|
|
|
|
#1 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,663
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 8 godz 16 min 47 s
|
Wspomnienie zamieszczone w MotoVoyagerze, nr 020 październik - listopad 2010
Robert Gałka, Izi, 26.07.2010 Wszystko easy Bardzo trudno pisać o Nim „był”, najczęściej posługiwaliśmy się bowiem czasem przyszłym: zrobimy to, zrobimy tamto, tam pojedziemy etc. I nagle wszystkie plany stają się nieaktualne? Tak zwyczajnie? Na prostej drodze, asfalcie, bez deszczu, 60 km na godzinę, z powodu głupiej dętki? Niemożliwe? Sam widziałem – możliwe. Takie rzeczy nam się nie zdarzają? Tylko o nich czytamy w internecie i słyszymy na zlotach? Owszem, zdarzają się naszym kolegom i przyjaciołom. Nam też się niestety mogą przytrafić. Iziemu akurat przydarzyło się daleko od domu – w Tadżykistanie, ale mogło w każdym innym miejscu. Wyjechaliśmy tego dnia z Afganistanu i czuliśmy się już tak pewnie, wszelkie kłopoty już za nami: zostało 3 dni do Kirgizji, 10 dni do domu. Może 7 tysięcy kilometrów. Luzik, easy. Pogrzeb – o ile w ogóle można tak powiedzieć o pogrzebie – był piękny. Mama Roberta powiedziała, że dopiero wtedy pojęła czym były dla niego motocykle. „Zrozumiałam, że miał jeszcze jedną, motocyklową rodzinę” - powiedziała pani Wanda. Faktycznie zabolała ta śmierć wszystkich, którzy go znali i wielu z nas czuło jakby straciło brata. Na cmentarz odprowadziło Go kilkuset kolegów. Panonia w garażu w Czernicy, jakaś Ifa, Iż, gdzieś tam Junak czekający na swoją kolej. No i Afryki, jedna w Kłodzku, jedna na stałe już w Kirgizji i zawsze kilka w warsztacie. Miał renomę, do podwrocławskiego garażu przywożono mu motocykle z całej Polski. Afrykę znał na pamięć i składając silnik mógł oszczędzać na świetle w warsztacie. Nikt już nie wie od kiedy miał swoją – dowód rejestracyjny popłynął wraz z resztą dokumentów Piandżem. Stara, czarna tablica WOM 3399 świadczy jednak o tym, że to była długa miłość. Nowych motocykli nie lubiał. Komputery, immobilajzery, wtryski i ABS-y - to nie było dla niego żadne wyzwanie. Wolał kręcić śrubkami w gaźnikach. GPS-u też nie używał - tam gdzie jeździł nie był potrzebny. Odległość mierzyło się godzinami jazdy, a nie kilometrami. Pieniądze na wyjazd to była zawsze sprawa wtórna, byle wystarczyło na benzynę. Jeśli hotel to taki na 1000 gwiazdek - podczas naszej pierwszej wyprawy namiotu przez miesiąc nie udało się nam rozbić, choć bywało tak zimno, że rano niedopita wódka Tadżykistan była zamarznięta w butelce. Liczył się charakter, hart ducha, wola przetrwania, zabawa. Trochę też pewnie było chłopięcej przekory i chęci udowodnienia czegoś innym a może i sobie. Nie był wzorem pod każdym względem, o nie... Ale jeśli miałbym wskazać ikonę adv: mieszaniny enduro, survivalu i przygody to nie miałbym wątpliwości. Ksywkę zawdzięczał swoim umiejętnościom, intuicji i podejściu do życia. Dla Iziego wszystko było easy: wymiana dętki, łańcucha , sprzęgła, wałka zdawczego. Wszystko łatwe. Kumplowaliśmy się od dawna, ale jeździliśmy osobno. On po swoich Uralach, Syberiach, BAMach i Kamczatkach, ja po szutrach Pamiru, Tien Szaniu. Spotykaliśmy się w Polsce, gdzieś na krótko wyskoczyliśmy do Austrii czy Czech, obaj jednak wiedzieliśmy, że się kiedyś spotkamy na wyprawie przez duże W. Okazja zdarzyła się przed rokiem. Pojedziesz ze mną do Afganistanu? Przekonanie go do wyjazdu zabrało mi ze 2 minuty. Samo pakowanie trwało niewiele dłużej. W końcu to niedaleko – nie jedziemy dookoła świata, miesiąc zaledwie. Kufer centralny, torba z tyłu i tankbag – wystarczy. Po drodze naprawiał motocykle, land cruisery, agregaty prądotwórcze, wszystko co zepsute było easy. Znajomości zawierał błyskawicznie; i nieznajomość języka nie była nigdy żadną przeszkodą. Potrzebował 5 minut, by się zaprzyjaźnić - nieważne czy naprzeciwko stał niemiecki motocyklista, ukraiński milicjant czy uzbecki celnik. Wyjątków nie było. Nie wiem czemu zawdzięczał ten dar: dziecięcemu uśmiechowi, spojrzeniu, gestom, minie? Niełatwo jest opisać fenomen Iziego, odpowiedzieć na pytanie czemu wszyscy go lubili. Znałem go dobrze i nie znam odpowiedzi. Miał benzynę we krwi? Miał, tak jak wielu z nas, ale ta jego miała chyba więcej oktanów. Dostrzegał innych. Kiedyś zorganizował na forum zbiórkę na 17-letniego, chorego na białaczkę Mateusza, który marzył o tym, by móc sobie kupić strój crossowy. W ubiegłym roku dzięki Robertowi zawieźliśmy do Afganistanu trochę zabawek, w tym wzięliśmy też pomoce naukowe. Izi takie akcje zaczynał spontanicznie i łatwo nimi zarażał swoje otoczenie. W tym roku po raz pierwszy pojechaliśmy do Afganistanu jako advfactory.com – na wyprawę z turystami motocyklowymi. Tak go wspomina Uwe: Chociaż znałem Roberta zaledwie kilka tygodni polubiłem go natychmiast. Jego spokojny i ujmujący charakter, gotowość niesienia pomocy w czasie naszej wyprawy, sposób rozwiązywania napotkanych problemów z uśmiechem na ustach pozostaną dla mnie niezapomniane. Miał 38 lat. Jeździł motocyklem od zawsze, aż do 26 lipca 2010 roku. Zginął na 130 kilometrze drogi Khorog – Iszkaszim – Langar, jednej z najładniejszych tras, które pokonał. Wbijcie sobie do swoich GPS-ów waypointa N36 40.635 E71 44.379 i opiszcie go jako IZI. Życzę byście mieli okazję w tym miejscu zapalić świeczkę. Izi na pewno chciałby Was tam widzieć. Sambor SamborOIzim.jpg Ostatnio edytowane przez Ola : 11.11.2010 o 22:01 |
|
|
|
|
|
#2 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: Środa Wlkp.
Posty: 511
Motocykl: xr400r, cbr1100xx
Online: 3 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 38 s
|
Nigdy nie poznałem osobście Iziego. Czytałem jego posty, relację z podroży, tak samo jak każdego innego z Was. Bo czytam wszystko.
Nie da się ukryć że był Osobowością, tak samo jak wielu z Was, tych którzy "ciągną" to forum. I myślę że czas ściągnąć żałobe ze strony, źle to wygląda. Nić to nie ujmie, nie doda splendoru, zwłaszcza Iziemu. Bo nie musi. Patrzę, czytam, na facjacie tego kolesia nie ma smutku, nie ma pretensji, jest szelmostwo. Wystarczy, wspominajmy jego i innych ktorzy odeszli i tych z nas którzy kiedyś odejdą, bo to nieuniknione, bez czerni. Bo patrze na te foty i uśmiecham się, bez łez. Ostatnio edytowane przez luzMarija : 28.11.2010 o 00:15 |
|
|
|
|
|
#3 |
|
XII.2004
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Łódź
Posty: 618
Motocykl: CRF 1100
Online: 2 tygodni 5 dni 4 godz 38 min 52 s
|
Znalazłem w starym forum piękny tekst Iziego, który zapadł mi, a wiem, że wielu z Was również w pamięci i w końcu udało mi się go odszukać.
