Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12.12.2025, 22:27   #474
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 690
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 10 godz 13 min 20 s
Domyślnie

J.w.

Najpierw były wyzwiska. Potem plastikowe kubki. Wreszcie kilku pijanych kibiców po prostu wsypało się przez bandę prosto do boksu kar. W środku siedziało dwóch facetów, których nie warto było prowokować: wielki jak niedźwiedź Bart Buetow i Bill "Goldie" Goldthorpe – z charakterystycznym blond afro oraz spojrzeniem, które mówiło "no, tylko spróbuj”. Był sezon 1973/74. Trwał mecz Syracuse Blazers w Johnstown.

Pięści poszły w ruch.

Po chwili nastąpiła eskalacja i awantura przeniosła się lód, a potem na trybuny. Kibice wpadli też do szatni, w której zabarykadowali się zawodnicy. Na miejsce została wezwana policja z psami. Ale rozwścieczonego tłumu to nie zatrzymało. Walka wylała się poza obiekt. W ruch poszły kamienie, które lądowały na klubowym autobusie Blazersów.

To nie jest scena z filmu. To jedno z "lepszych mordobić", bo tak o tamtej scenie mówił Bill Goldthorpe. I dokładnie tego typu historie sprawiły, że stał się żywą legendą oraz pierwowzorem najsłynniejszego filmowego bandyty z lodu, Ogiego Ogilthorpe’a z produkcji "Slap Shot"

Kim zatem był człowiek, którego nazwano „najdzikszym, najwredniejszym i najbardziej nieprzewidywalnym hokeistą świata”?

Bill "Goldie" Goldthorpe urodził się 20 czerwca 1953 roku w Hornepayne w północnym Ontario, małym kolejowym miasteczku. Krewki charakter miał już w nastoletnim wieku. Ot, choćby wtedy, gdy na jednej z młodzieżowych imprez wskoczył w bójkę pomiędzy mężczyzną a sędzią, który uderzył kibica. Tym mężczyzną okazał się trener Albert Cava, lokalna legenda, który później ściągnął Goldthorpe’a do Thunder Bay Vulcans. Miał dla niego jasne zadanie – pilnowanie porządku w trakcie meczów swojej drużyny, nawet, jeśli miałby kogoś uderzyć. Potem ten sam szkoleniowiec powiedział o nim:

"Grał na każdej zmianie, jakby od tego zależało jego życie".

W juniorskich zespołach z Thunder Bay Bill od początku wyróżniał się jedną statystyką. Były to minuty spędzone na ławce kar. W ostatnim sezonie juniorskiej kariery zebrał ich aż 189. A to był dopiero początek…

W 1973 roku podpisał kontrakt z Syracuse Blazers w NAHL. Debiutancki sezon jest dobrym streszczeniem całej jego kariery: 55 meczów, 20 goli, 46 punktów i… 285 minut kar! Nie był więc typowym fighterem bez krzty talentu, bo potrafił strzelić, dograć, ale jego wizytówką był strach wzbudzany w oczach rywali.
W kolejnych latach sportowe życie "Goldiego" było nieustanną tułaczką. Oficjalne statystyki mówią o 194 zawodowych meczach i 1132 minutach kar - średnio prawie sześć minut na spotkanie, czyli mniej więcej jedna poważna bójka na mecz. A nie każdą odnotowano w protokole.

W World Hockey Association grał m.in. dla Minnesota Fighting Saints, Michigan Stags/Baltimore Blades, San Diego Mariners i Denver Spurs/Ottawa Civics. NHL ostatecznie pozostała dla niego marzeniem. Jeździł co prawda na obozy przygotowawcze czy mecze towarzyskie z Toronto Maple Leafs i Pittsburgh Penguins, ale kontraktu nigdy nie dostał. Jednocześnie cierpliwość działaczy wobec jego wybryków kończyła się.

Sytuacja w Johnstown nie była jedyną, w której Bill przekraczał bariery. W Smiths Falls, jeszcze w czasach juniorskich, po tym jak kibic uderzył jego kolegę z drużyny, wbiegł na trybuny i w zamieszaniu złamał nogę ochroniarzowi. Tego typu incydenty sprawiły, że w Thunder Bay, przez jakiś czas, na mecze eskortowała go policja. Warto zauważyć, że była to eskorta własnego zawodnika!

Były też bardziej absurdalne epizody. W Binghamton policja zabrała go prosto z lodu za niezapłacone mandaty parkingowe. W pełnym sprzęcie. Pozwolono mu tylko zamienić łyżwy na tenisówki. Goldthorpe tłumaczył wówczas sędziemu, że podpisywał mandaty, bo myślał, że kartki za wycieraczkami to miejsce na autografy dla dzieci. Sędzia ponoć zaśmiał się i go wypuścił. Kara? 80 dolarów.

W życiu prywatnym, jak na lodzie, nie zawsze się kontrolował. W młodości miał bić się z pięcioma "dresiarzami-narkomanami". Ponoć wszyscy skończyli na deskach. On sam dostał za to pięć wyroków za napaść, po 15 dni każdy. I trafił do więzienia.

A ile razy naprawdę siedział? Tu źródła nie są zbieżne. Część mówi o osiemnastu pobytach za kratami, a inne - oparte o jego własne wyliczenia - podają, że był aresztowany blisko… pięćdziesiąt razy, a trzydzieści z tych zatrzymań skończyło się w celi. Powstała nawet pamiątkowa koszulka z jego podobizną i listą miast, w których lądował na komisariacie. By ją zobaczyć, wystarczy w internetowej wyszukiwarce wpisać: "Bill Goldthorpe North American Jail Tour".

Dla kibiców, którzy znają głównie film, "Goldie" to przede wszystkim pierwowzór Ogiego Ogilthorpe’a z „Slap Shota”. Scenariusz Nancy Dowda powstał wprost z opowieści o nim. Co ciekawe, hokeista miał tam zagrać samego siebie. Nie dostał roli przez… własny charakter. Po jednym z meczów w Johnstown, gdy w szatni nie mógł znieść docinków kolegi na swój temat sprawy, rzucił w niego butelką coli. Ta roztrzaskała się o ścianę akurat w momencie, gdy do szatni wszedł brat Paula Newmana. Napój oblał go od stóp do głowy. Producentów ostatecznie przeraziło nie to, co Goldthorpe zrobi na lodzie, ale to, co może zrobić poza nim. Sam hokeista przez lata był o to wściekły. Nie oglądał filmu ponad dekadę. Dopiero pod koniec lat 80., namówiony przez siostrę, usiadł do "Slap Shota" i… ponoć nigdy wcześniej aż tak się nie śmiał!

W końcu jednak przyszedł moment otrzeźwienia. Latem 1980 roku Bill chciał wyjaśnić sprawę z pewnym dilerem i w trakcie szarpaniny został postrzelony. Długo dochodził do siebie. Pomagał mu ojciec, który przez cały czas rekonwalescencji, trwał przy nim. Niestety, mężczyzna sam podupadł na zdrowiu i zmarł. Niedługo później hokeista obezwładnił faceta, który bił kobietę. Napastnik jednak nie odpuścił i ranił go nożem.

Te sytuacje dały "Goldiemu" do myślenia. W życiu postanowił nieco zwolnić. Ale tylko "nieco"…
Próbował wrócić do hokeja. W sezonie 1983/1984 zagrał mecz w AHL dla Moncton Alpines, a potem występował w półzawodowej ekipie Riverview Trappers w Nowym Brunszwiku. W jednym z meczów tak uderzył rywala, że złamał własny kij. Za ten wybryk zawieszono go do końca play-offów. To był symboliczny koniec jego hokejowego życia.

Po zakończeniu kariery zajął się budowlanką. Zdarzało mu się jeszcze udowadniać swoje racje pięścią. Cóż, taki charakter…
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem