Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28.05.2025, 10:34   #107
El Czariusz


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 100
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 18 godz 42 min 45 s
Domyślnie AntyPedaliada

Rankiem na bank nie jestem wyspany (i już do końca wycieczki się nie wyśpię) ale stan ogólny wydaje się nie najgorszy. Korzystam z chwilowego przejaśnienia i dosuszam fanty ile mogę.
Poprawiam mocowanie torby podsiodłowej, zaparzam w czasie między dwie kawy, obowiązkowo z dużym dodatkiem 12% śmietany, która obowiązkowo wożę ze sobą. Obowiązkowo ta kawa robi za śniadanie.
Ładuję na maksa telefon, powoli klaruje się plan.



Formalnie cały rowerowy dystans, to ledwie 176km, do ostatniego biwaku już na terenie globusa PL. Niecałe 30 za mną, pozostałe przede mną ale jedno już wiem. Przy obecnej kondycji...


O 9-tej rano.


O 10-tej.

...to ja nie wiem, gdzie dojadę a jednak wolałbym wiedzieć.

Czeske Drahy cieszą się dobrą opinią. Stawiam więc na czeskie koleje.
Pół godziny wczorajszego pchania = kilka minut zjazdu. To właśnie oferują CD.
W Tanvaldzie jednakowoż proponują... autobus zastępczy. Ów odjeżdża dosłownie za kilka minut. Autobusem się nie godzę. Ustępstwa musza mieć jednak pewne granice. Upewniam się, że f-czne koleje żelazne jeżdżą od Żeleznego Brodu.

Szybko wyświetlam sobie...


...potencjalnej jazdy plan.

Plan akceptuję, bo mimo konkretnego (jak na mój stan) podjazdu, ciało za bardzo nie protestuje.
Do planu dokładam przynajmniej jeden bar/restaurace po drodze. Tamże, wiadomo. Posilimy się i wychylimy kufelek (a może i dwa) ze Svetobeznikiem, który postanowił mi towarzyszyć i wspierać w drodze.

Plan jest tak genialny, Że aż mi się gęba uśmiecha. Po dwóch godzinach jazdy uśmiech tak mi się przykleił do pyska, że mógłbym startować w kampanii, która zdaje się na płonącej planecie rozkręca ale nie na mojej.
Po drodze żaden bar, żadna restauracja nie była otwarta...



Pod Sokołem doczytałem tylko, że poza Radegastem rządzi tu Karkonos. Rządzi od pół tysiąca lat, produkowany w browarze Trutnov.
Z rozpiski kolejowej wynika mi, że pojadę przez Trutnov i nie omieszkam sprawdzić na miejscu. Na razie na miejscu w którym jestem - tego nie sprawdzę.
Kombinuję zatem jakiś szybki postój w Żeleznym Brodzie w tym celu również, bo nie powiem - ciśnienie na realizację rośnie.

Najpierw więc mknę na dworzec czeskiego pekape i tu dowiaduję się, że na CD to ja się dopiero przesiądę w Jaromirze. Paczam, czy to po mojej drodze jest i jest ale już nie przez Trutnov. Oznacza to również (jak na globusie PL), że dwa razy będę płacił za przewóz roweru.
No niby to AntyPedaliada z poważnym budżetem 2600 rupii gdzie do tej pory wydałem ich ledwie 200 na nocleg i 3x45 na 11-tkę Radegasta no... ale bez przesady. To już jest antypedalska rozrzutność.
Niestety... Do Jaromierza arrivą, od Jaromierza CD. Wyjścia nie ma a do odjazdu tylko 25 minut.

Co ja tu zdążę zalatwić? Tylko siku i... Jadąc do dworca widziałem mural "Napojka". Jadę więc we w kierunku wskazzanym i trafiam na znak drugi.




Wychodzi mi napojka pod kangurem.

Ekspresowo korzystam, bo...

...i żałuję, że już bilet kupiony...

Jakiś lokalny browar (w sensie w kuflu) a do wyboru były co najmniej dwa wcześniej mi nieznane i na pewno bym skorzystał, bo klimat baru klasyczny i jeszcze bym sobie pizzę zjadł.
Niestety, mam tylko 11 minut. Dworzec dosłownie o rzut beretem ale gumy z czasu nie zrobię... Jeszcze nie teraz.
Mały włos, by się tak stało, bo wpakowałem się pod pociągu, który owszem - jechał do Jaromierza ale za godzinę i 15 minut. Szybko przesiadam się na właściwy.
Wraz ze mną czeska kolonia.





Siedzimy vis a vis.
Dziewczyna na tablecie bawi się w jakimś graficznym programie, rysując konstrukcje itp. Program przelicza, dziewczyna tworzy nowe wizualizacje itd.
Kończy pracę, pakuje tablet do plecaka, którego nie może zapiąć.
Przydałem się.
Obok na pierwszy rzut oka matka z dorosłym synem. Zachowują się jednak jak para kochanków i taką parą są w istocie. Miłość wybiera losowo.

W Jaromirze mam 15 minut na przesiadkę do Adrspachu czeskimi drahami.
Tamże najwyższa formacją skalną są... Kochankowie a najwyższym wzniesieniem Ćap ale bez browaru.
W trakcie pociągowych konsultacji padło mi noclegowo na Teplice nad Metuji.
Czas mam zaprawdę elegancki.


O 14.50 kontroluję już pogodę za oknem.

Ta jest, jaka jest. To pada, to leje. Wiozę ten deszcz ze sobą na plecach jakby.



Na dworcu próbuję przeczekać ale nie zanosi się na jakąkolwiek poprawę.
Ruszam zatem na kolejny kamp. Kamp przy kościele, 2km od dworca. Oczywiście pół kilometra przed, pcham już gianta z buta. Tak czy owak będę się "stawiał" w deszczu ale...


...pod modrzewiami sucho!

Kilka minut po 17-tej, w dobrym nastroju ruszam na Teplice.
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem