![]() |
Hallo.
Tu Rozgłośnia Turystyki Nieodpowiedzialnej. Nadaje Wąski! Pozdrawiam wszystkich, którzy śledzili moje poprzednie wpisy. Poproszono mnie o ich przywrócenie, bo... "ludzie lubią to czytać"......... https://www.facebook.com/Szlakiem-Gr...8969100926128/ |
"pozdrawiam wszystkich, którzy śledzili poprzednie wpisy..." - łatwo napisać.
Śledzenie tej dość nietypowej, by nie powiedzieć nowatorskiej formy narracji nie jest proste. Opowieść traci tradycyjną, linearną narrację już na samym początku. Zdawałoby się, że mamy do czynienia z jej polifoniczną odmianą, ale linia czasu jest za(ch)wiana jak potrafi być woditiel po kolejnym toaście. po 2 miesiącach czytania kolejnych wpisoodcinków, człowiek wciąż nie wie gdzie się znajduje, czy zbliża się do końca opowieści, czy może jeszcze się dobrze nie zaczęło i należy się szykować na długą zimową powiastkę... "Śledzili..." - łatwo napisać, trudniej zdiełać... Ale przecież lubi się to czytać |
Ma to swoje plusy bo nie zobowiązuje do kojarzenia wątków i chronologii :-) Na luzie jechali, na luzie (bani) pisali, na luzie się czyta :-)
Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka |
Może na bani byłoby łatwiej. :)
|
Uwaga. Jest mozliwosc wygrania calkiem ladnego kalendarza. Warunki konkursu jak to w zyciu, nie do ogarniecia... jednak sprobowac warto. Kolega Waski podpisze egzemplarz wlasnorecznie. To moze byc warte za kilka lat kuuupe forsy.
https://www.facebook.com/permalink.p...58969100926128 |
Z Dziennika Wąskiego.
To będzie taka przeplatanka starego z nowym trochę plus różne, moje osobiste trele i wtręty, spisane w innym wymiarze, bo dzisiejsza przestrzeń, która mnie wypełnia jest zakrzywiona lepiej. Droga. "...Kiedy ekipa dojeżdżała do granicy litewskiej ja dopiero odbierałem paszport w Wwie... Byłem zrozpaczony. Bez zgody starego wsiadłem w jego służbowego Forda i ruszyłem "na wschód". Wtedy stał się drugi cud. Ekipa... zawróciła! W Golfie współpracy odmówiły hamulce, w konsekwencji wysypały łożyska przednich piast. Stanęli na kilka godzin u pana Sławka w Lipniku, który bezpłatnie udostępnił podnośniki całe zaplecze warsztatowe. https://scontent-ber1-1.xx.fbcdn.net...f8&oe=5C8E11EF Tamże poznałem wszystkich uczestników ekspedycji. Bartek spał na kupie żwiru. https://scontent-ber1-1.xx.fbcdn.net...42&oe=5CB12B34 Fazik w kombinezonie wprasowywał drugie łożysko, El i Karpiu wykonywali jego polecenia. https://scontent-ber1-1.xx.fbcdn.net...87&oe=5C98AE40 Cichy z Maurycym kibicowali pijąc podlaski likier. W tym momencie opóźnienie wyprawy wynosiło równo trzy doby. Mój niewymowny fart ale ciśnienie rosło, bo dwa dni później w Duszanbe lądować miał Alik, drugi stryjeczny prawnuk Bronisława Grąbczewskiego a przed nami 5000km!..." W sumie sam sobie nie dowierzam... Kurde, co mnie wtedy tak pchnęło w "objęcia Wschodu"...? Przecież nie mapa, wisząca w korytarzu na ścianie po lewej, na którą wpadasz wizytując Bartka.... W sumie, jestem nikim. Znaczy byłem. Dzisiaj odnajduję się w zupełnie innym środowisku. Nie tym, w którym obracałem się jeszcze pół roku temu. Niby ze swobodą, ale...? Dwonię do Fazika. Faziku kochany... Do Berlina przylatuje moja ciocia w sobotę, bardo fajna kobitka, 80 lat na karku, rodowita Ślązaczka.. Muszę ją odebrać ale ląduje nad ranem i czy... Nie dokończylem zdania. - Mete wypucuję i wpadasz! Ale... - Wąski... bo wstanę! Lądujesz wieczorem, czy jak ci pasuje u mnie na chacie. Rano odbieramy ciocię, śniadanie, ciocia wypocznie, zdrzemnie się albo co... Pojedziecie w Polskę jak ludzie albo zoistajecie w Berlinie i jest impreza! Ciocia zakochała się w Faziku. Ciocię wiozę do Opola. Leciała ze Stanów ale boi się samolotów... W autobusie niewygodnie, choćby nie wiem, jaki luksusowy był ale... Skoro Opole, to dzwonię do Karpia, że jakbym ciocię odstawił, to chętnie... - Wąski... bo wstanę! Melduj, gdzie ten autobus parkuje, odstawię ciocię, gdzie należy. Ciocia zakochała się w Karpiu. Z Karpiem, to po męsku daliśmy ognia niedzielnego wieczora, co ciągnął się jak guma z majtek do wschodu słońca. Wschodu nie było. W domu ostatecznmie wylądowałem w poniedziałek, tyle, że... tydzień później. W poniedziałek pierwszy był Lupus w Bielsku, we wtorek Cichy w Radomsku, w środę Mario w... Głupicach. Widzimy sie pierwszy raz. Mario... Tyle dobrego słyszałem o nim od El`a... Mario zabiera mnie na połów. Coś niewiarygodnego. Nie chodzi o te kiełbie i płotki, nomen omen giganty. https://scontent-ber1-1.xx.fbcdn.net...84&oe=5C90F530 Dopiero u Mario dociera do mnie ostatecznie, jaką Ci ludzie (przez duże C świadomie) stanowią brać i wartość. Jedziesz "w Polskę" i nie martwisz się o logistykę ale też nie w tym rzecz. Zanim tych ludzi ponałem, świetnie sobie organizowałem noclegi. Internet, telefon, przelew i kwatera wynajęta. Tu jedziesz w ciemno i nie chodzi o kwaterę. Możesz się rozbić w krzakach. Dzisiaj to dla mnie żaden problem. W tych krzakach nie spotkasz jednak tego człowieka czy kobitę (przepraszam kobitki - ale to skutek obcowania z El`em:) ), tak tobie/sobie przyjaznych, cieszącytch się z odwiedzin, Tak po prostu. Mnie do Mario zaanonsowal Lupus. - Jedź. Mario ucieszy się. Od Mario zgarnął mnie Zombi do... Gdańska. Przypadek. To wszyscy bardzo dobrzy kumple El`a, u którego wylądowałem na koniec. A wyjazd po ciocię miał mi zająć dwa dni... Cha, cha! Kocham tych ludzi! "...Przed 19-stą kończymy... - Będą z ciebie ludzie Wąski. Nie zmarnowaliśmy nawet kilograma masy... Nie ma co potrącać z wypłaty, kurde. Zasłużyłeś na porządnego browara! No nie wiem... W nocy, dwa razy waliłem łbem w ściany, potykając się na łukach stropu po ciemku... Ale to było wczoraj. Trening czyni mistrza. Zaliczamy Tośkę, potem siadamy na dwóch jedynych krzesłach i słucham El`a i sam się zwierzam... Pulpety (bez konserwantów) nabierają temperatury, ja nadaję. Zwierzam się z "niczego". - Mów, opowiadaj... Ja się już w życiu nagadałem... Pora na odbiór. Ale... - Opowiadaj. Lubię ciebie słuchać... A jeszcze bardziej czytać. Budzisz emocje nie wiadomo skąd... Kurwa, chwilami chciałbym być tobą. Byłem takim, jak ty ...dziesiąt lat temu. Tak chciałeś pojechać na tę wyrypę... Spisałeś się chłopie! Jak dzisiaj w tej robocie. Jezzzuu, przecież ja to piszę, i nie wiem, dlaczego muszę, toć to bałwochwalstwo! Ale... jakbym o Nim/Nich pisał... Taka aura chodziła za wszystkimi Uczestnikami naszej wyprawy! Poza słusznym "opierdolem" Karpia (taki ojcowski bardziej był) nie doznałem grama dyskomfortu w obcowaniu z ekipą. Bardziej opiekę, dyskretną ale opiekę. Zawsze mnie wspierali. Nawet jak kpili, to tak, że potem mi tych kpin brakowało..." Nie wiele zmieniło się u El`a poza tym, że po Biesowisku wpadli do niego Fazik i Lupus. Stropu odcinkowego - łukowego, nie wyprostowali ale poczynili instalacje: CO, CWU i kanalizacyjną. Wpadli, zrobili i pojechali... Trzy dni im to zajęło. Wpadamy do Tośki. Sprzedawczyni mnie pamięta. Normalnie czy ogień? - No, jak Wąski? Wracam pamięcią do stacji benzynowej w Duszanbe: "...Piłują: Fazik, Karpiu i Bartek na zmianę... Całe 2h! Karpiu, w czym mogę pomóc? - Nie przeszkadzaj! Cichy ordynuje zatem robotę przy kolacji. Dzisiaj ziemniaki w warzywach plus peklowany gulasz Maurycego! Jedziemy z El`em po produkty. Bez problemu kupujemy worek ziemniaków, kilka kilo marchwi, cebuli i bladej papryki. - Weź Wąski jeszcze 30 piw i 2l wódki... Nie... Trzy! Ciężko pracują chłopy i głupio by było, by zabrakło..." Ogień! cdmn. ps. Rozmowy zwykle na pierwszych kilometrach |
Tak,tak ale qrwa .....
Kocham Was chłopaki |
A będzie coś " normalnie"? No tak-do poczytania.... a nie znowu kartki wyrwane " z pamiętnika" ...
|
1 Załącznik(ów)
Artek, mysle ze nie bedzie normalnie, bo ten wyjazd nie nalezal do normalnych (biorac pod uwage definicje normalnosci w dzisiejszych czasach). Waskiego wciagnelo zycie i chlop musi nadrobic pare cywilizacyjnych czynnosci. Mam nadzieje ze sie jednak pojawi, gdy mu tuszu do piora nakapie.
