![]() |
Szlakiem Grąbczewskiego - Pamir 2018
1 Załącznik(ów)
Jutro... cdn.
|
Że tak powiem, poszerzacie tą wyprawą horyzonty
|
2 Załącznik(ów)
Zanim opowiesc sie zacznie... w imieniu wszystkich uczestnikow, dziekuje za wsparcie koledze OCOLOCO, ktory zadeklarowal 50pln. Kwota zostala czesciowo przeznaczona na odbicie Glownego Prowokatora z niewoli, ktory zajal sie strategia i logostyka. Reszta funduszy przeznaczona bedzie na ubrania wyprawowe kolegi Fassika. Jesli cos zostanie, zgodnie z obietnica, wydamy na piwo.
Dziekujemy raz jeszcze:) |
Obserwuje i czekam na więcej :) Ciekawe jak Lublin się sprawi?
Kamyk |
2 Załącznik(ów)
Lublin, jak i ekipa przeszedl gruntowne przygotowanie. Czeka nas zimny lod i palace slonce. Pewna szamotanina z Yetim tez nie bedzie latwa. Postanowilismy zatem, ze nie ma zartow.
|
Pozostaje fundamentalne pytanie gdzie będzie relacja, hę?
Bo wiecie, rozumiecie, że daje się ostatnio zauważyć strefy wysokiego ciśnienia gdzieniegdzie.... |
Wzruszające zdjęcia ludzi połączonych a to liną, a to skrzynką... Nie zginiecie
|
Cytat:
|
2 Załącznik(ów)
Tymczasem nasz szpieg, przedzierajacy sie przez centralny pamir przesyla zaszyfrowana wiadomosc: "Jebalo sniegiem". Niestety nie mamy technicznej mozliwosci by mu odpowiedziec i wesprzec, pozostaje tylko wiara w jego zdolnosci nawigacyjne i spryt... Niespelna dzien wczesniej meldowal o wspanialych warunkach. Nic nie zapowiadalo drastycznej zmiany.
... Do plecaka wrzucam dodatkowa pare skarpet. |
:lukacz:
|
Widziałem w wiadomościach tadżyckich, ze zawaliło śniegiem w Murghab, my jeszcze tydsien temu mieliśmy 30 c na 4600m i bezchmurne niebo cały tydsien w Pamirze. Te drogi ze śniegiem to musi być koszmar
|
Post nr 9 ,zdjęcie pierwsze, to nie jest przód Lublina :)
|
3 Załącznik(ów)
Cytat:
Załącznik 81743 Załącznik 81744 Załącznik 81745 |
9 Załącznik(ów)
-Zgłębianie sztuki wykrywania i penetracji jego kryjówek.. :D
Załącznik 81746 Załącznik 81747 Załącznik 81748 Załącznik 81749 Załącznik 81750 Załącznik 81751 Załącznik 81752 Załącznik 81753 Załącznik 81754 |
6 Załącznik(ów)
-Desant do, i ewakuacja z jamy Yetiego ;)
Załącznik 81761 Załącznik 81762 Załącznik 81763 Załącznik 81764 Załącznik 81765 Załącznik 81766 |
8 Załącznik(ów)
-Tu już mamy grupowe i indywidualne ćwiczenia w skutecznym łapaniu, krępowaniu i obezwładnianiu Yetiego wszelkimi dostępnymi sposobami i narzędziami.. ;):D
Załącznik 81767 Załącznik 81768 Załącznik 81769 Załącznik 81770 Załącznik 81771 Załącznik 81772 Załącznik 81773 Załącznik 81774 |
To " krępowanie z obezwładnianiem" pachnie mi czynem lubieżnym! ;)
|
W poście 15-stym na trzecim zdjęciu "Gość" ma mój but na nodze.
|
Cytat:
|
tak Cię znajdę w Pomorskiem :D
|
Z Pamiętnika znalezionego w koszu.
Kilka m-cy temu: No więc tak. Najpierw ze Strażnikiem Domowym udaliśmy się do teatru na sztukę "Okno na parlament". To był strzał w dychę. Potem siadłem do stołu przy świeczce w czarze z piaskiem pustyni Kyzył i... http://i63.tinypic.com/242eis5.jpg ...przejrzałem sobie oryginalne mapy wyrypy z końca XIXw nigdzie dotąd niepublikowane a przesłane mi w ubiegłym roku przez: http://i68.tinypic.com/b3tsua.jpg :) ... i podjąłem ostateczną decyzję. JEDZIEMY! http://i64.tinypic.com/14mcjs9.png Powoli zbieramy ekipę. Raniutko maszerując po mleko do kawy, ustrzeliłem piękne złomowisko pod chatą:) http://i66.tinypic.com/15wx8z.jpg |
1 Załącznik(ów)
Hojne dary od darczyncow uzupelniaja nasz ekwipunek wyprawowy...
|
Ju łelkom.
|
Druzja,
idac duchem czasow, sklejam ten lancuch z ogniw wybitnych osobowosci. Usiadlem i otwarlem piwo, zaczynam powolna detonacje cywilizacyjnych osadow w mozgu. Narazie delikatnie sprawdzam ich twardosc i sie obawiam ze bedzie trzeba uzycia mocniejszych srodkow. Jeszcze chwila i dwa momenty, wanna zwodowana, bandera na maszt i zagiel na wschod... Zacycatuje klasyka: Romek: Co? Tytus już tu jest? ATomek: Pobiliśmy rekord czasu wejścia na szczyt, a ty znalazłeś się przed nami. Jak to zrobiłeś? Tytus: Normalnie. Autobusem. Jak cywilizowany turysta |
1 Załącznik(ów)
... ostatnie poprawki i przygotowanie auta na minimalu do drogi przesunelo delikatnie czas startu, pierwszy test wspolpracy mechanicznej zalogi zaliczony na szostke... juz wiadomo, ze nic tej ekipy nie zatrzyma...
Doniesienia z trasy: "oryginalny most jest niesamowity, spektakularna moc jednostki napedowej jezy wlosy, auto jest na prawde szybkie, przy dodawaniu gazu, tracimy przyczepnosc na przedniej osi..." ... "lecimy, doslownie lecimy"... |
Lublin to czołg, golf to czołg mały. Daliśmy radę do jeziora na 3200 droga gdzie tolko niwy sie spotyka. Chłopaki poszli na spacer, my polerujem auta w dzirgatal. Zimne piwko, wolność, jest zajebiście.
|
1 Załącznik(ów)
Tak to wyglada...
|
Lublinska zajawka i wkrotce jedziemy z relacja...
|
2 Załącznik(ów)
Z Dziennika Wąskiego.
Szukasz przygody? El wpajał mi to 10-tki razy... Zabieraj ludzi na stopa. Gdzieś między Samarą a Penzą, mija druga w nocy. Już dwa razy wyłamałem się z zasady. Pierwszym był jakiś młodzian, drugim starzec... Jestem zmęczony, mam 21 lat, studiuję astronomię... Nie umiem... No dobra! Jak się teraz ktoś pojawi, to... Stoi jakaś kobiecina z siatami, z chustą na głowie i macha. Normalnie bym stanął i poszedł w kimę ale teraz nie wypada. Jezuuu! Blisko trzecia nad ranem i stop z babą... Niech tam. Załatwię to w try miga, niech El, wie, że ten... tego, itd. kurwa mać! Podwiezie mnie pan 20km? - Proszę, siada pani! Boszzz, tylko miejsce muszę zrobić... Na siedzeniu pasażera armagedon, w nogach także... I jeszcze dwa arbuzy... Arbuzy jak telewizory - z Fergany. Też El kazał kupić i wieźć do Polski, no to wiozę. Kurde! Jeszcze wiadro z przyprawami... Siada pani! Lekko siąpi. Ciemno. Nie potrafię określić wieku kobiety ale głos jakiś taki ciepły. - Pan z zagranicy? A tak. Z Polski. Z Tadżykistanu jadę, do domu już. - To pan podróżnik? Nie powiedziała - turysta. Powiedziała - podróżnik. Pewnie dlatego, że wyglądam jak siedem nieszczęść. Proszę tu mnie wysadzić i wskazuje wielkie nic. - Tu, to znaczy? Tutaj. Z drogi mam jeszcze 5km do wioski. Dziękuję bardzo! - A gdzie tam! Pada przecież, poza tym... Mówi pani gdzie - podwiozę. Nie trzeba, naprawdę! - Proszę pozwolić! Golf pływa mi po drodze w błocie po kostki albo i gorzej. Jadę w skupieniu, by nie stanąć, bo z jednej strony wstyd a z drugiej czarna dupa. Nie idzie zagaić. Kobita pracuje w barze. 14h dziennie ale nie narzeka. Bo co ma robić...? Taa... Pojawiają się jakieś mikre światła, zaczynają ujadać psy. Pomagam wysiąść kobiecie i nagle pytam ni stąd ni zowąd. - A pałatkę u was w ogrodzie postawić mogę? A zaczemu pałtatkę? - No..., bo zmęczony jestem i po prostu bym się tu rozbił na nocleg. Niekoniecznie u was. Byle gdzie. Ale zachodzicie do domu! Miejsca dostatek. Starszy syn w wojsku, młodszy w internacie. Miejsca wystarczy. - ,Nie, nie... Nie chcę robić problemu! Ależ to żaden problem! Zachodźcie! Wchodzimy do ciepłego domu. Klasyk, z sienią. Prosto do kuchni. Wiera zapala światło, zdejmuje chustę i widzę... piękną kobietę! Sprawnie rozpala ogień pod kuchnią i uśmiecha się do mnie. Po kolacji pijemy czaj z prawdziwego samowaru. Kipiatok wrze na węglu, na górze czajniczek z naparem z czarnej, aromatyzowanej kwiatem róży herbaty. Do tego łyżeczka cukru... Magia... Wiera ma 36 lat. Pierwszego syna urodziła mając lat 16. Drugiego cztery lata później. Mąż - pijak, zginął w wypadku drogowym, który sam spowodował, kiedy młodszy syn miał 5 lat... Wygląda na moją rówieśniczkę... Przeciągam rozmowę, ile mogę... Jestem tą kobietą zauroczony. Ona też nie lgnie się do łóżka. W końcu jednak wstaje i szykuje czystą pościel dla mnie. Jutro sobota. Wiera ma wolne ale ja muszę jechać. W poniedziałek mam poprawkowy egzamin w Warszawie. Tam muszę... Nic nie muszę! Łapię Wierę odruchowo za dłoń, że niby poduszkę chciałem... Potem dotykam ust... Wiera budzi mnie o 6-stej. Przyciągam ją do siebie. Chcę z nią tak trwać bez końca. Poddaje się szepcząc do ucha. - Cymek... Ale ja nie jestem taka... Cicho kochana... Cicho. Nie mów nic. Pije kawę i patrzę na Wierę. Czuję się, jakbym z nią przeżył pół życia. I tak wiem, że przeciekło mi ono przez palce strumieniem. Taka konkluzja najmłodszego uczestnika tej wspaniałej wyrypy! Dalej nie jestem pewien, co mam w tym życiu robić, ale już wiem, czego nie powinienem. ------ Jak bez konsekwencji uniknąć egzaminu? Korzystać z doświadczenia innych. Te zaprowadziło mnie dzisiaj rano - prosto z pociągu niemal, do poczekalni w przychodni lekarskiej. Argument mam mocny... Sraczka! Jesteście już chyba po śniadaniu, to mogę o tym wspomnieć a nawet powinienem. Towarzyszyła mi ta "kobieta" przez całe cztery tygodnie. Romans zakwitł z chwilą przekroczenia uzbeckiej granicy. Nie, żebym coś tam zjadł, bardziej z ekscytacji. Dotąd te granice (wschodnie) znałem li tylko z cudzych relacji. W życiu czegoś podobnego nie doświadczyłem... Jestem po prostu idealnym produktem nowoczesnej cywilizacji. Zrozumiałem to później, ulegając indoktrynacji głównego szafiora ekspedycji - inżyniera Fazika, z którym namiętne i długie spory toczył El. Wtedy, wydawały mi się one jałowe, bo przecież "nic nie jesteśmy wstanie zrobić". Bo zresztą po co? Przecież komfort życia już dawno został zdefiniowany. Skoro nie jesteś wstanie nic w życiu zmienić, zmień ubranie, telewizor, samochód... Zrób tylko jeden, malutki krok... Weź na życie kredyt. Siedzę w tej przychodni pośród samych starszych ludzi, żyjących ze skromnej emerytury, która nie starcza na życie ale idealnie starcza na leki. To jest właśnie spłata życiowego kredytu. Zapłata za cudzy komfort. W Tadżykistanie, w wysokich górach - widziałem takich staruszków cieszących się życiem, do tego ciężko pracujących. Podczas krótkiego, intensywnego w pracę lata wypracowują sobie czas wolny zimą. Powoli zaczynam rozumieć ten proces... Moje życie wydawało mi się poukładane, do póki nie przyszła ONA. SRACZKA. Zafundowała mi bezpłatnie cywilizacyjny detoks. Spowiedź ciała. Możesz jej uniknąć naturalnie... Zachowaj cywilizacyjny rygor. Myj ręce, jedz "z paczki" i broń cie Panie unikaj kontaktów z ludźmi. To znaczy porozmawiać jak najbardziej ale nie, żeby skorzystać z oferty noclegu np... W tych materacach i pledach czają się już na ciebie pluskwy, karaczany i pospolite pchły. Po kontakcie z nimi twoje ramiona wyglądają jak po 10-cio letnim braniu maku. Już Bronisław Grąbczewski pisał, że w życiu nie skorzysta z noclegu w kirgiskiej jurcie - rojącej się od wszy. A właśnie... Bronisław Grąbczewski... Kiedy pisałem do El`a, że chciałbym itd. odpowiedź jego była krótka. Lista jest definitywnie zamknięta. Nie pomogły rekomendacje Bartka z harcerstwa (o czym mnie zresztą Bartek uprzedzał). Wiedziałem tylko, że lista kierowców skurczyła się do granicy limitu, zwłaszcza, kiedy El zdecydował się ruszyć Golfem. Była taka malutka nadzieja... ale iskra zgasła przy pierwszym podmuchu. Cóż... Odpisałem cytatem: "Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział: stary czy masz czas. Poszukuję do załogi, jakąś nową twarz..." No i... stał się cud! Odpowiedź była krótka ale konkretna. Warunek 1. Masz 5 dni na załatwienie ruskiej wizy. Bartek może ci pomóc. Resztę wiz załatwisz "w drodze". Ta pierwsza warunkiem sine qua non. Warunek 2. Na blachę kujesz pamirską część "Podróży po Azji Środkowej" Bronisława Grąbczewskiego i CAŁE "Podróże nieodkryte" zespołu Adama Pleskaczyńskiego, które podsyłam w pdf-ie. Warunek 3. Zgoda Ryby Karpia - kierownika sportowego ekspedycji. Dzisiaj wiem, że warunek 3 nie został spełniony. Kto ostatecznie przekonał Małego Wielkiego Człowieka nie wiem ale się domyślam. Warunek 1 traktowałem jako żart ale szybko wybił mi to z głowy Bartek: - Uwierz mi, że to nie ściema. El ma bzika na tym punkcie i nie powiem... Ja też zaczynam. Kiedy ekipa dojeżdżała do granicy litewskiej ja dopiero odbierałem paszport w Wwie... Byłem zrozpaczony. Bez zgody starego wsiadłem w jego służbowego Forda i ruszyłem "na wschód". Wtedy stał się drugi cud. Ekipa... zawróciła! W Golfie współpracy odmówiły hamulce, w konsekwencji wysypały łożyska przednich piast. Stanęli na kilka godzin u pana Sławka w Lipniku, który bezpłatnie udostępnił podnośniki całe zaplecze warsztatowe. Tamże poznałem wszystkich uczestników ekspedycji. Bartek spał na kupie żwiru. Fazik w kombinezonie wprasowywał drugie łożysko, El i Karpiu wykonywali jego polecenia. Cichy z Maurycym kibicowali pijąc podlaski likier. W tym momencie opóźnienie wyprawy wynosiło równo trzy doby. Mój niewymowny fart ale ciśnienie rosło, bo dwa dni później w Duszanbe lądować miał Alik, drugi stryjeczny prawnuk Bronisława Grąbczewskiego a przed nami 5000km! Mój pierwszy kontakt z El`em. Dzień dobry, to ja jestem Cymek Wąski, melduję gotowość do wyprawy. -Tak? Co wiesz o uroczysku Kulika? Eee... Jezuu!!! Więc jednak... Staram sobie przypomnieć ale mi nawet nie dzwoni w uchu... - No? Zaraz sprawdzę! Zabrałem książkę (całe szczęście!!) a Podróże nieodkryte wgrałem na tableta szefie! Z kierownikiem Karpiem piłka również była krótka. - Jesteś kierowcą i twoim obowiązkiem jest trzymać formę, by dowieźć grupę trekkingową w optymalnej formie w góry. Tak się prowadzisz, by być zdolnym prowadzić Lublina min. 12-16h na dobę. Ja tu jestem od spożywania alkoholu, no... W górach sobie odpoczniesz... Trzymajcie kciuki. Wchodzę do lekarza! --- Droga. - Wąski... bo wstanę! Stoi przede mną Karpiu (165cm przy moich 185-ciu). Razem stoimy gdzieś za Riazaniem. Wcześniej na małym moskiewskim ringu, około 4-tej nad ranem dostałem hasło: - Zmieniasz Cichego. Wytrzymałem za kierą może z 2h... Szybko zmienił mnie Fazik, który ledwie zmrużył oko i kazał odpoczywać na "dużej" kanapie. Kiedy się obudziłem ujrzałem nad sobą Karpia... Oberwałem słuszny opierdol - taki, że hej. Zrobiło mi się wstyd, bo chłopaki jechali bez chwili wytchnienia a ja jak mały chłopiec... Bawić się trza umieć! To była pierwsza, poważna lekcja jaką odebrałem na tej wyprawie i wziąłem ją sobie głęboko do serca. ---- Droga. Droga jest celem. Ot, taki banał, tak oczywisty w pewnym sensie ale jak wy to/go rozumiecie? Ja się na tej mojej drodze uczyłem. Jechałem z jakimiś cyborgami... Starałem się ale nie dawałem rady... Był taki moment, że chciałem po prostu wysiąść i wtedy na prawego przysiadł się Karpiu z flaszką w ręku. Ledwie po kilku godzinach w upale padałem na ryj a tu nagle zastrzyk energii jakiej nigdy dotąd nie doznałem! Dzieli nas przecież drugie tyle lat a czułem się jakbym z kumplem z ławki szkolnej gadał... - Wąski, bo wstanę! Trzymaj kierunek wschód! Później Karpia zastąpił Fazik. No, jakaś magia! Przegadaliśmy całą noc! O 6-stej rano zmienił mnie Bartek. Ledwie dotknąłem pośladkiem "sypialnej" ławki, padłem bez czucia na ryj, jak te sosny w podberlińskich lasach, co to je Fazik pokosem harwesterem kładzie... ---- Tabor. Jedziemy jak Cyganie, żyjemy jak Cyganie, tylko... kobiet brak:) Z każdym dniem, każdym pokonanym kilometrem oswajam się z obowiązkami i nawet pojawia się rutyna!:) Pierwszy wstaje Maurycy. Budzi wszystkich pociąganiem nosa, bo cierpi na chroniczne zapalenie zatok. Jest to jednocześnie sygnał, że... kawa gotowa lub herbata. Zaparza do wyboru Maurycy i zawsze coś do treści dorzuci, grzebiąc nieustannie w trzech ogromnych, bazarowych siatach. Ma tam wszystko potrzebne do życia i potrafi się tym dzielić. Zajmują co prawda ogrom przestrzeni bytowania ale lubimy niespodzianki. A tu suszony imbir, innym razem owoc róży a jak się wódka pojawia na śniadanie (konkuruje bezwzględnie z kawą), to na talerzyku ląduje domowy, kiszony ogórek z kawałkiem domowego, peklowanego mięsa. Jak kogo suszy, to i zimne piwo się znajdzie o wdzięcznej nazwie Namysłów np. Jest więc Maurycy przy śniadaniu niezastąpiony. Drugie, to znakomity kierowca zmiennik. Zawsze gotowy, zawsze wypoczęty... Nie wiem, jak on to robi ale to, co robi dla zespołu, to kawał WIELKIEJ ROBOTY. Dla mnie wzór niedościgniony. Kiedy go pytam, skąd czerpie siłę, niezmiennie odpowiada: - Swoje trza robić i tyle. Złego słowa o Maurycym powiedzieć nie można. Po prostu nie wypada. Nawet El powstrzymuje się od sarkastycznych komentarzy, od czasu do czasu tylko klepnie Maurycego po plecach i rzuci w swoim stylu: - A świeże to na pewno...? Wódka za ciepła, kawa zimna... Maurycy się wtedy denerwuje, bo bierze wszystko na serio a to woda na młyn dla El`a. Na szczęście rzadko wkurza Maurycego, bo siłą rzeczy większość czasu spędza w Golfie no i mamy Karpia, który się Maurycym "opiekuje" i szybko ucina zakusy El`a. cdn. i zagadka. Znajdz 3 roznice Załącznik 83322 Załącznik 83323 |
Znakomite..!
