Wreszcie opuszczamy Tallinn i pędzimy dalej na wschód
1.jpg
Punkt pierwszy - Wodospad Jägala. Bardzo przyjemne miejsce.
2.jpg
Z ukrytą gdzieniegdzie zamierzchłą przeszłością
3.jpg
Połowa wycieczki idzie do wody
4.jpg
Druga połowa zalicza śniadanie mistrzów
5.jpg
O, ta kropka z lewej na górze to ja. To tak, żeby pokazać skalę.
6.jpg
Pojedli, popili, to ruszają do Hara allveelaevade sadam, czyli nieczynnej już bazy, w której sowieci rozmagnesowywali swoje łodzie podwodne. Później zdaje się jakoś współpracowali z mieszczącą się nieopodal jednostką badawczą, a potem popadło w ruinę. Aktualnie można sobie kupić bilet i pozwiedzać. Pani sprzedająca bilety opowiada nam w skrócie historię miejsca i informuje, że w tym roku dorobili kładkę na drugą część portu i że ogólnie można tam iść, ale ostrożnie, bo jeszcze nie jest całkiem gotowe. Obiecujemy zachować czujność.
7.jpg
8.jpg
9.jpg
10.jpg
11.jpg
12.jpg
13.jpg
Właź do dziury!
14.jpg
Dobra, też wlazłam do dziury
15.jpg
Takie duże coś
16.jpg
A tu ciekawostka konstrukcyjna, czyli kupa kamieni w konstrukcji z drewna.
17.jpg
Trochę lokalnej przyrody.
18.jpg
19.jpg
A tu dumny znalazca wyjątkowo wspaniałego kawałka metalu
20.jpg
I lecimy dalej. Zimny łokieć musi być! A w ogóle to na tym zdjęciu miało być widać morze (bo było je widać jak się jechało), ale niestety nie wyszło
21.jpg
W ramach znajdowania atrakcji turystyczno-plażowych zaliczamy plażing pod twierdzą Toolse. Zamek wzniesiony przez Zakon Liwoński w latach 1471-73, czyli dość dawno temu, od obrony zatoki. Potem należał do ruskich, potem do Szwedów, a ostatecznie został wysadzony podczas wojny rosyjsko-szwedzkiej gdzieś między 1656, a 1661. Czyli też dość dawno
22.jpg
Wilki jakieś....
23.jpg
Brzeg Bałtyku tutaj znowu inny, niż poprzednie.
24.JPG
A jeden z tych kamieni jest inny, niż reszta
25.jpg
26.jpg
Klasycznie już trzeba się nałazić, żeby dojść do głębszej wody i o ile dobrze pamiętam, to tutaj chyba nie udało się jej znaleźć
27.jpg
Morze oczywiście zapomniało włączyć fale i udaje, że jest jeziorem
28.jpg
Poplażowali, to pora na następny wodospad, ale tym razem nad morzem - Valaste. Sama rzeczka nie jest bardzo szeroka
29.jpg
za to spadek ma spory! No i widać warstwy geologiczne, więc Jagnie by się spodobało
32.jpg
Jeszcze szybki rzut oka z góry
30.jpg
I udajemy się na dół (z przerażeniem myśląc o tym, że później trzeba będzie wrócić na górę

)
31.jpg
33.jpg
A na dole raj dla miłośników skamieniałości!
34.jpg
35.jpg
36.jpg
To my i nasze znaleziska. Tego dużego nie wzięliśmy, za dużo schodów
37.jpg
Czy nadrobiliśmy kilometry, bo zamarzyłam sobie zdjęcie pod nieczynnym dworcem kolejowym? A i owszem. I niczego nie żałuję!
38.jpg
Jeszcze taki widoczek z okna...
39.jpg
I Narwa wita nas dość wylewnie.
A w ogóle znowu noclegu szukałam w dniu przybycia, co po przeżyciach z Tallinnem napawało mnie lekkim lękiem

Troszkę zaryzykowałam, bo wzięłam pokój jeszcze bez żadnych ocen, bo nowość na bookingu. Okazało się, że to po prostu kawalerka CAŁA DLA NAS. Z kuchnią, łazienką, pralką, wygodnym łóżkiem, bez problemów z parkowaniem i ogólnie wspaniałe miejsce.
40.jpg
41.jpg
Tylko Maciek trochę miał pretensje, że nie wzięłam takiego pokoju, co w komentarzach wyczytałam, że on jest w budynku biurowym i że rano bywa niezręcznie, bo do łazienki przechodzi się obok pracujących ludzi
Widok z okna.
42.jpg
43.jpg
44.jpg
A tuż obok najlepszy sklep Estonii - dużo i niedrogo. Polecanko.
45.jpg
I tym sposobem dotarliśmy do najdalszego punktu wyprawy. W następnym odcinku pozwiedzamy miasto.
Oraz podziękujmy Dreddowi za sztuczkę z obracaniem zdjęć w irfanie, dzięki czemu nie musimy już skręcać karków przy oglądaniu zdjęć!