Patrzysz na swiat dookola. Wielu ludzi dazy do tego by miec wszystko co czyni zycie szczesliwym, a tymczasem dostali zycie aby cieszyc sie ze wszystkiego. Na tym wyjezdzie byl obraz nedzy i rozpaczy z punktu widzenia naszej superhiperduper zachodniej cywilizacji. Jak forumy mowia , trzeba sie zbroic jak Niemcy na Stalingrad, bo deszcz, bo snieg, bo granica, bo daleko. Wydaje sie kupe pieniedzy na wypadek gdy.... 1. Zepsuje sie auto 2. Zrani sie w palec 3. sraczka 4. znienacka 5. A co jak trzeba dac w lape 6. Wziac 3ci gps? 7. 150. Zapasowe sznurowki 1498. Co jeszcz wziac czego ne zaplanowalem? ... Lista przygotowan jest dluzsza niz liczba kilometrow. Konsultacje, zakupy, naprawy, wymiany. Lata leca, kiedys pojade.... Mielismy jakies usterki po drodze, przepiekne spotkania z ludzmi, pomoc, rady, jedzenie nam nosili. My innostrancy z zachodu mamy pelne wsparcie lokalesow ... Spotkalem tam Niemca na beemie, oczywiscie pytanie o awarie :D Mowi ze pradnica mu sie spalila, ale zadzwonil do zony i mu przyslala paczka nowke sztuke do biszkeku. Od zamowienia do odbioru w biszkeku minelo 2,5 dnia. Swiat jest dzisiaj naprawde maly. Wymienil i pojechal dalej... A teraz wyobrazmy sobie, ze Tadzyk jedzie odwiedzic Gejrope. Auto mu sie psuje, macha do innych a ci tylko dodaja gazu. Zapuka gdzies do drzwi to pogonia go do hotelu za 50 ojro, auta na warsztacie sam sobie nie naprawi bo nie wolno, pogadaja tylko nieliczni bo przeciez ma dziwna twarz i tablice rejestracyjne i na pewno chce cos ukrasc. Z punktu widzenia Tadzyka, on musi auto przygotowac jak na 2 stalingrady, bo jakakolwiek usterka zrujnuje totalnie jego budzet wyjazdowy i jego samego. Nie wspomne, ze zrobi sobie ognisko i wlepia mu 500 ojro mandatu... Przeyebane ma ten Tadzyk Wiec po huj sie tak zbroimy na ten wschod, kiedy mozna liczyc na wszystkich??? Wspolnym mianownikiem moich kumpli w Niemczech i po czesci w Polsce byly dokladnie te same slowa (jak mowilem ze na 7 tyg wyjazd): "A szef da Ci tyle urlopu?" Wiem, bycie niewolnikiem w dzisiejszych czasach zobowiazuje... . Niewolnik dostaje urlop, wolny czlowiek bierze urlop. Wszystkie 5 osob (z 5ciu) ktore pokonaly ta trase w ta i z powrotem maja wlasne samozatrudnienie. Znak czasow? Mi dziadek kiedys powiedzial, jesli robota przeszkadza Ci w zyciu, to zmien robote a nie zycie... Z mojego punktu widzenia ta wyrypa sie nie odbyla. To cos jak zlepek momentow, gdzie do konca niewiesz czy to calosc, czy mozg zaserwowal dawke dobrej jazdy podczas snu. cyt."Fajny ten Tadzykistan, przyjechac tu tak na 5 lat i pozyc jak czlowiek..." Nigdy nie bylem tak daleko na wschodzie, relacji nie czytalem, bo nie lubie, a jak wiadomo, na wschodzie jest zajebiscie (czytalem w relacjach). Mam w sobie cos megalomanskiego, chce odkrywac swiat takim jakim jest, a nie takim jaki go mi inni pokazali. Bo np. ktos widzi problem w sraczce. Wszechobecny strach przed sraczka, szukanie rozwiazan, metod, unikow. Blad. Sraczka towarzyszy nam od milionow lat i jest bezposrednio kablami spieta z nogami. Nawet w nocy, najebany, po ciemku znajdzie sobie swoja droge i wlecze Cie tam gdzie chce... Odkrywanie na nowo kola, bo przeciez ewropa jest taka madra, bo wszystko tutaj reguluja przepisy. A rozumu i myslenia coraz mniej.... 3 dni przed wyjazdem zaczynasz ogarniac pojazd z zeszlego wieku. Kumple wyjazdowi dzwonia i sie pytaja jak moga pomoz (znak starych czasow, albo kumple sa starzy). 2 wpada, niszczymy przy okazji kilka krat browarow. Lista napraw zajmuje 2 strony A4, ale trzeba sie skupic na najwazniejszym. Czyli zlikwidowac drgania na reduktorze i poprawic chlodzenie. Pierwsze naprawilismy wyjebaniem reduktora do bagaznika i zamontowaniem oryg. walu napedowego. Drugie naprawilismy flexem i kawalkiem plastiku. Dla czystosci i wygody podrozy podloga zostala wylozona gumolitem 5pln/mkw , wzor kafelka brazowa. I wio Stoj! Jeszcze pakowanie. Do wiadra kilka narzedzi, kabli, drutu i trytytek, tasma na gada i WD 40. Lewarek i klucz do kol. Powinno starczyc. Do torby sweter, kurtka, spodnie robocze, troche majtek i skarpet. Jakos to bedzie. Spiwora zapomnialem wiec welniany koc wystarczy, koniecznie minipoduszka z pierza (nieprana nigdy). Od Lupiego (dzieki Lupus) karimata, kapelusz na slonce i taka skarpeta na szyje. Minelo 10 min. Do auta i wio. Po drodze jeszcze tylko wymiana tarcz i klockow w Wawie i mozna leciec. Zapalasz fajka, patrzysz na to wszystko i naprawde nie wierzysz ze to sie dzieje. 3 osoby zapakowane a bagaznik do polowy full (sprzet alpinistow) i wypada to wszystko. kawalek deski jako poprzeczka idealnie rozwiazuje sprawe (czytalem kiedys ze musi byc amelinum) Ekipa Niewiem co napisac. Ciezko to ubrac w slowa. Wiecie jak to jest. Spotykasz kilka razy kogos, cos tam wypijesz. W sumie to wszystko. Ale gdzies w baniaku dzwoni ze sie znasz od urodzenia. Niewiem czym sobie zasluzylem, ale ekipa sie trafila za ye bis ta. I wytrzymala za mna !! Bylismy wszyscy mili dla siebie, politycznie poprawni, prosze, dziekuje, alez oczywiscie. Moze herbatki, wodeczki, a zupa nie za slona? Jak wiadomo, w Gejropie, reszta slow to mowa nienawisci. I wyjechalismy z gejropy... I sie zaczelo normalne zycie... Widze ze Karp cos nie w sosie, naladowany jakis, wqurwiony lazi. Wsiadamy do auta i jedziemy F: Karpiu, powiedz mi gdzie mam jechac K: Fazik, po co Ci wiedziec? F: Musze wiedziec zeby sie nie zgubic K: K*** ja pi***, z Toba tak zawsze !!**#*&*!!@**, Ty #*!!!*$%*### Ty ###!!!! F: No dobra, ale gdzie mam jechac? K: ( Juz wyluzowany Karpiu)za 970 km .... skrec w prawo I zycie staje sie zyciem, czlowiek czlowiekiem Zasady. Na lekcjach chemii sa zasady i kwasy (jako przeciwienstwo) Sa jeszcze zasady miedzyludzkie, ktore niewiadomo skad sie wzialy. MAmy je wszyscy we krwi. To jest ten moment kiedy czujemy sie z czyms zle, ale etykieta, przepisy gejropejskie nie przepchaja przed otwor mowy prawdy, ktora chce sie powiedziec. Stare naskalne rysunki pokazuja, ze za brak zastosowania zasad plemiona mozna dostac w ryj albo stracic glowe. Mielismy na tym wyjezdzie duzo zasad, bo bylismy plemionem przemieszczajacym sie w Lublinie, tacy nomadzi lublinscy Zasada nr1. Zakaz spozywania alkoholu pod jakakolwiek postacia Zasada nr 2. Nie dajemy ani centa lapowy i innych pochodnych. Zasada nr1 byla przestrzegana z bardzo ostrym rygorem i prawie 99% skutecznoscia (co sie stalo w Lublinie pozostaje w Lublinie) ale druga zasada dostala pelne 100%. Niewiem jak to dzialalo, ale na zadnej granicy, kontroli, policji, nikt nie pytal nas o jakakolwiek kase ( o granicy uzbeckiej popelnie inny odcinek, ale nic nie dostali). Sytuacje z Kazachstanu i pouczeniu poszukacie u waskiego. Wydalismy 0 PLN/ojro/$ na lapowki. Slownie (zero) Bylem wodzicielem tego auta, wiec sprawy z autem na granicach musialem zalatwiac sam (ekipa byla w innej kolejce). Stos papierow w jakijs reklamowce i szukalem. Cos tam gadali, a ja nie potrafie po rosyjsku po trzezwemu. Cyrylicy nie rozumiem i nie potrafie. I wszystko jakos sie zalatwia, usmiech, podanie reki, szczastliwej... Odwiedzilem rentgeny, ale nigdy ich nie wlaczali. A wy skuda, tylko herbate zrobili, do zarcia cos dali. A ekipie opowiadalem jak ta kontrola byla przejebana :D A oni czekali, a ja mialem chwile spokoju dla siebie ... Na jakiejs granicy sie pyta co to w tych butlach 5cio litrowych takie brazowe. No to mowie ze spirytus . A on ze to jest zabronione. Ale jak? Spirytus przemyslowy (bo taki brudny) do mycia czesci w aucie jak sie zepsuje to zabronione? A to nie ma problemu. Taki spirytus mozna. I tak oto 20L kawowki podlaskiej jechalo z nami. Ale wzielismy o 10 L za malo.... cyt. " na tej wycieczce musialem pierwszy raz w zyciu zrezygnowac ze swoich przyzwyczajen. - Jakich? - Z picia alkoholu" Tadzykistan przywital nas takim wschodem slonca Załącznik 85515 Duzo nie wiedzialem o tym kraju, ale jak wjechalem to w powietrzu bylo czuc cos wyjatkowego. Ludzie usmiechaja sie szerzej, ta reka macha inaczej w powietrzu. Mijani ludzie maja w oczach cos wyjatkowego, takiego szczesliwego. I patrza sie na Ciebie a nie na smartfony. Po jednym dniu wiem ze Tadzykistan to moj drugi dom. Rozumiem tych ludzi, gadam z nimi na tych samych falach i rozumiem ich. I nie chodzi mi tu o rosyjska mowe, ale o spojrzenie na swiat, zycie. Co wazne jest. Ze do grobu nie wezmiesz domu 300mkw, afriki twin i mercedesa, tylko wspomnienia zycia swego i swoich bliskich. Bo to pierwsze mozna kupic a to drugie juz nie. Muslahedin Dolina Obihingol, pytam starszego Pana czy jedziemy dobrze (nie mamy GPSa) i zaczyna sie przygoda. Herbata, gadka, zachadi. Dziadek pokazuje ogrod, co robi i wytwarza, Rodzine, pszczoly i opowiada co wazne w zyciu. Za plotem zpaierdalaja terenowki z turystami na kajaki. Muslahedin sie pyta, czy ja wiem gdzie oni sie tak spiesza? Opowiada o swoim zyciu rolnika, pracuje cale lato (7mies) a w zime odpoczywa, bo cale lato pracowal przeciez. Zima bedzie to z Rodzina posiedzi, z Sasaidami pogada, cos zrobia w swojej malej lokalnej spolecznosci. Opwiadam mu o zyciu w Niemczech, ze nie ma strazakow mo mlodzi to w dupie maja i domy sie jaraja, ze sie pracuje caly rok i ze 8 godz, i urlop sie dostaje a nie bierze. A on na to: - To jak wy tam mozecie zyc??? Muslahedin rozmnaza pszczoly i robi miod i co 4 lata sprzedaje 40 uli za 250 dolcow kazdy. Pytam sie go ile zaplacil podatku (nalok) a on do mnie: Jaki podatek??? Za co? On to zrobil ciezka praca i za co podatek?? No to wyliczylem mu jakby to w gejropie wygladalo, a on: - To jak wy tam mozecie zyc??? Gadalismy przez 2 dni... Historii podobnych z tego wyjazdu mam jeszcze kilkanascie w baniaku i z kazdej plynie jakis sens, nauka, co Ci ludzie mi przekazali. My sie nazywamy cywilizacja a ich 3cim swiatem. Widzisz ze to nasze zapierdala na sciane, a zal (za zyebane zycie) bedzie palic nasze grobowe deski do popiolu, bo po huj nam bylo tyle pracowac? Pol roku pracujemy na naszego pana, z drugiej polowki tez mozna polowe na inne naloki odrzucic. Zostaje nam 1/4 zycia gdzie pracujemy dla siebie. Tam pytasz czlowieka ktory mieszka na 2500m w wiosce ktora jest odcieta od swiata, mroz -40 stopni i wiecej w zime, a on z usmiechem Ci mowi ze to jest jego wymarzone miejsce do zycia. Tak bez ubezpieczen, certyfikatow, przepisow, bhp i innych bardzo waznych paragrafow dla zycia? To tak mozna wogole zyc z krzywymi ogorkami? Artek, jak widzisz, moja relacja jest tak samo chaotyczna jak ten wyjazd. Z polskiego mialem zawsze mierny i pisze po piwie i watpie czy bedzie jakas relacja dzien po dniu. trzeba sobie to jakos do kupy samemu poskladac, bo nawet ja sam niewiem co bylo a co nie bylo. A tak wogole to trzeba to poskladac? Aaaa, zapomnialem, gejropejska dyrektywa Nr. EU182-125-24 &16 ustep 4 mowi, aby relacje z wyjazdu pisac wedle prawdy i faktow, ktore zdarzyly sie na Szlaku Grabczewskiego 2018 :) Dla tych co by chcieli tam a nie moga, rzuce kilka rad, no bo wiecie, ja sie teraz znam i podroznik jestem i wogole i se kupie w koncu cos w sklepie podroznika, a nie tylko ze szrotu rzeczy zbierac. Chcesz tam pojechac? Ale nie masz terenowki, namiotu 5cio warstwowego, spiwora na -30st.tytanowych garnkow, ubrania hipertexowego, 3 GPSow, map i wszystkich forow przeczytanych? No to mam dobra wiadomosc, to nie jest Ci wogole potrzebne. Bo nie wspomnisz nigdy sobie (a moze i?) spania w tym namiocie tylko spotkania z ludzmi i sutyacji w podrozy. W krwi mamy tyle zapisanych rozwiazan, ze wystarczy dac im zadzialac i zupe wypijesz, mieso zjesz reka a wode sobie ugotujesz na krowim gownie. Kapiel w strumieniu gorskim jest przeyebana w pierwszej sekundzie, ale dalej jest super. Sraczka zaprowadzi Cie tam gdzie chce, nawet noca bez GPSa. Tak daleko tam? Wez opla astre F, sa od 1000 PLN, albo Golfa 2 lub stary motur. Cokolwiek co ma najechane 400 000km, bo jak juz przejechalo 400 000 to te 20 000 da rade bez problemu. Naprawisz to wszedzie albo sam albo Ci pomoga. awaria auta jest nowa przygoda i na tej wspomnianej desce bedziesz sie z tego smiac. Pomysl sobie o tym Tadzyku zwiedzajacym nasza Gejrope, jak on ma przejebane. dlatego wsiadaj i jedz! Tylko jeszcze ustal czy bierzesz urlop czy dostajesz ;) Dobranoc ps. ponoc sie szykuje mowiona wersja o ttej wycieczce. Klub Bogart to chyba bedzie pod koniec stycznia, ale jeszcze niewiadomo, bo sami nie wiemy co mamy nawymyslac |
Ta kartka jest niebezpieczna!!! Spalić ją w 451 Farenheitah!
Wyjazd nie był "normalny", ale LUDZIE na nim jak najbardziej zwyczajni. To nie był spontan a zwykła biologia samców. Taką mam teorię, że głęboko pod skórą jest w każdym z nas-samcu chęć znalezienia nowego miejsca do życia, lasu w którym widzisz zwierzynę do upolowania, drzewa, które jest materiałem z którego wszystko możesz zrobić. Ogranicza Cię tylko brak wiedzy, którą rodzice Ci nie przekazali... Cyt: ... " Wymyśliłem ją od A do Z" znaczy tę WYRYPĘ." A ON co milczy?!!! Dobrze wiesz Panie, że jesteś zaraźliwy i ziarno, które kiedyś tu siałeś w wielu z NAS zakiełkowało... Ty milczysz?? Ładnych parę lat temu pojechałem na Ukrainę....wszyscy mi mówi: uważaj na siebie.:) Z gaciami pełnymi przekroczyłem Korczową...ależ tam było pięknie ... Po wódce głowa nie bolała, barszcz jak w domu, ludzie normalni:dizzy: Niedługo tam jadę, tylko wałek swój naprawię:mur: i synowi dam wakacje od ojca. Rozporządzenia i dyrektywy AETR mówią, że za 10 minut mogę zacząć pracować. Pozdrawiam z belgusa. |
Artek, w dyrektywie AETR paragr. 126 mowi: Stanie czlowieka na nogach grozi niebezpiecznym upadkiem. Dlatego zaleca sie aby usiasc. Nie narazaj wiec siebie na takie niebezpieczenswo.
|
Cytat:
dokładnie myślę w ten sposób ale ni hooya nie jestem w stanie tak ładnie to opisać jak Ty. Daliśmy się wkręcić w gejropie w niezłe bagno. Co by choć na chwile wyrwać się z tego syfu nie zaplanowałem na 2019 wyjazd na AT przez UA, RO, MD (chyba skrót od Mołdawii) do Turcji. Do Tadżykistanu chyba nie dojadę ale co tam. Nie mam planu ale mam AT i namiot z Decatlhlonu za 99 PLN. Będzie dobrze ..... |
Fassi,w dupie mam czy piszesz zgodnie z zasadami ortografi czy interpunkcji.Dobrze mi się czyta i rozumiem co jest napisane :D wolę jednak jak Cię słyszę na żywo.
Daj znać kiedy. Tak,tak ale qrwa :bow::zdrufko: |
Cytat:
|
Fassi jakoś strasznie musiała Cię skrzywdzić ta Europa :-) Piszesz jak młody gniewny a za chwilę będziesz stary wku...rwiony :-) Bardzo jednostronnie/subiektywnie oceniasz ale miło się to czyta i widzi różnice które widzą inni. pozdrawiam adam
|
RonDellku, ze co nie dojedziesz? Ze daleko? No to sciepa na zloma uzytkowego i jazda.
A co da ucieczka z obozu jesli wiesz ze Familia i bliscy tam zostali? Jak bylem mlody to nie interesowalem sie jak mi zakladano kajdany, myslalem ze to normalne, bo przeciez wszyscy tak robia dookola. Dopiero wloczegi po innych krajach pokazaly mi jak bardzo jestesmy niewolnikami. Ale co tam, w mysl slow wspolwiezniow " no ale i tak tego nie zmienisz" Waskiemu kapnelo atramentem do piora i znowu bazgroli po papierze... ------ Mamy demokrację. Każdy widzi świat inaczej, może się wypowiedzieć. Więc niech się wypowie. Ustami Wąskiego wyglądało to tak⌠http://renowacjaposadzek.pl/blog/wp-...821_143704.jpg Droga. â Wąski⌠bo wstanę! Stoi przede mną Karpiu (165cm przy moich 185-ciu). Razem stoimy gdzieś za Riazaniem. Wcześniej na małym moskiewskim ringu, około 4-tej nad ranem dostałem hasło: â Zmieniasz Cichego. Wytrzymałem za kierą może z 2h⌠Szybko zmienił mnie Fazik, który ledwie zmrużył oko i kazał odpoczywać na âdużejâ kanapie. Kiedy się obudziłem ujrzałem nad sobą Karpia⌠Oberwałem słuszny opierdol â taki, że hej. Zrobiło mi się wstyd, bo chłopaki jechali bez chwili wytchnienia a ja jak mały chłopiec⌠Bawić się trza umieć! To była pierwsza, poważna lekcja jaką odebrałem na tej wyprawie i wziąłem ją sobie głęboko do serca. Ja się na tej mojej drodze uczyłem. Jechałem z jakimiś cyborgami⌠Starałem się ale nie dawałem rady⌠Był taki moment, że chciałem po prostu wysiąść i wtedy na prawego przysiadł się Karpiu z flaszką w ręku. Ledwie po kilku godzinach w upale padałem na ryj a tu nagle zastrzyk energii jakiej nigdy dotąd nie doznałem! Dzieli nas przecież drugie tyle lat a czułem się jakbym z kumplem z ławki szkolnej gadałâŚ â Wąski, bo wstanę! Trzymaj kierunek wschód! Później Karpia zastąpił Fazik. No, jakaś magia! Przegadaliśmy całą noc! O 6-stej rano zmienił mnie Bartek. Ledwie dotknąłem pośladkiem âsypialnejâ ławki, padłem bez czucia na ryj, jak te sosny w podberlińskich lasach, co to je Fazik pokosem harwesterem kładzie⌠Tabor. Jedziemy jak Cyganie, żyjemy jak Cyganie, tylko⌠kobiet brak Z każdym dniem, każdym pokonanym kilometrem oswajam się z obowiązkami i nawet pojawia się rutyna! Pierwszy wstaje Maurycy. Budzi wszystkich pociąganiem nosa, bo cierpi na chroniczne zapalenie zatok. Jest to jednocześnie sygnał, że⌠kawa gotowa lub herbata. Zaparza do wyboru Maurycy i zawsze coś do treści dorzuci, grzebiąc nieustannie w trzech ogromnych, bazarowych siatach. Ma tam wszystko potrzebne do życia i potrafi się tym dzielić. Zajmują co prawda ogrom przestrzeni bytowania ale lubimy niespodzianki. A tu suszony imbir, innym razem owoc róży a jak się wódka pojawia na śniadanie (konkuruje bezwzględnie z kawą), to na talerzyku ląduje domowy, kiszony ogórek z kawałkiem domowego, peklowanego mięsa. Jak kogo suszy, to i zimne piwo się znajdzie o wdzięcznej nazwie Namysłów np. Jest więc Maurycy przy śniadaniu niezastąpiony. Drugie, to znakomity kierowca zmiennik. Zawsze gotowy, zawsze wypoczęty⌠Nie wiem, jak on to robi ale to, co robi dla zespołu, to kawał WIELKIEJ ROBOTY. Dla mnie wzór niedościgniony. Kiedy go pytam, skąd czerpie siłę, niezmiennie odpowiada: â Swoje trza robić i tyle. Złego słowa o Maurycym powiedzieć nie można. Po prostu nie wypada. Nawet El powstrzymuje się od sarkastycznych komentarzy, od czasu do czasu tylko klepnie Maurycego po plecach i rzuci w swoim stylu: â A świeże to na pewnoâŚ? Wódka za ciepła, kawa zimna⌠Maurycy się wtedy denerwuje, bo bierze wszystko na serio a to woda na młyn dla El`a. Na szczęście rzadko wkurza Maurycego, bo siłą rzeczy większość czasu spędza w Golfie no i mamy Karpia, który się Maurycym âopiekujeâ i szybko ucina zakusy El`a. |
Fassi o Tym mówisz?-
|
Artek, nie tylko ale tez. Zamiast tego ekranu wstaw sobie cokolwiek: praca, gonitwa, fura w dizlu i klimie, awans....
