![]() |
Pobyła na Podlasiu i zrozumiała co dobre bo podobno znowu wraca;-))))))))))
|
Cytat:
|
Calgon, do tej pory żyłem w przekonaniu że literacki Nobel się Ryszardowi należy, ale teraz widzę, że trzeba by go podzielić pomiędzy Was. Pięknie panie i jak romantycznie... Was dwóch i surowy majestat dzikiej, nieokiełznanej przyrody... Potęga żywiołów i długie nocne rozmowy... ;) :chleje:
|
Co z tego,jak Ryszard jest Calgonowi niewierny :D
|
Ale Calgon zna smak prawdziwej, bezinteresownej miłości, ma wielkie serce i zawsze wybacza... :D;)
|
prawdziwej męskiej miłości...
|
zejdzcie juz z Calgona bo sie zamknie w sobie i juz nic nie splodzi (napisze ;) )
Pzdr |
Nie ma obawy - jest to wprawdzie wrażliwa i delikatna dusza, ale na szczęście cec***e go też poczucie zwykłej, ludzkiej przyzwoitości. Nie zostawi nas tak po prostu w środku opowieści. Prawda Calgon, że nie zostawisz? ;)
PS. Ale jaja - napisałem "cec***e" i mnie samo ocenzurowało!! No proszę, nauka i technika w służbie człowieka i w obronie moralności! |
zazdrość ludzka to normalne uczucie! a piszta piszta ja jestem pamietliwy!!!!
sława jest okupiona cierpieniem każdy celebryta to wie! |
sława jest okupiona cierpieniem każdy celebryta to wie! :haha2:
|
Cytat:
|
Masz na mysli blood dajmond? :haha2:
|
Może być i blood dajmond, choć po zastanowieniu bardziej mi się wydaje, że nasz drogi Calgonit to taka perła rzucona między wieprze...:D
|
Calgon, mam nadzieję, że nie zamknąłeś się w sobie i nie porzuciłeś pióra (a właściwie klawiatury)? Bo to długie milczenie jest po prostu nieprzyzwoite. Czy mamy już zacząć Cię prosić o dalszy ciąg? :bow::bow::bow:
|
Calgon jest obecnie zajęty otwieraniem Długiego :haha2::D.Jak się upora, to na pewno coś napisze.
|
Spadówa !;-) w tym tygodniu złapie wene! nie mylić z wenerą.
|
Cytat:
|
Calgon złapałes wenere.....yyyeeeeeeeeee znaczy się wene? ;)
|
1 Załącznik(ów)
Teraz zły i chory (na wenere chorobe tworcza ,chyba sie zarazilem bo nie moglem sie powstrzymac)takiego jakiego znam czyli normal:dizzy:
|
Cytat:
Nie prowokuj - czytasz newsy z "klubu", więc dobrze wiesz o co kaman :) |
Bedzie dalsza czesc relacji jeszcze kiedys?
|
Calgon kurde....spłodzisz coś jeszcze ;)
|
calgon chyba w pralce sie schował ???
|
Calgon, złapałeś już wenę? Napisałbyś coś:)
|
8 Załącznik(ów)
Po upojnym wieczorze spędzonym na lizaniu lodowca omawialiśmy strategie na kolejne dwa dni.
