Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21.12.2011, 11:30   #3
Neno
 
Neno's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,024
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Skończyłem, ekipa już czeka więc pędem do pokoju spakować graty i ognia. Po raz ostatni przebiegam koło hotelowego basenu


Po raz ostatni widzę te wspaniałe twarze pełne uśmiechu i przyjaźni. Jako, że wszystko już opłacone ( pokój - nocka 100Dh od głowy, wycieczka na pustynię a w niej także obiadokolacja i śniadanie w hotelu 500Dh, w cenie „karawany” nocleg dla bagaży w hotelu oraz parking dla motocykli ) ląduję w serdecznym uścisku z pracownikami hotelu. Naprawdę cudowni ludzie. Po 13 ruszamy w kierunku wąwozu Todra.

Niestety, z pewnych względów, po raz pierwszy w tej relacji sam będę „cenzurował” siebie. Dlatego będzie pozbawiona tego czegoś czym raczyłem Was do tej pory. Pewnie większość odetchnęła teraz z ulgą choć liczę , że choć mała część pomyślała – szkoda. Ale tak będzie lepiej.

Ruszyliśmy. N13ka wiedzie nas na północ, Garmin tuż za Rissani, nakazuje skręt w N12. Ślepo posłuszny ( ja prowadzę) skręcam. Widoki fajne, ruchu prawie nie ma, robimy sobie fotki przy czymś, czego jeszcze nigdy nie widziałem a tylko zdarzyło mi się o tym czytać. Otóż w Maroku na okresowych niewielkich rzekach, których są setki, nie buduje się drogich mostów a po prostu droga zostaje obniżona o 1-2 metry by woda mogła sobie spokojnie płynąć a samochody przejechać po utwardzonej nawierzchni takiej rzeki. Oczywiście wiosną czy po obfitych opadach trzeba swoje odczekać, ponoć bywa, że i kilka godzin.


W czasie sesji Wiesław delikatnie daje mi do zrozumienia, że nie jedziemy właściwą drogą. Ma chłopak rację Niby tędy też jest droga ale prowadzi przez góry, na mapie wygląda bardziej na ścieżkę niż drogę i mimo, że mój duch poszukiwacza przygód każe jechać dalej, to rozum i instynkt „fotografa” każą wrócić te 25km i pojechać równoległą R702, która dodatkowo na pokaźnym odcinku drogi jest oznaczona jako piękna widokowo. Tam też może być przygoda zdawałem się przekonywać wewnątrz siebie moje drugie ja. Ruszyliśmy. Paliwa coraz mniej. Porządnej stacji brak. Blisko 7L paliwa w kanistrach daje nam jakieś małe poczucie bezpieczeństwa ale zdecydowanie lepiej się czuję mając jeszcze z 10L w zbiorniku Zjeżdżamy więc na pierwszą napotkaną stację. Koleś rozkłada ręce – benzyny brak, na kolejnej to samo. Na trzeciej prawie całuję dystrybutor Lejemy tylko za 100Dh bo nie wiadomo co jest w środku
Wbijamy się w końcu na wspomnianą R702 i ciśniemy co sił w naszych rumakach. Myslałem , że nic nas nie zatrzyma, że dojedziemy już bez przystanków....
Zanotujcie sobie : N 31*31.928` W 004*29.987` - to jedno z tych miejsc, gdzie chciałem zostać na dłużej, pojechać te 5-10, może nawet 15km dalej. Rozbić namiot hen hen u podnóża skał, rozpalić ognisko i siedzieć w ciszy gapić się w gwiazdy słuchając tylko trzasków z ogniska i wycia zwierząt... Marzenia …
Tymczasem szybka sesja i lecimy dalej. Tło na wszystkich zdjęciach takie samo, można by było się ograniczyć do jednego zdjęcia. Ale to nie w moim stylu, ja nie znam granic Wybaczcie plisssss .


















Nie będę pisał co czułem jak odjeżdżałem.... Trzymając bezpieczny dystans do Wiesia, który to teraz prowadził w myślach wyobrażałem sobie jak to musi pięknie wyglądać oświetlone porannymi promieniami słońca świecącego znad Sahary. Ech...
Zaciskam zęby mijając kolejne pejzaże, których na pewno już nie zobaczę bo takie chwile po prostu są raz w życiu. Takie ułożenie chmur, taka gra świateł i cieni, to miejsce, ta pora, ten czas.... to był mój czas... pocieszam się tylko, że nocleg będzie jednak w równie pięknym miejscu.


Był. Wiesiu upolował coś takiego, że nawet przez chwilę nie byłem zły, że spaliśmy na mokrej, lepiącej się do wszystkiego, od kół i butów na namiocie kończąc glinie. Tak, to miejsce miało klimat. To dopiero drugi namiar GPS ale wszystkie inne doskonale można odnaleźć na mapie więc nie było sensu. N31*27.429` W005*21.785`
Wjeżdżamy, Ula papieros- wiadomo, Wiesław i Renata rozkładają namiot, ja łapię te chwile :





















Namiot rozkładam już po ciemku, jestem pod takim wrażeniem tej chwili oraz tego co uciekło i już nie wróci, że straciłem apetyt, dawka 40% lekarstwa w płynie też dziś nie zostanie przyjęta. Biorę tylko Colę do namiotu. Ogarnia mnie dziwny stan. Kładę się. Utrwalam widoki w pamięci. Te które utrwaliłem „na klatce filmu” oglądam i podziwiam. Już widzę oczami wyobraźni jak siadam zimą przy lampce wina, zapalam świece i zajadając tadżina oglądam to czym delektowałem się jesienią. Ot, cały ja Przedłużam sobie chwile szczęścia.

Tak niewiele żądam
Tak niewiele pragnę
Tak niewiele widziałem
Tak niewiele zobaczę

Tak niewiele myślę
Tak niewiele znaczę
Tak niewiele słyszałem
Tak niewiele potrafię

Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem

Tak niewiele miałem
Tak niewiele mam
Mogę stracić wszystko
Mogę zostać sam ...


...maruda usnął ok 21.30. SAM. Koleżanka zdradzała go z Wiesławem i Renatą. Ale maruda nie czułe się zdradzany, maruda czuł się w końcu ZAJE**** !! To nic, że popijali wódkę, a ja byłem całkowicie trzeźwy. Ja byłem pijany tym czymś ... Przed snem poświęcam jeszcze tylko kilka chwil na swój pamiętnik, trochę na mapę, zaprogramowałem nawigację, tak by jazda była szybka, łatwa i przyjemna. W myślach też programowałem pogodę na jutro. Piękne słonko, błękitne niebo i by nie być zbyt wymagającym zaprogramowałem sobie 16*C. Dziś było 11 więc chyba zaszalałem z marzeniami.... Usnąłem.
Ok 22 do namiotu wszedł znajomy zapach alkoholu i pewnie bym się odwrócił, przytulił i posmakował go ale zaraz zanim wtargnął smród papierosów więc wtuliłem noś w moją brudną Modekę. Pachniała jak nigdy ! Poczułem w niej wolność, wolność której oddać nie umiem.
Sen.
Przejechaliśmy 210km całkiem całkiem zważając na godzinę o której wyjechaliśmy i częste postoje na zdjęcia.
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem