Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20.05.2025, 09:21   #1
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
Domyślnie Fazik

Po wyborach, można śmielej. Można?



Siwy w swoim podpisie tu na forum wspomina o posranych pomysłach, które w istocie są niepuszczonymi bąkami. Jako gazy przemieszczają się do mózgu i...

Tak naprawdę wszystkiemu winien jest dziadek Fazika.
Szło na komunię świętą i wszystkie dzieci marzyły tylko o jednym, co im maj przyniesie. Upragniony rower, zegarek lub...
Był maja początek.
Przed zbliżającą się lekcja polaka, Fazik niepomiernie nudził się na lekcji historii. Na kwadrans przed dzwonkiem zaczęło go kręcić zdrowo w jelitach. Spinał zwieracze jak mógł. O ile zbliżającą się nieuchronnie, żółtą powódź udało mu się powstrzymywać, o tyle rosnącą produkcję gazów nie bardzo.
Ściskał ile wlezie. Bąki wędrowały do mózgu i zrodziły arcyplan!

Tych, których siedząc w ostatniej ławce nie ścisnął, puścił w eter, przy okazji rozpoczynając nowożytną erę voice of Poland. Czwórka dzieci siedzących plecami do niego, odwróciła się jak na komendę.
To już nie było istotne! Zajęcia odbywały się na trzecim piętrze dużego, przedwojennego gmachu szkoły, jednak na kolejnej (nudnej zapewne także jak flaki z olejejm) lekcji polskiego, Fazika już nie było...

Ledwie dwa kwadransy później pod szkołą rozbłysły światła i dźwięki - straży pożarnej i karetki pogotowia. Straż przyjechała do/po Fazika, karetka do pani od polskiego.
Ogólnie dramat, bo po małoletniego syna musiał przyjechać extra ojciec, zrywając się z pracy i to było najgorsze. To były inne czasy... Czasami lepiej było dostać linijką po łapie, być wyciąganym za pejsy przez dyrektora. Po co od razu po ojca dzwonić, by potem uruchomić proces...



W domu afera na sześć fajerek...



Mama z ojcem:
- Rany boskie! W kogo on się wdał?! Co ci strzeliło do tej twojej głowy?! My cię tak nie wychowywaliśmy!
Fazik stał ze spuszczoną głową... Dobrze wiedział, co go może spotkać...



Tylko dziadek nie rwał sobie włosów z głowy. Bo i po co... skoro włosów tak nie wiele? Fazik uwielbiał dziadka. Dziadek uwielbiał Fazika. Ten mały brzdąc był taka małą jego kopią.
Po dziadka też przyjechała straż...


...też przed komunią.

Kiedy przyszła pora na kabel od prodiża, dziadek spokojnie, z uśmiechem zapytał:
- I co, jaki widok szczególnie przykuł twoją uwagę?
Mdlejąca pani od polskiego, na mój widok za oknem.

Cdn.

Ostatnio edytowane przez El Czariusz : 20.05.2025 o 13:05
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20.05.2025, 11:18   #2
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
Domyślnie Fazik

Gdyby tak Fazika scharakteryzować dwoma obrazkami...?



Kiedy próbujesz małego człowieka ścisnąć ramami, jest szansa...


...że wyjdzie na ludzi ale...

...szybciej wbijesz go w garnitur, którego nie zdejmie już do końca życia. Ma to swoje ogromne plusy. Np. mundurek komunijny. Zakładasz go tylko raz w życiu.
Wszystko musi mieć swoje miejsce i czas.

Niemal wszyscy rodzimy się geniuszami. Do trzeciego roku wykonujemy najcięższą, umysłową pracę swojego życia. Nikt nas do tej pracy nie zmusza.
Wykonujemy ją sami, jak tylko otworzymy oczy, dzień po dniu, godzina po godzinie i tak a piać... Codziennie, mozolnie przez te lata trzy.
Uczymy się komunikować ze światem.

Potem sukcesywnie nastaje era: zostaw, nie ruszaj, nie rób... No i...
...tak powoli, konsekwentnie na własne życzenie hodujemy "nieroby".

O to dowód.



Leży taki i śni na jawie...




...duma i...


...taki wynik jeden...


...drugi.

Doskonali się.


...coraz lepiej organizuje się...


...we własnym ogrodzie.

Pomaga organizować się...


...najbliższym.

By nie skończyć jak...


...z mózgiem po...


Tymczasem będzie pauza w nauczaniu.
Pora spakować fanty...



Wsłuchać się w słowa...



...i ruszyć...


...gdzie oczy poniosą.

Choć, nie dla mnie...

El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2025, 08:41   #3
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,579
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 3 tygodni 5 dni 15 godz 21 min 14 s
Domyślnie

Světoběžník to ne je browar to je pivo. A browar zwie się Pivovar U Čápa.
https://www.ucapa.eu/cz/pivovar/o-pivovaru.html
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2025, 10:34   #4
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
Domyślnie AntyPedaliada

Rankiem na bank nie jestem wyspany (i już do końca wycieczki się nie wyśpię) ale stan ogólny wydaje się nie najgorszy. Korzystam z chwilowego przejaśnienia i dosuszam fanty ile mogę.
Poprawiam mocowanie torby podsiodłowej, zaparzam w czasie między dwie kawy, obowiązkowo z dużym dodatkiem 12% śmietany, która obowiązkowo wożę ze sobą. Obowiązkowo ta kawa robi za śniadanie.
Ładuję na maksa telefon, powoli klaruje się plan.



Formalnie cały rowerowy dystans, to ledwie 176km, do ostatniego biwaku już na terenie globusa PL. Niecałe 30 za mną, pozostałe przede mną ale jedno już wiem. Przy obecnej kondycji...


O 9-tej rano.


O 10-tej.

...to ja nie wiem, gdzie dojadę a jednak wolałbym wiedzieć.

Czeske Drahy cieszą się dobrą opinią. Stawiam więc na czeskie koleje.
Pół godziny wczorajszego pchania = kilka minut zjazdu. To właśnie oferują CD.
W Tanvaldzie jednakowoż proponują... autobus zastępczy. Ów odjeżdża dosłownie za kilka minut. Autobusem się nie godzę. Ustępstwa musza mieć jednak pewne granice. Upewniam się, że f-czne koleje żelazne jeżdżą od Żeleznego Brodu.

Szybko wyświetlam sobie...


...potencjalnej jazdy plan.

Plan akceptuję, bo mimo konkretnego (jak na mój stan) podjazdu, ciało za bardzo nie protestuje.
Do planu dokładam przynajmniej jeden bar/restaurace po drodze. Tamże, wiadomo. Posilimy się i wychylimy kufelek (a może i dwa) ze Svetobeznikiem, który postanowił mi towarzyszyć i wspierać w drodze.

Plan jest tak genialny, Że aż mi się gęba uśmiecha. Po dwóch godzinach jazdy uśmiech tak mi się przykleił do pyska, że mógłbym startować w kampanii, która zdaje się na płonącej planecie rozkręca ale nie na mojej.
Po drodze żaden bar, żadna restauracja nie była otwarta...



Pod Sokołem doczytałem tylko, że poza Radegastem rządzi tu Karkonos. Rządzi od pół tysiąca lat, produkowany w browarze Trutnov.
Z rozpiski kolejowej wynika mi, że pojadę przez Trutnov i nie omieszkam sprawdzić na miejscu. Na razie na miejscu w którym jestem - tego nie sprawdzę.
Kombinuję zatem jakiś szybki postój w Żeleznym Brodzie w tym celu również, bo nie powiem - ciśnienie na realizację rośnie.

Najpierw więc mknę na dworzec czeskiego pekape i tu dowiaduję się, że na CD to ja się dopiero przesiądę w Jaromirze. Paczam, czy to po mojej drodze jest i jest ale już nie przez Trutnov. Oznacza to również (jak na globusie PL), że dwa razy będę płacił za przewóz roweru.
No niby to AntyPedaliada z poważnym budżetem 2600 rupii gdzie do tej pory wydałem ich ledwie 200 na nocleg i 3x45 na 11-tkę Radegasta no... ale bez przesady. To już jest antypedalska rozrzutność.
Niestety... Do Jaromierza arrivą, od Jaromierza CD. Wyjścia nie ma a do odjazdu tylko 25 minut.

Co ja tu zdążę zalatwić? Tylko siku i... Jadąc do dworca widziałem mural "Napojka". Jadę więc we w kierunku wskazzanym i trafiam na znak drugi.




Wychodzi mi napojka pod kangurem.

Ekspresowo korzystam, bo...

...i żałuję, że już bilet kupiony...

Jakiś lokalny browar (w sensie w kuflu) a do wyboru były co najmniej dwa wcześniej mi nieznane i na pewno bym skorzystał, bo klimat baru klasyczny i jeszcze bym sobie pizzę zjadł.
Niestety, mam tylko 11 minut. Dworzec dosłownie o rzut beretem ale gumy z czasu nie zrobię... Jeszcze nie teraz.
Mały włos, by się tak stało, bo wpakowałem się pod pociągu, który owszem - jechał do Jaromierza ale za godzinę i 15 minut. Szybko przesiadam się na właściwy.
Wraz ze mną czeska kolonia.





Siedzimy vis a vis.
Dziewczyna na tablecie bawi się w jakimś graficznym programie, rysując konstrukcje itp. Program przelicza, dziewczyna tworzy nowe wizualizacje itd.
Kończy pracę, pakuje tablet do plecaka, którego nie może zapiąć.
Przydałem się.
Obok na pierwszy rzut oka matka z dorosłym synem. Zachowują się jednak jak para kochanków i taką parą są w istocie. Miłość wybiera losowo.

W Jaromirze mam 15 minut na przesiadkę do Adrspachu czeskimi drahami.
Tamże najwyższa formacją skalną są... Kochankowie a najwyższym wzniesieniem Ćap ale bez browaru.
W trakcie pociągowych konsultacji padło mi noclegowo na Teplice nad Metuji.
Czas mam zaprawdę elegancki.


O 14.50 kontroluję już pogodę za oknem.

Ta jest, jaka jest. To pada, to leje. Wiozę ten deszcz ze sobą na plecach jakby.



Na dworcu próbuję przeczekać ale nie zanosi się na jakąkolwiek poprawę.
Ruszam zatem na kolejny kamp. Kamp przy kościele, 2km od dworca. Oczywiście pół kilometra przed, pcham już gianta z buta. Tak czy owak będę się "stawiał" w deszczu ale...


...pod modrzewiami sucho!

Kilka minut po 17-tej, w dobrym nastroju ruszam na Teplice.
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2025, 13:08   #5
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
Domyślnie AntyPedaliada

Schodzę do centrum.
Czynna tylko hotelowa restauracja na czymś przypominającym rynek. Reklamują kilka browarów, w tym jeden nieznany a ze znanych - Plzeńskiego Prazdroja. 65 rupii półlitrowy kufel. Wchodzę.

Ludzi nie wiele. Siadam przy pustym, czteroosobowym stole. Przede mną kolejny, zajęty przez parę w średnim wieku. Polacy.
Jestem zajęty sobą.





Z karty wybieram stek, który okazuje się kurzą nogą... Ten mój czieski...
narzucam sobie pewien reżym. Obiad plus trzy piwa i lulu. program realizuję perfektnie do czasu, kiedy do lokalu wchodzi polska wycieczka. Przy trzecim piwie do swojego stolika zaprasza mnie owa para, w przyjaznym geście dla obsługi lokalu. Ostatecznie przysiadam się, by już w miłym (jak się okazuje) towarzystwie dokończyć te piwo trzecie.

No to jeszcze po jednym...
Piąte dla mnie stoi, kiedy wracam z toalety. Jola i Piotrek. 49+51. Śmieję się bo ja aktualnie jestem 58+62. Kiedy mówię, że przyjechałem tu (do Teplic) na rowerze (z kolejowymi wariacjami) trafiam na podatny dla Joli grunt.
Rower i organizacja imprez rowerowych w okolicy ich miasta bytowego to Joli pasja. Kiedy wspominam, że targam na rowerze gitarę, okazuje się, że muzyka także.
Z przyjemnością słucha się ludzi, którzy z pasją opowiadają o swoich pasjach.
Na pytanie, czy podróżuję sam, wyciągam Svetobeznika. Rozbijam bank.