W związku z tym,że w ostatnich latach wielu moich starych kumpli wyemigrowało do Norge stwierdziłem, że chętnie odwiedzę kolegów z tzw. podwórka. Dyskutowaliśmy z Rychem nad Bergen i Stavanger. Obieraliśmy trasę, promy, przeprawy itd. Wybór padł na Stavanger. Dzień rozpoczął się pięknie i nie zapowiadało się aby cokolwiek miało to zmienić Cudowna pogoda i widoki. Załącznik 27398 Podjeżdżając serpentynami wijącymi się to w górę to w dół testowałem hamulce a raczej klocki które w pewnym momencie wydały z siebie charakterystyczny swąd. Zjeżdżając do miasta Flam zorientowałem się, że na tylny hamulec już niedługo nie mam co liczyć. "Jakoś zeżarło tak jak oponę po trochu". W miasteczku spokojnie zaparkowaliśmy zjedliśmy śniadanko czyli kanapeczki i oddaliśmy się obserwacji turystów wszelakich maści i narodowości Było tego trochę gdyż nazjeżdżali się łódkami jak ta na zdjęciu. Wszystko było jakieś takie bajkowe i nieprawdziwe. Pokręciłem kulą z granitu i trochę przymierzaliśmy stroje ludowe. Rychu już powoli zaczynał się nudzić dlatego rozpoczął fotografować miejscowych tuningowców. Gadał coś pod nosem, że Kiełbasa jest fanem Volvo i to dla niego te foty.. Załącznik 27404 Posłuchałem jeszcze historii o miejscowej kolejce, która jest jedną z najbardziej stromych na świecie(cenowo także) i padło hasło koniec wylegiwania.Trzeba trochę kilometrów zrobić. Drogę na przemian umilały nam wodospady i tunele śnieżne. pisze dalej dzisiaj...wklejam żeby fotek nie zeżarło |
eee no Calgon:bow: hełmiszcze zajebiste :drif:
:lukacz: |
3 Załącznik(ów)
Norwegia ma to do siebie, że jednego dnia możesz zobaczyć dużo różnych czasem sprzecznych zjawisk od wody po śnieg od słońca po deszcz.
Widzisz morze to znów góry... Załącznik 27406 Atak przewalających się wodospadów zagłusza a jednocześnie sprawia że jest cicho. Minęły dwie może trzy kolejne godziny i pogoda zaczęła się załamywać.My znajdowaliśmy się coraz wyżej a obecność wyciągów narciarskich i tras biegowych delikatnie dawała do zrozumienia, że góry podczas deszczu nie są najprzyjaźniejszym miejscem dla motocyklisty. Zdecydowaliśmy ,że szukamy noclegu. Powoli czułem się coraz bardziej mokry a robiło się całkiem chłodno. Stacje narciarskie w lecie wydawały się być opuszczone a na tzw. Hyty i Campingi nie mogliśmy się doczekać. Jechaliśmy tak 30 km to może jeszcze 30km i kolejne 30 km aż w końcu naszym oczom ukazał się jakiś ośrodek sportów zimowych. Tak przynajmniej wydawało mi się na początku. Ośrodek był miejscem wypoczynku dla młodzieży. Posiadał niezależne domki przy których zauważyliśmy podobnie przemokniętych Anglików . Krótka wymiana zdań i okazało się, że wzięli ostatni domek. Rysiek spojrzał w niebo i zarzucił z przekąsem ,że dalej na pewno nie jedziemy. Poszedł pogadać z Panią nazwijmy ją dozorczynią.Nie wiem co jej zrobił ,ale mocno dojrzała Pani o posturze Wikinga wylazła ze swej dyżurki mocno uśmiechnięta. Wiedziałem, że jest ok! Pani stwierdziła, że jutro przyjeżdżają dzieci na ferie, ale jak będziemy schludni i nie nabałaganimy w pokojach to możemy przenocować. -My nabałaganimy ależ skąd!!! Druga sprawa jak można nabałaganić w 20 pokojach na raz, bo do tylu mieliśmy dostęp(no dobra wiem można-Miedzna murowana). Był to największy hotel w jakim spaliśmy całkiem sami. Gdy powoli rozpakowaliśmy się i zaczęliśmy sie czuć jak u siebie.Wpadły nam w oko drzwi do sauny. -Rychu myślisz o tym co ja?-zapytałem Rysiek odparł -Zaraz zapytam mimochodem czy to działa Jak powiedział tak zrobił i generalnie Pani nie miała wyjścia także uruchomiła nam saune. W kuchni nie musieliśmy się tłoczyć a jadalnia była tylko dla nas. Po saunie wypiliśmy co trzeba a sygnałem ażeby pójść spać było moje przyglądanie się zdjęciom klasowym z zimowisk Norweskich liceów. Rychu warknął -Calgon one są nieletnie idź już spać |
Cytat:
|
Nooo, wreszcie, dawaj Calgon, dawaj!
|
4 Załącznik(ów)
Kolejny dzionek był szybkim przeskokiem do Stavanger.
Zjeżdżając z gór władowaliśmy się na pierwszy a później drugi prom. Na jednym z nich jakiś Francuz mocno zainteresował się deflektorem w mojej Afryce. Wymieniliśmy kilka uwag i udawałem, że nie słyszę jak Rysiek wydziera się abym sprzedał mu za 200 euro. Przybijając do miasta pokręciliśmy się po porcie.Piękne żaglowe łodzie kontrastowały z nowoczesnymi jednostkami posiadającymi lotniska dla helikopterów. W dawniejszych czasach cały przemysł Stavanager opierał się na rybach ale w XX wieku wydobycie ropy naftowej zmieniło charakter tego miejsca. Cały okoliczny biznes kręci się teraz wokół szukania i produkcji ropy. Zalogowaliśmy się w lokalnym Mc Donaldzie i odpaliliśmy internet w telefonach. Mieliśmy trochę czasu zanim mój kumpel skończy robotę także Greg lustrował forum a ja przyglądałem się czarnoskórym Norwegom. W moim odczuciu i zasłyszanych opinii imigranci są mocno zasymilowani w Norwegii i przestrzegają panujących tu porządków. Zaciekawiło mnie to, że aby kupić sobie kartę do telefonu musisz się wylegitymować dowodem osobistym a policjant zatrzymujący kierowce do kontroli wie o nim prawie wszystko. Wieczór minął nam bardzo bardzo miło, miał być wypoczynek oraz zbieranie sił na jutrzejsza wycieczkę pieszą. Skończyło się jak zawsze. Dość mocno się zintegrowaliśmy tym bardziej, że przypadkiem małżonka kolegi wyjechała akurat z dzieckiem do Polski. Planowaliśmy dalszą wycieczkę i nasłuchiwaliśmy opowieści o Norwegii i norweskich zwyczajach. Rano odpalamy motory i ruszamy brzegami Lysefjordu w kierunku Preikestolen. Machnęliśmy parę kilometrów i prom.Spotykamy Niemców na ścigaczach. Dochodzi do konfrontacji. Rysiek stojąc na promie irytuje się jak kumple z kraju Myka demonstrują swe wydechy oraz wszelakie naszywki na jeansowych katanach. Na chwile zniknął. Wrócił i oznajmił : -Calgon wkurwiają mnie czas im pokazać czym kaczka wodę pije! -Rysiu ale czym ? Mój objuczony camel ma się ścigać ze 150 konnymi ścigami? -Wszystko sprawdziłem odrzekł Greg -Mają łyse opony i jest mżawka a Ty już tarłeś kuframi tak więc damy radę Stanęliśmy za tymi wszystkimi Hayabysami a oni mruczą, sapią kręcą,szwargolą te swoje wunderbare. Ja w myślach żegnam się jak Rasiak wchodzący na murawę i myślę po co mi to?. Klapa promu poszła. Niemcy także.Rysiek dociska za nimi. Tracę peleton z widoku mimo, że motor błaga abym przestał odkręcać Nagle dłuuugi dłuuugi łuk. Składam się przyjmuje pozycje misia na skuterze z gwiezdnych wojen i oczom nie wierze . Mijam poszczególnych Niemców różnicą 5 km na godzinę, ale mijam. Mijając trzeciego pozwalam sobie nawet na obrócenie