Niby mamy wolnosc wyboru, ale spojrz dookola, ogromna wiekszosc zyje wedlug jednej recepty: szkola, praca, kredyt, dom, Rodzina, emerytura, i gudbaj. Wez wolne na 7 tyg. to sie dziwia, kup stare auto to sie dziwia, zmien prace z inzyniera na harvestera to sie dziwia, wez rower i jedz do Czech na piwo i sie dziwia. Nadziwic sie nie moga, jak mozna miec wolny wybor w zyciu, a ponoc go tyle mamy, nawet zapisany w konstytucji. Echh, moznaby kilka kubikow drewna spalic na ognisku i zniszczyc kilka flaszek. Bylem w szpitalu ostatnio nawiedzic bliska osobe, na scianie certyfikaty czystosci, ISO, SRODO i jeszcze kilka innych, a w kiblu syf ze sie porzygac mozna. Piekna ta nasza gejropa, ktora certyfikatami powoduje czystosc w kiblu. Moze jutro zniesiemy biede jedna ustawa? Profesora odwiedzilem mojego z czasow studiow, na polskiej uczelnii. Jak zawsze, herbata i chleb ze smalcem. Rozmowy nie mialy konca. Kupil komputer przez uczelnie (przetarg), taki super obliczeniowy. 2 razy drozej niz w sklepie za rogiem.... Zlozyl wniosek o grant naukowy (o sprzet) na super precyzyjne pomiary kotla w elektrownii i napisal ze po pomiarze bedzie z tego kasa. Kazano mu wykreslic slowo "kasa", bo wniosek nieprzejdzie. Granty z ministerstwa mozna otrzymac tylko i wylacznie kiedy produkuje sie nauke do szuflady. I tak zrobil. Nasz kontynent ohooyau juz bez reszty. Na zdrowie mozgowi wrocmy do Tadzykistanu. Dom szefa sadu regionalnego. Zaprosil nas na kolacje. Gadamy o tym i owamtym. Pytam sie go jaka kara jest za kradziez. Przyjde do czyjegos domu, albo sklepu i cos tam ukradne. A on na to: 2 lata. Ale ze co? 2 lata tak od razu? A on, ze tak, bo kradziez trzeba tepic od razu. A jakies zawiasy? Tak, ostatni tydzien kary zwalniaja za dobre sprawowanie. A jak dziecko ukradnie to co? Tez tak na dwa lata? A on: Rodzice dostaja kare finansowa w wysokosci 2letnich zarobkow rozlozona do splaty na 10 lat. Ostatnia kradziez w Jirgatolu miala miejsce 2 lata temu :D ... Opowiadam mu ze u nas to do 150 dolcow to mala szkodliwosc czynu i zadnej wielkiej kary nie ma. Jego oczy jak 5 zloty sie pytaja: ale jak to mala szkodliwosc czynu? Przeciez kradziez to kradziez, obojetnie jakiej wartosci. No to mu mowie, ze wartosc to u nas jest wprost proporcjonalna do wartosci adwokata ktory broni w danej sprawie. Nalal wodki i wzniosl toast za powrot normalnosci na naszym lez padole. |
O korupcji Ci nie opowiedział? Ani o tym, że skazał przy okazji paru politycznych? Pewnie zapomniał też o 40 procentowym bezrobociu, dyskryminacji kobiet i cenzurowaniu internetu?
Sent from my G8441 using Tapatalk |
Ja dlugie urlopy mają Tadżycy, bo zbyt dużo ich w Gejropie nie widać na plażach? :)
Kraje Azji Centralnej krajami kwitnącej demokracji i wolności jednostki. :D :D : D Wysłane z mojego WAS-LX1 przy użyciu Tapatalka |
Ostatnimi czasy oglądam sobie reportaże europejczyka, który mieszka w Chinach od ok 10 lat. Reportaże są w miarę obiektywne (tak sądzę:-)) i pokazują wiele ciemnych stron chińskiej gospodarki i społeczeństwa. Jeden z komentarzy (Araba dużo podróżującego po świecie) był mniej więcej taki: zachodnia cywilizacja zdecydowanie przewyższa to, co dzieje się na wschodzie, ale ludzie w niej żyjący często nie potrafią docenić tego, co mają. Spędziłem trochę czasu w stanach i uwielbiam tam być, ale zawsze cieszę się z powrotów, bo tu jest demokracja i wolność. Każdy z nas jest inny i inaczej odbiera te dobrodziejstwa, ale wystarczy przeczytać (ze zrozumieniem:-)) kilka książek historycznych aby zrozumieć, że jeszcze nie wymyślono niczego lepszego...:-).
pozdrawiam trolik |
Fassi - tak spytam przekornie, bo ogromną tęsknotę wyczuwam w Twoich wypowiedziach, że niewolnikiem jesteś i ciężko kajdany gerjropy zrzucić - co Cię trzyma, aby w tym zepsutym zakątku Europy mieszkać?
Nie chciałbyś się wyprowadzić tam, gdzie tak lepiej, dobrze, klarownie? Nie pytam złośliwie :) |
Jak to co ? Tam za wypłatę pojechałby do miasta na odpust, tak samo jak oni jeżdżą. Ale oni są szczęśliwi bo nie muszą nigdzie jeździć, nie to co my .
Wcale nie trzeba jechać tak daleko żeby poczuć tamten zajebisty klimat, wystarczy wpaść w Bieszczady lub Beskid Niski na tereny nie skomercjalizowane dla turystów. Możesz przy świniach i krowach popracować, jak lubisz w gumiokach . Na śniadanie kromka chleba z bundzem, popijesz śmierdzącym bimbrem z serwatki. Na wypłatę 1000 zł na lewo i możesz poczuć się jak tam. Pozdrowienia Faziku z zawalonej śmieciami Romy, prawie jak na obrzeżach Douz, za niedługo pewnie zaczną je podpalać. Dobrze że teraz zimno to nie śmierdzą a i turyści mają dodatkową atrakcję, już nie robią selfi z Colosseum tylko z górami śmieci. |
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej.
"Schizofrenia bezobjawowa" Niewątpliwie chwilami wymiękam i też mnie gdzieś ponosi. To są jakieś próby rozliczeń tego wszystkiego, które w konsekwencji potęgują frustrację a do drzwi co rusz puka jakaś laska Depresja. W istocie ta sama jędza, strojaca się jedynie w różne piórka. Sobie wchodzi i wychodzi. Próbuje wygryźć Pasję⌠To druga dupa, nie tak atrakcyjna jak Depresja. Mieszka u mnie na stałe. To związek platoniczno-przyjacielski. Po prostu wyjajmuję jej pokój. W przeciwieństwie do Depresji â starzeje się. Ma kilkoro dzieci, które woła jednym imieniem â Wspomnienia i kilka wnuczek, co zwią się Marzeniami. To takie wesołe dość towarzystwo, które swoją obecnością urozmaica mój żywot. Wszystko pod kontrolą Strażnika Domowego. Osobiście, to mój Strażnik Domowy za Pasją nie przepada ale dzieci lubi. Toleruje Wspomnienia, lubi zaś Marzenia. Nawet się nimi czasami zajmie. Bawią się wtedy razem beztrosko, aż miło popatrzeć. Podoba mi się ta konfrontacja Depresji z Pasją. Ta pierwsza wabi urokiem, przynosi browara. Druga nic nie mówi, nie komentuje. W tym momencie pastuje mi buty⌠Ten prosty gest zbija mnie z pantałyku i zawstydza. W arsenale Pasji jest wiele takich czynności. Poza tym jest cierpliwa. Nie narzuca się, Wysyła jedynie forpocztę. Te najmniejsze Marzenia. Gromadzą się one wokoło liczną dość gromadką i każda ciągnie za nogawkę w swoją stronę. W takiej chwili jestem bezsilny⌠Pozostaje mi je pogłaskać po głowie i spełniać życzenia. To z kolei doprowadza Depresję do szału. Nie wytrzymuje ciśnienia i ulatnia się. Patrzę na te małe szkraby i się uśmiecham. Czasami siadamy wieczorem wspólnie, całą ekipą na paletach. Marzenia na kolanach Wspomnień a ja im opowiadam bajki. To są wspaniałe chwile. Pasja kuca sobie obok nas i bije od nie wtedy jakieś niewiarygodne ciepło. Czasami raz, czasami kilka razy w roku towarzyszy nam Strażnik Domowy. Taka sceptyczna trochę ale wtedy jest najpiękniej⌠|
.... Ciag dalszy opowiesci czlowieka, ktoremu oko nie mrugnie ani reka nie zadrzy nawet po ciosie platnego zabojcy z Dzalalabad....
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej. Osioł Dariusz. Esej o... Wczesnym rankiem, kiedy to jeszcze Dudki z doliny Obichingoł przewracały się na drugi bok, kryjąc powieki pierzem skrzydeł swych - promyki słońca świeże, rusza w góry ekspedycja ratunkowa. Zaczemu rusza, to jest bardzo istotne ale zupełnie nieistotne to jest z punktu widzenia jednego z osłów, do owej ekspedycji przypisanego. Niewątpliwie nie jest to zwykły osioł. Osioł ten nosi imię Dariusz. Imię króla perskiego, który zważył lekce Iskandera i naganną popstawą swą oddał w jego ręce imperium. Przy okazji znieważył siebie sam.. Cóż, osłowi Dariuszowi, to - kolokwialnie pisząc - wisi ale nie wisi Dariuszowi drugiemu - ludzkiemu, którego to ratować było trzeba a któremu takie imię nadała mama jedyna jego i Dariusz ów ludzki do imienia swego mocno przywiązał się duchem sam.. Dlaczego ratować trzeba, jak wspomnaiłem - istotne jest ale nie z punktu widzenia osła. I co ciekawe, z punktu widzenia Dariusza ludzkiego również. Obaj Dariusze mają to bowiem głęboko w poważaniu, bo ponieważ obaj nie zdają sobie sprawy z potencjalnego zagrożenia. Zagrożeniem są (całe stada w liczbie bodaj tysiąca albo i trzech nawet) wyglodniałych niedźwiedzi. Nie wiem, czy ktoś z was widział na oczy stado tysiąca wygłodniałych niedźwiedzi ale wyobraźcie sobie takie stado wygłodniałych szczurów... I wyobraźcie sobie, że najlepszą karmą (i jedyną w okolicy (sic!)) jest dla nich Dariusz ludzki.... To co pomyśleć o niedźwiedziach...? No, strach pomyśleć. A taką mamy sytuację. Nieświadomy Dariusz ludzki tego, wdaje się po drodze w dyskusję z atakującym go stadem byków, wcale nie dzikich... Byk, jak to byk, by atakować nie musi być dziki... Wystarczy, że się wścieknie. No tak... ale ekspedycja ratunkowa nie brała byków pod uwagę. Za to stado tysiąca dzikich niedźwiedzi tak Normalnie rozsiadły się na okolicznych stokach i... zaczęły kibicować tej korridzie. Byki naturalnie były w ogromnej przewadze ale jasnowłosy (w sensie siwy) Dariusz ludzki stawił im dzielnie czoła. To wzbudzilo (mimo woli) sympatię, zwłaszcza żeńskiej płci niedźwiedziej, które to coraz żywiej dopingowały Dariuszowi ludzkiemu. To był przykład wpaniałego, amerykańskiego heroizmu. Tak, tak... amerykańskiego, bo okazało się (trochę później), że Dariusz ludzki jest wnukiem amerykańskiego lotnika. Na ten moment polskiego jednak akurat, co skwitowane zostało przez pozostałych członków ekspedycji: - Dariuszu!! Ty skończony ośle! Na ch... żeś atakował spokojne dotąd byki?! Reasumując... Wybierzcie sobie osła Dariusza, któremu chcecie kibicować dalej, bo to nie koniec eseju. Alternatywy specjalnej nie ma. Układ zero jedynkowy. Cdn. |
Kurde, trochę tego nie ogarniam.
|
2 Załącznik(ów)
Cytat:
|
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej.
Eseju o... ciąg dalszy. Tymczasem. Okiem Byka Beka. Ten przewodził stadu byków, na które... ale nie uprzedzajmy wypadków. Z zeznań milaiardów much. - Tak było Smierdzący Sądzie! Mówcie prawdę i tylko prawdę! Grzmiała przewodnicząca - Ogromna Kupa Gówna. - A więc Smierdzący Sądzie było tak... Ty... Marian... Widzisz, to co ja?! - No widzę Byku Beku, to jest przerażające... Zlot jakiś czy ki penis? Do tej pory przebierali się za Kopciuszka a dzisiaj... Normalnie grają w otwarte karty. W życiu ich tyle nie widziałem... Poza tym, nie wyrażaj się! No... Byku Beku jest ich tysiąc albo i trzy! - Ale jaki jest tego powód?! Do tego rozsiadły się po okolicznych wzgórzach zupełnie otwarcie i wnoszę, że nie o nas im chodzi... Jedyna nadzieja. Daj Wieczny Byku, by tak było. Kozi balans... No nie wiem, co o tym sądzić? - Szefie a pamiętasz, tę legendę sprzed lat. Wspominała o niej Babka Łaciata. Sądzisz Marian... Czekaj... Kiedy to było...? Policzę na racicach.... Motyla noga! Racic mych nie starczy, ni twocih. Dawaj tu całe stado! Kiedy byki stanęły w szeregu niedźwiedzie (bo o nich mowa), ni stąd ni zowąd zaczęły bić brawo. Tymczasem Byk Bek liczył: - Jeden, dwa, trzy,,, pięćdziesiąt siedem... 125, 126, 127, 128, 129... Do psiego ogona, więcej nie ma?! I do tego nieparzyście...?! No... bo Byku Beku... To Zenek jest ten... nieparzysty... Aaa... ten, co się zachowuje "inaczej"... dobra. Mogło to być 129 lat temu szefie! - Babka wspominała o jakimś białym, podobnym do tych, co doją nasze krowy... Ale nikt tu takiego dotąd nie widział! Jego pochód przez Gołębią Szyję wywołał sensację. Takiego kalibru, że zbiegły się wszystkie niedźwiedzie, w liczbie, którą ledwo pokryły racice naszych stad z doliny. Że o wilkach, lisach i innych takich nie wspomnę... Orłów skrzydła skryły słońce, na pastwiska cień padł... Babka pełna zachwytu wsppminała, że ów biały był niezwykłego wzrostu. Z jakie półtora pastucha go było. Cdn. |
Ło querva, wyślij mi trochę tego specyfiku!!!
:D Też nie ogarniam, ale się czyta. |
Cytat:
Trza naprzód iść a w tył spoglądać i się uśmiechać jak taki dla przykładu Ślazak za Odrą. I co było dalej...? |
Wybieram,popieram OsłaDariusza :D
|
Audycja:
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej Prologos. Dariusz ludzki schodzi z przełęczy Gołębia Szyja. Narzuca ostre tempo. Dariusz ludzki maszaruje. Byki stoją w szeregu. Niedźwiedzie rozsiadły się na stokach. Dariusz ludzki spostrzega byki i staje. Niedźwiedzie bierze za barany, bo słabo już widzi. Albo jaki. Raczej jaki., Byk Bek do Mariana. - A widzisz... ja widzę Marianie go! Jakby żywcem (znaczy trzodą) z legendy! Biały jakiś! Biały na żółto...? Ale dlaczego stanął, Byku Beku? - Musi prowokacja jakaś. Przeca sam... Niech już lepiej idzie. Dariusz ludzki do siebie. - K... byki w szeregu... Musi atak, bo jak inaczej...? Tyle się czlowiek naszedł... By chociaż niedźwiedź a tu byki! Lepiej niech se idą! Tymczasem stoi i w pamięci coś szuka. Tymczasem Byk Bek strwożony.- - Marianie... Przypomnij, co o białym na półtora pastucha - wpomniała jeszcze Babka Łaciata? Może lepiej nie... Byku Beku... - No mów żesz! Byku Beku... Jatka była... Jucha nasza zlała dolinę.. - O żesz! Co teraz...?! Na pewno on biały? Krok zrobię, bo oczy już nie te... Dariusz ludzki ma już pełne portki. Żeby portki... Pół portki. Takie do kolan. - No idzie... Dr Honzik, który przy byklach robił mówił, że jak już byk ruszy, to koniec. Trza spierdalać. Tylko gdzie?! Z trybun stokowych słychać przeciągły ryk. Niedźwiedzie wiwatują ale Dariusz ludzki ocenia sytuację inaczej. - Co te barany ryczą, czy jaki?! A może to też byki?! Ja pier...To jakiś kosmos... Zurazamin, psy pasterskie, lawiny kamienne, dwumetrowy opad śniegu, burza niespotykana w tych terenach od lat, gzy wilekości szpaków... Wszystko to za nami a tu...?! Na ch... się tak spieszyłem?! Że niby do domu... Kurwa... Dramat... Nie boję się niedźwiedzi, tygrysów, lampartów... Byków sie boję! Chór niedźwiedzi wyje coś na kształt. |
... Tu od razu na usprawiedliwienie oznajmiam, ze pastujac post pod postem oznaczam to jako kolejny fizycznie odcinek:)
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej: Parados Bebeto Trąba. Co za trąba z niego zaraz będzie. - Fiu, fiu, fiu... Baza na wjeździe do Langar w dolinie rzeki Obichingoł. Langar - raj. Obichingoł - mętna rzeka. Dr Honzik - Szef Kolumny Transportowej,Biura Turystyki Nieodpowiedzialnej, znawca endemicznych motyli z doliny rzeki Karaszury w liczbie 5-ciu. Maurycy - Wrzód na Dupie w ciągłej pielęgnacji Dr Honzik pije alkohol w celach zdrowotnych. Celą dzisiaj jest Lublin 3 w wersji autobus. W tem...! Zjawia się dyrektor Parku Narodowego przypadkiem i informuje dr Honzika, by lepiej motyli nie badał, bo ponieważ w Parku Narodowym inwazja niedźwiedzi. Pasterze na letnich pastwiskach zbierają się w grupy i palą ogniska, psy kulą ogony, barany oczadziały. Do tego zgubił się za twierdzą Chumb jakiś włoski, sławny alpinista piechur artysta Trąba Bebeto. Dr Honzik przerywa kurację! - Dyrektorze! Tam nasza ekspedycja naukowo-badawcza! Trjatlonisty i w ogóle! Mają rannego! Trzeba działać! Koło zmieniać, kiszkę pompować...! W czasie pompowania kiszek. Bebeto Trąba. Tnie pod górę i duma: - Żeby tylko te pedały (bliżej nieokreślona grupa ludzka sprowadzająca na siłę z manowców Bebeto Trąbę zawsze) znowu nie uznali mnie za zaginionego... Za każdym razem to samo... Nigdy nie dojdę do celu! Park Narodowy. Zachodzi słońce nad Gołębią Szyją krwawo, słychać krzyk Dariusza ludzkiego nieświeży: Sezon skończony! Żegnaj sławo! Na wyskubanej trawie zwiędły Dariusz ludzki leży. Twarz mu wykrzywia uśmiech żałosny... |
" Trza spierdalać. Tylko gdzie?! "
Spierdalam ... |
Opary kleju Multipora unosza sie w chlodnym pokoju. Zimno powstrzymuje zapachy egzystencji, wilgoc je multiplikuje. Trwa ciagla walka... Nastepuje tarcie... wtedy pozornie robi sie cieplej...
