![]() |
#101 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 91
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 dzień 16 godz 49 min 52 s
|
![]()
Trzy, dwa, jeden...
* Miała to być Pedaliada. Pedaliada klasyczna. Poza wybitnym akcentem, wynikającym z budowy roweru, warunkiem koniecznym jest spełnienie dwóch warunków koniecznych. Zasada prosta. Jazda od baru do baru (od restaurace do restaurace itp.) i spanie w otoczeniu kompletnie przypadkowym. Nie wynikającym z konkretnego planu, że tu. Ogólne pojęcie tak - okolice ostatniego baru albo... on sam. Co też i bywało/miało miejsce. Zasada sztywna, jak napęd ostrego koła. ![]() Nie został spełniony pierwszy warunek... ![]() ...ani... ![]() ...drugi. Zatem, by jeszcze zaakcentować zatem, że to nie była Pedaliada, tym bardziej klasyczna - nadałem "temu czemuś" nazwę nie pozostawiającą wątpliwości by uniknąć... ![]() ...jakichkolwiek, podobnych porównań. Prawie mi się udało... * Ten hotelowy bar jest pełen ludzi. Pianista naprawdę sobie nie radzi, Nawet stary barman jest naćpany jak kościelna wieża, Więc dlaczego dziś wieczór miałbym grymasić? Joint krąży wokół mnie, A mój nastrój jest naprawdę marny. Teraz bluesowa (**) gromada chce mnie otoczyć, Ale wyrwę się po chwili. Cóż, jestem milion mil stąd Jestem milion mil stąd Żegluję jak dryfujące drewno Po wietrznej zatoce. Tak, jestem milion mil stąd Jestem milion mil stąd Żegluję jak dryfujące drewno Po wietrznej zatoce Czemu pytasz jak się czuję? Cóż, a jak to wygląda u ciebie? Odciąłem haczyk, żyłkę i ciężarek u wędki, Straciłem mojego kapitana i załogę. Stoję na podeście I nie ma tu nikogo oprócz mnie. Zobaczysz mnie tam Wpatrując się w granatowe morze. Ta piosenka jest na ustach wszystkich, W całym pomieszczeniu panuje radość, Wylewna rozmowa, Wiec dlaczego siedzę tu smutny (*)? Ten hotelowy bar zgubił wszystkich tych ludzi, Pianista złapał ostatni autobus do domu, Stary barman właśnie padł w kącie. Więc dlaczego muszę wciąż tu być? Ja nie wiem, pozwól, że ci powiem. Jestem milion mil stąd Jestem milion mil stąd Żegluję jak dryfujące drewno Po wietrznej zatoce Cóż, jestem milion mil stąd Żegluję jak dryfujące drewno Po wietrznej zatoce. ** gra słów: "smutek" i blues jako gat. muzyczny. Rory, jako wzięty bluesman ma tu na myśli bluesową chałturę uprawianą w alkoholowych i narkotykowych oparach, z której musi się wyrwać. Na AntyPedliadzie towarzyszył mi muzycznie Rory Galagher, w którego koncercie... ...miałem niezwykłą okazję osobiście uczestniczyć w Kolonii w 1990-tym. Dokładnie na tym. Wcześniej - ściągniętym będąc z baru przez samego Rory`ego, gdzie grałem sobie w kącie na... harmonii. Jego zespół wpadł przed koncertem po prostu do rzeczonego na jedno (może dwa) piwo... |
![]() |
![]() |
![]() |
#102 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 91
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 dzień 16 godz 49 min 52 s
|
![]() Gdyby to była Pedaliada... ![]() ...nie jechałbym IC. Musiałbym po piątej rano celować w regio i bujać się przez globus PL regionalnymi przewozami do wieczora, by zalec z namiotem w jakiś krzakach. Ba... Musiałaby to być mocno spontaniczna impreza - też nie. Odkładałem na nią kasę przez pół roku. 150zł m-cznie. Wystarczyło sobie odpuścić tradycyjne, małe piwo i nadmiar innych cukrów. Nagle przybyło 900zł a ubyło 12kg! No elegancko! Za 900zł, to ja na pedaliadzie mogłem ugościć (i taki był arcyplan) dwóch gości... Zostałem sam. Sam, z kupą kasy. Sam, choć tliła się nadzieja, że jednak nie. Ta nadzieja późnym, środowym popołudniem, w Szklarskiej Porębie spłonęła jak planeta nadziei - sporej części globusa pl. Zaczęła płonąć (planeta) od Przystanku Oliwa. We wtorek temperatura zbliżyła się do niepokojących moje receptory - 20st. To był sygnał, że lato już konsumuje wiosnę, jak owa płonąca nadzieję. Ale co tam... Kasy mam fchuj, w związku ze związkiem olewam cały proces, skupiony na własnym komforcie. Rano zakładam trampki, bo przecież Giewont już w tym roku na pewno w szpilkach zdobyty ale... Natura wychodzi jednak z komfortowego człowieka i podpowiada... Pedaliada w trampkach - jak znalazł. No tak. Skoro Anty, to wzuwam meindle army gore. Nie minęło 10h a jeszcze tej samej, płonącej środy parkuję w... Bombaju. ![]() Upał jakby zelżał a pan, który wymienił mi w kantorze złotych 450 na 2600 rupii, patrząc na mnie rzuca: - Jeszcze wczoraj rzucało tu śniegiem i gradem a pan tak na golasa... rowerem? Ale z namiotem. |
![]() |
![]() |
![]() |
#103 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 91
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 dzień 16 godz 49 min 52 s
|
![]()
Tamże trafiam na koncert Bombay Bicycle Club. Nie muszę schodzić z roweru. Ich wokalista cudownie leży mi pod lewą stopą... Musze jednakowoż jechać dalej.
Niestety dalej korba dostaje w dupę. Tracę na "dużym blacie" jeden ząb. Biały rower i pedały dwa... Pokochaj mnie... Ale ja mam rower niebieski. Z czasów, kiedy Korba szalała w Trójmieście, jakikolwiek rower był marzeniem. Rower i pedały dwa. Kiedy upadła komuna Giant w USA wypuścił serię MTB, w tym ten model, którym właśnie próbuję wjechać do Czech - rocznik 1993. Młodszy ode mnie o równo 30 lat. Kupiłem go trzy lata temu za 600zł w Szczecinie. Pojechałem regio (na karnecie) i przejazd zamknął się w 40zl. Uwinąłem się w ciągu jednego dnia. To był mój pierwszy rower w karbonie. Trochę skundlony przednim amortyzatorem (ale jak na tamte czasy - bardzo ok). Przestał w garażu u sprzedającego ćwierć wieku. Syn nie chciał na takim "szrocie" jeździć. Duża rama - 23 cale, też nie sprzyjała szybkiej sprzedaży. Poza tym... pełen oryginał, osprzęt XT..., jeno z przedniego koła zeszło powietrze wiele lat temu, pewnie dętka przebita. Na dworcu w Szczecinie miałem wtedy 1,5h na ewentualne prace doprowadzające rower do użytkowania. Zabrałem do plecaka komplet rowerowych narzędzi, dętki itp. Wystarczyło... napompować przednie koło i tak jeżdżę giantem do dzisiaj. Bez żadnej regulacji. ŻADNEJ... Tak, jak kupiłem, tak po napompowaniu jeżdżę. Oczywista nie na co dzień. Na specjalne okazje. Ten rower 30 lat temu kosztował ponad 1000$. Dzisiaj mogę powiedzieć - nie darmo. Właściciel na dworzec dowiózł mi go Porsche Cayen... Akurat teraz (ten wyjazd) okazja była szczególna w dwójnasób. Szczególna ale... plan nie wypalił. Wszystko przez... |
![]() |
![]() |
![]() |
#104 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 91
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 dzień 16 godz 49 min 52 s
|
![]()
Sytuacja jest dość wyjątkowa dla mnie. Ważna.
