Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.03.2020, 19:59   #2
El Komendante
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Dzień dobry,

jeszcze tego wieczora Żak wyrywa mnie z letargu.
Nie wiem, co się dzieje ale wszyscy mnie ponaglają.
No to wstaję i lecę z nimi.

W jakimś polu nadjeżdża pociąg... Spóźniony. Smoła z rodziną, Żak... Podekscytowani jak chuj... nic nie widać ale nagle coś trąbi i przelatuje. Pociąg wpada na "dworzec" ale nie zatrzymuje się - napierdala... Nie wiem ile ale po jakimś czasie, to wszystko zwalnia i staje...
Jesteśmy na końcu składu. Ludzie pakują się do ostatniego wagonu tak całkiem po europejsku. Nawet jest jakis służbowy kolo w jasnym khaki, który to niby kontroluje.

Ale my nie.
Żak pakuje się do metalowej trumny i drze ryja: darek, darek!
Da się wejść po skraju wagonu towarowego.
Wdrapuję się za Żakiem...

Smoła z rodziną ciesza się jak nawiedzeni... Krzyczą: darek, darek, darek... Echo się niesie jak na stadionie Legii...



Ciągle przybywa 'kibiców". Wszyscy wymawiają tylko jedne słowo... darek, darek, darek...
Chyba cala wiocha już drze się...

Siadam, opieram się plecami o zimny blat...
  Odpowiedź z Cytowaniem