![]() |
|
Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj... |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 579
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
![]() Online: 2 miesiące 4 tygodni 16 godz 7 min 14 s
|
![]()
Może i były Faziczku, ale w tym światowo-biesowym pędzie... zakupione mięso i tak zamarzło na balkonie i musieliśmy się raczyć tylko tym co nie zamarza...
__________________
https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
|
![]()
"Gdy mi ktoś mówi, że ludzkość idzie z postępem to ja patrzę na niego jak na wariata. No bo czytam książki. I oto mam przed sobą gotową do druku książkę polskiego żeglarza Władka Wagnera.
Jest 1932 rok, a więc ludzkość cofnięta w rozwoju o 90 lat. I tenże młody człowiek postanawia opłynąć świat pod żaglami. Wtedy to było proste. Wziął jacht, kumpla na pokład. Obaj zabrali kompas harcerski, szkolną mapę Europy i jako jedyne dokumenty, legitymacje szkolne. Plus smalec ze skwarkami i cebulką, powidła babcine i wodę w beczkach po piwie. No i popłynęli. Nie będę opowiadał dalej bo i tak nikt z postępowej obecnej cywilizacji nie uwierzy że nie mieli sponsora i zespołu brzegowego. Dodam tylko że po drodze nasz bohater zbudował dwa jachty, bo poprzednie mu zatonęły. Żebyście nie musieli szukać w googlach to nie miał złotej karty kredytowej ani nie skończył politechniki w kierunku budowa jachtów. Świat opłynął a obecna cywilizacja przez 83 lata od czasu gdy ukończył rejs kombinowała jak nie wydać jego książki w której to opisuje. No bo przecież jak tu młodym postępowym wcisnąć kit, że bez uprawnień, sponsora i elektroniki można wpłynąć na jeziora mazurskie a co dopiero mówić o rejsie dookoła świata. I to z legitymacją szkolną w kieszeni."
__________________
Jam nie Babinicz... |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 579
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
![]() Online: 2 miesiące 4 tygodni 16 godz 7 min 14 s
|
![]()
"Nie będę opowiadał dalej bo i tak nikt z postępowej obecnej cywilizacji nie uwierzy ... "
...pisz, ale nie obrarzaj - rz - specjalnie... O, przepraszam - teraz ja obrażam Waszą inteligencję... "Żebyście nie musieli szukać w googlach to nie miał złotej karty kredytowej ani nie skończył politechniki w kierunku budowa jachtów". Zapewne miał niebieską i to wszystko wyjaśnia.
__________________
https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
|
![]()
Muchozol,
widzę, że składasz jajka na forum. Bardzo dobrze. Musisz jednakowoż uważać, bo tu rządzi ptasia strefa. Latasz wśród drapoli. Na razie możesz czuć się bezpieczny. Ja np. szuram teraz myszką po Polskich Wyprawach Egzotycznych. Rok wypusku 1963. Jesteśmy "rówieśnikami". Otrzymałem ją od damy z Mazur, co ma własne jezioro. Jest kilka takich zbiorczych książek (posiadam prawdopodobnie wszystkie), traktujących o wyprawach "starej, prl-owskiej daty", których historię dość namiętnie śledziłem i miał być im poświęcony nawet jeden rozdział w mojej - o wdzięcznym tytule: "Przygoda bez granic". Oczywiście na topie tematyka górska. ![]() ![]() ![]() Sporo tego jest. Większość na padniętym dysku. Nie wiem jednak, co z tą przygodą dalej... ![]() Dobrze pamiętam, o czym wtedy myślalem... Żyjemy w czasach, w których kurestwo wzbudza zachwyt, a cnota śmieszność. Dałem sobie jeszcze 2,5 roku na zamknięcie za sobą drzwi z poczuciem, że w końcu zrobiłem coś dobrego. ![]() Biesowisko... Te prawdziwe trwało dwa lata. Byłem świeżo upieczonym absolwentem Technikum Elektrycznego w Wejherowie. Wiedziałem jedno... Nie będę miał 6 stóp wzrostu i raczej nie będzie mi dane wspiąć się po linie, rzuconej z pokładu żaglowca postaci, będącej symbolem siły i męskiego piękna. Nie będę wysokim, smukłym jasnowłosym mężczyzną, który przeskakuje barierkę i staje na drodze byka, który ma zaraz stratować rannego matadora. Wiedziałem, czego bym chciał... W obliczu nadchodzącej, nagłej śmierci chciałbym zaśpiewać hardo: niech burza huczy wokoło nas... Wtedy nie wiedziałem jednego... Że właśnie ukończyłem elitarną szkołę średnią. Świadectwo maturalne z jedną piątką i samymi trójami. W rubryce zachowanie: odpowiedni, w rubryce nieusprawiedliwionych nieobecności - kosmiczne 156h. Nie. To nie były klasyczne wagary. Nie uciekałem z lekcji. Owszem, zdarzyło mi się uciekać przez Bolkiem, nauczycielem fizyki, którego "zgubiłem" dopiero na wejherowskim cmentarzu. To się działo jednak na przerwie. Zdarzało mi się spacerować po pustym boisku szkolnym na lekcji matematyki ale to było na polecenie Kruchego. Z-cy dyrektora szkoły, który nas tej matematyki uczył. Jednym razem kazał mi "uzupełnić" pagony. Może nie kazał... Takie stwierdzenie niesie w sobie jakąś formę przemocy. - Pójdź się przewietrzyć i wróć z pagonami. Byłem w czwartej klasie, była to druga lekcja 7-mego semestru i tradycyjnie zostałem wezwany z jej początkiem do odpowiedzi. Tradycyjnie, odkąd tylko pojawiłem się na pierwszej lekcji matematyki. Byłem wzywany regularnie do ustnej odpowiedzi, na każdej lekcji matematyki. Zaraz po sprawdzeniu obecności. Nie. Nie dlatego, że jako jedyny po usłyszeniu nazwiska mówiłem: jestem. Obowiązywała formuła: obecny. Nie pamiętam, czemu akurat ja mówiłem "jestem"? To nie był powód, że byłem przez Kruchego regularnie wzywany do odpowiedzi. Głupi aż tak nie byłem, by nie wyciągać lekcji z lekcji. Na drugiej lekcji (matematyki) już grzecznie odpowiedziałem: obecny, i zaraz potem...: wezwany do odpowiedzi... Rozwiązanie zagadki jest /było banalne. Pan v-ce dyrektor Kruszyński miał tylko jedno wezwanie - rytuał. Po sprawdzeniu nieobecności padało sakramentalne: PIĄTY, DZIESIĄTY, PIĘTNASTY. Tylko tyle. Przez jakiś czas byłem święcie przekonany, że to niesprawiedliwe, potem... się przyzwyczaiłem. To było wyróżnienie... liczb. Trzech konkretnych. Forma wiecznego skazania, toczenia kamienia pod górę, który i tak spadał w dół. Kruchy trzymał się tej zasady do końca. Przez pierwsze trzy lata uważałem, że mam pecha. Bo przez cały okres (w sumie pięcioletni) nauki w TE ja zawsze byłem piąty. Pozostałe liczby w ludzkiej formie jednak się zmieniały. To spadkobiercy 10-tki i 15-tki byli prawdziwymi pechowcami a dotychczasowi użytkownicy tychże, spadali o numer niżej. Co ciekawe, z ustnej odpowiedzi najwyższą oceną był db. Nie ewentualnie dobry +. Nie. Czwórka i koniec dyskusji. Oczywiście taka dyskusja raz musiała się odbyć ale tylko raz. Na pytanie: dlaczego nie więcej? - Możecie próbować być lepszymi ode mnie w bezpośredniej rywalizacji. Ok! Czwórka, to świetny wynik, by nie powiedzieć "bardzo dobry". Nikt nie zaprotestował. Na lekcji Kruchego w ogóle nikt nie protestował. Był tylko jeden taki przypadek. I miało to miejsce w czwartej klasie na początku roku, kiedy tradycyjne wezwanie Kruchego... - TRZECI, DWUNASTY, OSTATNI... (uczciwie dodaję, że nie pamiętam tych "nowych" liczb teraz ale coś wrzucić muszę). Szok! Panie profesorze! Ale jako to?! Wiadomo, kto protestował! Ja...? Absolutnie! Niech żyje sprawiedliwość! Na kolejnej lekcji wszystko wróciło do normy. Wtedy naprawdę po raz pierwszy pomyślałem, że komuna nie upadnie nigdy. Odebrano mi krótkotrwałą wolność. Byłem przez chwilę rozgoryczony ale trzy lata programowania zrobiło swoje. Wypada jednak dodać, że dla Kruchego te nasze (moje) odpowiedzi, jakie by tam nie były, nie miały żadnego znaczenia. One w ogóle nie były brane pod uwagę przy ocenie końcowej! Krucvhy miał swój - doskonały zaprawdę, system oceny wymykający się zupełnie z przyjętych standardów. Dla nie go liczyły się kolokwia. Tak. Kolokwium. Nie "sprawdzian" ale kolokwium. W danym semestrze takich kolokwium bywało trzy do czterech. Do każdego miałeś trzy podejścia. Za pierwszym podejściem mogłeś finalnie otrzymać nawet bdb. Wystarczylo poprawnie rozwiązać trzy zadania (zawsze były tzry). Rozwiązałeś trzy - ocena bdb. Rozwiązałeś dwa - ocena db. Rozwiązałeś jedno - ocena dst. Nie rozwiązałeś żadnego - pała. Możliwe były plusy ale od dst w górę. I to średnia ocen z wszystkich kolokwium w danym semestrze decydowała o ocenie końcowej. Mogłeś otrzymać kolejno: db, dst, db (po drodze zbierając cztery dwóje) no celowałeś w db a to był super wynik. Z kolei dst, db, dst to była bardzo silna trója z plusem z możliwością podejścia pod db ale musiałeś zgłosić akces do tzw. dogrywki na koniec. Dogrywka miał miejsce na przedostatnie lekcji. Dostawałeś jedno zadanie. Rozwiązane: czwórka. Nierozwiązane: dst+. A ja...?
