Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary Wczoraj, 10:24   #1
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 445
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 12 godz 26 min 24 s
Domyślnie Bez butów i kasku

Ano tak obowiązkowo wyszło, że w weekend odwiedziłem serdecznego kumpla. Bardzo serdecznego. Serdecznego lepiej nawet.

Oj... Długo się nie widzieliśmy. Pomijam fakt, że dzieli nas Polska cała, a nawet lepiej ale się zobaczyliśmy. Nie z takiej okazji chciałem ale tym bardziej musiałem. Może nie tak. Człowiek wolny nic nie musi, po prostu chce.
Zajechałem na czas. No... kwadrans spóźnienia, bo po drodze musiałem się przebrać w lesie. Jakoś mi to przebieranie nie szło, więc się spóźniłem.
Wszyscy już byli na miejscu, dołączali ostatni... Kościelny zegar wskazuje 13.15.

Na zewnątrz 30st., w kościele chłodno. Nie zdobyłem się na krótki rękaw, bo musiałbym założyć białą koszulę, czarny t-shirt nie wchodził w rachubę. Miałem być cały na czarno i koniec. Jak najbliżsi, w sensie rodzina. Nie wypada inaczej.
Msza była długa...

Gdzieś po północy, zostaliśmy z kumplem sami. Wszyscy już poszli spać. Życie na wsi ustało w należytym, dobowym rytmie. Pada propozycja kumpla:
- Pójdziemy jeszcze raz na cmentarz?
Jasne, idziemy.
Niecałe 2km tam, 2km z powrotem.
Idziemy niespiesznie. Bardzo ciepło ale jesteśmy już luźno ubrani i taka jest rozmowa. Na cmentarzu dzieją się rzeczy dziwne. Chodzimy między grobami, a każdy zamyka w sobie jakiś rozdział życia i śmierci. Kumpel opowiada, o ten..., a tu z tym...
Dopóki pamięć o tych, co odeszli żyje w nas, to i oni żyją. Wspominamy pogrzeb mego ojca. W samym środku kowitowej hucpy. Jak się okazuje, wtedy to trza było mieć odwagę, by brać w pogrzebie udział, że o stypie nie wspomnę.

Moja druga mama (teściowa) jest hipochondrykiem. Wiem ile ją tu musiało kosztować, by na tym pogrzebie być i potem usiąść w mieszkaniu przy stole z tymi, co tę odwagę mieli. Tylko trzech kumpli, Strażnik Domowy, mama i para sąsiadów. Poza żoną i mamą NIKT z rodziny. NIKT.
Siedzieliśmy w ósemkę przy stole i wspominaliśmy "dobre czasy". System rozwalił sąsiad Taty - rodowity Kaszub (Rumia). Najpierw "obgadaliśmy" pozostałych sąsiadów, wszystko na wesoło. Jak to było w otoczeniu samych Kaszubów żyć, w tym naturalnym porządku.

Piotrek, sąsiad z góry wspomniał (w ramach starych, dobrych czasów) jak to w latach 80-tych służył w Orzyszu w pancerniakach. Kiedyś go d-ca kompanii wysłał po flaszkę na miasto. No to pojechali... czołgiem. Było by wszystko git ale przed sklepem (właścicielka otwierała po nocy - jak to drzewiej bywało) Piotrek kazał młodemu odwrócić wieżę. No i młody odwrócił. Nie w tę stronę, co powinien i ściął dach sklepiku...

...Cmentarz przylega do kościoła luterańskiego (ewangelicko- augsburski) ale msza była w kościele rzymsko-katolickim. Cmentarz łączy.
Dzisiaj ważniejsze są kaski na głowie a nie pamięć o tych, co odeszli.
Na stypie czułem się jak w rodzinie. Tu tradycja jest kultywowana. Młode pokolenie wyrasta już w innych warunkach ale tradycja się jeszcze broni... Jak długo...?
Zanim wyjechałem, kumpel "każe" mi wjechać na warsztat.
- Ni mosz jednego ampla, dawaj tu.
Daję H4, dalej wymienione postojowe, jeden kierunkowskaz, oświetlenie tablicy z tyłu. Na finał zrobiona klamka z drzwi przesuwnych i dobity luft w kołach.

Teraz mogę jechać do domu.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest online   Odpowiedź z Cytowaniem