głowy. Dobrze, że nie mógł zobaczyć mojego wyrazu twarzy. Grymas pod kaskiem wyglądał pytająco. -Co jest z Wami Panowie? Gdzieś na światłach tunelu dopadam Rycha który wskazaniem palca niczym żużlowiec dał do zrozumienia, że mamy komplet punktów. Zostawmy jednak dziecinne wybryki.. Nazwa Lysefjord, w tłumaczeniu z norweskiego oznacza, jasny fiord i ma związek z lekko zabarwionymi skałami granitowymi leżącymi po obu stronach. Długość fiordu wynosi 42 km ,ale mnie szczególnie powaliły skaliste klify o wysokości nierzadko przekraczającej 1000 m, opadające niemal pionowo do zatoki. Kolesie którzy skaczą tam na spadochronach muszą mieć niezłe cojones. Wiem co mówię bo skoczyłem z mostu w Sibeniku na bungee i była to zabawa dla przedszkolaków w porównaniu z klifem. Po szybkich 150 km stajemy przed wejściem na Preikestolen. Oczywiście przebieramy się w bardziej praktyczne ciuchy a resztę zostawiamy na motorach. Załącznik 27637 Wchodziliśmy szybko i ostro mijając co spokojniejszych turystów.Po drodze Rych pokazał mi miejsce w którym Duży zażywał kąpieli. Ile wchodziliśmy nie pamiętam, ale wykręciliśmy dobry czas. Widoki mimo strachu okazały się bezcenne. |
3 Załącznik(ów)
Greg namawiał mnie to przyjmowania dziwnych pozycji aby tylko fotka dobrze wyszła.Średnio mnie się to podobało ,ale chęć bycia sławnym zwyciężała. Załącznik 27639Pozycja na autostopowicza. Dobrze, że nie wiało zbytnio, choć przelatujący obok helikopter przypomniał o przestrzeni oraz wysokości na jakiej byliśmy. |
2 Załącznik(ów)
Samo Preikestolen leży na wysokości 604 metry. Płaska powierzchnia wierzchołka o wymiarach 25 na 25 metrów, jest jedną z największych atrakcji turystycznych tego kraju. Załącznik 27642 Po zejściu z Preikestolen postanowiliśmy dołożyć trochę kilometrów i obejrzeć nasz obiekt z innej perspektywy. |
2 Załącznik(ów)
Droga była zupełnie pusta.Żadnych ludzi ,żadnych samochodów tylko dzika przyroda i odgłos motocykli. Gdy dotarliśmy na drugą stronę mocno przyglądałem się skale na, której niedawno byliśmy. Był już taki wątek na forum, ale dla zobrazowania wycieczki wklejam panoramę.Osoby spostrzegawcze wychwycą"ambonę" Wielkość obszaru jaki zajmuje klif dociera do mnie dopiero z tej perspektywy. Załącznik 27647 Biorąc pod uwagę, że sprawnie nam poszło a było około południa zdecydowaliśmy,że szukamy noclegu rozpakowujemy się i lecimy pojeździć bez zbędnego bagażu. |
Samo Preikestolen oglądając z kompa przechodzą ciarki po plecach :Thumbs_Up:
p.s cały czas mam wrażenie , że było zimno ;) |
5 Załącznik(ów)
Nasz camping był spokojny i cichy z dużą ilością przestrzeni.
Znajdował się nieopodal innej atrakcji turystycznej mianowicie tzw. Kjerag czyli góry z najwyższym punktem 1100 metrów. Góra ze względu na nasze zmęczenie i brak czasu musi poczekać na inne czasy. Niestety oprócz Lofotów musiałem dorzucić kolejny nieodwiedzony punkt w Norge. Na campingu bez problemu opłukaliśmy siebie oraz maszyny strudzone tysiącami kilometrów. Rozpakowanie zajęło nam chwilkę, ale wiedziałem ,że jak pozbędę się kufrów to lepiej będę konsumował zakrętasy. Czekała nas wycieczka do Lysebotn czyli miejscowości do której dojazd droga lądową możliwy jest tylko latem. Sama wieś jest miejscem w którym stacjonuje wielu base jumperów z całego świata skaczących z pobliskich klifów. Gdy moim oczom ukazała się panorama zakrętów przypominająca drogę troli wiedziałem, że będzie ostra jazda. Było sucho i nie było samochodów.Jechaliśmy w dół pokonując zakręty z coraz większą prędkością. Kilka razy zapomniałem się, ale pusta droga wybaczyła mi te błędy. Załącznik 27648 Wioska w oddali wyglądała zachęcająco a świetna pogoda i idealna temperatura wprawiały nas w idealne humory. Załącznik 27649 Załącznik 27650 Gdy już zjechaliśmy na dół leżąc na trawce obserwowaliśmy pontony z silnikiem przypływające wraz ze śmiałkami którzy skakali wcześniej ze skał. Czas trochę się zatrzymał i pamiętam dokładnie, że zamyśliłem się mówiąc do siebie- udało się. Do domu masz już bliżej niż dalej. Drogę z góry na dół pokonaliśmy dwa razy z bananem na twarzy.Rysiek tarł kolanami na wszystkie możliwe sposoby i dawał co jakiś czas cenne wskazówki. Dzień długi a drogi fantastyczne dlatego zdecydowaliśmy się jechać przed siebie. Wymienialiśmy się prowadzeniem i oddychając głęboko koncentrowałem się na technice jazdy. Tyle kilometrów przejechanych wspólnie pozwala już rozpoznawać niektóre ruchy i przyzwyczajenia kompana wyjazdu. |
7 Załącznik(ów)
Księżycowy bezludny krajobraz zastanawiał mnie i coraz częściej nachodziły mnie myśli jak tutaj życie wygląda zimą. Załącznik 27658 Zjazd z głównej drogi raczej nie przypominał szutrów, ale enduro to enduro dlatego zmuszałem Rycha do fotografowania mnie jako gwiazdy offroadu. Greg jednak był na etapie,że to właśnie jego Bmw musi być uwiecznione na tle tej przepieknej przyrody.Sesja biemdablju trwała w nieskończoność a ja zacząłem zdobywać poszczególne pagórki. Załącznik 27655Załącznik 27656 Szło mi różnie, raz gorzej raz lepiej ku uciesze Ryśka filmującego co niektóre wydarzenia. Załącznik 27657Załącznik 27659 Załącznik 27660 |
Calgon
Dawaj dalej i chyba na zlocie w Twierdzy podpytam o szczegóły, bo widzę już kierunek na ten rok. Muszę tylko jakieś 2oo zdobyć, bo Trampek przeszedł w nowe ręce ;) |
3 Załącznik(ów)
Powrót na camping upłynął nam na nagrywaniu filmików z prymitywnego aparatu, które mam nadzieje uda mi się zamieścić.