Czuję się, jak w 2008-ym. Kiedy miałem jechać z zajebistą ekipą do Chin a pojechałem sam do... Afganistanu. No więc jadę sam ze sobą i... ![]() ...a ja mam 62 lata i prawie pół. Pół roku temu potknąłem się na wąskich, stromych schodach do piwnicy, fiknąłem potężnego orła i... Wszystko wskazywało na to, że będę kuśtykał do końca życia. Przede mną zaś "ostanie Biesy" - ostatnia organizowana przeze mnie stricte, "nasza" impreza podróżnicza. Zależało mi na niej. Nie udało mi się na niej być. Na szczęście miałem zastępce. Tym zastępcą był Fazik. Wracając do wykresu. Spakowany pierwszy raz od "fiknięcia" wziąłem temat na plecy. Zjebało się wszystko. Pogoda, brak spodziewanego towarzystwa i kondycja. Zero tych trzech determinantów zazwyczaj udanej imprezy. ![]() To jest to ostanie podejście wg dawnej mapy.cz. Maszeruję z buta, pchając gianta i jemu dziękuję, że jest taki lekki. Sam waży 9.5kg plus te moje fanty. Nie wiem ile Gianta pchałem ale... dopchałem do kampingu w Tanvaldzie. Do tej pory na Pedaliadzie zawsze mogłem liczyć na... |
![]() |
![]() |
![]() |
#105 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 91
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 dzień 16 godz 49 min 52 s
|
![]()
Ze skurczami dwugłowych nożnych wprowadzam rower na autokamp w Tanvaldzie.
Niebo nad kampem sprasza wszelkie, ciemne chmury, zegar bije na 20.15. Na kampie jest wolne wifi ale miast z niego skorzystać, dopiero po piśmie obrazkowym pani przy barze łapie stan. ![]() Za to pivo staje na stole w tri miga. ![]() Pytam, do której bar otwarty. Jeszcze pół godziny. Zatem teraz ekspresowo ale jakby w zwolnionym tempie rozbijam się skutecznie na polu. Nic nie zjem już tego dnia. Nomen omen w ogóle tego dnia nic nie jadłem (i nie zjem). Śniadań nie jadam, we Wrocławiu czasu na przesiadkę miałem nie wiele. W sakwie na ramie tylko kefir. W Szklarskiej kantor był zamknięty od kwadransa a w Żabce kupiłem zapałki i kawę sypaną. Liczyłem, że zjem coś na trasie, po czeskiej stronie. Namierzyłem nawet pension, który miał być otwarty z domową kuchnią i ciapovanym ale był zamknięty a pani przez telefon nie pozwoliła się rozbić na polance przed pensionem. Zaprosiła do Harachowa. Za mną były już dwa ciężkie podjazdy i nie zamierzałem wracać. Przede mną kolejny a wszelkie bary pozamykane na cztery spusty i to nie od wczoraj. Dlaczego Tanvald? Bo stamtąd można już gdziekolwiek koleją. Namiot postawiony, siadam przy stole na zewnątrz. Pani zamyka bar i stawia przede mną dwa piwa w plastiku. Patrzę zdziwiony... Przysiada się do mnie... Svetobeznik. Tak się przedstawia. Po czesku - obieżyświat. Pochodzi z Prichovic. Obserwował mnie już od dłuższego czasu. Kiedy ze mnie opadły siły wszelkie, on podziwia mnie za determinację. - Pięknie jest doświadczać drogi. Tak się uczymy, często w bólu i cierpieniu, nie zawsze przychodzi spodziewana nagroda. Patrzy na mnie i się uśmiecha... ![]() W Prichovicach, ledwie kilka km stąd jest browar Svetobeznik. Jest też muzeum człowieka, którego... nie ma. Na tej wycieczce piwa Svetobeznik nie skosztuję i nie zobaczę tego, czego zobaczyć się nie da a jest. To, że miałem, nie ma już znaczenia. Korzystam z wi fi, kiedy zaczyna kropić. Prognoza pogody fatalna ale przecież nie zawsze świeci słońce. W nocy rozpadało się na dobre. Krople deszczu w tempie vivace waliły o tropik a ja biłem się z myślami do rana; co robić, jak jechać. Czy może z rana spakować się i po prostu wrócić do domu jak najszybciej... |
![]() |
![]() |
![]() |
#106 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
![]() |
![]()
Světoběžník to ne je browar to je pivo. A browar zwie się Pivovar U Čápa.
https://www.ucapa.eu/cz/pivovar/o-pivovaru.html |
![]() |
![]() |
![]() |
#107 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 91
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 dzień 16 godz 49 min 52 s
|
![]()
Rankiem na bank nie jestem wyspany (i już do końca wycieczki się nie wyśpię) ale stan ogólny wydaje się nie najgorszy. Korzystam z chwilowego przejaśnienia i dosuszam fanty ile mogę.
Poprawiam mocowanie torby podsiodłowej, zaparzam w czasie między dwie kawy, obowiązkowo z dużym dodatkiem 12% śmietany, która obowiązkowo wożę ze sobą. Obowiązkowo ta kawa robi za śniadanie. Ładuję na maksa telefon, powoli klaruje się plan. Formalnie cały rowerowy dystans, to ledwie 176km, do ostatniego biwaku już na terenie globusa PL. Niecałe 30 za mną, pozostałe przede mną ale jedno już wiem. Przy obecnej kondycji... ![]() O 9-tej rano. ![]() O 10-tej. ...to ja nie wiem, gdzie dojadę a jednak wolałbym wiedzieć. Czeske Drahy cieszą się dobrą opinią. Stawiam więc na czeskie koleje. Pół godziny wczorajszego pchania = kilka minut zjazdu. To właśnie oferują CD. W Tanvaldzie jednakowoż proponują... autobus zastępczy. Ów odjeżdża dosłownie za kilka minut. Autobusem się nie godzę. Ustępstwa musza mieć jednak pewne granice. Upewniam się, że f-czne koleje żelazne jeżdżą od Żeleznego Brodu. Szybko wyświetlam sobie... ![]() ...potencjalnej jazdy plan. Plan akceptuję, bo mimo konkretnego (jak na mój stan) podjazdu, ciało za bardzo nie protestuje. Do planu dokładam przynajmniej jeden bar/restaurace po drodze. Tamże, wiadomo. Posilimy się i wychylimy kufelek (a może i dwa) ze Svetobeznikiem, który postanowił mi towarzyszyć i wspierać w drodze. Plan jest tak genialny, Że aż mi się gęba uśmiecha. Po dwóch godzinach jazdy uśmiech tak mi się przykleił do pyska, że mógłbym startować w kampanii, która zdaje się na płonącej planecie rozkręca ale nie na mojej. Po drodze żaden bar, żadna restauracja nie była otwarta... ![]() Pod Sokołem doczytałem tylko, że poza Radegastem rządzi tu Karkonos. Rządzi od pół tysiąca lat, produkowany w browarze Trutnov. Z rozpiski kolejowej wynika mi, że pojadę przez Trutnov i nie omieszkam sprawdzić na miejscu. Na razie na miejscu w którym jestem - tego nie sprawdzę. Kombinuję zatem jakiś szybki postój w Żeleznym Brodzie w tym celu również, bo nie powiem - ciśnienie na realizację rośnie. Najpierw więc mknę na dworzec czeskiego pekape i tu dowiaduję się, że na CD to ja się dopiero przesiądę w Jaromirze. Paczam, czy to po mojej drodze jest i jest ale już nie przez Trutnov. Oznacza to również (jak na globusie PL), że dwa razy będę płacił za przewóz roweru. No niby to AntyPedaliada z poważnym budżetem 2600 rupii gdzie do tej pory wydałem ich ledwie 200 na nocleg i 3x45 na 11-tkę Radegasta no... ale bez przesady. To już jest antypedalska rozrzutność. Niestety... Do Jaromierza arrivą, od Jaromierza CD. Wyjścia nie ma a do odjazdu tylko 25 minut. Co ja tu zdążę zalatwić? Tylko siku i... Jadąc do dworca widziałem mural "Napojka". Jadę więc we w kierunku wskazzanym i trafiam na znak drugi. ![]() ![]() Wychodzi mi napojka pod kangurem. Ekspresowo korzystam, bo... ![]() ...i żałuję, że już bilet kupiony... Jakiś lokalny browar (w sensie w kuflu) a do wyboru były co najmniej dwa wcześniej mi nieznane i na pewno bym skorzystał, bo klimat baru klasyczny i jeszcze bym sobie pizzę zjadł. Niestety, mam tylko 11 minut. Dworzec dosłownie o rzut beretem ale gumy z czasu nie zrobię... Jeszcze nie teraz. Mały włos, by się tak stało, bo wpakowałem się pod pociągu, który owszem - jechał do Jaromierza ale za godzinę i 15 minut. Szybko przesiadam się na właściwy. Wraz ze mną czeska kolonia. ![]() Siedzimy vis a vis. Dziewczyna na tablecie bawi się w jakimś graficznym programie, rysując konstrukcje itp. Program przelicza, dziewczyna tworzy nowe wizualizacje itd. Kończy pracę, pakuje tablet do plecaka, którego nie może zapiąć. Przydałem się. Obok na pierwszy rzut oka matka z dorosłym synem. Zachowują się jednak jak para kochanków i taką parą są w istocie. Miłość wybiera losowo. W Jaromirze mam 15 minut na przesiadkę do Adrspachu czeskimi drahami. Tamże najwyższa formacją skalną są... Kochankowie a najwyższym wzniesieniem Ćap ale bez browaru. W trakcie pociągowych konsultacji padło mi noclegowo na Teplice nad Metuji. Czas mam zaprawdę elegancki. ![]() O 14.50 kontroluję już pogodę za oknem. Ta jest, jaka jest. To pada, to leje. Wiozę ten deszcz ze sobą na plecach jakby. ![]() Na dworcu próbuję przeczekać ale nie zanosi się na jakąkolwiek poprawę. Ruszam zatem na kolejny kamp. Kamp przy kościele, 2km od dworca. Oczywiście pół kilometra przed, pcham już gianta z buta. Tak czy owak będę się "stawiał" w deszczu ale... ![]() ...pod modrzewiami sucho! Kilka minut po 17-tej, w dobrym nastroju ruszam na Teplice. |
![]() |
![]() |
![]() |
#108 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 91
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 dzień 16 godz 49 min 52 s
|
![]()
Schodzę do centrum.
Czynna tylko hotelowa restauracja na czymś przypominającym rynek. Reklamują kilka browarów, w tym jeden nieznany a ze znanych - Plzeńskiego Prazdroja. 65 rupii półlitrowy kufel. Wchodzę. Ludzi nie wiele. Siadam przy pustym, czteroosobowym stole. Przede mną kolejny, zajęty przez parę w średnim wieku. Polacy. Jestem zajęty sobą. ![]() Z karty wybieram stek, który okazuje się kurzą nogą... Ten mój czieski... narzucam sobie pewien reżym. Obiad plus trzy piwa i lulu. program realizuję perfektnie do czasu, kiedy do lokalu wchodzi polska wycieczka. Przy trzecim piwie do swojego stolika zaprasza mnie owa para, w przyjaznym geście dla obsługi lokalu. Ostatecznie przysiadam się, by już w miłym (jak się okazuje) towarzystwie dokończyć te piwo trzecie. No to jeszcze po jednym... Piąte dla mnie stoi, kiedy wracam z toalety. Jola i Piotrek. 49+51. Śmieję się bo ja aktualnie jestem 58+62. Kiedy mówię, że przyjechałem tu (do Teplic) na rowerze (z kolejowymi wariacjami) trafiam na podatny dla Joli grunt. Rower i organizacja imprez rowerowych w okolicy ich miasta bytowego to Joli pasja. Kiedy wspominam, że targam na rowerze gitarę, okazuje się, że muzyka także. Z przyjemnością słucha się ludzi, którzy z pasją opowiadają o swoich pasjach. Na pytanie, czy podróżuję sam, wyciągam Svetobeznika. Rozbijam bank. Jola pokazuje mi logo swojego rowerowego klubu: ![]() W ogóle, to jest nauczycielką polskiego. Muzyczną pasję przekuła na tworzenie coverów znanych przebojów, które śpiewa... jej syn. ma swój kanał na tubie a jedna z aranżacji osiągnęła już ponad... 3mln wyświetleń! I tu nie chodzi o kasę, tylko o frajdę. Zanim się do nich "na chwilę" przysiadłem zastanawiałem się, co ja tu właściwie robię. Ani ja do takiej restauracji nie pasuję (za obiad i pierwsze trzy piwa - zapłaciłem 500 rupii) ani jej klimat do mnie. Mimo tego, że ja antypedalsko zabrałem w podróż - męską wodę... fahrenheita i nie wahałem się jej codziennie rano oraz na te wyjście użyć. Ale jak to mówią/piszą klimat tworzą również ludzie. Jola z Piotrkiem tworzyli ten klimat doskonale. Piotrka pasja jest... praca i coś jeszcze. Piotrek jest energetykiem. Wystarczyło nam tylko kilka żołnierskich haseł podsumowujących wiatrakowo/solarny ład i zajęliśmy się pasyjnym dodatkiem jego. Tym czymś jeszcze jest albowiem tworzenie śliwowicy. Po prostacku mógłbym ten proces skonkludować: produkcją ale... Kiedy kończyliśmy nasze ostatnie piwa, Jola zaproponowała odprowadzić mnie na kamp. Na hasło, że trzeba szybko zaliczyć potraviny, bo właśnie je zamykają również, odparli wspólnie, ze absolutnie nie ma takiej potrzeby, bo są przygotowani na takie sytuacje. Musiałem chwilę na nich zaczekać, bo w rzeczonym hotelu akurat nocowali. I teraz wrócę jeszcze na chwilę do procesu tworzenia wspomnianego trunku. Pędzona wg własnej recepty Piotra okazała się iście królewskim napojem. Niezwykle łagodna w smaku, mimo zacnego "kufelka" wchodziła bezdyskusyjnie. Osobiście uważam, że nawet dobry bimber powinno się pić maks z 20ml kieliszków. Przy większej pojemności, bukiet bimbru potrafi zniweczyć zalety trunku. Tu tak nie było. Dochodząc do kościoła... ![]() ...mieliśmy już Piotrkiem pojemność jednego balentajsa za sobą. Do akcji wchodziły kolejne... ![]() ...już mniejsze pojemności. Na kampie dołączają do nas Niemcy, stojący tu kamperami od dwóch dni. Schowani przed deszczem pod wiatą zmuszony jestem przynieść gitarę. Jola odpala na tubie bluesa Bonemasy, do którego ja "tworzę" molowy podkład. Zabawa trwa... To był naprawdę udany wieczór... |
![]() |
![]() |
![]() |
#109 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 91
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 1 dzień 16 godz 49 min 52 s
|
![]()
Jeszcze czymś zainteresowałem Jolę.
W plecaku targałem zestaw poniżej: ![]() Współczesna pedagogikę polecam wszystkim młodym rodzicom, dziadkom i nie tylko. Otóż Jola nie znała tej pozycji ale jako nauczycielka brała udział w szkoleniu jednego z autorów - Tomasza Wilczyńskiego (po moim AWF-ie). Złapała temat, kiedy wspomniałem, że przedstawia ona założenia metody Imopeksis. Zaintrygował ją drugi tytuł. Co ma wspólnego matematyka z czesaniem włochatej kuli? Miast skupiać się na liczbach, które w istocie są czymś zupełnie abstrakcyjnym a określoną wartość w przestrzeni nadają jej przedmioty. Co bowiem znaczy samo "dwa"...? Dwa jabłka brzmi już zdecydowanie mnie abstrakcyjnie. Wystarczy jednak usunąć jabłka... Człowiek porusza się w przestrzeni trójwymiarowej opisującej położenie trzema współrzędnymi, ale rzeczywistość cztero- (lub więcej) wymiarowa wymyka się naszej wyobraźni. Zagadnienie to zostało w książce obrazowo wytłumaczone na przykładzie pieczenia ciasta. Wynik tej operacji zależy od wielu czynników: składników i ich ilości, temperatury i czasu pieczenia. Jeśli każdy z tych czynników potraktujemy jako jedną ze współrzędnych przestrzennych, to okazuje się, że pieczenie ciasta to poruszanie się w wielowymiarowej przestrzeni. Nawiązałem tu trochę do Pedaliady, na której nigdy nie były poruszane tematy polityczne. Za to włochata kula czesana bywała regularnie. Pokłosiem Pedaliad jest m.in. Kawiarnia Szkocka Fazika tu na forum, niestety w formule bardzo odległej od tej, która rozgrzewała nas przy każdym kuflu czeskiego piwa. Fazikowej nie krytykuję. W kontekście zapisywanych przez Banacha rozwiązań na serwetce jest ona jednak dalece "abstrakcyjna" ale jemu (Fazikowi) i innym potrzebna. Zdjęcie powyżej poprzedzało te: ![]() Wstałem z lekkim, nie powiem - kacem. Bardzo znośnym. Korzystałem z pięknej pogody i osłoniętego przed chłodnym wiatrem terenu. Spokojnie wypiłem tradycyjna kawę i potem trzy 11-stki ale te, w ponad trzy godziny. Niespiesznie kalkulowałem czekającą mnie trasę. Wariantów miałem kilka ale najbardziej oczywistym wydawał się ten direct ku granicy z globusem PL. Na Miroszów - krótkim zdaniem. Dłuższym zdaniem - najkrótszą i najbardziej płaską droga do celu. Liczę, że coś po drodze w końcu zjem, zahaczając o wschodnią bramę ardspachowych skał. Do granicy mam niecałe 10km, do planowanego celu łącznie 48. Zobaczę, jak wyjdzie w praniu. Fizycznie jest nawet nie najgorzej. Ten wczorajszy, luźniejszy dzień pozwolił mi odbudować nie co sił. No... gdyby nie ta śliwowica... Mijam bramę ale lokalu "dla mnie" nietu. Ok. Jadę do Polski. Juz sie niczego nie spodziewam tymczasem 2km przed granicą... ![]() ...proszę uprzejmie. Po polsku serwują mi karkonosza za 45 rupii. Rozsiadam się na leżaku o 13.40. Niestety do zjedzenia tylko orzeszki itp. 20 minut później wjeżdżam na granicę ale zanim...! ![]() Proszę jeszcze uprzejmiej! Ba! Można skonsumować gorący posiłek w bardzo przystępnej cenie. Między 165 a 155 rupii zapiekany ser z frytkami i sosem czosnkowym lub wieprzowy rezak w podobnym zestawie. Piwo 45. Kurde mol... Po dwóch piwach i zapiekanym serze - zostaję. W Teplicach kamp mnie wyniósł 250, tu 210 ale pani przyjmuje ode mnie 200 i też jest dobrze. Zostało mi na starcie niecałe 900 rupii i postanawiam je tu wszystkie dzisiaj wydać! ![]() ![]() Kąpałem się rano w rześkiej, lodowatej wodzie, dzisiaj więc oddaję się już tylko kąpielom słonecznym. O 20-tej zostaje mi już tylko 5 koron. Ser był, wieprzowy rezak był, na deser/kolację langosz. Cały czas pełny kufelek sączony niespiesznie tak, że trudno mówić o jakimś pijaństwie. Pogoda dopisała ale musiałem się chronić przed zimnym wiatrem. Noc zapowiadała się bardzo chłodna, nawet poniżej zera ale taka perspektywa nie robiła na mnie już żadnego wrażenia. Po raz pierwszy na tym wyjeździe naprawdę myślałem o niczym. |
![]() |
![]() |
![]() |
#110 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lubelskie
Posty: 578
Motocykl: CRF1000
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 1 godz 26 min 14 s
|
![]()
"Po raz pierwszy na tym wyjeździe naprawdę myślałem o niczym. "
Lubię takie chwile, upływ czasu znacznie zwalnia. |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 | Mat | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 19.04.2013 08:15 |