|
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
![]() Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
![]()
25 lipca 2010
Ruszyliśmy rano z kempingu bo mieliśmy w planach wstąpić do czegoś w stylu naszego fokarium gdzie były tresowane foki i morświny a potem dotrzeć aż pod Kopenhagę bo czas nas gonił. Aby dotrzeć do tego całego fokarium musieliśmy zboczyć z drogi na Kopenhagę i dojechać do miejscowości Karteminde. Niby była tam prosta droga ale los Nas podkusił żebyśmy nie jechali drogą tylko jakąś tam wyznaczoną ścieżką rowerową. Niestety okazało się, że ścieżka ta była dość słabo oznakowana i zamiast zrobić 15km i dojechać do celu w godzinę zrobiliśmy ponad 30km i jechaliśmy 2 godziny… ;-) No ale w końcu udało się obejrzeliśmy pokazy fok, morświnów, obejrzeliśmy muzeum. I ruszyliśmy dalej. Znowu czekała Nas przeprawa przez most więc znowu trzeba było znaleźć dworzec i kupić bilety… Ponieważ zaczęło się robić późno a zależało Nam żeby dotrzeć tego dnia pod Kopenhagę podjęliśmy decyzję, że pojedziemy pociągiem nieco dalej niż tylko za most. I tak też zrobiliśmy. Ale nie wiem czy to była słuszna decyzja… Bo okazało się, że znalezienie drogi do kempingów położonych pod Kopenhagą zajęło Nam dość dużo czasu… ;-) Ale w końcu się udało. Rozstawiliśmy namiot i padliśmy.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
![]() Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
![]()
26 lipca 2010
Wstaliśmy, zaplanowaliśmy zwiedzanie Kopenhagi, zebraliśmy się i ruszyliśmy. W mieście byliśmy już po niecałej godzinie pedałowania. Pozostało tylko odnaleźć obiekty, które chcieliśmy zwiedzić. Krótka jazda na orientację i jakoś szczęśliwie się udało dojechać do stacji na której kilka dni wcześniej wysiadaliśmy z pociągu a z tamtego miejsca droga była już prosta. Zwiedziliśmy muzea: Rekordu Guinnessa, Andersena i coś co nie wiem czy było muzeum ale nazywało się ,,Belive it or not?’’; i w sumie to trzecie moim zdaniem było najciekawsze. Były tam różne rzeczy, które były pod jakimś względem nietypowe, niesamowite i ogólnie szokujące. Całkiem fajny obiekt. Muzeum Andersena może i ładnie zrobione ale raczej nudne… A muzeum rekordu Guinnessa chwilami było ciekawe a chwilami nudnawe, ale ogólnie Nam się podobało. Została jeszcze starówka i symbol Kopenhagi- pomnik ,,Małej Syrenki’’. Co prawda doszły mnie już wcześniej wieści, że Syrenka wyjechała na wakacje do Szanghaju, ale mimo wszystko postanowiliśmy sprawdzić czy może przez przypadek nie wróciła. Ruszyliśmy więc zaczynając od czegoś w stylu Warszawskiego Nowego Świata, krótko mówiąc strasznie dużo artystów (od różnych grajków przez mimów do człowieka bez twarzy… ;-)) jeszcze więcej gapiów i brak możliwości przemieszczania się na rowerach. Potem przejazd przez starówkę i port. W porcie spotkała Nas miła niespodzianka otóż spotkaliśmy starą znajomą- ,,Pogorię’’- polski żaglowiec, na którym byliśmy kiedyś na Szkole pod Żaglami. Dojechaliśmy do miejsca, w którym powinna siedzieć Mała Syrenka ale niestety Jej miejsce zajął wielki ekran, na którym niby było wyświetlone jej zdjęcie ale tak naprawdę to nic nie było widać. Na ale przynajmniej się przekonaliśmy, że rzeczywiście syrenka wyjechała do Szanghaju. Hmmm… A może zamiast do Szanghaju to popłynęła do Warszawskiej Syrenki na ploty? Rozpoczęliśmy powrót do centrum. Jeszcze tylko stare ,,płacisz 65koron i jesz ile chcesz’’ i przyszedł czas pożegnania z Kopenhagą. Jakimś fartem udało Nam się wsiąść do pociągu zatłoczonego jak poczciwa Warszawska SKM-ka jadącego przez most do Malmo. W Malmo przesiadka w Pociąg jadący do Ystad bo czasu zostało mało a prom na Nas pewnie by nie poczekał… Wysiedliśmy