Sent from my G8441 using Tapatalk |
Fassi,Bardzo Mocne i Szczere !
|
Zaczęło się...
Jeszcze liście zielone a ONI już zaczęli opowiadać... A ON będzie pisał, będzie edytował, kasował..? |
Czytam i porównanie mam tylko do podlaskiego bimbru - człowiek odlatuje w piękniejszy byt, gdzie czas przestaje mieć znaczenie a liczy się tylko tu i teraz. Wspaniale opowiedziane...
|
Z czytaniem tego typu opisów są dwie sprawy.
Po pierwsze primo ten opis jest jak powiew świeżego powietrza, który pozwala choć na chwile przenieść się w tamte przestrzenie. Po drugie primo czytając takie perełki ogarnia mnie maksymalny wkurw. Dlaczego? Dlatego, ze nigdy nie będę w stanie choćby zbliżyć się z moimi pseudo relacjami do takiego poziomu. Fak!!!! Brawo Panowie. https://media1.tenor.com/images/8f5c...5b84/tenor.gif |
Klasyka... Hitchcock się kłania. Czekam na nieuchonny wzrost napięcia...
|
Magia, po prostu magia. Nic do dodania.
|
Szacuneczek. Ładnie napisane. Brawo. Nie pozwól czekać na ciąg dalszy za długo.
|
Fassi zbiera szczene po powrocie do pracy. Ponoc jego kombajn do drzewa, jakis ukrainiec zaczal przerabiac na zbieranie ziemniakow... (ja osobiscie wspieralbym ukrainca)
Tymczasem z satelity w koncu zladowalem czesc materialu "z trasy": http://i68.tinypic.com/301it8y.jpg |
Wow! Nie wierzyłem jak mi mówił o Golfie :) haha! Mega dobre! Gratulacje!
Kamyk |
3 Załącznik(ów)
Wąski nadaje z dyzurki mimo ze egzaminy poprawkowe ma, wiec wstawiam to co w mailu zaobaczylem
Z Dziennika Wąskiego. Dlaczego Jaszyl Kul jest jeziorem zielonym...? Przekopałem się przez treści Bronisława Grąbczewskiego i nie znalazłem podpowiedzi. Widząc jednak zdublowany kadr autorstwa kuzynostwa Grąbczewskich odpowiedź znalazłem sam. Stojąc na przeciwległym wzgórzu w zachodzącym słońcu odbijała się w nim cała zieleń letnich pastwisk. Tamże schodzi się do doliny Karaszury - tu jeszcze strumienia, która zbiera wodę z topniejących lodowców Gór Piotra Pierwszego i wciska je strzelistym kanionem do wód Obichingoł. Na odcinku ledwie 30km łagodny strumień przeradza się w szalony "Dunajec". Gdzieś w połowie leży uroczysko Kilika, z którego "egzaminował" mnie El. Pierwotnie nawet przez myśl mi nie przeszło, by spróbować się o tym przekonać osobiście ale... El i Karpiu nazwali go lekkim z jednym poważnym akcentem - przełęczą Gardani Kaftar sięgającej 3800m. Na zdjęciu Bronisława Grąbczewskiego wyglądała groźnie ale jak ustaliło kierownictwo, z końcem lata wszystkie śniegi powinny być wytopione. Poza tym nie wymaga on (szlak) specjalistycznego szpeju jeno dobrej kondycji. Karpiu np.zdecydował się pójść w butach podejściowych, to znaczy takich mocniejszych adidasach. Ja coś takiego na nogach miałem... Nie wiem, co mi strzeliło do głowy ale zapytałem nieśmiało, czy mógłbym się z ekipą trekkingową zabrać? Gdybym wtedy wiedział, co mnie na szlaku spotka... ale nie wiedziałem:) Pałałem młodzieńczą energią i entuzjazmem, że Karpiu...się zgodził! - Tylko Wąski... Słuchaj... Za żadne skarby nie słuchaj El`a-jak się spakować! Włóż watę do uszu, bo inaczej wylądujesz w górach z dębowym stołem na plecach. Cud, że El nie wziął gitary i roweru składanego np. Nie do końca rozumiałem czym do mnie mówi Karpiu, kiedy f-cznie rano nie zobaczyłem "spakowanego"El`a... Stolika nie miał ale składane krzesło tak. Siatka z Biedronki wypełniona grapefruitami z ręczną do nich wyciskarką... --- Z Dziennika Wąskiego. Rok turysty. Wszyscy jakiś czas żyliśmy dramatycznymi wydarzeniami w Tadżykistanie. Mnie to siedziało z tyłu głowy bardzo mocno. Fazik sugerował wybierać noclegi z dala od ludzi, wszyscy to rozważali tylko El kiwał głową z dezaprobatą na takie podejście. Nasze szczęście polegało na tym, że operowaliśmy z dala od utartych szlaków i to wcale nie w kontekście owych wydarzeń. Nikt do nas nie wołał "heloł", "chałarju" itp. Traktowano nas z podziwem i szacunkiem, zawsze ze szczerym, ciepłym uśmiechem na ustach. Dotyczyło to zwłaszcza pamirskich Tadżyków. Tylko te gesty budziły w nas poczucie bezpieczeństwa. Pamiętam słowa El`a z tadżyckiej granicy, dokąd wjechaliśmy z Uzbekistanu. - Ja zawsze po przekroczeniu tej granicy (TJK) czuję się tu jak w drugim domu... Podpisuję się pod tymi słowami wszystkimi kończynami. Już po kilku dniach czułem się tu (nawet w najdalszym,dzikim zakątku) lepiej niż u siebie... Siedzę teraz przed ekranem monitora, którym odgradzam się od świata. Piszę, by przedłużyć te chwile bycia szczęśliwym spontanicznie. To, co przeżyliśmy wspólnie było dokładnie z gatunku science fiction. Gdyby ktoś przed wyjazdem powiedział, czego ja tutaj doświadczę, odprawiłbym szybko egzorcyzmy. Dzisiaj wolę wieczorem wyjść na balkon i patrzeć przez lunetę w niebo niż z kumplami na piwo. - Stary, ty śmierdzisz! Wykąp się. Przetestujemy z Martą (leci na ciebie) jej nowego "superba". No niesie fura, niesie! Być może... Śmierdzę...? F-cznie, może trochę. Śpię na podłodze, bo nie chce mi się ścielić łóżka, zapomniałem raz nawet wodę spuścić w kiblu... Nie przebrałem się od dni czterech ale założyłem świeżego merynosa przecież. Owce się w ogóle nie myją i żyją... Jeżeli mam coś przewietrzyć to szafę z ciuchów. Za tę kasę,co na nie wydałem mógłbym sfinansować przyszłoroczną wyrypę kolegom... Ze 30 koszulek polo, każda od 80zł w górę. Koszule pod krawat... ze dwa tysie na nie wydałem. Cały boks marynarek, no sztapel spodni na kancik... Chciałbym wam jeszcze o czymś napisać ale... to już zostawiam bardziej doświadczonym kolegom. Zdjęć nie robiłem, ledwie kilka... Podzielę się jednym z nich... Pozdrawiam Wąski Załącznik 83397 ------- ps. Nie potrafie zalogowac sie do cywilizacji. Zapomnialem (ja fazik) hasel do bankowosci online i kasy chorych. Jak tu zyc? ps2. Przedwczoraj (pierwszy dzien w pracy po wyrypie) mialem piekny kontakt z cywilizacja ewropejska. Pracuje harwesterem blisko wioski, wiec spacerowiczow mi sie tam kreci z psami troche. Wiekszosc zmienia trase i obchodzi mnie lukiem, aby nie oberwac drzewem po lebie. Ale pacze