Jola pokazuje mi logo swojego rowerowego klubu:



W ogóle, to jest nauczycielką polskiego. Muzyczną pasję przekuła na tworzenie coverów znanych przebojów, które śpiewa... jej syn. ma swój kanał na tubie a jedna z aranżacji osiągnęła już ponad... 3mln wyświetleń!
I tu nie chodzi o kasę, tylko o frajdę.
Zanim się do nich "na chwilę" przysiadłem zastanawiałem się, co ja tu właściwie robię. Ani ja do takiej restauracji nie pasuję (za obiad i pierwsze trzy piwa - zapłaciłem 500 rupii) ani jej klimat do mnie. Mimo tego, że ja antypedalsko zabrałem w podróż - męską wodę... fahrenheita i nie wahałem się jej codziennie rano oraz na te wyjście użyć.

Ale jak to mówią/piszą klimat tworzą również ludzie. Jola z Piotrkiem tworzyli ten klimat doskonale. Piotrka pasja jest... praca i coś jeszcze. Piotrek jest energetykiem. Wystarczyło nam tylko kilka żołnierskich haseł podsumowujących wiatrakowo/solarny ład i zajęliśmy się pasyjnym dodatkiem jego. Tym czymś jeszcze jest albowiem tworzenie śliwowicy. Po prostacku mógłbym ten proces skonkludować: produkcją ale...

Kiedy kończyliśmy nasze ostatnie piwa, Jola zaproponowała odprowadzić mnie na kamp. Na hasło, że trzeba szybko zaliczyć potraviny, bo właśnie je zamykają również, odparli wspólnie, ze absolutnie nie ma takiej potrzeby, bo są przygotowani na takie sytuacje.
Musiałem chwilę na nich zaczekać, bo w rzeczonym hotelu akurat nocowali.
I teraz wrócę jeszcze na chwilę do procesu tworzenia wspomnianego trunku.
Pędzona wg własnej recepty Piotra okazała się iście królewskim napojem. Niezwykle łagodna w smaku, mimo zacnego "kufelka" wchodziła bezdyskusyjnie. Osobiście uważam, że nawet dobry bimber powinno się pić maks z 20ml kieliszków. Przy większej pojemności, bukiet bimbru potrafi zniweczyć zalety trunku. Tu tak nie było.

Dochodząc do kościoła...


...mieliśmy już Piotrkiem pojemność jednego balentajsa za sobą.

Do akcji wchodziły kolejne...

...już mniejsze pojemności.

Na kampie dołączają do nas Niemcy, stojący tu kamperami od dwóch dni. Schowani przed deszczem pod wiatą zmuszony jestem przynieść gitarę.
Jola odpala na tubie bluesa Bonemasy, do którego ja "tworzę" molowy podkład. Zabawa trwa...
To był naprawdę udany wieczór...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2025, 14:59   #6
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
Domyślnie AntyPedaliada

Jeszcze czymś zainteresowałem Jolę.
W plecaku targałem zestaw poniżej:



Współczesna pedagogikę polecam wszystkim młodym rodzicom, dziadkom i nie tylko.
Otóż Jola nie znała tej pozycji ale jako nauczycielka brała udział w szkoleniu jednego z autorów - Tomasza Wilczyńskiego (po moim AWF-ie). Złapała temat, kiedy wspomniałem, że przedstawia ona założenia metody Imopeksis.
Zaintrygował ją drugi tytuł.
Co ma wspólnego matematyka z czesaniem włochatej kuli? Miast skupiać się na liczbach, które w istocie są czymś zupełnie abstrakcyjnym a określoną wartość w przestrzeni nadają jej przedmioty. Co bowiem znaczy samo "dwa"...? Dwa jabłka brzmi już zdecydowanie mnie abstrakcyjnie. Wystarczy jednak usunąć jabłka...
Człowiek porusza się w przestrzeni trójwymiarowej opisującej położenie trzema współrzędnymi, ale rzeczywistość cztero- (lub więcej) wymiarowa wymyka się naszej wyobraźni. Zagadnienie to zostało w książce obrazowo wytłumaczone na przykładzie pieczenia ciasta. Wynik tej operacji zależy od wielu czynników: składników i ich ilości, temperatury i czasu pieczenia. Jeśli każdy z tych czynników potraktujemy jako jedną ze współrzędnych przestrzennych, to okazuje się, że pieczenie ciasta to poruszanie się w wielowymiarowej przestrzeni.

Nawiązałem tu trochę do Pedaliady, na której nigdy nie były poruszane tematy polityczne. Za to włochata kula czesana bywała regularnie. Pokłosiem Pedaliad jest m.in. Kawiarnia Szkocka Fazika tu na forum, niestety w formule bardzo odległej od tej, która rozgrzewała nas przy każdym kuflu czeskiego piwa. Fazikowej nie krytykuję. W kontekście zapisywanych przez Banacha rozwiązań na serwetce jest ona jednak dalece "abstrakcyjna" ale jemu (Fazikowi) i innym potrzebna.

Zdjęcie powyżej poprzedzało te:



Wstałem z lekkim, nie powiem - kacem. Bardzo znośnym. Korzystałem z pięknej pogody i osłoniętego przed chłodnym wiatrem terenu.
Spokojnie wypiłem tradycyjna kawę i potem trzy 11-stki ale te, w ponad trzy godziny. Niespiesznie kalkulowałem czekającą mnie trasę. Wariantów miałem kilka ale najbardziej oczywistym wydawał się ten direct ku granicy z globusem PL. Na Miroszów - krótkim zdaniem.
Dłuższym zdaniem - najkrótszą i najbardziej płaską droga do celu.

Liczę, że coś po drodze w końcu zjem, zahaczając o wschodnią bramę ardspachowych skał.
Do granicy mam niecałe 10km, do planowanego celu łącznie 48. Zobaczę, jak wyjdzie w praniu. Fizycznie jest nawet nie najgorzej. Ten wczorajszy, luźniejszy dzień pozwolił mi odbudować nie co sił. No... gdyby nie ta śliwowica...

Mijam bramę ale lokalu "dla mnie" nietu. Ok. Jadę do Polski. Juz sie niczego nie spodziewam tymczasem 2km przed granicą...


...proszę uprzejmie. Po polsku serwują mi karkonosza za 45 rupii.

Rozsiadam się na leżaku o 13.40. Niestety do zjedzenia tylko orzeszki itp.
20 minut później wjeżdżam na granicę ale zanim...!


Proszę jeszcze uprzejmiej!

Ba! Można skonsumować gorący posiłek w bardzo przystępnej cenie. Między 165 a 155 rupii zapiekany ser z frytkami i sosem czosnkowym lub wieprzowy rezak w podobnym zestawie. Piwo 45.
Kurde mol... Po dwóch piwach i zapiekanym serze - zostaję. W Teplicach kamp mnie wyniósł 250, tu 210 ale pani przyjmuje ode mnie 200 i też jest dobrze.
Zostało mi na starcie niecałe 900 rupii i postanawiam je tu wszystkie dzisiaj wydać!





Kąpałem się rano w rześkiej, lodowatej wodzie, dzisiaj więc oddaję się już tylko kąpielom słonecznym. O 20-tej zostaje mi już tylko 5 koron.
Ser był, wieprzowy rezak był, na deser/kolację langosz. Cały czas pełny kufelek sączony niespiesznie tak, że trudno mówić o jakimś pijaństwie.
Pogoda dopisała ale musiałem się chronić przed zimnym wiatrem. Noc zapowiadała się bardzo chłodna, nawet poniżej zera ale taka perspektywa nie robiła na mnie już żadnego wrażenia.
Po raz pierwszy na tym wyjeździe naprawdę myślałem o niczym.
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2025, 16:35   #7
kylo
 
kylo's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lubelskie
Posty: 632
Motocykl: CRF1000
kylo jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 6 dni 13 godz 40 min 52 s
Domyślnie

"Po raz pierwszy na tym wyjeździe naprawdę myślałem o niczym. "

Lubię takie chwile, upływ czasu znacznie zwalnia.
kylo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.06.2025, 11:11   #8
stopa-uć


Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 2,166
Motocykl: TA,RD04
stopa-uć jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 5 godz 2 min 10 s
Domyślnie

Czy też się chcesz, rozwieść?
stopa-uć jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.06.2025, 09:24   #9
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
Domyślnie Ja nic nie wiem

W pewnym sensie, ale nie ze Strażnikiem Domowym.
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.06.2025, 12:54   #10
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 610
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 11 godz 36 min 24 s
Domyślnie W oczekiwaniu na potop

We wrześniu 1923 roku z pokładu statku ratunkowego „Donaldson” zeszła na brzeg drobna kobieta o zniszczonej od mrozu twarzy. Po niemal dwóch latach w arktycznym piekle Ada Blackjack wróciła do świata żywych. Była jedyną ocalałą z nieudanej ekspedycji na Wyspę Wrangla – wyprawy, która miała być triumfem kolonizacji, a skończyła się tragedią. Ta historia to nie tylko opowieść o przetrwaniu, ale i o milczącym bohaterstwie rdzennych ludów, ignorowanych przez białych eksploratorów.

Spis treści

1. Kim była Ada Blackjack?

2. Wyprawa na Wyspę Wrangla

3. Samotność, śmierć i walka o życie

4. Dziedzictwo i przemilczana bohaterka

------------------------

Kim była Ada Blackjack?

Urodziła się w 1898 roku w Nome na Alasce. Była inuicką kobietą, ale dzieciństwo spędziła w chrześcijańskim sierocińcu, gdzie uczono ją języka angielskiego i wiary, jednocześnie odcinając od własnej kultury i tradycji. W młodym wieku wyszła za mąż, jednak małżeństwo było trudne i zakończyło się rozstaniem. Kiedy jej syn zachorował, nie mając pieniędzy na leczenie, Ada zdecydowała się na desperacki krok – dołączenie do wyprawy arktycznej jako szwaczka i kucharka. Nie szukała przygód ani chwały. Szukała pracy.

Wyprawa na Wyspę Wrangla

Ekspedycja zorganizowana przez polarnika Vilhjalmura Stefanssona miała oficjalnie na celu zajęcie Wyspy Wrangla w imieniu Imperium Brytyjskiego. W praktyce była to źle przygotowana próba zdobycia rozgłosu, oparta na błędnych założeniach i ignorancji wobec realiów arktycznych. W 1921 roku na wyspę dotarło pięcioro ludzi – czterech młodych, niedoświadczonych mężczyzn i Ada, jedyna kobieta i jedyna osoba rdzennie pochodzenia. Warunki od początku były trudne. Zapasy topniały szybciej, niż zakładano, pogoda była nieprzewidywalna, a dostawy z zewnątrz nigdy nie dotarły. W styczniu 1923 roku trzej członkowie wyprawy wyruszyli pieszo w poszukiwaniu ratunku. Nigdy nie wrócili. Ada została na wyspie z ciężko chorym Lorne’em Knightem, którym opiekowała się przez kolejne miesiące, mimo własnego wyczerpania i narastającego zagrożenia.

Samotność, śmierć i walka o życie

Po śmierci Knighta Ada została zupełnie sama na skutej lodem wyspie, setki kilometrów od cywilizacji. Nie miała doświadczenia w polowaniach, ale nauczyła się przetrwać, polując na lisy i ptaki. Przez całą zimę znosiła samotność, zimno i głód. Każdego dnia szyła sobie odzież z futer i resztek materiałów, mimo odmrożonych palców. Broniła się przed niedźwiedziami polarnymi. Codziennie czytała Biblię, szukając w niej otuchy. Towarzyszył jej tylko kot o imieniu Vic, który spał obok niej w nocy. To on był jej jedyną żywą istotą w tej absolutnej ciszy Arktyki.

W końcu, we wrześniu 1923 roku, na wyspę dotarł statek ratunkowy. Ada przeżyła – wychudzona, zmęczona, ale żywa. Była jedyną osobą, która wróciła z tej wyprawy.

-------------------

Dziedzictwo i przemilczana bohaterka

Po powrocie nie została uznana za bohaterkę. Stefansson i jego współpracownicy próbowali wykorzystać jej historię do wybielania własnych błędów. Ada była przez lata pomijana, a nawet krytykowana – zupełnie niesłusznie. Dopiero późniejsze badania, dzienniki i relacje pokazały, jak wiele siły, odwagi i determinacji wykazała ta cicha, samotna kobieta. Nie miała szkolenia, broni ani wsparcia. Przeżyła tylko dzięki swojej zaradności i niezwykłej odporności.

Z eteru fb.
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:48.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.