Wtorek, 15 Maja 2007, 21:48:02 Izi Napisał: "Panie i Panowie nastrój mam taki, że żadne zasadzki w pracy się mnie nie imają. Wracam sobie z pracy, a tu wszyscy mili i uśmiechnięci na ulicach, panny się do mnie uśmiechają, co mnie nie martwi bardzo, ale panowie także co powinno dać mi do myślenia. Ludzie jakie macie pomysły aby ten stan umysłu dłużej/zawsze był utrzymany, ale zaraz nie miało być o moich problemach, ale o PAW-e 2007 no to jedziemy... ...Zacząłem swoimi wywodami i tak też skończę. Trochę wyjdę z za muru którym każdy z nas się otacza, mam nadzieję że tego nie wykorzystacie. Spotkanie PAW 2007 chciałbym zadedykować Wojtkowi vel Ził najlepszemu przyjacielowi jakiego miałem. Ci co mieli okazję go poznać wiedzą jaki był, Ci co nie mieli okazji niech żałują, że go nie poznali. Mam nadzieję, że jego duch czuwał nad imprezą, wiem że bardzo by mu się podobała. Nagina teraz swoją Africą po niebieskich przestworzach, nie martw się pojeździmy jeszcze razem trochę się tylko spóźnię, jak to zawsze mam w zwyczaju. Wojtek zrobiłem PAW, to dla Ciebie. Pamiętam jak nieraz zasiadaliśmy razem do flaszeczki po prostu siedząc, po co słowa jak wszystko jest jasne i ludzie porozumiewają się telepatią. Zawsze się śmiał i mówił:” Izi powinniśmy razem zamieszkać, ale jak rozwiązać sprawy seksu”. Zostawił ty przecudną kobietę Kasię. Kasiu bez rozmów jakie prowadzimy dawno bym zwariował. Dziękuję. (Można przeczytać w na stronie głównej nasz wyjazd na Ural.) Ludzie dotarło coś do was, nie ważne czy mam kasę, czy nie, jestem chrześcijaninem, prawosławnym, muzułmaninem, buddystą. Ci co trochę pojeździli (i Ci co oczywiście pojeżdżą) mieli okazje zobaczyć/pogadać/dotknąć/zobaczyli, że ludzie pod każdą szerokością geograficzną są tacy sami, mają takie same rozterki i problemy, a to że są inni (czarni, biali, czerwoni, skośnoocy, inni) to tylko nasze uprzedzenia i nic więcej. Każdy człowiek chce kochać i być kochany, bo czy warto żyć tylko dla kasy, a co jak kasa się kończy i nikogo nie ma wokół nas. Dlatego mam nadzieję, że jak jesteście z kimś skłóceni matką/ojcem/siostrą/bratem/kolegą/kimkolwiek nadszedł czas aby się porozumieć. Zawsze twierdziłem i będę twierdził że dwie osoby potrafią się dogadać. Tak nie są to łatwe rozmowy i jedna rozmowa pewnie sprawy nie załatwi, ale nie należy się zrażać nawet jak druga strona wam tego nie ułatwia. Tak nie ma oczywiście jakiejś jednej recepty, każda jest inna jak inny jest każdy człowiek, a zawsze jest jeszcze trudniej jak w grę wchodzą uczucia i to duże. Jestem już w takim wieku, że zrozumiałem że całego świata nie zmienię, ale mogę wpływać na otoczenie wokół siebie. A to już dużo. Jak inni to zrozumieją to kropla do kropli i ………… ja jednak chcę zbawić świat. Nie potrafię zrozumieć i się z tym pogodzić, wróć, ja się nigdy z tym nie pogodzę. Skąd w ludziach tyle agresji się bierze. Ja rozumiem szara rzeczywistość, monotonia dnia codziennego, wyścig szczurów, ale ludzie to wszystko zależy od was samych i nikogo więcej. Od tego jak ustawicie sobie w życiu priorytety. Dla mnie zawsze liczy się człowiek, to co ma w sercu (bardzo ciężko tam dotrzeć, wspominałem już o murze, którym każdy się otacza). Na koniec jeszcze przesłanie. Mówcie osobą które kochacie jak najczęściej o tym, dla was jest to pewnik dla nich nie zawsze. A szarość dnia codziennego potrafi wiele przesłonić, czasem wystarczy jedno słowo. Trzymajta się ludzie. Miłość i pokój. Pewnie wyszedł mi najdłuższy tekst na tym forum, to znowu moje ego dało znać o sobie, musi być zawsze wszystko największe, najdłuższe, najlepsze, ale cały czas próbuję z tym walczyć. Wiem doskonale, że poniosło mnie w kilku miejscach na imprezie, ale mam nadzieję wybaczycie mi." Cały tekst Iziego znajdziecie tu: http://archiwum.africatwin.com.pl/in...7&forum=12&p=2
__________________
Pozdrawiam. Ostatnio edytowane przez mirek : 29.11.2010 o 21:24 |
|
|
|
|
|
#4 |
|
taaak, świeży- od listopada 2004...