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej: Słońce Pamiru Byk Bek z Marianem bykiem. Byk Bek strwożony nieustająco. - W jakimś koralu słyszałem, że tarzający się i wyjący do nieba pastuch zachodu, to poza agresywna. Czai sie do skoku. To może lepiej się wycofać...? - Też tak sądze... I jego rajtki... Ni to spodnie, ni kalesony,.. Do tego do kolan. A piździ przecież, że ja pier... Jetiego widziałem z gołą łydką ale owlosioną. Dariusz ludzki. - To już koniec... Już po mnie... Stratują, zgwałcą czy odwrotnie... Nie wiem, co gorsze ale i tak koniec mój marny! Auuu!!! Auuu... Nadchodzą Trjatloniści z Rannym. - Co ci Dariuszu ludzki?! Umieram, ach umieram! - Na razie żyjesz! Ale byki... Wszędzie byki i barany czy jaki... Zaraz skonam... Jak ja cierpię, och jak! - Gdzie ty widzisz byki i barany?! Tam,, tam i tam.. Boję się zalane łzami oczy otworzyć! - Nie ma tu żadnych byków, ni baranów. Od ch... niedźwiedzi za to. Atakowały mnie! Byki w sensie. - Hm... Znowu mu gorzej. Noc zapada głucha. 40km za twierdzą Chumb. Bebeto Trąba: - Fiu,, fiu, fiu... Lublin 3 w wersji autobus. - Maurycy, widzisz coś? Widzę przednią szybę ale mam wrzód na dupie i co rusz odracam nań wzrok. Nie moge brać udziału w ekspedycji ratunkowej zatem. jeno towarzyszyć. - Musimy tego Trąbę znaleźć i wysłać w góry na ratunek Trjatlonistom. Jedyna w nim nadzieja... Przełęcz Chaburabot. Bebeto Trąba. - Kurde! Swiatła! Swiatła widzę. Znowu po mnie! Żywcem mnie nie wezmą! Swiatła Lublina 3 w wersji autobus. - Jest! Widzę go! To musi być Trąba! Na golasa jest. Bondżormo! Bondżormo! Ju Trąba Bebeto? No, no, no, no... Pronto jechać dalej. Aj... aj... no Italiani, aj Polacco! Dottore Polacco! Mediko. Właśnie mnie wieźli lektyko i... wypadłem. - Ja pier... Diabli nadali nam doktora z lektyki... Bierzemy doktora i wracamy! Ch... bombkę strzelił. No dramat... Ekspedycję zjedzą niedźwiedzie... Bebeto w wersji dottore Polacco. - Ekskuza... Kakije miedwiedzi? Nie rozumiem po włosku. Angielski oder dojcz panimajesz? No, no... aber dojcz niemnoszka. - Also unsere frojnde gejen durch gebirge i drang na osten mnoga miedwiedzi ich zuzamen. Oj... nich gut, nich gut. Wen ich die miedwiedzi gegesen esen, to finito. Hilfe im trzeba!! - Ja, ja... Hilfe, hilfe. Ejn hilfe starczy. Moja hilfe! - Deine hilfe? Ja. Majne. - A hilfe u dich jest? Ja, ja... My z hilfe zuzamen do kupy na amen! Zaświeciło słońce w tunelu. Słońce Pamiru. Z ziemi włoskiej mediko Polacco! Mediko, co go wieźli lektyko. Hurrra! Hurrra! Hurrra! |
Krzywdzace dla spolecznosci byloby niepublikowanie, lub publikowanie z duzym opoznieniem, wiec trzeba dzialac zanim font goracy na rozgrzanym monitorze wygasnie... Forma moze i nietypowa, ale szczegolowosc opisu i zgodnosc z faktami najwyzszej proby.
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej: Stasimon. W Bazie. Dyrektor Parku Narodowego, dr Honzik, Bebeto Traba w wersji dottore Polacco, Maurycy ze wrzodem. DPN: Już wieczór, mamy pozycję ekspedycji? dr Honzik: Kosmos pokauje, że na hali pod Gołębią Szyją. DPN: Muszą zejść niżej! Pasterze już wiedzą i wysylają sygnały świetlne. dr Honzik: Jednak zostają z powodu Rannego. DPN: Jego ranyy na pewno w nocy zwabią niedźwiedzie! Musimy ruszyć rankiem! dottore Polacco: Czemu nie teraz? DPN: Osły śpią. Żadna siła ich w góry nie wyciągnie. dottore Polacco: Ale jestem ja! DPN: Jest pan osłem? Konsternacja. DPN: Więc postanowione... Ruszamy o świcie! dr Honzik: Ja zabepieczam wrzód Maurycego, by sie nie rozlał. Chór Bebeto Trąby: Fiu, fiu, fiu... Hala pod Gołębią Szyją. Bartek Grąbczewski - strasznie stary wnuk Bronisława Grąbczewskiego ARCY Szpiega. Ranny - znany pod pseudonimem Mister Bąbel. Ryba Karp - właściciel pustej flaszki po cytrynówce. Cichy - nie głośny. Dariusz ludzki - Dariusz z ludzką twarzą jeszcze. BG: Odebrałem sygnał z Bazy, że w okolicy z 1000 albo i trzy niedźwiedzi. RK: A nie wiedzą tego od nas? BG: Ja żadnego nie widzę. Cichy: Bo ciemno jest. Dariusz l: Swiatełka widzę... Chyba morsem nadają. RK: Skąd wiesz, ze morsem? Dariusz l: Mieszkam nad morzem. Nadają: NIE SCHODŹCIE NIŻEJ.STOP. BY NIE ŚCIĄGNAĆ NIEDŹWIEDZI DO NAS.STOP. JESTEŚCIE WRZODEM NA NASZYCH TYŁKACH.STOP.PASTERZE.STOP. Pozdrawiają nas. Na uboczu: Cichy, BG, RK. Cichy: Musimy podjąć decyzję. RK: Dokładnie. Kogoś wyznaczamy na wabika. Proponuję Rannego lub Dariusza ludzkiego, który od dawna jest osłem. Cichy: Bezpieczniej obu naraz. BG: Przyklepane. Chór niedźwiedzi mruczy: : |
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialenej:
Epeisod. Noc była ciemna jak sumienie Dariusza. Nim słońce Pamiru wzeszło juki na osłach siodłali: Dyrektor Parku Narodowego i wzruszony dottore Palacco. Biło na piątą rano czasu lokalnego, kiedy dwóch śmiałków zaopatrzonych w broń i niezbędne zapasy żywności, ruszyło na osłach w góry Perijoch.Tau. Dr Honzik spał w tym czasie jak zabity, jakby przypięczotowany los kolegów, podzielał solidarnie. Maurycy zaś przewracał się z boku na bok na ostatniej, wygodnej kanapie z nadzieją, że nie będzie jej musiał juz z nikim dzielić. Obaj czlonkowie ekspedycji ratunkowej, by wpisać się kanon, narzucili mordercze tempo. Tu oddajmy na chwilę osłu/owi Dariuszowi głos, którego dosiadał dottore Polacco: - Kurwa mać! Hala pod Gołębią Szyją. Okolice namiotu Dariusza ludzkiego. Dariusz ludzki się budzi, wychodzi przed namiot. Przed wejściem do namiotu Ranny leży w pozie wskazujacej na spożycie znaczne i się nie rusza. Ta ostatnia uwaga nie potrzebna ale... chrapie! I to jak! Obok niego krzesło, równo przykryte szronem (jak Ranny) plus komplet wędlin, które to z wieczora, z dala od obozowiska, mieli wynieść panowie: BG, RK i Cichy... Ale to jeszcze nic... Wokoło obozowiska spały, no ni mniej ni więcej - kole tysiąca niedźwiedzi albo i trzech! W podobnej pozie do Rannego... - Nie,, nie,, nie... To nie może być prawda! Dariusz ludzki nagle łapie się za serce... Wykonuje dwa kroki i pada na twarz! Wypisz wymaluj, jak Sędzia Pokoju z Dżirgatal nad Jaszyl Kulem. Co miało miejsce po dwóch stakanach podlaskiego likieru. A taką ponoć silną głowe miał... Kosmos. |
Po ponizszym odcinku nie wiadomo co bedzie. Na koniec rozlega sie gong przerwy. Widzowie w pospiechu opuszczja sale by ustawic sie w kolejce do kibla. Kobiety sciskajac uda wybieraja rowniez meski w obawie o popuszczenie w rajstopy. Mezczyzni na to pozwalaja, taka ich rola. Co sprytniejsi polecieli na gore do foyer, gdyz barman polewa bardzo wolno a i wina nigdy nie ma zbyt duzo tego tanszego....
