troche sie u nich dzieje. Przeklejam za motoamerica wiesci z niedzieli...
W drodze do Peniusula Valdes
Pogoda nas zabija. W drodze nad morze termometr wskazuje 39 stopni! Dakar zaczyna się przegrzewać. W tym upale jego max prędkość to 100 km/h. Wcześniej po drodze zabieramy na ogon małego crusera na brazylijśkich numerach. Próbował trzymać tempo 120 km ale w pewnym momencie zobaczyłem w lusterku obłoki dymu. Rogal się przy nim zatrzymał. Poszła chłodnica oleju. Przystanki robiliśmy co 50 km aby się ochłodzić gdzieś w cieniu lub na stacji benzynowej. Dobiliśmy do jakiegoś campingu w górach. Vlad złapał gumę w tylnym kole. Z rana trwają prace remontowe. Ruszamy dalej aby nadgonić. Nocujemy ponownie na dziko przy wielkim klifie. Strasznie wiało więc sen słaby a w dodatku w namiocie kurz. Pobudka o 6, kawka i kanapka i w drogę. Po 10 km zaczyna się super szutrówka. Rozdzielamy się i mkniemy kilkadziesią km wzdłóż klifu. Motocykle rzuca od czasu do czasu. Jest zjazd na plażę. Ogień i już jadę przy wodzie. Powrót na drogę niemożliwy. Gs kopie się po osie. Chłopaki wypychają. Lecimy dalej. Wyprzedza mnie Tomek. Leci jakieś 110 km/h po szutrze na łysych gumach. Źle się to kończy. Przed wioską ląduje w rowie. Motocykl mocno rozbity. Kawałki części rozleciały się na jakieś 50 m. Zebra nie ma reflektora, owiewki połamane, kufry powykrzywiane i popękane, kierownica skrzywiona...itd.
Tomek obolały ale cały. Dzisiaj klejenie sprzęta.
Zmęczeni całodziennymi zdarzeniami lądujemy w miasteczku Viedna.
|