![]() |
cały On....nic dodać, nic ująć....
|
|
|
|
|
|
#5 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: WROCŁAW
Posty: 125
Motocykl: VFR 750 rc36
Online: 2 dni 13 godz 22 min 51 s
|
ech żal... cały czas
|
|
|
|
|
|
#6 |
|
świeżym warto być:)
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,242
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 13 godz 37 s
|
hmm, i do tej pory nie rozwikłany problem
:"Witam Kolegów, widzę że jest tu dużo różnej maści specjalistów, to może ktoś mi pomorze, bo przerobiłem z grupą Wrocław i okolice już wszystko, i nic na razie nie pomogło Wracając sobie tydzień temu z małego wypadu do Mołdawii zauważyłem że z Africą dzieje się coś niedobrego, powiem nawet coś złego. W czym rzecz już mówię. Przy włączaniu kierunkowskazu lewego zauważyłem że, jakby tu ująć najinteligentniej, "działa, nie działa", natomiast prawy kierunkowskaz dokładnie na odwrót "nie działa, działa". I teraz moje pytanie czy to normalne, a może ma być na odwrót lewy ma "nie działać, działać" a prawy "działać, nie działać" , a może oba mają działać tak samo "działać, nie działać" czy może "nie działać, działać". Koledzy pomóżcie, bo już całą Afrykę rozgrzebaliśmy kilkakrotnie i nie możemy znaleźć przyczyny, a sezon coraz bliżej. Tym bardziej że w roku 2008 planuję z kolegą Robertem vel Movistar z Trzebnicy dotrzeć jednym rzutem (totalny extrim) do Lysola z Warszawy na piwko, a nie wiem czy z taką usterką przejadę jakoś przez stolicę Polski nie zatrzymywany przez różne prewencyjne służby. Za wszystkie rady z góry dziękuję i postaram się odwdzięczyć jak coś pomoże, bo mi ręce już opadają, przeznaczyliśmy z Robertem całe święta i Nowy Rok na rozwiązanie problemu, a jeszcze wczoraj w jego Africe też zauważyliśmy podobną przypadłość, może to zaraźliwe jest, bo Africę od pewnego czasu stoją razem. Może ktoś miał coś podobnego, Help, Pomocy." Ten tekst świetnie obrazuje poczucie humoru Iziego. Pamiętam ze się wtedy mocno uśmiałem.
__________________
pozdrawiam Pan Bajrasz ![]() Ostatnio edytowane przez bajrasz : 25.12.2010 o 00:44 |
|
|
|
|
|
#7 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: WROCŁAW
Posty: 125
Motocykl: VFR 750 rc36
Online: 2 dni 13 godz 22 min 51 s
|
http://www.youtube.com/watch?v=oF9MT1M0K5Y
Trafiłem na ten filmik jakiś czas tremu, dziś trafiłem nań ponownie, więc pomyśłałem, że dorzucę. Ostatnio edytowane przez 7Greg : 12.01.2011 o 22:14 |
|
|
|
|
|
#8 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Garwolin
Posty: 1,803
Motocykl: RD07A
Galeria: Zdjęcia
Online: 6 miesiące 3 tygodni 5 dni 4 godz 3 min 47 s
|
Zdjęcie Iziego na okładce albumu z Rajdu Katyńskiego w 2007.
Tam go poznałem. Na chwilę przed wyjazdem z biwaku w Ostaszkowie, zaproponowałem przejazd do Smoleńska totalnymi zadupiami. Izi spojrzał na mapkę i zapytał, czy widzę, że droga kończy się na jeziorze? I po chwili, ze swoim szelmowskim uśmiechem dodał: "tym bardziej j e d z i e m y!" I moskiewski szampan z menażki.. Ostatnio edytowane przez ATomek : 14.01.2011 o 12:55 |
|
|
|
|
|
#9 |
![]() |
http://www.youtube.com/watch?v=3CEko...eature=related
minuta 2,40-3,00 z Samborem
__________________
RD 03 TO NAJSTARSZA AFRYKA ... MOTOR MARKAXRV 650 THE LAST TRUE DUAL SPORT BIKE ON EARTH http://www.youtube.com/watch?v=fnEHAjt_XPw |
|
|
|
|
|
#10 |
|
Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: oostrozebeke
Posty: 6
Motocykl: HAWK GT 650
Online: 11 godz 14 min 43 s
|
http://img121.imageshack.us/i/scannen0001ew.jpg/
![]() Izi jako babysitter i tuz po, ale sie zmeczyl bidula Ostatnio edytowane przez bartim : 04.02.2011 o 00:02 |
|
|
|