Moja robi chyba focha. Podczas powrotu z Malesowizny zamiast cykać cyklicznie co sekundę, potrafiła przez kilkanascie km napierdzielać jak kałasznikow. Walnięcie z łapy w pompę tylko potegowało zjawisko. Paliwa motórowi nie brakowało, moc była, zaworki przelewowe szczelne. I ni z gruchy, ni pietruchy uspokajała się cykając jak powinna by po czasie znów tłuc. Na wolnych obrotach pracowała jak gdyby nic. Ciekawe co jej odbiło. Starość nie radość?