22/23 dzień wyprawy, 17/18ty września. Powrót.
Poranek był cholerycznie zimny i czułem, że bierze mnie choroba po nocnych posiedzeniach z Pakistańczykami. Pakowaliśmy się niespiesznie wiedząc że powoli kończy się nasza tegoroczna przygoda w Pakistanie. Uczciliśmy tą smutną myśl dobrym czajem:-)
Po pożegnaniu z Pakistańczykami i spakowaniu się Nanga pożegnała nas jeszcze jedną, ładną lawiną
Pół godziny później byliśmy już przy motorkach i zapłaciliśmy chłopakom zawrotną sumę 7 pln za ich pilnowanie przez 3 dni. Plan na dzisiaj był taki, że musimy zjechać niżej i wygrzać się troszkę po 3 dniach na wysokości 4 km i nocnym mrożeniu dupy. Choroba brała mnie coraz bardziej i postanowiliśmy zatrzymać się po 3-4 godzinach jazdy w jakimś miejscu pod dachem.
Droga powrotna była całkiem mila...
Po jakichś 3 godzinach zajechaliśmy do miasteczka na obiadek i czaj. Poznaliśmy tam właściciela hotelu i zatrzymaliśmy się u niego na noc. Wieczorem siedząc sobie na tarasie zauważyłem zabawny widok - auto jechało bardzo szybko w dół drogi sypiąc iskrami z felgi, na której nie było opony. Wiedziałem, że 300 metrów dalej jest zakręt 90 stopni... no i po kolejnych 3 sekundach usłyszałem bum. Okazało się, że byli to złodzieje samochodów uciekający przed policją. Nie wiem, czy przeżyli bum..
Noc minęła nam spokojnie, choć tona chemii wzięta przed snem pomogła tylko troszkę na moje choróbsko. Po spakowaniu się ruszyliśmy w dalszą drogę do Gilgit, ale po jakiejś godzinie zatrzymał nas korek prze drodze. Była to fajna okazja do podziwiania jingle trucków
Po półgodzinie okazało się, że korek spowodowany jest osunięciem ziemi kilometr dalej. Postanowiliśmy więc podjechać bliżej i sprawdzić, czy nasze machiny piekielne dadzą radę przejechać na drugą stronę:-)
Z dumą przyznaję, że była to najgłupsza rzecz, jaką zrobiłem w 2024 roku!:-) Wojtek jest mądrzejszy ode mnie i wiedział, że możemy spokojnie poczekać na odłamanie tej skały. Maszyna już czekała i za kilka godzin pojechalibyśmy spokojnie dalej. Ja jednak potrzebowałem tego małego zastrzyku adrenalinki:-). Dlatego lubię podróżować z Wojtkiem - jest On głosem rozsądku w chwilach kiedy biorą mnie głupawki:-)
Dalsza podróż minęła spokojnie i późnym popołudniem byliśmy już w hotelu w Gilgit. Bardzo potrzebowałem tego przepięknego ciepełka w moim ulubionym pakistańskim mieście!:-)