Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary Wczoraj, 16:55   #5
ramires
Administrator
 
ramires's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2007
Miasto: Otwock ale chętnie na Śląsk bym wrócił
Posty: 5,284
Motocykl: RD37A (Hybryda), dwie ramy RD03 w zapasie
Przebieg: ojojoj
ramires ma wyłączoną reputację
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 11 godz 25 min 2 s
Domyślnie Montenegro 2025 - dzień pierwszy

Montenegro 2025

Zbieraliśmy się do tego wyjazdu jak sójka za morze.
Plan pierwotny był taki, że we wrześniu pojadę motocyklem, ale... nie zdążę go objeździć, poskładać, etc... moja Miss Excel jednak stwierdziła, że jeszcze raz polecimy do Czarnogóry. Tak też się stało.

Warszawa - Podgorica - bez przeszkód, samolot trafił w lotnisko efektem czego prawidłowo wykonał lądowanie.
Mając już w głowie, że powita nas ten sam upał co rok temu byłem psychicznie nastawiony, iż będę testował ponownie przepustowość rynny na plecach. Dużo się nie pomyliłem, żar z nieba na betonowej płycie lotniska sprawiał, że myślałem, że mają podgrzewaną tą płytę bo w stopy było mi cieplej niż w plecy...



Zaprawiony już do walki dzielnie stawiałem opór upałowi. Droga z samolotu do terminala nieco się przeciągała bo coś tam... ale w końcu wejście, odprawa, kontrola same nudy.
Tradycyjnie mając już wszystko w ręku (o dziwo nie wyrwali kolejny raz rączki z walizki) udaliśmy się po kartę sim do telefonu mojej lubej. Przy wyjściu stała sobie taka pani co miała wypisane nazwiska, na szczęście już wiedziałem, że nie jest to lista tych, co nie chcą widzieć lecz lista osób dla których czeka samochód.
Kolejny raz wynajem przez Necretine Montenegro. Nowszy rydwan, biały kolor, który już nie jedną stłuczkę widział, ale trzymał się dzielnie. Formalności błyskiem więc pierwsze hasło Miss Excel było takie, że... "włącz ten nawiew" - taki standard za każdym razem po wejściu do samochodu.

Zrobiłem dla pewności zdjęcia z momentu odbioru samochodu, aby nie było, że coś ja popsułem.

20250812_123803499_iOS.jpg

20250812_124155793_iOS.jpg


Dobrze nie ruszyliśmy a już skrzywienie zawodowe (silniki) wyłapało, że ów rydwan ma problem z wypadaniem zapłonu, ale nie miałem ochoty męczyć się i czekać na inne auto więc wybrałem "miej wyjebane a będzie Ci dane".

Wyznaczenie trasy tym razem przez Cetynię na Kotor, bo... mieliśmy od razu skoczyć do jakiejś lokalnej winiarni. Spoko. Trasa fajna a po drodze jeszcze te serpentyny i prawdę mówiąc piękna trasa.

Jadąc już lekko wychłodzonym rydwanem dla ludu skręciliśmy w małą, wąską dróżkę, która miała nas zaprowadzić do winiarni... okazała się tylko plantacją a budynki były zamknięte na 4 spusty. Jednakże kilometr dalej był pierwszy punkt widokowy tej trasy, który pomimo faktu, że godzina na robienie zdjęć wybitnie nie była korzystna to widok sprawił, że nie tylko się pociliśmy (ale to przez słońce) ale zaczęła nam prawie lecieć ślina z powodu widoku.




MNE-2025--5.jpg

https://maps.app.goo.gl/ZjkRukRvnZrpCg7X8


Telefon i aparat w ruch, widok bajeczny.
Po krótkiej chwili napawania się widokiem ruszyliśmy dalej.
Trasa piękna, kręta, spokojna bo nie idzie tam za szybko jechać i dobrze, bo jest czas na to, aby napawać się widokami.



Kilka miejsc po drodze pstryknęliśmy np. z baru, który miał fajną platformę widokową na zatokę. Bar był lekko mówiąc dziwny, bo na pytanie o kawę usłyszałem w odpowiedzi tylko - tak, mamy kawę, ale mrożoną... w puszce..." więc potrzebując bardzo kofeiny skusiłem się na ów napój. Życie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo a to dopiero był początek naszego urlopu.

20250813_180248646_iOS.jpg

20250812_145422504_iOS.jpg



https://maps.app.goo.gl/ADxfFqNxuN7E8sNL8


Przed samym końcem trasy kotorskie agrafki, wąskie, niektóre mega wąskie.


Leniwie nawet nie szukaliśmy nowej miejscówki tylko trafiliśmy dokładnie do tego samego pokoju co ostatnio. Wystrój jak wystrój, w końcu tam tylko spaliśmy więc miało to drugorzędne znaczenie. Właścicielka jednak zaraz jak nas zobaczyła to uśmiechnęła się, przywitała jak z rodziną i zaprowadziła nas do naszego pokoju.

Ku naszemu zaskoczeniu w pokoju była nowa klima, zmartwiłem się, bowiem stara fajnie skrzypiała gdy się uruchomiała. Nowa, cicha, jakaś taka bezpłciowa, ale wieczorem przed snem wyłapałem, że dźwięk również jakiś wydaje - wrażenie deszczu zza okna - mnie nie przeszkadzało to kompletnie

Szybkie rozpakowanie, jakiś tam obiad i leniwe wcinanie mrożonych arbuzów (raczej świeżych, ale porcjowanych w kubeczkach) przyzwyczajając się do 37 stopni na nowo.

Wyjątkowo nie jechałem do wcześniej mi znanego marketu "Slavica" aby odczytywać życiorys z rzęs ekspedjentki. Stwierdziłem, że zrobię to innego dnia, aby nie psuć sobie tak od razu pobytu dzieląc z nią niewymownie trud życia...

I tak minął dzień pierwszy, leniwie, ospale, para buch, dymek w ruch, kaszel palacza i walnięcie z dopalacza.
Sen mnie szybko ogarnął jednakże było to tylko złudzenie...


CDN
__________________
Ramires

"A friend is an enemy who hasn't attacked yet" - Phuthedi.M
ramires jest online   Odpowiedź z Cytowaniem