Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary Wczoraj, 23:00   #17
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,794
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 22 godz 41 min 54 s
Domyślnie

cd.

Na wiosnę spędziłam dłuuugie godziny planując tracki. W tych okolicach można by spędzić pół roku i jeszcze wszystkiego nie widzieć... Więc planowane polegało głównie na eliminacji. Do tego sporo ciekawych rzeczy jest dostępnych tylko offroadowo, a kamper... no cóż. Terenowy nie był. I w dodatku mieliśmy w umowie zapis, że możemy jechać "unpaved roads" jedynie na campsite i jedynie 500 jardów.

(dla tych co planują coś podobnego: rewelacyjny profil na FB, gdzie są opisy kompletnie nieznanych kanionów, jaskiń itp.: , bardzo mnie inspirował)

Miałam zamysł jechać tylko na wschód, ale Raf stwierdził, że musi zobaczyć sekwoje. No dobra, w takim razie zrobimy też pętelkę na zachód. A skoro zachód, to i Dolina Śmierci. No i coś tam jeszcze po drodze

Zaraz na zachód od Las Vegas położony jest niewielki Red Rock Canyon National Conservation Area, po którym można zrobić fajną objazdową pętelkę, jest też kilka szlaków (trail).

Płacimy za wjazd (wszystkie parki narodowe, stanowe oraz tereny rekreacyjne są płatne, od 10 do 30$). Pani w okienku pyta, czy Raf przypadkiem nie ma karty weterana

Widoczki fajne (piaskowce)





Zatrzymujemy się na kilku "view point" i oglądamy z bliższa





Na parkingu spotykamy pierwszego w USA cybertrucka (będzie ich sporo)



Jedziemy dalej stanową 160, zatrzymujemy się na obiad w Pahrump, restauracja, w której czas zatrzymał się gdzieś w latach '80 znów jest tłusto i niezdrowo... do tego kompletnie nie mamy zasięgu na kupionej kacie SIM. To znaczy zasięg pokazuje, ale Internetu brak. Tymczasem założyliśmy, że tą drogą będziemy się komunikować z bliskimi...

W końcu Syneczek bierze taty telefon, wykonuje manewr wyłącz-włącz i... taaa-daaaam, Internet jest.
Nie mamy pojęcia, o co chodzi, ale praktycznie codziennie trzeba będzie tak robić.

Raf: "Ej, to może uda ci się jeszcze sparować mamy telefon z kamperem?" (bo ja się męczę już 2gą godzinę).
Syneczek: "Potrzymaj mi colę".
Taaa-daaam po raz drugi, możemy słuchać audiobooków! (Jako pierwsza wjeżdża Kocia Szajka).
Jest +42 C.



Miałam plan zajrzeć do "centrum" Doliny Śmierci, czyli Badwater, ale zakaz wjazdu trochę mnie speszył, więc wjeżdżamy na nieco krótszy odcinek.

To w dole, nieco zamglone to już Death Valley.



Jakoś wydawało mi się, że ta najbardziej gorąca, "prawdziwa" Dolina Śmierci to tylko okolice Badwater, tymczasem jest ona dużo dłuższa, rozciąga się na prawie 100 km.

Szybka fota w cieniu:



I jeszcze szybsza w słońcu, bo jest już +45



Powinniśmy zapłacić za wjazd, ale...



Widoki w Dolinie nie są imponujące:





Mamy w planie zajechać na przepiękny krater uderzeniowy, który znajduje się w północnej części doliny. Jakoś podczas planowania wydawało mi się, że jest on już poza doliną, tymczasem...

Stoimy na dnie doliny, przy znaku na krater Ubehebe, jest do niego 50 km, a mamy już 18.00 i coraz wyższą temperaturę... aż dobijamy do +50.



Wokół nie ma nikogo (cóż, lipiec to nie pora te na okolice, i stąd nasz zakaz w umowie, od maja do września), nie wiemy, jak nasze auto radzi sobie w tej temperaturze, nie ma ani jednego miejsca z cieniem...

Rezygnujemy z Ubehebe. Strasznie mi szkoda...
więc tylko na zdjęciu:



Jesteśmy mniej więcej na poziomie morza, a musimy się w tej temperaturze wdrapać na 2000 m.
Na szczęście z wysokością temperatura spada i tuż za granicą Doliny Śmierci jest już "przyjemne" +40.

Zjeżdżamy na stanową 178, zapada już zmrok, znajdujemy nasze miejsce noclegowe na tzw. "dispersed area". To coś jak nasze leśne pola biwakowe, czyli miejsca legalnego postoju (do 14 dni), ale bez żadnej infrastruktury.

Głusza, cisza, upał i my.

Siedzimy w cieniu i staramy się nie ruszać, bo każdy ruch powoduje spływanie potu...



Do tego (jak to zwykle w momencie zachodzenia słońca) strasznie wieje, a wiatr jest po prostu gorący.
Nasz prysznic: taka ilość wody (3 galony) spokojnie wystarczała na 3 osoby.



Kolacja pod gwiazdami. Po raz pierwszy od... od nie wiem kiedy - tak wyraźnie widzimy Drogę Mleczną



Śpimy przy otwartych drzwiach, a temperatura raczej nie spada poniżej 30 stopni.

Dzień 1 = 270 mil
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem