Autokamp, z którego startuję bezpośrednio graniczy z PL.
Kawałek dalej można wjechać na skraj lasu, będąc zupełnie niewidocznym rozbić się i czekać na kleszcze. Krótki spacer (może ze 100m) i jesteś w barze na kampie.
Może następnym razem.
Dzisiaj tak czy owak, czeka mnie najtrudniejszy etap. namierzona już wcześniej miejscówka odległa o dobrze skonsultowane z mapy.com - niecałe 40 km.
Czekaja mnie trzy podjazdy, w tym jeden naprawdę konkretny ale kondycja się stabilizuje. Dupa daje radę, nogi w końcu zaczynają podawać...
W Unisławie...

...skręcam na Rybnicę Leśną i Głuszyce.
Wcześniej kupuję sok pomidorowy i mały kefir. Po czeskiej diecie czuję ubytek witamin i spodziewam się potasu, bo pogoda fajna. Fajna, bo wiatr mi sprzyja (choć chłodny) i słoneczko zza kłębów białych chmurek.
Z Unisławia zaczynam się wspinać ale przyjemnie. Noga podaje a i widoki wreszcie zachęcają do zatrzymania z innego powodu, nie tylko zmęczenia. Ładny ten globus polski.

Rybnica już tuż tuż i stamtąd zjazd do Głuszycy. Perspektywa piękna i całkiem rokująca czasowo.
W Rybnicy Głuszyce na prawo.

Z mapy wyglądało, że zaraz zjazd, no ale z Rybnicy jeszcze nie wyjechałem.

Kurde mol...
Zaczynam pchać.

Na plecach jakaś kopalnia melafiru...
Zaraz potem wyniosły...

...jesion a końca podjazdu nie widać.
W końcu dojeżdżam...

...tu.
Tu się droga kończy na przełęczy Trzech Dolin pod Waligórą...
Teraz czytam, gdzie jestem w sobotę o 12.15...
Wyciągnąłem telefon dopiero na przełęczy, ufając znakom do końca. Nota bene jeszcze w tym tygodniu zmieniam operatora, znaczy wracam do Play.
M.in. dlatego, że to polska firma, która musi konkurować z uprzywilejowanymi na polskim rynku korporacjami ale tez i dlatego, że w naszym (moim i Strażnika Domowego) przypadku, mamy wyraźny problem z roamingiem i przede wszystkim transmisją danych.
Pal sześć... Niebawem się to zmieni jak wiele rzeczy/tematów wokoło mnie.
Chwilowo nie o tym.
Stoję jak ta... że świadomością, że dołożyłem sobie konkretny podjazd. Nie za długi ale zemści się to na mnie okrutnie. Na razie mimo wszystko trzymam formę, pogoda za to już nie.
Tak czy owak muszę zjechać do Rybnicy. Podjazd 35 min. Zjazd kilka...
Jestem zaraz potem na skrzyżowaniu, na którym skręciłem w prawo. Stoi jak wół - prosto.
Tymczasem słońce za ciemnymi chmurami, zaczyna kropić. Temperatura spada do kilku stopni. Muszę się zatrzymać i odziać, bo za chwilę stanę się soplem. Kiedy się ubieram, w co mam, przeciwpołożnie wspina się prawdziwy rowerowiec i komentuje przez telefon:
- Jprdl... pod górę idzie jechać ale zjazd, to zamarzanie...
Pół godziny później melduję się na... dworcu w Głuszycy.

Bardziej pro forma, bo linie kolejowe mam podiagnozowane.
To, na czym się teraz skupiam, to "by nie pojechać w drugą stronę przypadkiem". Jestem dokładnie w połowie drogi.
Kiedy mijam Kolce...

...rozpoczynam wspinaczkę.

Pierwsza kapliczka, jaką zauważam a już trochę km najechane...

Okolica to mnóstwo sztolni.
I wcale nie stricte górniczych. To jednak nie moja bajka. Bardziej fascynuje mnie to, co wystaje z ziemi a nie w niej wydrążone.
Dostrzegam za to...
Wspomniana wcześniej pasjonatka roweru (i nie tylko) nauczycielka polskiego zapytała mnie cz mam jakiś rowerowy osobisty rekord?
Tak. Przejechałem kiedyś w 12h z Kętrzyna do Oliwy 216km.