![]() |
|
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,024
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
![]() Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 19 min 45 s
|
![]()
24 listopada
Już od rana przebieram nogami nie mogąc się doczekać. Jak co dzień budzę się pierwszy, wstaję ostatni ![]() ![]() ![]() W końcu udało się nam wyjść z hotelu - ruszamy. Procedura wyjazdu z parkingu polega na znalezieniu kierowcy auta który zastawił nasz motocykle oraz na ostawieniu kilku sztuk mniejszych maszyn. Udało się. Wyciągając maszynę poczułem, że coś jest nie tak. No w końcu, w końcu coś się będzie działo – jakaś przygoda czy coś, nie wiem dlaczego ale morda mi się cieszy, bo wiem, że będę musiał odwiedzić lokalny warsztat, będą fotki będą wspomnienia, poznam ciekawych ludzi, którzy pewnie skroją mnie na grubą kasę albo i nie. Mysli tłuką mi się tak szybko po głowie, że jak bym to przełożył na prędkość obrotową silnika to zdecydowanie było to na czerwonym polu ![]() ![]() ![]() ![]() Tak było. Darował mi ![]() ![]() Więc sam zacząłem szukać przyczyny – znalazłem. Proszę tylko Wiesia by potwierdził diagnozę laika-mechanika ![]() Masz klucze do szprych ( to one były winne, nie ja – i tego się trzymajmy ![]() Hmm... a jak to wygląda ? ( pomyślałem ![]() Wyciągaj zestaw fabryczny – usłyszałem Pan każe, więc ... wyciągam. Pamiętacie jak mówiłem o dobrej pamięci wzrokowej kolegi ? Nie ? Mówiłem! Ten skubaniec kiedyś tylko raz widział mój zestaw i wiedział , że mam te klucze ![]() Wyjął swój zestaw także – miał super profi kombinerki które mi wręczył, wyjął też WD40 które też miałem zabrać ale jakoś tak...się nie zmieściło/zapomniałem/nie kupiłem/nie chciało mi się/za dużo waży* (niepotrzebne skreślić) i zaczęliśmy robotę. Wiesław w serwisowaniu motocykla miał bo kiedyś jeździł Afryką ![]() Żarcik ![]() Miło wspomina ten motocykl i jedyne co przy nim robił to właśnie szprychy ![]() Kręcimy dalej – większość szprych zapieczona ale jakoś dajemy, tfu...Wiesław daje radę. Ja tylko ocieram mu pot z czoła ![]() ![]() Dziewczyny znoszą to bardzo cierpliwie oglądając wystawy sklepowe. ![]() ![]() Zabawa trwała 30 minut i już ok 10:50 jesteśmy na rogatkach miasta. Zatrzymujemy się jeszcze na kontrolę czy wszystko dobrze i nauczeni doświadczeniem minionych dni zakładamy na siebie co mamy i obieramy kierunek na wodospady d`Ouzoud. Blisko 200km wycieczka. Nudny przejazd urozmaicają ludzie, pozdrawiają nas wyciągniętą dłonią, kciukiem, machając. Specyficzne, nie spotykane przez mnie wcześniej było klaskanie, witali nas brawami. Coś mi się wtedy przypomniało.... był rok `88....albo lepiej będzie jak napisze o tym dopiero za rok ![]() ![]() Wracając do Maroka... normalnie ciągnące się jak flaki z olejem odcinki 200km dziś przeleciały jak jedna myśl, jak jedno fantastyczne wspomnienie. To dzięki tym właśnie ludziom jakże innym niż w Marrakechu ten odcinek drogi minął jak mrugnięcie okiem które trwa całe 0,25sekundy. Nie czułem bagażu bo go nie miałem, o pasażerce z tyłu zapomniałem. Wiesława z Renatą też jak by nie było. Jakoś tak dziwnie fajnie się czułem. Taki jakiś wyzwolony. To dobry przykład jak można odebrać otoczenie, jak otoczenie potrafi wpłynąć na nas, przynajmniej na mnie. Na miejsce docieramy bez kłopotów. Zdjęć po drodze nie robiłem bo się rozmarzyłem i nim obudziłem się z letargu byliśmy na miejscu. Motocykle zostawiamy na parkingu, kaski przypinamy do Wiesia Varaderki, kurtki zamykamy w kufrach i uzbrojeni jak japońscy turyści w kamery i aparaty ruszamy na dół . Niespiesznie. Klimat udzielił się chyba wszystkim. Schodząc w dół mijamy dziesiątki kramików z pamiątkami, dziesiątki restauracyjek w stylu typowym dla Maroko. Tadżiny na pierwszym planie, plastikowe krzesła i stoły nakryte ceratą na drugim. Ba...nawet cennik wisiał ![]() ![]() ![]() ![]() Wybaczcie ale.... zgłodniałem. cdn. jak się najem ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,024
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
![]() Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 19 min 45 s
|
![]()
Na razie zostawiamy jedzenie, niech się dobrze wypiecze i ruszamy w kierunku wodospadu. Nie dość , że za darmo to jeszcze można go podziwiać z kilku różnych lokalizacji, z kilku różnych wysokości, z daleka, z bliska gdzie bryza uderza w twarz i pozwala poczuć atmosferę jeszcze mocniej.
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Z dołu już nie oglądaliśmy, w zasadzie nawet nie wiem dlaczego - pewnie się nie chciało dreptać tyle. W końcu zaszliśmy do wybranej wcześniej... no właśnie, restauracja za duże słowo. Powiedzmy, że poszliśmy zjeść ![]() Oczekiwanie na zamówiony posiłek umilała nam małpka: ![]() ![]() ![]() Jedzonko wyglądało apetycznie, a i owszem ale smakowało odwrotnie. Przynajmniej dla mnie. Reszta stwierdziła, że było ok. ![]() ![]() ![]() ![]() Na deser herbata, nalewana tak: ![]() ![]() Podobno z im wyższej wysokości lana tym większy szacunek dla osoby nią poczęstowanej. Mętna, w oryginalnej szklaneczce ale smakował również bardzo ...oryginalnie ![]() Na deser talerz owoców, kasjer inkasuje po 80Dh od głowy i możemy wracać, a wracać trzeba szybko by nie jechać po nocy. Zostawiamy więc to ciekawie urządzone wnętrze, bardzo miłych obsługujących ( standard europejski !!) i dajemy ostro w palnik. To, że jedziemy wyjątkowo szybko to nie tylko zasługa zachodzącego słonka. Nie minął kwadrans a nasze żołądki zaczęły jakoś dziwnie ostro pracować i by mieć wymówkę w razie czego - zasuwaliśmy. Zawsze lepiej się przyznać, że to ze strachu niż, że zwieracze nie dały rady ![]() Jadąc odkręcamy na tak by jeszcze przed zachodem słonka dojechać do Marrakechu. Po zmroku robi się naprawdę nieprzyjemnie chłodno. Chcemy sobie oszczędzić takich wspomnień a poza tym na wieczór mamy zaplanowane zakupy. Trzeba czymś obdarować rodzinę. Sobie też coś wypada przywieźć. Nigdy tego nie robiłem i teraz żałuję ![]() Jest 17:30, my już na obrzeżach a tu w najlepsze zaczyna się spektakl. Nie wytrzymałem, zatrzymałem się. Na chwileczkę, jedna chwila a tyle wspomnień zapisanych na zawsze. Na zawsze !!! No, chyba ,że padnie karta pamięci w aparacie, lub co gorsza skradną aparat.... (…) Dzień, letni dzień, rozpina żagle chmur a słońca łza powoli spada w dół wolno spada w dół... Okruchy wspomnień porwie wiatr a z nimi letni dzień (…) ![]() ![]() ![]() ![]() Szalejący wiatr goni burzowe chmury, zaczyna się błyskać. Postanawiamy się ewakuować ! Nasz wieczorny plan jest zagrożony ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
PRZEZ KRAJ PARTYZANTÓW, KOKAINY I KAWY: czyli pekaesem po Kolumbii. [Listopad 2011] | czosnek | Trochę dalej | 48 | 12.01.2013 01:50 |
Lek na jesienną depresję czyli Neno na Bliskim Wschodzie :) [Listopad 2010] | Neno | Trochę dalej | 50 | 27.04.2012 18:22 |