i widze ze jeden stoi dosyc blisko i sie przyglada. Pokazuje mu reka aby sie troche odsunal a on nic. Gasze maszyne: - Ja: Gada pan po niemiecku? - tak, a co? - Ja: No to odejdz pan troche dalej bo drzewem oberwiesz po czaszce. - Mam prawo tu stac i chodzic jak chce!!! (Nawet jego pies na niego spojrzal z politowaniem) - Ja: Ma pan tez prawo do bycia idiota i moze pan z niego skorzystac i jeszcze dzisiaj zglosi sie do kliniki tu za rogiem (to takie podberlinskie Tworki) W tym momencie jego pies szarpnal za smycz i chyba go do tej kliniki zaciagnal.... Siadam w maszynie, pochylam oparcie siedzenia do tylu, nogi pod szybe i przez pol godz wracam do tadzyckich ludzi usmiechnietych, otwartych i w duchu marze, ze to co tu sie dzieje to tylko zly sen... Obudzil mnie lesniczy pukajacy w drzwi kabiny. Minely 2 godz. |
Fassi to mialo byc w odcinkach...;)
|
:) Za późno... :) Fassi kawał dobrej roboty. Super historia.
|
8 Załącznik(ów)
Waski rzeczywiscie nie robil zdjec. Zawsze gdy siegal do kieszeni by wyciagnac smartfona, El juz rzucal na niego jakims takim wrednym spojrzeniem, ze Ten zniechecal sie po prostu....
Koniecznie zatem bedzie uzupelnienie fotograficzne, tu znow troche nielad panuje, ale mysle, ze kazdy sobie cos tam upatrzy ciekawego... |
No i chyba będzie, bo nastąpiło jakieś zakrzywienie czasoprzestrzeni i relacja znikła został tylko początek.... tak bez śladu - to tak można?
Ale ja juz wiem co bedzie dalej, nie powiem fajnie sie czytało, coś jakby powieść przygodowa z bohaterskimi bohaterami. Ładnie |
Zasuplemence obrazki ruchawe jak poszly konie po piochu. Jak musk mi wroci na tory jewropejskie to ustawie ciag literek we wlasciwej kolejnosci.
|
że El tym golfem, aż tam. Piękne ujęcia ino się ręka letko trzęsie kamerzyście ale to dodaje realizmu
|
Rewelka - siedze u syna na robocie pod Minehead na wyspie i ogarniam mu garden ale codziennie przy kawie forum a szczegolnie ten watek dogladam /nie ma polskich znaczkow wiec z gory przepraszac/. El, Fassi i reszta ekipy WIELKI SZACUN !!
|
Pawel, cieszymy sie ze sie podoba, a z tym szacunem to bym nie przesadzal, bo jakbysmy jechali jakimis nowymi autami, to to bym zrozumial. A golf i lublin? Siadasz, jedziesz i wracasz. Nudno, bo nic sie nie psuje.
A jak wyglada w Lublinie? Prawie jak w kinie... ps. Reka sie trzesla temu operatorowi, bo bylo rano wczesnie i jeszcze nie przyjal dawki kawowki uspokajajacej |
1 Załącznik(ów)
Fassi. No, no. Jeden czujnik sie przeciez zepsul. Mozg wypiera zle momenty... dla przypomnienia fotografia pokazujaca jego wymiane:
(Sluza stwierdzil, ze to normalne w autach nafaszerowanych elektronika) |
No dobra dobra, znowu podkoloryzowalem jak zwykle. Czujnik jeden sie zepsul przy pompie paliwowej, na szczescie mielismy zapas i Red uchwycil moment montazu :D
I ten text Sluzy: Tak to jest, jak sie jedzie autem nafaszerowanym elektronika :D |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:41. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.