__________________
Jam nie Babinicz... |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 15,640
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 4 miesiące 2 tygodni 5 dni 5 godz 45 min 41 s
|
![]()
ten Nokturn bardzo niepozornie wygląda - koleś bardzo wie co robi z tą gitarą
![]() coś podobnie jak kiedyś mnie wzięło żeby się uczyć na klawiszach na początek Schumanna 'Traumerei' - proste przecie ![]() Powodzenia!
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
|
![]()
Marzenie niby niewinne na gitarę ale to transkrypcja z zapisu ma fortepian. Byłoby Ci ją w takiej wersji łatwiej zagrać.
Nokturn dla mnie zdecydowanie nie na dzisiaj i nie jutro. Na pojutrze ![]() P.S. Mam zapylacza do czereśni. Dzisiaj go skonsumuję ![]() Jutro "posadzę". Wiem, że gdzieś mam kobyłę - Fizjologia roślin i mógłbym w pauzach między graniem poczytywać. Coraz poważniej myślę o nabyciu kompetencji rolniczych tylko jak przekonać mózg?
__________________
Jam nie Babinicz... |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Garwolin
Posty: 1,802
Motocykl: RD07A
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 6 miesiące 3 tygodni 4 dni 18 godz 28 min 39 s
|
![]()
Przez żołądek do mózgu!
Zacznij od gotowanych kartofli z koperkiem, ze skwarkami z prawdziwej śfyni i zsiadłym mlekiem. Powinno przekonać. |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lubelskie
Posty: 632
Motocykl: CRF1000
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 6 dni 13 godz 45 min 19 s
|
![]()
Czytanie tych opowieści przenosi mnie w inne obszary świadomości, przyjemnie.
Ad. Muchy - "Mucha Nie Siada" https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
![]() |
![]()
A to lodówka proces przyspiesza czy jak?
|
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
|
![]()
W naturze musi czereśnię zjeść ptak i potem kolokwialnie rzecz ujmując - wysrać. Potem taka oczyszczona pestka ląduje gdzieś w glebie i ma przed sobą długi proces dojrzewania. Kilkadziesiąt dni na pozbycie się skorupki, i uwalnia się nasienie. Przychodzi chłodny okres i teraz nasienie dojrzewa kolejne kilkadziesiąt dni. Wczesną wiosną wybija się z gleby malutka "sadzonka".
Postępując jak na zdjęciach ja ten proces przyspieszam. Uwolnione nasionko przez około m-ca "dojrzewa" w lodówce jak w naturalnych warunkach. To jest proces stratyfikacji. Część nasion puści zalążek korzenia po 28 dniach na tyle, by można je już było przesadzić do małej doniczki. Pozostałe później lub w ogóle, jeżeli nie ruszą. W doniczce po m-cu powinien pojawić się "krzaczek". co potem...? Jeszcze nie wiem. Wygląda na to, że z końcem lipca, początkiem sierpnia będę miał już gotowe sadzonki przynajmniej dwóch odmian. W czerwcu przyszłego roku pojadę sobie do tego Arboretum czereśniowego, które "podrzucił" Dawid (nie daleko Mateusza). Objem się tam czereśniami i zachowam konkretne pestki do kontynuacji własnej, konkretnie opisanej hodowli. Obecnego eksperymentu nie przekreślam, będą sadzonki miały swoje miejsce na wsi. Dopiero za kilka ładnych lat się okaże, co z tego wyrośnie ![]() Ale tak sobie to zaplanuję, by wszystkie miały warunki do zapylenia, no chyba, że będzie też odmiana samopylna extra. Pamiętam z dzieciństwa aleję czereśniową u babci, przy drodze gruntowej prowadzącej do wsi. Zawsze chciałem mieć własne czereśnie ![]() Dzisiaj popularne stają się alejki czereśniowe, w tym z gatunków ozdobnych. Ja celuję w tradycyjny, trochę bezładny układ sadu ale z przemyślanymi (pod kątem plonowania) nasadzeniami.
__________________
Jam nie Babinicz... |
![]() |
![]() |