Na początku 1945 żołnierze niemieccy opuścili Groß Born, po czym zajęła je Armia Czerwona.
Utworzono tu doskonale strzeżoną bazę Północnej Grupy Wojsk. Mimo że obszar ten został w 1945 formalnie włączony do Polski, a w ewidencji gruntów figurował pod nazwą „tereny leśne”, to faktycznie był on oderwany od Polski.
Do 12 października 1992 wojsko radzieckie (później już rosyjskie) liczyło 15 tysięcy żołnierzy. W kwietniu 1993 miasto zostało przekazane polskim władzom cywilnym i rozpoczął się proces zasiedlania.
Teraz miasto liczy prawie 4,5 tys. mieszkańców.
Borne to schludne, ładnie rozplanowane miasteczko składające się z kilkudziesięciu bloków – przedwojennych koszarowców.
Na mnie zrobiło wrażenie nieco sanatoryjne

Podobno przeprowadziło się tu dużo górników na emeryturze, może dlatego
Nico gorzej jest na obrzeżach, gdzie można znaleźć jeszcze niezamieszkałe budynki, choć nie są to jakieś rozpadające się ruiny. Po prostu opuszczone budynki.
Najważniejsze dwa „zabytki” niestety są w najgorszym stanie.
To ruiny (w zasadzie fundamenty) willi Guderiana – jednego z najważniejszych hitlerowskich generałów, oraz kasyno.
Pamiętam, jak w 2003 był to po prostu zamknięty budynek – do remontu.
A teraz? Ehhh… Kolejny przykład, że trudno zmusić osobę prywatną o dbanie o zabytki…
a w środku takie smaczki, jak sala koncertowa na 1000 osób.
Chyba nie musze pisać, że Rosjanie oddali nam to w stanie bdb?
Tu jeszcze przedwojenny stan:
Na szczęście większość budynków w mieście jest użytkowana i wygląda tak:
Choć da się zauważyć mnóstwo mieszkań na sprzedaż.
Dla zainteresowanych całkiem
fajny artykuł.
my postanawiamy zajrzeć na leśne pole namiotowe, którego koordynaty mamy w Garminie.
Zakupy w Biedronce (motków pod sklepem pilnuje nam miejscowy żulik-inteligent, przy okazji przeprowadzając z nami bardzo interesującą rozmowę), tradycyjnie śledź w tomatach w puszce + białe wytrawne i możemy jechać.
Jedziemy na zachód, betonową drogą, zapewne również made in III Rzesza.
Gdzieś po prawej nad jeziorem Pile, ma być pole. Tyle, że nie ma żadnej drogi w bok. Coś nie tak.
Już mam zawracać (niestety mapa leśnych pól namiotowych online na telefonie nie chce działać i nawet nie ma jak sprawdzić), gdy Raf zauważa ścieżkę w bok.
I nawet po kilkuset metrach jest znak „do pola namiotowego”
A pole normalnie pięciogwiazdkowe!
- a kupiłaś zapałki?
- eeee, myślałam, że Ty kupisz…
No pięknie. mamy kuchenkę, mamy garnczek od Kuby i co

Znów będziemy skazani na wino?
I bez ogniska?
Mamy jednak szczęście. Na pola zajeżdża na chwilę terenówka, a my napadamy kierowcę z pytaniem o zapalniczkę.
Jesteśmy gotowi odpalić nawet papierek od zapaliczki samochodowej, kiedy pan z uśmiechem wręcza nam zapałki. Miłego ogniska!
Uff, znów nas ktoś „ratuje”

I możemy spędzić romantyczny wieczór przy ogniu, w środku lasu...
cdn.