![]() |
#10 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Posty: 39
Motocykl: RD03
![]() Online: 1 tydzień 1 dzień 7 godz 9 min 32 s
|
![]()
No to jedziemy dalej...
Jesteśmy w Signagi, fajne miasteczko położone na bardzo pofałdowanym terenie i fantastyczny hostel z przemiłymi właścicielami. Rezygnujemy dzisiaj ze spania pod namiotem, bo chcemy podsuszyć trochę siebie i nasze manele. Coś słyszę, że mój robal zaczyna zacierać z radości pazurki – Cinas bądź czujny bo jak nie to przed dziesiątą wylądujesz kołami do góry - tak sobie powtarzam, ale on ma względem mnie kompletnie inne plany. Faktycznie zaraz po przekroczeniu bramy przemiły gospodarz informuje nas, że w cenie wynajęcia pokoju jest poczęstunek w postaci butelki wina, herbaty i dla każdego po solidnym stakańcu czaczy znakomitej – żaden tam regular. 546.jpg W hostelu znowu, można znaleźć ludzi z całego świata, nie przesadzam od Amerykanów, przez Izraelczyków, Francuzów i Węgrów. 553.jpg Po zniszczeniu prezentów podarowanych w geście przyjaźni przez Lado, przyszła kolej na utylizację naszych zasobów, po czym został załączony program "świńska noga’’ co zaowocowało poznaniem lokali o bardzo wątłej reputacji, oraz odwiedzeniem domu w którym produkuje się rzeczy bardzo ostre jak i niesamowicie łatwo palne. Znowu się udało rano wstać - jest śniadanko i błogosławiona herbata. 554.jpg Żydzi przygotowują się do porannej modlitwy, i aż miło było na to patrzeć z jakim spokojem i szacunkiem przystępują do tego obrzędu. 569.jpg Podczas śniadania zaczyna padać, najpierw delikatnie, ale już po chwili mamy poważną regularną ulewę, trochę nas to niepokoi bo mamy zaplanowane na dziś David Garedża, musimy tam dojechać i wrócić stamtąd tego samego dnia. Cały kolejny dzień w deszczu - nie bardzo nam się to uśmiecha. 561.jpg 562.jpg Idę po poradę do starej gruzińskiej szamanki będącej zarazem matką właściciela hotelu i pytam czy tam dokąd jedziemy będzie padało. A ona tak - ,,Cinas, tam prawie nigdy nie pada, to są tereny pustynne, będziecie mieli tam słońce i tylko słońce, wiem co mówię bo ja stamtąd pochodzę” Na takie diktum ucieszony poleciałem przekazać reszcie ekipy tę radosną nowinę, że tam prawie nigdy nie pada - no właśnie, jak się potem okazało - PRAWIE robi kolosalną różnicę. Powoli przestaje padać, wyziera nieśmiało słońce, wiec zostawiamy ślad po sobie i w drogę. 567.jpg 568.jpg Jeszcze jak zwykle namiar na bardzo dobrą miejscówkę - hotelik nazywa się Nato&Lado, jest dosłownie kilkadziesiąt metrów od ścisłego centrum Signagi. Nocleg na sali wieloosobowej to 20 lari na twarz. Zaczynamy podróż w pięknym słońcu 592.jpg zaliczamy po drodze jakąś twierdzę, 598.jpg a przy okazji podczas postoju częstujemy się pozostawionym przez kogoś na stole połówką arbuza, był to najsmaczniejszy arbuz zjedzony przez nas podczas tego wyjazdu. Może dlatego ze był za darmo. 605.jpg Stwórca robi nam jakiegoś psikusa i produkuje nam fantastycznie błękitne niebo z dodatkiem niespotykanie wysokiej temperatury. 603.jpg Z każdym przejechanym kilometrem krajobraz robi się coraz bardziej nostalgiczny, ubywa, drzew i krzewów, a w miejscach ich pojawiają się łagodne pagórki porośnięte tylko niską, wyschniętą trawą. 620.jpg 622.jpg Zjeżdżamy z drogi i pakujemy się nad płyciutkie bajoro, nad którym znajdujemy pasterza niemotę, pomimo wychylenia na podciśnieniu dwóch kubków piwa i wypaleniu ćmika nie pisnął ani słowa, a próbowaliśmy po gruzińsku, rusku, po polsku, a Grzechotnik to nawet coś wycharczał w swoim narzeczu czyli po śląsku - dupa jeża na nic nasze starania. 632.jpg 627.jpg Uczestnicy wyjazdu w komplecie. 637.jpg 643.jpg 641.jpg 639.jpg Dojeżdżamy powoli do Udabano z knajpą Oasis Club prowadzoną przez Polaków. Pomysł na taka knajpę w tym regionie i po drodze do tak znaczącego zabytku to strzał w dziesiątkę, poza jednym - żarcie cholernie drogie i mówiąc delikatnie takie se. 733.jpg 653.jpg 655.jpg 656.jpg 657.jpg 658.jpg 659.jpg praktycznie polskie drzwi Dojeżdżamy do David Garedża, jest to cały zespół monastyrów położonych na zboczu góry Garedża, z jej szczytu rozpościera się fantastyczny widok na Azerbejdżan i Armenię. Kompleks klasztorny leży częściowo po stronie gruzińskiej i azerskiej i jest ciągłym zarzewiem konfliktu miedzy tymi państwami. Minister spraw zagranicznych Gruzji stwierdził, że byliby skłonni do wymienienia innego terytorium na resztę David Garedża ze względu na historyczne i kulturowe znaczenie tego miejsca dla Gruzinów. Baku z kolei nie chce tego puścić ze względów militarnych. Jakoś to słoneczko zbyt ostro świeci jak na tę porę dnia, coś z nim jest nie tak, no dobra zostawiamy te anomalia pogodowe przy motorze, idziemy zwiedzać zabytek wykuty w skale. Te cienkie pionowe i ukośne linie to wykute w skale zbrocza do zbierania deszczówki. 675.jpg A tutaj z trochę bliższej perspektywy 679.jpg Tak wygląda sam klasztor 692.jpg 709.jpg 696.jpg Obowiązkowe chusty na głowę dla kobiet przed wejściem do klasztoru Resztę ekipy dopadło zmęczenie i nostalgia a ja wykrzesałem jeszcze trochę energii i sru 400 m w pionie do szczytu, ku przestrodze innym nie róbcie tej trasy w marnych sandałkach. Idąc po drodze na górę powietrze zrobiło się gęste i lepkie, zaczęły ciąć wszystkie możliwe owady, oj wiedziałem już wtedy, że Pon Bucek sykuje jakąś małą imprezkę dla mnie. Po wdrapaniu się na samą górę ,ujrzałem fantastyczną panoramę na Gruzję, Azerbejdżan i Armenię. Poobracałem się dookoła, nakręciłem jakiś filmik, podrapałem się po jajkach z zachwytu nad pięknem tego regionu ale jak zobaczyłem kolor nieba to sobie powiedziałem –„ Łoj Cinas ty to dzisiaj suchy na ranczo nie wrócisz” jak sobie rzekłem tak się stało. Najpierw zerwał się suchy porywisty wiatr, kręcący się jak smród po gaciach w każdym możliwym kierunku, potem w niebie mieli jakieś zwarcie bo zaczęło się na sucho błyskać, a ja dopiero w połowie góry jestem i nagle jak nie dupnie gradem – wtedy to zrobiło się ciekawie. Rozpocząłem zjazd na stojąco, chwytając się wszelkich możliwych roślinek coraz szybciej mijanych, przy czym moje ruchy wskazywały na stan jak bym za bardzo dokarmił swojego robala, ale dopiero jak przysiadłem na dupsku i grad zaczął spełniać rolę kulek z łożyska, wtedy to osiągnąłem fantastyczne przyspieszenie i nie najgorszą szybkość. Jadąc i biorąc miedzy nogi co drobniejsze wystające korzenie, kamienie i kępy traw, pomyślałem sobie, że dobrze że mam już dorosłe dzieci bo po tym slajdzie mogłoby stać się niemożliwym poczęcie potomstwa i że jak nic zmieni mi się barwa głosu na sopran. Dodatkowo zastanę najprawdopodobniej fantastyczną atmosferę w ekipie za to, że opóźniłem wyjazd i uniemożliwiłem ucieczkę przed gradem. Nic bardziej mylnego - po dotarciu na miejsce zobaczyłem dwa motory wprowadzone pod wiatę, a Oko i Grzechotnika pękających ze śmiechu. Włączyła im się potężna głupawka, tylko Rumcajsy uciekły bo wystraszyli się burzy i gradu. 718.jpg 719.jpg 726.jpg 727.jpg Jak szybko i niespodziewanie pojawiło się to dziwne zjawisko tak też szybko świat się uspokoił. Mnich z Dawid Garedża stwierdził, że od kiedy tu jest, czyli od trzynastu lat nigdy podobnego zjawiska nie widział 735.jpg W miejscach gdzie normalnie podczas dużych opadów przelewa się przez drogę woda, teraz tam leżała warstwa gradu wysoka na pół metra. |
![]() |
![]() |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Dlaczego lubię KTM-a | puszek | KTM | 4133 | 18.04.2025 19:47 |
Dlaczego nie kupić DL-650 | Pils | Suzuki | 83 | 30.08.2021 22:14 |
Gruzja przez Turcję. Dlaczego tak? | bigos | Przygotowania do wyjazdów | 14 | 22.03.2011 17:19 |
Albania i Czarnogóra. Dlaczego tak? | bigos | Przygotowania do wyjazdów | 41 | 10.04.2010 14:50 |