w Ystad. Odebraliśmy bilety na prom, zrobiliśmy ostatnie zakupy i zapakowaliśmy się na prom. Zaparkowaliśmy rowery i ruszyliśmy do części dla pasażerów w celu odnalezienia tak zwanych ,,foteli lotniczych’’. Szukaliśmy i szukaliśmy. Pamiętaliśmy, że trzeba przejść przez bar żeby dotrzeć do tych całych foteli. Ruszyliśmy więc do baru, ale pan w garniturze stojący przed nim powstrzymał Nas mówiąc w Naszą stronę coś w stylu: ,,ze śpiworami wstęp wzbroniony’’. ;-) Zapytałem więc gdzie są te całe fotele skoro nie za tym barem. Pan powiedział, że na ,,Skanii’’ a teraz jesteśmy na ,,Polonii’’. Jednym słowem akurat nie trafiliśmy na prom z ,,fotelami lotniczymi’’. Zapowiadała się długa noc w Sali telewizyjnej… Jednak przerażała mnie ta perspektywa na tyle, że znalazłem coś na podobieństwo foteli lotniczych przy recepcji. Jednak po niecałej godzinie nie wytrzymałem poszedłem szukać jakiegoś innego miejsca. I znalazłem coś w stylu Dworca Centralnego- stado ludzi śpiących na podłodze na szerszym odcinku korytarza… Bingo! Krzyknąłem w myślach. Pobiegłem po Natalie i już po chwili leżeliśmy na podłodze na Dworcu Centralnym. Praktycznie od razu zasnęliśmy.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
![]() Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
![]()
27 lipca 2010
Obudził mnie męski głos i dłoń na ramieniu. Bardzo uprzejmy pan usuwał wszystkich z podłogi bo to było miejsce na brudną pościel… Na szczęście do Świnoujścia zostało trochę ponad pół godziny więc akurat się trochę ogarnęliśmy, trochę popatrzyliśmy przez okna i znaleźliśmy się w porcie. Wyjechaliśmy z promu. Trzeba było znaleźć dworzec kolejowy. Zajęło Nam to dobrą godzinę ale udało się. Kupiliśmy bilety i zostało Nam jeszcze trochę czasu więc pojechaliśmy do portu jachtowego i na śniadanko. Zrobiliśmy niezbędne zakupy na podróż i stawiliśmy się na peron. Do naszego pociągu zostało jeszcze pół godziny. Grzecznie czekaliśmy aż pani Konduktorka z innego pociągu zaczęła z Nami rozmowę. Pytała o pociąg, na który czekamy i starała się Nas przekonać, że Jej pociąg jest lepszy. Na początku broniliśmy się zawzięcie, ale w ostatecznej rozgrywce przegraliśmy. Pani przekonała Nas, że mimo iż trzeba będzie się przesiąść w Poznaniu to wyjdzie Nam taniej szybciej i wygodniej bo pociągi Inter Regio mają wagony przystosowane do rowerów a pociągi Przewozów Regionalnych nie. No i uwierzyliśmy i pojechaliśmy pociągiem Pani, która dostała pseudonim ,,Generał Golonka’’ … Nie pytajcie czemu. To długa historia. A jak ktoś jest strasznie ciekawy to odsyłam do bajki pt: Toy Story. Pierwszym pociągiem jechało się super. Mało ludzi, miejsce na rowery, basen, sauna, korty tenisowe, kino 3d, kasyno itd. ;-) Natomiast w Poznaniu okazało się, że pociąg do Warszawy jednak nie ma wagonu przystosowanego do przewozu rowerów no i było więcej ludzi… No i już nie było tak fajnie. Ale jakoś udało się dojechać do Warszawy. Pozostało jeszcze zwrócić niewykorzystane bilety. Tu powinienem zamieścić opis na kilka stron jak to cyrki były przy zwracaniu biletów ale daruje sobie… Dla ciekawskich: jeszcze się nie udało… :-/ bo nie było jakiejś tam pieczątki , Paniom w okienku nie wystarczył list od Generała Golonki… Przynajmniej szybko się obudziliśmy ze skandynawskiego snu… ;-) Potem jeszcze tylko trzebabyło przedrzeć się z Zachodniego do Piastowa. Jakoś udało Nam się bezpiecznie dojechać do domu choć nie było to łatwe… No i to tyle mej opowieści… ;-) PS. Podziwiam wszystkich, którzy to wszystko przeczytali… ;-)
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mongolia,lipiec 2010 | barman | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 03.03.2010 13:11 |