|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Białystok
Posty: 1,443
Motocykl: Honda Africa Single
![]() Online: 3 miesiące 3 dni 14 godz 57 min 19 s
|
![]()
Niestety pokój z rzeźbionym łóżkiem był zajęty, ale nasze też było całkiem wygodne, oraz, co nie mniej ważne, gdy chcemy w pełni cieszyć się motocyklową podróżą we dwoje, ciche
![]() Dzień 7 Rano budzi nas odgłos deszczu za oknem. Zwlekamy się z łóżka i idziemy do knajpy na jajecznicę i kawę. Tymczasem pogoda trochę się poprawia. Postanawiamy, że dzisiejszy dzień zaczniemy od spaceru. Idziemy zobaczyć kopalnię uranu. Niestety, gdy doszliśmy na miejsce, akurat grupa wchodziła do środka. Przewodnik mówi, że następne wejście za pół godziny. Odpuszczamy więc kopalnię, gnaty już rozruszane, trzeba wsiadać na moto. Planujemy pokręcić się po Kotlinie. Z Kletna, przez Sienną i Idzików jedziemy do Bystrzycy Kłodzkiej. Tutaj chwila przerwy, zaczyna trochę padać deszcz i postanawiamy przeczekać. Sama Bystrzyca niezbyt nas urzekła, na dodatek jest sporo Cyganów. Z Bystrzycy jedziemy na Wyszki i Ponikwę, droga fajna, ruch zerowy, ale kiepska nawierzchnia. Do Długopola-Zdrój nie wjeżdżamy, skręcamy wcześniej na Porębę. Przecinamy Autostradę Sudecką, i kawałek dalej skręcamy w lewo na Niemojów, czyli lecimy wzdłuż grznicy w kierunku południowym. Droga jest super, ładne widoki, zakręty i nawierzchnia równiuteńka. Szkoda, że asfalt jest jeszcze trochę mokry. Gdy zatrzymujemy się na słitaśne focie, przez dobre 10 minut nie przejeżdża ani jedno auto ![]() W Niemojowie przekraczamy granicę i lecimy po czeskiej stronie, tym razem kierunku północnym. Droga podobna do tej po naszej stronie, ale więcej wioseczek z ograniczeniami prędkości i odcinków prowadzących przez las. W miejscowości Orlicke Zahori wracamy na naszą stronę i jedziemy dalej na północ. Za Lasówką skręcamy w prawo na Duszniki-Zdrój. W mieście wszystko rozkopane, ale po konsultacjach z miejscowymi ludźmi udaje nam się trafić na drogę do schroniska "Pod Muflonem". Tutaj robimy sobie krótką przerwę, postanawiamy zjeść obiad. To akurat nie był najlepszy pomysł, bo tak lichego żarcia to nie jadłem już dawno. Nie wiem, czy można jeszcze takie dostać w dworcowych "restauracjach", bo dawno nie "cieszyłem się" podróżą PKP, ale kiedyś takie jedzonko właśnie serwowano, np na Wschodnim. Za to widok z tarasu przed schroniskiem bardzo ładny. Postanawiamy, że na kolejny nocleg przyjedziemy tutaj. Jeszcze nie wiemy, że nasze plany niebawem ulegną nieoczekiwanej zmianie. Po jedzeniu wsiadamy na moto i ruszamy dalej. Wyjeżdżamy na ósemkę w stronę Kudowy, ale kilka kilometrów za Dusznikami skręcamy w lewo na Zieleniec. Jedziemy Autostradą Sudecką, zwaną też Autostradą Goringa. Za miejscowością Mostowice, skręcamy znów na Niemojów, chcę jeszcze raz pojechać tą super drogą. Asfalt jest już praktycznie suchy, jazda sprawia wielką przyjemność. Zakręty, zakręty i zakręty. W pewnym momencie kilkusetmetrowy odcinek prostej. Z prawej strony jeziorko z pomostami, z lewej hotel i smażalnia pstrąga, piękne miejsce. Odwracam się w lewo, patrzę, widzę super zadaszenia nad ławami, oczka wodne, kaskady. Mówię do Agi: Ale fajnie, mogliśmy tu przyjechać na obiad. Gdy odracam głowę znów we właściwym kierunku, jest już za późno. Jedziemy poboczem, brzegiem rowu. Próbuję jeszcze coś zrobić, ale mokra po deszczu trawa robi swoje, koło ześlizguje się w dół do rowu. PIERDUT! Uderzenie o asfalt było dość silne, turlam się kawałek po szosie i wpadam do rowu. Kurwa mać! Ale ze mnie gamoń! Podnoszę się szybko, pytam się Agnieszki czy jest cała, mówi, że tak. Podbiegam do motocykla i gaszę silnik. Złość, wyrzuty sumienia, wstyd... mieszanka tych wszystkich uczuć naraz jest nieznośna. Jak mogłem w taki głupi sposób zaliczyć glebę? Na prostej drodze, przez nieuwagę i