Asfalt wił się dlatego dla zabawy i treningu wchodziliśmy coraz szybciej w zakręty, co na jednym skończyło się dla mnie niezłym przestrzałem, ale bez wywrotki(Jarek At podobno wiesz o który zakręt chodzi:-) ) Jeździliśmy jak dzieci w te i spowrotem. W pewnym momencie mój silnik zgasł to znów zapalił. No pięknie pomyślałem. Jak błyskawica przeszyły moją głowę myśli serwisanta. -paliwo nie halo?(niemożliwe),świece,kable itp. Dobra jadę i zastanowię się na campingu. Zaparkowaliśmy, odpoczęliśmy i zakomunikowałem Ryszardowi że moja maszyna dała mi jakiś sygnał. Mam przeczucie, że gdzieś nie ma jakiegoś styku.Raz kręci raz nie kręci. Greg spokojnie rozpakował weka zarzucając go na kuchenkę i wysłuchał moich obaw. -Calgon idź zrób drinka a ja się przyjrzę Wracając ze szklaneczkami wiedziałem już , że zacznę od rozebrania modułu z przyciskiem od rozrusznika. Greg usiadł na schodkach z wolna popijając a ja zabrałem się za serwis. Okazało się to słuszne i za pomocą mojego pilniczka do paznokci oraz mini słoiczka z wazeliną z którą Rysio się nie rozstaje usunęliśmy awarię. Po złożeniu z dumą odpaliłem. Suma sumarum pękniecie stelaża w Kandałakszy, brak czujnika luzu w Petersburgu oraz brak styku w przycisku przełącznika rozrusznika w Norwegii okazały się jedynymi awariami podczas wyjazdu. Nic nie stało się z motorami takiego co pokrzyżowałoby nam plany choćby w 1 %. Uznałem wyjazd za bezawaryjny za co ucałowałem moją 20 letnia Afrykę 100 razy. Kolejny dzień miał się skończyć w Oslo. Do przejechania mieliśmy ok 400 km. Żwawo ruszyliśmy na wschód mijając tamy i zbiorniki wodne na których Norwedzy żeglowali i pływali kajakami. Nie było by w tym nic dziwnego wszak było lato, ale na poboczach leżał śnieg. Cały czas nie mogłem się nadziwić jak na takim zadupiu utrzymują drogi w takim stanie. Załącznik 27690 Będąc 50 km od Oslo zaczęliśmy szukać noclegu.Bez sensu było pchać się do stolicy i przepłacać.Miejscówka w Drammen oddalonego od stolicy ok 40 km. okazała się właściwa. Camping był jednym z gorszych na jakich spaliśmy a obecność wszędobylskich i krzykliwych dzieci Pakisów dawała sie we znaki. Łożko i prysznic nieopodal rekompensowały wrzaski. Gdy już oporządziłem się i zza firanki obserwowałem leniwy dzionek Pakisów, Rysiek stwierdził ,że musimy wybrać się na zakupy. -Chleb i masło się kończą. Wyskoczyliśmy na shopping. Rysiek sprawnie kroił chlebek w samoobsługowej maszynce do krojenia uśmiechając sie do siebie a ja zawiesiłem się przy regale z masłem i serkami. -Rychu nihuja nie moge zakumać, które to masło w tym barbarzyńskim języku. Rychu chciał błysnąć wszak o Norwegii wie wszystko. -Calgon Ty to sie zawsze cyrtolisz -Tu masz masełko kupujemy i spadamy. -Dobra dobra luzik pomyślałem W ten o to sposób staliśmy się posiadaczami czegoś co przypominało sraczkę a smakowało jak skwaśniały jogurt z duża ilością cukru. Miałem w końcu okazję trochę pociągnąć z Rycha. - Nie myślałeś o o tym ażeby wykładać Norweski w Polsce? zapytałem -Może zrobić Tobie kanapeczki z masełkiem na jutro? Rych mruczał coś pod nosem, ale generalnie mieliśmy ubaw. |
Calgon pamiętam dobrze tamten zakręt i ubaw współtowarzyszy jak walczyłem o życie na poboczu zgrabnie omijając skały ;)
Jakiś taki dziwny ten zakrętas był co potwierdzają twoje doświadczenia :). |
piknie
>> Uznałem wyjazd za bezawaryjny za co ucałowałem moją 20 letnia Afrykę 100 razy. << i sprzedajesz właśnie jakieś plastikowe cóś :) ?? :) |
4 Załącznik(ów)
Rozpakowani i wykąpani ruszyliśmy na Oslo.
