarski didżej raper.



Ale nie o tym...
Nie ma to, jak na finał - basen baj najt.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.08.2025, 10:09   #2
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 578
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 godz 48 min 23 s
Domyślnie Bez żakietu...

Siedzimy na pustym basenie. Regulamin surowo zabrania korzystania z niego po 23-ciej.
Zatem do wody nie wchodzimy. Może to i lepiej
Strażnik Domowy zostawia nas samych.

Rozmawiamy o moim dawnym projekcie. Czerwonej księdze narodów/etnicznych grup/języków, które znikają z kuli ziemskiej. Projekt był zawężony do ludów Wielkiego Stepu oraz posługującymi się językami ugro-fińskimi.
Chciałem po prostu objechać wymierające narody poczynając od Iżorów zamieszkujących Ingrię po Mansów, z których ledwie 300 jeszcze posługuje się tym językiem.

Rozmawiamy o izolowanych grupach językowych (język baskijski) itd...
To znaczy Alicja pięknie o tym opowiada.
- Zrealizowałeś projekt?
Nie... gdybym go zrealizował na pewno byśmy się nie spotkali.
-
Determinizm moja droga.
To już nasze ostatnie solo-spotkanie. Kiedy Strażnik Domowy tłukła się rano o ściany basenu, my wdawaliśmy się w pogawędki na dzielonym tarasie.
Takie o wszystkim i o niczym. Zaproponowałem Ali, by korzystała z Perszinga kiedy Strażnik i ja zepniemy je po plażowaniu itd.
- Więcej zobaczysz, łatwiej zapomnisz. Ja lubię jeździć solo, w miejsca dość odległe od cywilizacji. Tu o to wcale nie tak trudno. Postaw sobie jakiś cel i realizuj. Niedaleko jest jakieś grodzisko, jaskinia... takie banalne jeżdżenie ciut dalej niż wokoło komina.
Po jednej z wycieczek powiedziała, że kupi sobie rower, tylko jaki?
- Każdy będzie dobry moja droga. Wystarczy nie tworzyć barier.

Siedzimy na basenie, mija północ, śpiewamy...



Ala, obiecaj mi tylko jedno...
Wróć na studia.
- Zrobię to!

Dostaję pięknego buziaka w policzek. Czuję się jak dziadek, który dożył czasu, kiedy wnuczka opuszcza dom, celem dalszej edukacji.
Ściskamy się serdecznie i to mi niepostrzeżenie... łezka płynie po pliczku.

__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.08.2025, 11:39   #3
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 578
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 godz 48 min 23 s
Domyślnie Z żakietem

Cytat:
Napisał Emek Zobacz post
Tu nie ma moi czy twoi. Nie wiem co chcesz dokładnie powiedzieć przez sformułowanie...

...ale w ten poziom dyskusji to wybacz ale nie wchodzę.
Doceniam.
To zdecydowanie wymaga szerszej perspektywy i wykracza poza esensję tego forum w otwartej jego części, poświęconej podróżom. Poza tym ciężko z dupą nastawioną do jeża prowadzić jakąkolwiek polemikę.

Tymczasem,
kładę się spać z głową przepełnioną przywołanymi marzeniami. Trzeba wracać na ziemię.
Jutro czyli dziś tyle, że jutro... To poniedziałek. Kończy się nam pobyt, zatem wstajemy wcześnie i Strażnik sprząta obejście a ja znoszę fanty do auta.
Część zadań wykonałem jeszcze przed wczorajszymi, wieczornymi trelami korzystając z faktu, że PaScudę objął już cień.
Poranna kawa, godzina pakowania, buśka z Alą na pożegnanie (teraz jej oczy się szklą) i...

Ów noblista (z jednego z poprzedzających postów) powiedział:
Zadanie człowieka jest w istocie bardzo proste. Trzeba żyć swoim a nie cudzym życiem.
...i tą 'złotą myśl" serwuję Alicji na koniec.

Dotrzymałem słowa. Nic o sobie, poza wymienionymi hasłami. Wspomniałem jedynie o wyobraźni. O tym, że lubię oddawać się tejże, w konstruowaniu hipotetycznych historii jak ta z bułgarską misją.
Językoznawstwo to wspaniała przestrzeń, aż dziw, że korzystałem z niej w tak ograniczonym zakresie dotąd. Nie...
Nie pojadę, nie będę realizował "tych marzeń". Będę zdobywał te kulminacje mezoregionów aczkolwiek z wariacjami, które podpowiedziała mi Ala.

Wracając (bo wsio mi umyka) na chwilę jeszcze do wieczornego basenu muszę dodać, że momentami czułem się jak bym rozmawiał z kumplem, z którym zdarzyło mi się rowerowo przemieszczać Czechy. Wspominając o misji, dostałem w "prezencie" wspaniały wykład dotyczący inwazji tureckiej na Bałkany, pyszny dodatek do kolacyjnego preludium o bratankach itd.
Chciałem to jakoś streścić ale nie potrafię. ogrom... zaprawdę ogrom wiedzy tej dziewczyny wprowadził mnie w osłupienie.
I to wszystko, dzięki pracy własnej. Wieczorami, w chwili wolnej...
Z pasją poznawała język staro-cerkiewno-słowiański, reszta słowiańskich języków to już jak po maśle... Bułgarski, macedoński, serbski, słowacki plus mój węgierski... W sensie mój dodatek. Alicja na razie biegle porozumiewa się czterema wymienionymi. Po głowie chodzi jej łacina, turecki i farsi.
- A węgierski?
No i przez ciebie węgierski!

Tymczasem przede mną zadanie postawione przez Strażnika Domowego.
Sozopol i Nesebyr.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.08.2025, 13:27   #4
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 578
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 godz 48 min 23 s
Domyślnie W ramach pauzy...

Jeżeli kogoś interesuje darmowa publikacja pt: Zabytkowy rower, to...
https://ksiegarnia.nid.pl/bezplatne/
Mnie interesuje plus inne zagadnienia też mogą się przydać, jak remont i utrzymanie domu drewnianego, ocena stanu technicznego zachowania budynku drewnianego i wiele innych.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.08.2025, 14:01   #5
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 578
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 godz 48 min 23 s
Domyślnie Cytuję

W lipcu 1985 roku, po ponad szesnastu latach nieustannych nurkowań, zaciętych batalii sądowych i wyniszczających problemów finansowych, spełniło się marzenie człowieka, który nigdy się nie poddał.

Mel Fisher – legendarny amerykański poszukiwacz skarbów – od zwykłego nurka stał się człowiekiem, który poświęcił każdy grosz, każdą godzinę i każdą cząstkę sił na odnalezienie zaginionego skarbu. Szukał Nuestra Señora de Atocha – hiszpańskiego galeonu, który w 1622 roku zatonął u wybrzeży Florydy podczas gwałtownego huraganu. Statek należał do floty przewożącej olbrzymie bogactwa z Nowego Świata do Hiszpanii.

Przez lata Mel i jego zespół przeszukiwali dno oceanu, znajdując jedynie strzępy historii – kawałki ceramiki, rozsypane monety, drobne ślady złota. Przeżył niezliczone niepowodzenia, w tym najtragiczniejsze – śmierć syna i synowej w wypadku podczas poszukiwań pod wodą.

Publiczne drwiny, sceptycyzm mediów i topniejące fundusze niemal zniweczyły jego działania. A jednak Fisher wciąż powtarzał swoje motto: „Dziś jest ten dzień”. I pewnego letniego poranka słowa te stały się rzeczywistością. Pod piaskiem rozbłysły sztaby czystego złota – a zaraz po nich strumień monet, szmaragdów, biżuterii i zabytków. Odnaleźli skarb Atochy – największe podwodne odkrycie XX wieku.

Odzyskany majątek wart był ponad 400 milionów dolarów i obejmował m.in. kolumbijskie szmaragdy, srebrne sztaby oraz bezcenne relikty historyczne. Jednak historia na tym się nie skończyła – Fisher musiał stoczyć wieloletnią batalię sądową z rządem USA o prawo własności.

W końcu sądy orzekły na jego korzyść, uznając go za prawowitego właściciela skarbu, który pochłonął większość jego życia. Dziś część tego niezwykłego znaleziska można podziwiać w Muzeum Morskim Mela Fishera w Key West na Florydzie – jako lśniący symbol niezachwianej wiary, że marzenia, choćby spoczywały na dnie, zawsze mogą wypłynąć na powierzchnię.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.08.2025, 14:29   #6
Gończy
 
Gończy's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,239
Motocykl: RD03
Gończy jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 22 godz 10 min 0
Domyślnie

Myślę, że oddałby całe te skarby gdyby mógł przywrócić życie synowi, który zginął podczas zatonięcia statku poszukiwawczego. Historia Fishera fascynuje poszukiwaczy od lat. To również niesamowita historia, którą ktoś może kiedyś sfilmuje.
Gończy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.08.2025, 16:44   #7
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 578
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 godz 48 min 23 s
Domyślnie Gdzie ten żakiet...

Jerzy Gruza o Walendziaku z Czterdziestolatka.

"Jan Gałązka- parodysta,, który zagrał Walendziaka w "Czterdziestolatku"- to był człowiek nie z tej ziemi. Aktor i brzuchomówca w dodatku [W 1951 roku ukończył Państwową Szkołę Dramatyczną Teatru Lalek, a dwa lata później zdał egzamin eksternistyczny dla aktorów]. Więc on jak każdy brzuchomówca miał rozdwojenie jaźni. On nie wiedział kim jest naprawdę.
Na końcu swojej kariery, po "Czterdziestlatku", zaczął jeździć z lalką Bartek- taką kukiełką drewnianą, którą wykorzystywał do rozmów na aktualne tematy polityczne i nie tylko. Miał szereg koncertów, z których żył. Zaangażowałem go do epizodycznej roli w "Rewizorze".
W związku z tym, że Tadeusz Łomnicki grał główną rolę, a był jednocześnie członkiem KC, więc byłem zobowiązany do tego, żeby szanować go niesłychanie. Wytłumaczyłem więc Gałązce, że skoro mają razem scenę, muszę go przedstawić Łomnickiemu, żeby wiedział z kim ma grać, bo przecież on o żadnym Gałązce nie słyszał.

