![]() |
#11 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,784
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 13 min 29 s
|
![]()
hm...
Nasze męskie towarzystwo najwyraźniej boi się wtrącić choć zdanie ![]() Ekipa mniej offowa wraca asfaltem do Boumalne Dades, a następnie skręca na północ w kierunku wąwozu Dades. To droga 704, która tak do połowy jest asfaltowa, a dalej jest piękny szuter wspinający się na ponad 3000 m. (Miałam okazję pojechać nim w październiku i uważam go za jeden z ładniejszych kawałków Maroka , jakie widziałam.) Niestety w marcu nie mamy szans na przejechanie tej drogi, spotykamy się na wysokości łącznika (jeszcze na części asfaltowej) z ekipą off. Asfaltowa część R704: w dole rzeka Dades: w pewnym momencie trzeba wspiąć się od poziomu rzeki na górę efektownymi serpentynami: aż dojeżdża się do właściwego wąwozu: który aktualnie był ciut zalany: Śmiać mi się chce, bo okazuje się, że w październiku, kiedy jechaliśmy od północy, zawróciliśmy właśnie za wąwozem , myśląc, że to już wszystko i nie widzieliśmy tych serpentyn… Na północ od wąwozu Dades droga wiedzie górą, a widoki przypominają jako żywo Wielki Kanion Kolorado… (poniżej fotki z października) ![]() Tuż za wąwozem spotykamy zabłoconą po uszy ekipę off i spotykamy się w knajpie z widokiem na serpentyny. Zamawiamy obiad, dzielimy się wrażeniami… Ja przeprowadzam ciekawą dyskusję z Samborem dotyczącą mojego łańcucha. Poprzedniego dnia stwierdziliśmy zgodnie, że łańcuch był umarł, i nawet nie ma sensu go smarować. Należy się za to modlić, żeby starczył do końca ![]() Tymczasem łańcuch wydaje coraz dziwniejsze dźwięki. Sambor wykonuje jazdę testową, po czym stwierdza: a może jednak go smarować? ech… Takie widoki podczas obiadu rekompensują niezbyt przyjemne ceny: Posileni wracamy do Boumalne Dades (dopiero trzeci raz tego dnia ![]() a następnie bierzemy kurs na zachód na Ouarzazate, zatłoczoną drogą N10. Jest późne popołudnie i przepiękny zachód słońca. Jednak po jakiś 10 km wszyscy mamy szczerze dość tego zachodu. Słońce jest tak nisko, że oślepia wszystkich. Każdy jedzie z dziwnie wygiętą głową – w bok, w dół, byle jakoś zasłonić tę pomarańczową kulę… Dojeżdżamy do Skoury, gdzie znajdujemy nocleg w klimatycznym zajeździe, podobno mocno zabytkowym. W środku są dwa patia: z których wchodzi się do pokoi. Też klimatycznych ![]() My jednak wdrapujemy się na dacho-taras, gdzie łapiemy ostatnie promienie zachodzącego słońca. Niektórzy jakby zamyśleni… Zaraz znajduje się jakieś winko i tak sobie patrzymy przed siebie: cdn…
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 07.04.2013 o 23:03 |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Jagnię w sosie potrójnie afrykańskim, czyli Rumunia raz jeszcze [Wrzesień 2011] | jagna | Trochę dalej | 55 | 03.03.2022 14:52 |
2013 Maroko z plecakiem, czyli ile trampki dadzą rady. | Cynciu | Trochę dalej | 103 | 17.06.2014 20:53 |
Maroko z łapanki II, marzec/kwiecień 2011 | sambor1965 | Kwestie różne, ale podróżne. | 12 | 29.04.2011 18:57 |