Szybka dojazdówka z Drammen do stolicy i już jesteśmy w najdroższym mieście świata(ciekawe kto wiedział). Sama aglomeracja Oslo mieści się na końcu Oslofjordu wcinającego się na 100km w głąb półwyspu skandynawskiego. W związku z tym, że hajs nie grał roli podczas tego wyjazdu zdecydowałem się na Kebab u Pakisa, który proponował Rysiek. Liczyłem w duchu ,że za mnie zapłaci oczywiście. Zanim jednak czekała nas uciecha kulinarna pojechaliśmy zobaczyć skocznie narciarską. Obiekt Holmenkollen - położony jest na zalesionym wzgórzu przedmieścia Oslo i stanowi ważną część norweskiej i międzynarodowej historii narciarstwa. Po drodze mijaliśmy szalonych rowerzystów,piechurów oraz rolkarzy. Widać że Norwedzy traktują taki wypad na wzgórze jako klasyczny niedzielny spacer albo coś w tym rodzaju. Załącznik 27734 Skocznia i okolica wywarła na mnie większe wrażenie niż ta w Kuusamo dlatego nie dałem się długo namawiać Ryśkowi, który na szybko pożyczył sprzęt i zaliczyłem jeden zeskok zakończony pełnym telemarkiem. Rychu od momentu jak dał mi znak polska chorągiewka, że mogę ruszać latał jak opętany i krzyczał coś do Norwegów o nowym orle, ale nie z Wisły tylko z Wrocławia. W sumie jednak afera z sędziami podczas ,której okazało się, że miałem ostry wiatr w plecy spowodowała ,że olaliśmy ten konkurs ruszając w miasto. Pełnym biegiem patrolowym wjechaliśmy na ulice Karl Johans gate na której prężyło się dziesiątki bajkerów na czoperach popijając małą czarną w cieniu parasoli. Teraz już wiedzieli z kim mają do czynienia. Załącznik 27736 Samo centrum niczym mnie nie powaliło. Miasto jak miasto i nic więcej. Załapaliśmy się jeszcze na wymarsz jakiejś orkiestry i zdecydowaliśmy, że dalej tą aglomeracje możemy pozwiedzać z siedzenia motocykla. Załącznik 27737 Parkując w dzielnicy w której przeważali mieszkańcy o ciemniejszym kolorze skóry noszący na sobie dżalabije poczułem się mniej pewnie. Nasza obecność a może raczej motocykle wzbudziły lekkie zainteresowanie wśród głośno rozprawiających mężczyzn stojących w grupach. Szybko jednak przestali sie nami interesować a my oddaliśmy się obżarstwu. Ryszard swoim arabskim coś tam zabulgotał i przytargał dwa Kebaby. Pojedli popili mogą spadać zabrzmiało hasło. W drodze powrotnej na camping jechaliśmy wybrzeżem na którym przycumowanych było setki wspaniałych jachtów i rozmaitych łódek. To był nasz pierwszy wieczór ,który spędzaliśmy przy sokach owocowych. Nieuchronnie zbliżał się ostatni etap podróży którym miał być prawie 700 kilometrowy odcinek do Karlskrony w Szwecji gdzie mieliśmy zarezerwowany prom. Tutaj podziękowania dla Matyldy która satelitarnie nadzorowała zakup biletów. Nadszedł wieczór podsumowań.Byliśmy bardzo zmęczeni a dzieci Pakisów rajcowały za oknem denerwując Ryśka. Było późno a małe czarne istoty darły się dalej wniebogłosy. W ten wieczór Rysiek odczuwał wyraźny reisefieber jakby powiedział Myku. Przez cały wyjazd dogadywałem Gregowi ,że chrapie, ale miałem zatyczki także nie przeszkadzało mi to na dłuższa metę. Ryszard próbował wmawiać mi że ja również cierpie na ta przypadłośc, ale dawałem mu do zrozumienia, że to bezsensowne pomówienia nie poparte żadnymi faktami. Zaczaił się niegodziwie w nocy i za pomocą aparatu sfabrykował jakiś film na którym słychać jak ciężko wzdycham. Krzyczał później -Mam dowód mam dowód. |
3 Załącznik(ów)
Rano szybko się zbieraliśmy.Ryszard pakując się, głośno klaskał klapkami mszcząc się na dzieciach. Krzyczał Pakisi wstawać nie spać. Później zrobił prezentacje alarmu w BMW.Teraz już wszyscy mieszkańcy campingu wiedzieli, że wyjeżdżamy. Przez szwedzkie pola pruliśmy jak dwa myśliwce zwalniając tylko przed radarami.W wielkim skrócie to dopadły nas trzy ulewy na zmianę z upałem. Nie było nawet czasu na przebieranie się w kondomy. Mieliśmy jasno określony cel a płaski teren wydawał się nudnawy i nie mieliśmy najmniejszej ochoty nic fotografować. Prom nie będzie czekał a po drodze wszystko może się zdarzyć!. Wjeżdżając na prom w Karlskronie byłem dumny i pyrkając powoli kazałem na siebie czekać.Jak stary travellers(przynajmniej tak mi się wydawało) celebrowałem zapięcie każdego pasa mocującego maszynę. Niech tylko któryś by coś powiedział. Po takiej trasie zdobyłem już czarny pas w poniżaniu jak mówi mój idol Pele w filmie Job. Po szcześliwym zadekowaniu się w kajucie ruszyliśmy z resztkami hajsu do sklepu bezcłowego. Załącznik 27744 Generalnie starczyło na jakieś tanie wino przy którym i tak oszczędzaliśmy się bo rano miała czekać na nas zgraja policjantów sprawdzających trzeźwość kierowców.(Co okazało się prawdą) Wyszliśmy jednak na pokład wznieść toast i pożegnać Skandynawię. Łezka w oku się zakręciła.. Załącznik 27745 Tysiące myśli przebiegało mi przez głowę a zachód słońca i wzburzone fale kłębiące się za śrubami promu napawały mnie jakimś dziwnym bliżej nieznanym uczuciem. |
1 Załącznik(ów)
Podsumowanie
Ponieważ kuleje coś dodawanie mapki z googla na naszym ukochanym forum pozwoliłem sobie nabazgrać coś tak jak potrafiłem. Jak wymyśle coś dokładniejszego to podmienię. Załącznik 27747 Przejechaliśmy w trzy tygodnie 10.700 km,wróciliśmy cali i zdrowi. Motory spisały się świetnie. Bmw się nie zepsuło a Afryka wiadomo nie miała prawa. Pogoda dopisała czyli było wszystko: od lodu i śniegu po deszcz i 40 stopniowy upał. Jak ktoś mnie zapyta o koszta nie podam dokładnie. Można liczyć Paliwo w Rosji 2,50 w Norwegii 7 zł.(Bmw pali dużo mniej grrr) W Moskwie można znaleźć hotel za ok 80 zł za osobę. Do Norwegii najlepiej jechać we czwórkę ze względu na koszta noclegów a obiady mieć w słoikach. Zabrać dużo wódki jak ktoś pije.:-) Dodatkowa kasa na promy i tunele też się przydaje. Koniecznie nowe opony i klocki. Wrażenia bezcenne. Zbytnio nie będę się uzewnętrzniał, ale chciałem podziękować kompanom czyli Deptulowi za jego humor i najlepsze weki jakie jadłem.Wielka szkoda, że kręgosłup go unieruchomił na etap Norweski oraz Tobie Rychu. No cóż wyjazd z Tobą wiele mnie nauczył.Myślę, że nie będe tu pitolił, ale jakbyś chciał ruszać przed siebie gdziekolwiek to nawet nie pytam gdzie tylko się pakuje i jadę! To chyba wszystko. ps. Obiecuje, że jeśli jeszcze coś kiedyś napiszę to zrobię to szybciej i postaram się uniknąć błędów różnorakich. Dzięki za uwagę Wszak to moja pierwsza relacja. |
I przejechane i napisane z klasą! Pełen luz! Podziwiam za wszystko razem!
|
:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Fajnie się czytało |
Dziękuje! Świetna relacja!
|
Na mapie widze,ze wielkim lukiem omineliscie Niemcy :confused:Moge wiedziec dlaczego :umowa:
|
No i pięknie!! :)
|
Cytat:
Ledwo udało nam się kupić ruble. Euro nie było w żadnym kantorze :D |
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:11. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.