Długo umawiałem się z Tadeuszem i wreszcie dopiąłem takiego terminu, że mógł nas przyjąć w szkole. Podwiozłem Janka. Zauważyłem, że miał przy sobie torbę z kukiełką. Zapytałem po co, a on odpowiedział "a nie ważne, mam sprawę." Wchodzimy do szkoły teatralnej, a tam Gustaw Holoubek otoczony wianuszkiem pań. Gałązka przerywając mu rozmowę, pewnie o jakiejś interpretacji , złapał go za ręke i mówi: "Panie Gustawie, pan jesteś nerkowiec, prawda? Bo my razem mamy nerki chore. W tym samym szpitalu się z panem leczyłem. Jak sikanie, w porządku?"

Gdy to usłyszałem wyrwałem go od Holoubka i zaprowadziłem do gabinetu. Wychodzi Tadeusz do nas, wita nas, a Gałązka z miejsca mówi tak: "rektorku kochany, gdzie tu jest telefon z wyjściem na miasto?"

A tam stoi 6 telefonów na biurku. Tadeusz mówi, że wszystkie są z wyjściem na miasto. Ja już chcę zakamuflować sytuację i tłumaczę Łomnickiemu co zamierzam powierzyć Gałązce, ale jednocześnie obserwuję jak tamten się łączy i do słuchawki pyta: "Sochaczew? Co macie? Zaczęliście pierwszą część? Ja dojadę niedługo. Wy grajcie pierwszą część, a ja na drugą zdążę. Nie, no tu Łomnicki mnie prosi, żebym grał. Chyba się zgodzę."

Próbuję więc ratować sytuację i mówię: "Janek, to spróbujmy przeczytać te kwestie przy panu rektorze, żeby było wiadomo jak będziemy to robić."
A on łapie tekst i bełkotliwie go czyta, po czym stwierdza: 'i tak to mam zamiar kreować. Jeżeli się panom to nie podoba to ja mam dużo zajęć. Nie obrażę się jeśli powiecie, że nie."

Zbaraniałem. Łomnicki też, a Gałązka łapie kukiełkę, żegna się i wychodzi.
Rektor odprowadził go, a potem odwrócił się do mnie i mówi: "amerykański aktor!"
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.08.2025, 17:13   #8
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 578
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 godz 48 min 23 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Gończy Zobacz post
Myślę, że oddałby całe te skarby gdyby mógł przywrócić życie synowi, który zginął podczas zatonięcia statku poszukiwawczego. Historia Fishera fascynuje poszukiwaczy od lat. To również niesamowita historia, którą ktoś może kiedyś sfilmuje.
Tymczasem "wczoraj" (1519) wyruszył w świat z Sewilli Magellan.

"W 1965 roku, gdy większość szesnastolatków zajęta była szkołą i marzeniami o dorosłości, pewien chłopak o imieniu Robin Lee Graham szykował się do trudnej oraz wymagającej przygody.

Uzbrojony w niewiele więcej niż marzenie i niewielki, 7,3-metrowy jacht o nazwie Dove, wyruszył z Long Beach w Kalifornii, z zamiarem opłynięcia całego świata — w samotności.

Wielu drwiło, przewidując, że wróci po tygodniu… o ile w ogóle wróci. Ale Robin nie był zwyczajnym nastolatkiem. Tęsknił za otwartym horyzontem, szeptem morza i szansą na poznanie świata na własnych zasadach.

Przez następnych pięć lat Robin przepłynął ponad 33 000 mil morskich po bezkresnych, kapryśnych oceanach. Zmagał się z wściekłymi sztormami, w tym jednym w pobliżu Durbanu w RPA, gdzie wiatr osiągał 225 km/h, a fale groziły pochłonięciem kruchej łodzi.

Doświadczył samotności głębszej niż najgłębsze oceany — bez kontaktu z drugim człowiekiem, z ograniczonym zapasem jedzenia, kierując się jedynie gwiazdami i własną determinacją. Mimo fizycznych, emocjonalnych i duchowych prób, nie ustępował, skrupulatnie zapisując w dziennikach szczegóły swojej podróży.

Jego rejs poruszył wyobraźnię milionów ludzi, zwłaszcza gdy National Geographic zaczął publikować relacje z tej niezwykłej odysei. Kiedy w 1970 roku powrócił, mając zaledwie 21 lat, stał się światowym symbolem wytrwałości i młodzieńczej odwagi.

Jego wspomnienia, spisane w książce Dove i zekranizowane w filmie o tym samym tytule, uwieczniły tę podróż — nie tylko jako żeglarskie osiągnięcie, ale jako dowód na to, co może się wydarzyć, gdy młody człowiek odważy się podążyć za marzeniem, choćby wydawało się szalone."
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 Mat Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 19.04.2013 08:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:43.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.