głupotę? Upewniam się jeszcze raz, czy Agnieszka na pewno jest cała, mówi, że wszystko w porządku, tylko się strachu najadła. Ja lądowałem mniej szczęśliwie, bark boli dość mocno. Widzę, że motocykla sam nie wyciągnę z rowu, nie ma szans. Idę do hotelu po posiłki (nie takie posiłki miałem na myśli, gdy przejżdżając patrzyłem na smażalnię hehe). Przychodzi ze mną dwóch gości, razem jakoś wyciągamy Suzuki na drogę. Szybka ocena strat. Już nie mam obydwóch kierunków z przodu, dźwignia zmiany biegów wygięta, kierownica krzywo, prawdopodobnie na półkach się przestawiło, lusterko wygięte. Nie jest źle. Niestety po ramie, spod owiewki, kapie sobie na drogę olej, całkiem sporo go. Cholera, skąd on może lecieć? Nic nie widać. No nic, przepycham motocykl pod smażalnię. Okazuje się, że syn właściciela jest mechanikiem samochodowym. Idziemy do moto. On też nic mądrego nie może wymyślić. Postanawiamy, że odpalę, a on z pomocą latarki spróbuje wypatrzyć skąd leci. Odpalam, robię lekką przegazówkę, olej bryzga na rękę gościa, ale koleś nie widzi skąd. No dobra, gaszę. Co robić? Niby nie powinno się nic uszkodzić, ale ze mnie mechanik jak z koziej dupy trąba. A jak ujadę kilkaset metrów i zatrę silnik? Nie wiem ile oleju mogło pójść do rowu w trawę, w okienku nie widać już nic. Dochodzę do wniosku, że trzeba motocykl jakoś zaciągnąć do biker's choice, i tam dalej móżdżyć. Narzędzi oczywiście nie mam przy sobie żadnych (zresztą i tak w moich rękach równie dobrze jak klucz sprawdziłaby się gałąź albo miotła), jadę na harleyowca, czyli tylko karta kredytowa w kieszeni ![]() Zasięgu w telefonie brak. Na szczęście miła pani z hotelu pozwala mi korzystać z ich stacjonarnego. Dzwonię do Wojtka, do Kletna. Mówię co i jak, i czy może mnie jakoś ściągnąć. Mówi, że on nie ma odpowiedniego auta, ale zaraz coś wymyśli. Z pomocą przychodzi nasza szefowa z Wiedźminówki. Swoją drogą "szefowa" nie bardzo pasuje do tej mega pozytywnej, wesołej, sympatycznej osoby. Niestety nie pamiętam jak ma na imię. Pożyczyła od sołtysa przyczepkę i przyjeżdża po nas. Ale nie byle jaką przyczepkę ![]() Z moim barkiem jest średnio, Aga musi mi pomagać ściągnąć i założyć kurtkę. Wpychamy jakoś moto na przyczepkę, na miejscu z pomocą Wojtka ściągamy i idziemy spać. Jutro będziemy móżdżyć co dalej. Tego dnia przejechane tylko 141 km. Ostatnio edytowane przez ferdek : 04.08.2013 o 21:06 |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2012
Posty: 158
Motocykl: GS 1100
![]() Online: 1 miesiąc 5 dni 5 godz 29 min 21 s
|
![]()
Oj przygoda niemiła. Ale widzę że na luzie do tego jednak podszedłeś skoro i na słit focie z moto w rowie się czas i chęci znalazł
![]() Co do kopalni uranu, to warto umowić się z przewodnikiem na traskę ekstremalną. Trwa to ok.3 godzin, dostajesz ciuchy, kask, latarkę i wszystko co potrzebne, i czołgasz się z przewodnikiem po starych szybach. Przewodnik, Darek, swoją drogą świetny gość, mieszka zaraz za Wiedźminówką. A budynek gdzie obecnie mieści się Bikers Choice to w czasach gdy działała kopalnia były łaźnie i szatnie. Niestety tylko z zimną wodą z pobliskiego strumienia. Szatnie to też za wiele powiedziane gdyż górnicy pracowali w swoich ubraniach, bez żadnych zabezpieczeń. Ba, w kopalni nawet szybów wentylacyjnych nie było. Dobra, już Ci nie zaśmiecam wątku, z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wypadków. |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Białystok
Posty: 1,443
Motocykl: Honda Africa Single
![]() Online: 3 miesiące 3 dni 14 godz 57 min 19 s
|
![]()
No wiesz, na luzie jak na luzie. Tak naprawdę to byłem strasznie na siebie zły, ale jako kapitan musiałem zadbać o morale załogi, więc starałem się zbagatelizować sprawę, pośmiać się, zrobić zdjęcia. To była dobra taktyka, bo Aga nie zniechęciła się do dalszej jazdy.
Jeśli chodzi o kopalnię to po prostu nie mieliśmy jakiegoś wielkiego ciśnienia, żeby ją zwiedzić, a na dodatek zaczęła się pogoda poprawiać, więc odpuściliśmy. I nie śmiecisz mi w wątku, fajnie, że ktoś to czyta ![]() Dzień 8 Wstaję rano, odnajduję Wojtka, i myślimy co z motórem. Wojtek uważa, że olej musiał pójść przez odmę. Odpalam, robię przegazówki, rzeczywiście już nie bryzga. Nie pomyślałem, że odma może być na górze. Próba przejazdu w jedną i drugą stronę, temperatura w normie. Czyli niepotrzebnie zawracałem głowę naszej szefowej. Okazało się także, że w trakcie jazdy bark zbytnio nie boli, trochę się obawiałem rano jak to będzie, bo po przebudzeniu nie mogłem podnieść ręki na wysokość oczu. Dobra, trzeba jechać. Próbuje wygooglać jakiś warsztat motocyklowy, niestety bez rezultatu. Najbliższy w Wałbrzychu, ale jest sobota, nic nie załatwię. Wsiadamy na moto, jedziemy do Stronia, w Strachocinie kupuję olej, dolewam, jest ok. Żeby jeszcze kierownica była prosto to byłoby super. W tym miejscu chciałbym jeszcze opisać jedną historię. W Stroniu spotkaliśmy miejscowego motocyklistę. Zadzwonił do znajomego mechanika, zrelacjonował co i jak, że jesteśmy w trasie, trzeba motocykl zrobić itp. Niestety jego znajomy powiedział, że ma dużo roboty i nie ma czasu. No nic, trudno, jedziemy dalej. Kierujemy się przez Lądek na Złoty Stok. Mijamy pomnik Mariana Bublewicza, niestety za późno zauważyłem i nie stanęliśmy na foteczki. Droga jest w fatalnym stanie, dziura na dziurze, żwir na zakrętach, ogólnie szału nie ma. Ponadto wczorajsza przygoda i krzywa kiera sprawiają, że jakoś odechciewa się szybszej jazdy. Turlamy się więc powoli do przodu. W Złotym Stoku kopalnię odpuszczamy, oboje już tam byliśmy. Skręcamy w prawo w drogę 46, a z niej odbijamy do Czech na Javornik. Po raz kolejny jedziemy na Travną. Toczymy się powoli po zakrętach, gdy w pewnym momencie wyprzedza nas żółty GS. Kilometr dalej, patrzę, stoi na punkcie widokowym. Myślę sobie: "musi sie zepsuł, podjadę się pośmiać" ![]() Zatrzymaliśmy się, pogadaliśmy, poleciłem wczorajszą drogę. Kolega spytał, gdzie śpimy i powiedział, że może trochę zmieni plany i też tam przyjedzie. Życzymy sobie nawzajem szerokiej drogi i każdy jedzie dalej w swoją stronę. Dojeżdżamy do Lądka, postanawiamy dziś zrobić sobie relaks i wrócić wcześniej do Kletna. Zaopatrujemy się w browarki i jedziemy do siebie. Najpierw idziemy na saunę. Szefowa przyniosła maść z żywokostu na mój bark, która naprawdę działa. Pod wieczór nasz Kolega na GS-ie przyjechał i też zameldował się w Wiedźminówce. Poszliśmy razem do knajpy, okazało się, że jest to nasz forumowy kumpel trzykawki ![]() Tego dnia przejechane zaledwie 88 kilometrów. |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012] | jagna | Trochę dalej | 89 | 10.05.2013 22:03 |
II WEEKEND Z KONIEM W TLE - 4-5 czerwca- CZYLI G. SOWIE I NIE TYLKO PO RAZ DRUGI. | szparag | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 152 | 06.07.2011 15:57 |
2-3 kwietnia Góry Sowie i nie tylko | szparag | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 154 | 09.04.2011 10:12 |