![]() |
#11 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
![]()
Pik Lenina-Xorog
To był bardzo długi dzień, pełen pomyłek i złych decyzji. Ale po kolei. Wyjeżdżam spod Piku Lenina zaraz po śniadaniu. W nocy zmarzłem i prawie nie spałem, więc cieszy mnie śniadanie w pełnym słońcu. Liofilizowana owsianka, podwójna kawa instant i świeża lepioszka, którą za jeden uśmiech dostałem od pyzatej kirgizki. pik_lenina_down.jpg Pomny opowieści o niskim stanie wody rano ruszam bez zwłoki. Faktycznie, rzeki przejeżdżam bez zatrzymywania się, mocząc ledwie cholewę buta. Podróż po miękkiej wersji google maps trwa raptem półtora godziny (w przeciwnym kierunku trwało to 4h, był paciak i walka w trzech rzekach). Radość z jazdy, widoki, świadomość bycia daleko: wszystko to składa się na poczucie szczęścia, które ze mnie wprost kipi. Udało mi się też złapać te cholerne świstaki. Są pocieszne. swistaki.jpg Dojeżdżam do asfaltu i kieruję się w stronę Sary Tash. Od rana kombinuję, skąd wziąć gotówkę, w kieszeni mam 700 somów i 20 dolarów. Gdy staję na skrzyżowaniu - tym z którego widać dwie ogromne kule - podejmuję decyzję, że jadę na południe. Że w Murgab będzie bankomat, tak mówią, tak mówi wujek google. Paliwa mam łącznie na jakieś 450 km. Będzie dobrze. pamir2.jpg Na granicy pierwszy zonk: zaproszony do odwiedzenia na bosaka budynku zostaję oskubany z 500 somów. Kwitancja jest, podatek ekologiczny. Rzecz w tym, że motocykle wjeżdżały do Kirgistanu w ciężarówce jako towary. Nic to. Odprawa przebiegła sprawnie, zaopatrzony we wriemiennyj wwoz i ekołogiczieska kwitancję wjeżdzam na ziemię niczyją. To chyba on, ten Pamir. Pięknie! no_mans_land.jpg Pogoda robi się w kratkę, wspinam się na Kyzył Art. kyzyl_art.jpg Na granicy jest wesoło. Najpierw Tadżycy chca 20 USD za wriemiennyj wwoz. Policjant chce jeszcze trochę - dość, że pozbywam się ostatnich 200 somów i 20 dolarów i wychodzi na to, że jest za mało. Kręcą głową, że nie mogą puścić. Mówię im, że muszą, bo do Osz nie dojadę, a do Murgabu owszem, i mogę im przywieźć. Uśmiecham się, oni kręcą głową że nie wolno. Rozmawiamy o życiu w Polsce i Tadżykistanie, częstuję ich kieliszeczkiem śliwowicy...i odpuszczają. Dowódca mówi mi, żebym jechał, ale on jest na posterunku jeszcze 6 dni i jak nie wrócę, to on będzie musiał z własnej kieszeni dopłacić. Otwierają szlaban - i bez grosza przy duszy, bezgranicznie szczęśliwy wjeżdżam do Tadżykistanu. no_mans_land2.jpg Nieśmiało zaczyna się asfalt. Dziury jak cholera, ale można jechać 100 km/h. Jedynie od czasu do czasu trafia się seria fal pofalowań, na których rozbujany motocykl ważący w sumie z 400 kilo ze dwa razy wzbija się w powietrze. Jako że mało ze strachu nie popuściłem w gacie, zwalniam. tajikistan.jpg Przełęcz Ak Baital (4655 m n.p.m) wygląda jak z innej planety. Do tego zimno jak cholera, wiatr, w płucach brakuje powietrza, a pionizowanie motocykla powoduje zadyszkę. ak_baital_pass.jpg Uświadamiam sobie, że od dobrych dwóch godzin nie widziałem śladu człowieka, żadnego budynku ani śladu po czymś takim. Nie ma roślin, zwierząt. Niesamowite. mars_napada.jpg Zaraz potem mijam z daleka Kara-kol. Fakt, że jest to ślad po ogromnym impakcie sprzed 5 milionów lat budzi pierdylion nihilistycznych refleksji. Patrzę na scenę teatru i jakby nie patrzeć, nie ogarniam. kara_kol.jpg Tu kończy się fotorelacja z tego dnia, choć było dopiero południe, a dzień skończył się po 22. Chciałem zostać w Murgab, ale ani nie było tam miejsc, ani nie przyjmowali kart płatniczych. Bankomat owszem, jest, ale bank zbankrutował. W drugim banku nie ma szans na wypłatę pieniędzy. Mam paliwa na jakieś 200-220 km, ZERO gotówki i 310 km do przejechania w górskich warunkach. Do Osz nie było jak wrócić - raz, za daleko, dwa - tadżycki pogranicznik czekał na hajsy. Jest 14. Liczę, że w 6 godzin dojadę. Rusza. Afryka stabilizuje minimalne spalanie na 4.4 litra przy prędkości 65 km/h na czwartym biegu. Nic niżej nie udaje mi się wycisnąć, pewnie głównie z powodu średniej wysokości w okolicach 4 tys. m n.p.m. Po drodze porywisty wiatr, tarka, deszcz i temperatura w okolicach 10 stopni. Gdy wlewam do pustego niemal baku zawartość rotapaxa - 7.5 litra, GPS pokazuje 200 km do Chorog. Wjeżdżam po ciemku do miasta. Na dzień dobry, a raczej dobry wieczór, zatrzymuje mnie 12 policjantów na raz. Stali na ulicy i tak normalnie, grupowo mnie wylegitymowali. Luzik. Chwila miłej rozmowy skąd-dokąd. Widzę bankomaty, morze bankomatów. 10 minut później, pytając dlaczego w żadnym nie ma kasy, dowiaduję się, że będzie rano. Taki lokalny folklor. Myślę sobie, piździec. Montuję się w hotelu. Nie mam pieniędzy, ale jak prawdziwy Janusz zamawiam obiad z zimnym piwem. Jest dobrze. Ostatnio edytowane przez bukowski : 15.10.2018 o 15:31 |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Kierunek wschód, tam musi być jakaś cywilizacja (Pamir solo 2018) | adaml | Trochę dalej | 61 | 22.06.2020 08:26 |
Krótki wyjazd w PAMIR sierpień 2017 | macias1989 | Trochę dalej | 117 | 18.03.2018 19:09 |
Pamir lipiec/sierpień 2017 | macias1989 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 18 | 26.09.2017 09:28 |
Kirgistan & Tadżykistan 2017 solo | bukowski | Przygotowania do wyjazdów | 43 | 19.07.2017 07:40 |
PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU | henry | Trochę dalej | 288 | 17.06.2017 00:47 |