![]() |
#37 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 333
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 2 godz 27 min 41 s
|
![]()
Z samego rana wchodzę do recepcji i budzę wąsatego koleżkę śpiącego na materacu pomiędzy biurkiem a fotelem. Śpi jak zabity, a z głośnika przy jego uchu dudni głośna muzyka, muszę kilka razy klepnąć go w nogę, by się ocknął. Oddaje mi paszport i opuszczam hotel. Tenera cała i zdrowa. Skoro zabrałem ze sobą zapasową gąbkę filtra wstępnego, postanawiam teraz ją zmienić.
20250516_05090111431.jpg Droga jest mało interesująca, monotonna. Robię częste przystanki, mniej więcej co godzinę, i na każdym z nich wlewam w siebie płynów ile wlezie ![]() 20250516_06464711491.jpg 20250516_06525811511.jpg 20250516_08581511571.jpg 20250516_09314611581.jpg Od zawsze na hasło „Zatoka Perska” właśnie takie obrazki mam w głowie. Ciągną się one przez dobre 30 kilometrów po jednej i po drugiej stronie trasy. 20250516_10121011601.jpg Wychodzi na to, że dzisiaj zaczynam wracać do domu. Ale nie martwię się tym bardzo, przecież przede mną wciąż jest wiele setek kilometrów. Jadę na północny zachód dwupasmówką nr 96 i stwierdzam, że z parkingami to oni stoją na bakier. Od co najmniej 100 km nie mam się gdzie zatrzymać i odpocząć. Znowu niesamowicie chce mi się spać i nagle zdaję sobie sprawę, że na sekundę-dwie (?), a może ułamek sekundy, zamykam oczy, po czym… budzę się, cały wystraszony! Nie odpłynąłem jednak na długo, bo wciąż jadę swoim pasem, a samochód, który widziałem w lusterku przed tym „mikro zaśnięciem”, po ocknięciu jest obok mnie. W takim stanie nie mogę jechać, bo się to źle skończy! Zjeżdżam pierwszym zjazdem w prawo, gdziekolwiek w poszukiwaniu cienia i pobocza, czegokolwiek. Po 3-4 km zatrzymuję się w nieużywanym tunelu, przy jakiejś fabryce kruszywa. Tenera wyświetla 42C. Wykańcza mnie ta temperatura, siadam na pustaku i drzemię. 20250516_11160311621.jpg Kilkadziesiąt kilometrów dalej, na obiad zjadam kurczaka z ryżem, cebulą (te ich cebule są mniej ostre niż nasze, za to bardziej chrupiące i soczyste) i (chyba) marynowanym mango na ostro. Mam pod korek ![]() 20250516_12341811631.jpg Po typowo pustynnym i górskim krajobrazie zostało tylko wspomnienie, wjechałem w tereny rolnicze. Wokół mnie są całe hektary plantacji palm daktylowych. Klimat południowego Iranu świetnie nadaje się do ich uprawy. Okazuje się, że Iran (po Egipcie) jest drugim największym producentem daktyli na świecie. Uprawianych jest tu ponad 400 odmian palmy, a 17 z nich ma znaczenie gospodarcze. Palma daktylowa jest dwupienna (występują drzewa męskie i żeńskie), na plantacji na 50 drzew żeńskich, które wytworzą owoce sadzi się jednego „samca”, a zapylanie męskim pyłkiem odbywa się za pomocą lokalnego alpinisty. Jedno drzewo w wieku 35 lat produkuje 60-100 kg daktyli rocznie. 20250516_16051011661.jpg Ostatnie parę godzin wieje jednostajny silny wiatr, aż mnie już szyja boli od tej nieustannej z nim walki. Ale odczułem obniżenie temperatury z tych 47C na obecne 42C, jest mi zauważalnie chłodniej. Gdy było 47C i stałem w cieniu, to czułem wyraźnie, z której strony jest „otwarty piekarnik”, a jak uchyliłem podczas jazdy szybkę kasku, to rozgrzane powietrze parzyło mnie w oczy. Obecne 42C wydają mi się całkiem do wytrzymania, chociaż wczoraj i przedwczoraj mówiłem zupełnie co innego, że 35C to jest jeszcze do wytrzymania, ale więcej to już nie. Jak widać, człowiek jest dość plastycznym stworzeniem. Widziałem dzisiaj wolno pasące się stado około 50 wielbłądów. Szkoda, że nie zrobiłem foty, ale wtedy akurat nie myślałem o robieniu zdjęć, a jedynie o tym, by przeżyć ten upał. Podsumowując, dzisiejsza jazda nie była przyjemnością, raczej walką o przetrwanie w tym upale (i wietrze). W pewnym momencie uprzytomniłem sobie, że 100% mojej uwagi jest skupione na jeździe, a nie na podziwianiu widoków, rozglądaniu się na boki, ani na rozmyślaniach o świecie i ludziach. Dzisiaj jest znowu piątek, czyli ichnia niedziela i znowu miałem okazję znaleźć się w centrum wydarzeń. Po południu na stacji benzynowej spotykam całe roześmiane rodziny i grupy ludzi w dobrych humorach. Koleżka w różowej koszulce powiedział mi, że mimo tego, że nosi arabskie imię (zapomniałem jakie), to jest Persem. Jego brat miał Africa Twin z 2020 roku. I że Zatoka, nad którą się wciąż znajdujemy nazywa się Zatoką Perską, lecz Arabowie zwą ją Zatoka Arabska. Potem oznajmia, że podoba mu się mój styl. Jaki styl? – pytam. No, że jeździsz sam, śpisz w namiocie. Pokazuje mi foty ze swojego insta, na których chodzi po górach i biwakuje w namiocie. Zaschło mi trochę w gębie, ale zaraz ktoś podaje mi plastikowy kubeczek z zimnym napojem. Super są ci ludzie! 20250516_17433211681.jpg Wyjeżdżam ze stacji i po 2-3 kilometrach stwierdzam, że byłaby tu fajna miejscówka na biwak. Ale wcześniej muszę zdobyć wodę do mycia, zajeżdżam do pierwszego lepszego sklepiku, gdzie jest ojciec z synem. Nabieram jej w szczelny worek. Prysznic biorę pod słupem wysokiego napięcia ![]() 20250516_18511011751.jpg |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Iran 2022 – tym razem naprawdę! | Dredd | Trochę dalej | 63 | 19.05.2025 20:16 |