XVIII Dzień
Jeszcze jest ciemno, ale budzi nas nawoływanie do modlitwy z meczetu parę metrów od stacji. Do tego dokładają się kozy i owce. Dramat!!!!


IMG_5673.jpg
IMG_5676.jpg
Zrobiło się widno, więc wstajemy i próbujemy nawiązać łączność z Neno. Nic.
Knajpkę otwarto, więc w ramach nudy i czekania zamawiamy coś co chwilę. Obsługa zadowolona z utargu.

Mają też miejscowy specjał, czyli bułkę z frytkami, mięsem i cebulą.
IMG_5686.jpg
IMG_5687.jpg
IMG_5688.jpg
IMG_5689.jpg
Dogadujemy się z gościem z obsługi, żeby dał nam wodę do umycia moto z soli jaką nałapaliśmy w parku. Umyłem moto i Wojtek może zdążył umyć pół, ale gość chce jakąś stówę na polskie. Pokazujemy mu, że chyba go pogięło i dajemy mu dwie paczki fajek. Obraża się, zakręca wodę i odchodzi.
IMG_5683.jpg
Po dwóch godzinach znowu jest best friend i pomaga zorganizować benzynę. Nawet na koniec robi za osobistego kamerdynera Wojtka i pomaga odziać swego Pana w pancerze (film).
Jeden jego znajomek dowozi nam ze stacji odległej około 20 km za podwójną cenę. Bierzemy jedną bańkę 20 litrów na trzech tak, aby tylko dojechać do stacji, gdzie jest benzyna w normalnej cenie.
IMG_5693.jpg
W końcu dostajemy od Neno smsa, że czeka na nas tam gdzie spotkaliśmy się poprzedniego dnia skręcając do parku z głównej drogi. To ok. 100 km od nas nie w tą stronę, co mamy dalej jechać do granicy. Okazało się, że nie dostał naszych wiadomości. Dzwonimy i w końcu się udaje połączyć. Dogadujemy się, że będziemy czekać na niego, gdzieś na trasie do granicy.
Ruszamy przed dwunastą. Na pierwszej stacji, gdzie mają essens (benzyna) dolewamy paliwa.
Po drodze spotkamy chińczyka na AT 07 o którym już wcześniej pisałem. Trochę pogadaliśmy i sprawdziłem, czy jest przygotowany na furie afrykańskie. Był

.
IMG_5694.jpg
IMG_5695.jpg
MAUR325.jpg
Jedziemy dalej i wbijamy do sklepu na stacji. Oczywiście opróżniamy lodówkę i czekamy na Neno.
Na stację co chwilę zajeżdżają białe busiki pełne miejscowych. Wysypują się i mają parę minut przerwy. Co chwilę ktoś zagaduje. Jest sympatycznie, ale szybko męczy.
Czas na modły
MAUR327.jpg
Statek matka dobija do nas i razem jedziemy szukać miejscówki na nocleg niedaleko granicy.
Neno chce zrobić parę fotek, a ja powiedzieć Saharze do widzenia …., ale nie żegnam. Jest tak blisko granicy, że już mi wszystko jedno, czy coś się stanie z moto lub ze mną. Chcę pojeździć tak jak chciałem przez cały wyjazd, ale głupi rozsądek nie pozwalał.

Pierwszy najazd na wydmę i …… całe koło mi wpada w luźny piach, a ja ląduję przed motorem.

Łukasz pomaga mi odkopać Dryndę i dalej latam bokiem już na nieco twardszym.
MAUR329.jpg
MAUR331.jpg
MAUR330.jpg
Wieczorem Sahara też pożegnała się z nami, bo zerwał się taki wiatr, że nie było miejsca, gdzie nie byłoby piasku….. w stringach też.
MAUR344.jpg
MAUR346.jpg
Tak serio to nie było żadnych stringów, za to polecam cieniutkie majtki dla biegaczy z Decathlona za parę złotych. Robią robotę w upały.
Kolacja, rotoś i w kimę.