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej: Epeisod und Kosmos. Budzą się BG, RK i Cichy... Obraz, który zastają klóci się z oczekiwanym. Niedźwiedzie chrapią, chrapie Ranny, tylko Dariusz ludzki leży bez ducha. Stasimon. No dramat... Epeisod. Na halę pod Gołębią Szyję wpadają: Dyrektor Parku Narodowego i dottore Polacco. Narrator w głębi: - Coś niewiarygodnego... Tempo obu kosmiczne! Chór oslów: - Kurwa, kurwa, kurwa... nigdy więćej! Kosmos. Budzą się niedźwiedzie. Potencjalny dramat. Nie tylko antyczny. Parados, Dottore Polacco chwyta broń i nóż. Ruca się w stado tysiąca albo i trzech - niedźwiedzi! Kosmos. Niedźwiedź Bar Wódz wyje. - Dottore Polacco! My tylko kibice! Miłość! Miłość! Miłość! Nie nienawiść! Kosmos - Jam nie dottore Polacco... Jam Bebeto. Bebeto Trąba... Kosmos po raz wtóry. Bebeto robi dwa kroki, chwyta się za serce i pada na twarz! |
Ogloszenie duszpasterskie:
Tlumaczenie z angielskiego: NO ANSWER TOURISM OFFICE: Istnieje duze prawdopodobieństwo, że 17.02 w niedzielę o 17.00 w jednym z najlepszych klubów muzycznych w Polsce (BOGART) wystąpi... Wąski. W programie Wąskiego będą największe dzieła muzyki klasycznej w transkrypcji na harmonijkę chromatyczną (14-kanałowa suzuki SCX-56 C) oraz muzyzki rockowej. Będzie sympatycznym tłem dla Bartka Grąbczewskiego, któren własnymi ustami opowie co się w jego życiu zmieniło po 31-ym sierpnia 2018, kiedy to dostąpił wizyty w Raju. PS: Wąski tak daje na harmonijce, że tylko dla niego warto przyjechać. Studiuje astronomię ale równolegle kończy konserwatorium w klasie kontrabasu (katedra instrumentów smyczkowych). Harmonijka i akordeon to hobby. Niebywale zdolny chłopak... Wstydził się zagrać na wyrypie. Dopiero w Dżalalabad wyciągnął Honera A-dur (diatonicznego) i na karaoke dał taki koncert, że Kirgizom poopadały szczeny. Nam też. Rozbujał całą salę. Jest gdzieś w powodzi filmów jego mini koncert na ławce w polskiej misji katolickiej... Z butów wyrywa. Obiecał nagrać ramówkę do wyrypowej produkcji filmowej. |
informacja ze strony klubu:
http://www.club-bogart.com/index.php...ego-pamir-2018 |
Druzja,
wielkie dzieki za liczne przybycie i wypicie. Pomidory ze sceny przerobiono na nalewki. Delegacji podlasko mazurskiej dziekujemy za podpalke do ogniska i mieso jednorozca na sniadanie. Panu Lesniczemu za super miejscowe na konsumcje i palenie i zaufanie ze nie spalilismy dobytku i wszystkim innym tysz. Sprawe radiowozow przemilczymy... Niniejszym zapraszamy na Kolosy do Gdyni 8 marca, zrobimy powtorke. Wie ktos gdzie mozna tam rozpalic jakies ognisko??? A tymczasem , gdy niemiecka technologia ma pod gorke... i polska... |
Było w klubie tak:
http://i66.tinypic.com/2a8ivsp.jpg 2019-03-08 W samo południe zagra na trąbce w Gdyni Bartek Grąbczewski. Na klawiszach towarzyszył mu będzie Fazik. Temat: Muzyka ludowa dawniej i dziś. Wstęp na koncert wolny. http://i65.tinypic.com/15hyceu.jpg |
1 Załącznik(ów)
Początek cycata twarzoksiążki
"Uff... Po Kolosach. Byśmy w ogóle mogli na nich wystąpić nie da się pominąć udziału w przygotowaniach dwóch kolegów. Marcin Krystoń (Śluza) i Sławek Skrzeczyński - :bow: za pomoc w produkcjach filmowych. To dla Was były te brawa przy pełnej sali o czym w piątek mogli pomarzyć występujący po nas prelegenci:) Przy okazji bardzo serdecznie pozdrawiamy i również dziękujemy Adamowi Pleskaczyńskiemu - współautorowi "Podróży nieodkrytych" za wsparcie jakiego nam udzielił na wielu płaszczyznach. Mamy nadzieję nie kończyć współpracy z tym wspaniałym trio dżentelmenów:) W trakcie przygotowań do tej imprezy Cichy pięknie podsumował Bronisława Grąbczewskiego - jego dwa oblicza. Pierwsze - wzorca żołnierza, znakomitego organizatora i stratega. Niezwykle zdyscyplinowanego, odważnego (ale roztropnego) i lojalnego oficera. Drugie - klasycznego wagabundy, który wolności szukał w stepach, pustyniach i wysokich górach z dala od cywilizacji. Tam czuł się najlepiej. Tam był sobie sterem i okrętem..." Koniec cycata. PS.1 Wiecie jak to jest gdy płyniesz kajakiem a tu klops. Tama na 2 metry przed nami a czas leci jak woda, a woda jak czas. Wody za dużo, czasu za mało. Szukamy śluzy. Kajak to my, woda to Kolosy a śluza to Śluza. Śluzie dziękujemy za prześluzowanie na wyższy poziom wodny, wydajny drenaż , meliorację płynu mózgowego oraz utrzymanie odpowiedniego poziomu ( Fassi poszedł się odlać, co za melodia! jak znalazł! ) w zbiorniku retencyjnym. LuPlin stanął na kołkach, ale my jedziemy dalej. Przedstawiamy Wam krótką serię filmów Śluzy Muwi-mejker"a, ( my mUwimy a On je mejk. ). Odcinek 1/7495026 PS 2. szukam typa od tego pomazanego Golfa z nalepką :blues: , lejemy mu już czwartą piątkę, a on dalej nie odbiera telefonu.:mur: proszę o alternatywny kontakt. Załącznik 86706 |
...wlasnie odebralem telefon... rozmowa byla krotka jak kielbaska kota Filemona. Bedzie druga czesc ekspedycji grupy wybitnych naukowcow.
...tu bi kontinłed. |
Naukowcy nie pojda w las... Tymczasem w biurze turystyki nieodpowiedzialnej, sekretarz ds relacyji pisze:
Dzień pierwszy. To dzień mocno twórczy. Dość powiedzieć, że odcinek 62km pokonaliśmy w... 12h. W czasie tym wiele się działo. 1. Udało się odnaleźć nr na ramie Lublina. 2. Pan Sławek z Szypliszek udostępnił nam warsztat, byśmy wymienili zatarte łożyska w Golfie. Super ale... zakupione łożyska w Inter Cars w Suwałkach okazały się "nie te". Udało się je wymienić w ostatniej chwili, parę minut po zamknięciu sklepu, który czekał na mknących wysłanników Lublinem - Bartka i Cichego. 3. Szef Kolumny Transportowej dr Fazik Honzik - uwijał się jak w ukropie. Szalał pod podnośnikiem. Powiedziałbym, że oczekiwał tego, w sensie awarii, bo to jego żywioł właśnie. W skrócie: magia. Nastroje w grupie...? ZNAKOMITE. Nie wiem, co mogło/powinno by sie jeszcze spierdolić, by złamać jej ducha. Kiedy w przypływie drobnych emocji Kierownik Karpiu widząc Golfa stwierdził: - z tego będą nici... Fazik odparł: - Z tych nici utkamy piękny sweter:) Ba... wyszedł komplet swetrów ale nie uprzedzajmy faktów. W istocie czekała nas kolejna noc w pojazdach i jazda bez wytchnienia, bo w momencie drugiego przekroczenia granicy polsko-litewskiej (pierwsze nie było skuteczne, bo łożyska już nie wyły a napierdalały i lepiej było je wymienić jeszcze po polskiej stronie - i słusznie, bo nie byłoby ich jak wymienić na te właściwe) opóźnienie całkowite sięgnęło równo dwie i pół doby. Wedle planu przekładało się to na 2000-2500km. Jednym słowem powinniśmy przekraczać teraz nie granice litewską a kazachską! W każdym razie kiedy ja prowadziłem Golfa, Cichy prowadził Lublina. Reszta spała jak zabici. Przystanęliśmy na leśnym parkingu na chwilę i... poszliśmy z Cichym w kimę:) A było to "gdzieś na Litwie". https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...27&oe=5E08B0D3 https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...73&oe=5E31EB0F https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...18&oe=5DF94258 Cha... ale się zafiksowałem tym wyjazdem, że wypuściłem nas w tę podróż zgodnie z pierwotnie planowanym rozkładem jazdy. Formalnie rzecz biorąc ruszyliśmy 16.08.2018, Znaczy "dzisiaj nad ranem" dojechaliśmy do Tolka. Miejsce zbiórki wybrane nie od parady. Przede wszystkim Płaska leży w tej części Polski, gdzie planowaliśmy przekroczyć pierwszą granicę. Odpuściliśmy Ukrainę, bo by wjechać do Rosji przez nią, trzeba stanać na dwóch granicach. Nas czekało praktycznie tylko przejście LV-RUS a na tych granicach można zmarnotrawić kupę czasu. W Płaskiej tymczasem Podlaska Integracja czyli imieniny Tolka i Marka. Impreza na 100 fajerek. Dopiero się rozkręcała:) A my tu z pierwszymi problemami. Po godzinie roboty udało się znaleźć w końcu nr na ramie lublina. Czasami jest on na granicy potrzebny do identyfikacji, zresztą na przeglądzie technicznym również. Tabliczka znamiona na progu stopnia pasażera nie wystarczy. W ogóle z tym Lublinem, to były same checei dzisiaj wieczorem przybliżę jego historię. Zastanawiający był stan łożysk przednich Golfa. Coś niewiarygodnego.... Taka volta mego dzielnego współtowarzysza? A Golf, to też ciekawy przypadek. Z myślą górskich wycieczek, zmodyfikowałem wcześniej jego zawieszenie. Wszyscy starają się je w tuningu obniżyć. Gwinty i tego typu sprawy... U mnie nastąpił proces odwrotny. Z pomocą dwóch kolegów, dźwignąłem Wieśka na przednim zawiasie o 40mm, tylnym o 60. Zwłaszcza z przodem nie jest tak do przodu. By dzieła dokonać, trza było wrócić do starszego modelu tego zawieszenia czyli kolumny mcphersona z wymiennym wkładem amortyzatora. Pozwoliło to Pastorowi przeciąć tuleję kolumny, wstawić tuleję dystansową w taki sposób, by zachować oryginalny osad w niej wkładu a samą kolumnę o "dystans" przedłużyć. Propozycja Pastora, by ten dystans wyniósł maks 40mm była strzałem w dychę, bo pozwala ustawić kąty zbieżności kół na zero czyli na granicy normalnego prowadzenia. Każdy milimetr w górę generowałby problemy na zakrętach, pomijam darcie opon na zewnętrznym skraju bieżnika. Z tyłem sprawa była banalna. Nad belkę przyszedł profil kwadratowy o zadanym rozmiarze dystansujący ją od podłużnicy plus przespawanie mocowania kolumny amrotyzatora. Pozwoliło to zachować oryginalne zawieszenie. Wymieniłem sprężyny na Sachsa wzmacniając tylna kolumnę sprężyną pomocniczą firmy Mud Springs. CO to takiego? Ano taka "mała, progresywna sprężynka" która wchodzi w kolumnę oryginalnej i spisuje się... rewelacyjnie. Przy okazji wymienione zostały wszystkie gumowe elementy zawieszenia. Dodatkowo podłużnice zostały wzmocnione, wymieniony przedni wózek z wahaczami oraz kilkoma detalami karoserii. Dość powiedzieć, że do dzisiaj wszystko funguje w Golfie należycie poza lewym wkładem amortyzatora, który się w końcu wysrał ale na razie go nie wymieniam, bo wymienię... całego Golfa. Co z tymi hamulcami...? Ano problem ich nie został rozwiązany. Przy hamowaniu tłoczki nie odbijały i praktycznie większość trasy została przejechana be używania... rzeczonych profilaktycznie, łącznie całym pamirskim odcinkiem! Ale o tym jeszcze będzie:) Tymczasem jest kiszka i trza działać! https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...1e&oe=5E32ACED https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...24&oe=5E34C300 Dzień drugi. Dzień cudów. Zaraz zameldujemy się na granicy ruskiej. W czasie między dorzucę kilka słów o Lublinie. Po pierwsze. To nie jest moje auto. Piszę o nim nasze ale nikt z ekipy nie jest właścicielem tego auta. Właścicielem jest główny sponsor wyrypy. Sponsor dość wyjątkowy, bo lubi stać w cieniu chociaż kocha słońce. Na drugim biegunie jestem ja. Człowiek, który to wszystko wymyślił. Człowiek skupiony na sobie, eksponujący JA miast MY ale mnie jest... dwóch. A właściwie trzech: ten zły, ten dobry i ten, który ich trzyma na swoich ramionach - człowiek bez nazwy. Wczoraj np., - na drodze, jakiś gość nazwał mnie śmierdzielem. Zajechałem mu świadomie tę drogę. Czasami tak robię. Gdyby nie było mnie trzech, skończyło by się to bojką na szosie. Zły już kombinował: - opluję gościa. I finał. Człowiek bez nazwy biernie się temu przyglądał z głupim uśmieszkiem. Dobry był trochę zażenowany i skwitował akcję: na chuj ci to było? Tak, że ten. Odbiór tego, co piszę powinien więc być przyjęty przez was z pełniejszym rozumieniem istoty. Dodam jeszcze tylko, że z rzadka działam solo. Z reguły jest to jakaś kompilacja szybko następującego ciągu zdarzeń, zamkniętych w zwartą całość - dla widza zewnętrznego. Wewnętrznie, to wulkan. Gorąca kawa mieszana z zimnym mlekiem. Piszę o tym dlatego, by ci, dla których jestem zwykłym chujem wiedzieli, że się... nie mylą. Lublin jest z rocznika 1999. Znaczy śmiało mogę napisać, że urodził się w zeszłym wieku. Jak na Lublina przystało, można powiedzieć, że jest w kwiecie wieku, że coś tam... Ale jedno można powiedzieć na pewno. Jest Lublinem nietypowym! Wersja "3" w wersji... autobus. Tak moi drodzy/tani... W sumie, to nie wiem jaki cel przyświecał takiej przeróbce? Czy miał to być gimbus, czy autobus na wsi (zarejestrowany na 15 osób)... nie wiem. Przeróbką na ten "cel" zajęła się firma AMZ Kutno. Niestety nie udało mi się ustalić ile takich "modeli" wypuszczono ale wszelka dokumentacja po akcji poszła w niebyt. Na pewno były dwie wersje otwieranych drzwi bocznych, takich klasycznych autobusowych. Nasz Lublin miał system napędu elektryczny (miał, bo na ten czas brakuje silnika) i... hydrauliczny. Tego drugiego, to posiadam nawet dokumentację. Stąd wiem, że był a może i nie był ale miał być. Lublin jako taki nie cieszył się sympatią obywateli. Napiszę szczerze, że i mnie jego widok szpecił w latach jego produkcji. W tym czasie królowały zwinne T4-ki. Ich posiadacze, to byli goście. Lublin ze swoją fizjonomią i przestarzałą konstrukcją był "wstydem" polskiej myśli motoryzacyjnej. Ale..., cofnijmy się na chwilę w przeszłość i zacytujmy wikipedię: "Na przełomie lat 60. i 70. przy współpracy z Ricardo Consulting Engineers rozpoczęto (Wytwórnia Silników Wysokoprężnych Andoria) opracowywanie prototypowego silnika 4C90, który z założenia miał być nowoczesną jednostką napędową polskich samochodów osobowych i dostawczych[4]. Pierwsze prototypy tych nowoczesnych jednostek powstały w 1975 roku, a zainteresowanie nimi wykazywała firma Ford, która rozważała ich umieszczenie w modelu Transit[4]. Jednostki 4C90 były wykorzystywane w takich samochodach, jak Żuk, Nysa, Lublin, LDV, ARO, Tarpan, Honker czy GAZ Gazela. W latach 1975-1978 planowano uruchomić w WSW Andrychów produkcję licencyjnych silników wysoko.prężnych 6-cylindrowych typu Perkins 6.3544 i T6.3544 na podstawie dokumentacji zakupionych wraz z licencją na ciągniki rolnicze dla ZPC Ursus od firmy Massey-Ferguson-Perkins. Z powodu braku środków na inwestycje wstrzymano uruchomienie inwestycji." I dalej: "Silnik został skonstruowany w W.S.W. âAndoriaâ w zespole konstrukcyjnym, którym kierował inż. Andrzej Fryś. Postanowiono, że będzie to silnik o następujących parametrach: -4 cylindrowy, czterosuwowy, o średnicy cylindra 90 mm (stąd nazwa 4C90), - z wtryskiem pośrednim do komory wirowej[, - szybkobieżny (o obrotach pracy ponad 4000 rpm) mający duże możliwości rozwojowe (turbodoładowanie, zwiększenie średnicy cylindra i pojemności skokowej) - zunifikowany z układami przeniesienia napędu - współpracującymi z silnikiem S-21 - posiadający rozrząd OHC Przy konstrukcji komory wirowej brała udział firma Ricardo Engineering. Dość precyzyjną (z uwagi na małe dawki paliwa) aparaturę wtryskową (pompa sekcyjna) opracowała czechosłowacka firma Motorpal. Wtrysk pośredni był wtedy powszechnie stosowany w produkcji, a wybrano go również z uwagi na dobrą szybkobieżność takiego silnika, dzięki czemu uzyskano podobną dynamikę pojazdu i brak konieczności konstruowania nowych podzespołów takich jak skrzynia biegów czy przekładnia główna do produkowanych samochodów Żuk oraz Nysa. Nowością był też system rozrządu OHC, zastosowany po raz pierwszy w silniku polskiej konstrukcji. Powstał również prototyp Lublina, który w tamtych latach (Lata 80-te) w niczym nie odbiegał od linii produkowanych wtedy aut zachodnich. Niestety prace nad silnikiem trwały tak długo, że kiedy wprowadzono go do produkcji na rynek wchodził nowy wynalazek niemieckich konstruktorów: silnik diesla z wtryskiem bezpośrednim. Andoria stała się więc z mety konstrukcją przestarzałą. Kiedy zaś Lublin 1 pojawił się na szosach był już konstrukcją anachroniczną. Niewątpliwie lepiej prezentował się od Żuka ale... Doceniły go firmy - np. hurtownie alkoholi, którym zależało na tym, by z A do B szybko przewieźć tyle ile da się wpakować na pakę, by auto nie "pękło". I tu Lublin nie pękał. W istocie, jest autem o niskich kosztach eksploatacji. O tych nie decyduje tylko zużycie paliwa ale prostota naprawy i dostępność tanich części. Do tego te auta wcale się nie psuły. Poza drobnymi upierdliwościami spełniały swoją rolę. I to właśnie zadecydowało o zakupie tego dziwaka (Lublin w wersji autobus) w październiku 2014-tego roku. M-c później Lublin w wesołych okolicznościach dotarł na Biesowisko... https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...84&oe=5E0591A4 https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...d9&oe=5DF43C8F https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...29&oe=5DF94E9A glossa: Biesowisko, czyli listopad, czuli ludzie dziwne, czyli kiszki pompowac. Info na dniach w sotoswnym miejscu |
2 Załącznik(ów)
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej:
Dygresja. Lubimy wracać do wspomnień? Ja lubię. Piszę bardziej dla siebie. Niektóre tematy wylatują z pamięci, emocje sukcesywnie ulatniają się, jak utlenia nawet najlepsza oliwa z oliwek. Zawsze można kupić butelkę świeżego tłoczenia (oczywista najlepiej bezpośrednio od producenta) . W moim przypadku, to wracanie do zdjęć. Czasami trzeba spojrzeć na ich datowanie, by dokonać drobnej korekty wadliwej pamięci/zbłądzenia w wymiarze.. Wracają wspomnienia, emocje jak dżin uwolniony z butelki. Piszę głównie przez pryzmat własnych doświadczeń. Nie za bardzo potrafię wcielić się w cudze poza Wąskim. Stworzyłem Wąskiego (niektórzy kojarzą), który z założenia był fikcyjną postacią ale też kompilacją prawdziwych wydarzeń, emocji uczestników. takich jakimi ja je widziałem. Przy tym też małym hołdem dla ekipy. Nieco wyidealizowanej, z przeniesionymi akcentami - czasami przeciwpołożnie ale dającej realny obraz atmosfery. Ekipa pozytywnie odebrała Wąskiego, bo każdy znalazł w nim cząstkę siebie. O to mi chodziło. Z dzisiejszej perspektywy zastanawiam się jak to w rzeczy samej opisywać dalej? Co się "należy" czytelnikom? Prawdziwy obraz wydarzeń czy lekko podkoloryzowany? I nie chodzi o to czy np. ja szedłem na czworaka czy na trojaka a np. Alik bardziej umierał czy walczył. Nie każdemu taka forma mojej osobistej narracji odpowiada ale to akurat rozumiem. Decydują o tym znane mechanizmy behawioralne. O tym w jaki sposób reagujemy na bodźce decyduje nasz wewnętrzny obraz i sposób wychowania. Moja ocena wydarzeń jest po prostu moją, całkowicie indywidualną i w tym kontekście bardziej subiektywną. Jak my różnie spostrzegamy świat, co jest jednocześnie naszą klatką (kajdanami) pokazał finał ekskursji. Doszło tutaj do interesujących/niesamowitych wydarzeń, podczas których wystawiony i poddany zostałem najwyższej próbie ale nie tylko ja, choć w pewnym momencie stałym się centralnym punktem rzeczonych. Pewnie dlatego, że byłem/jestem ich osią jako narrator. Wprowadzenie. 1. Słodki wylądował w Duszanbe. Pozdrawiamy przy tym wszyscy Wojtka, naszego polskiego emisariusza w stolicy Tadżykistanu. Nie zdradzę czym się tam Wojtek para ale był miłym i przede wszystkim bardzo pomocnym elementem układanki Słodkiego. 2. Fazik w tym czasie po raz kolejny składa sędziego pokoju, tym razem na jego (sędziego) włościach. Nim sędzia oprzytomniał szef KT dokonał gruntownego przeglądu golfa i jego hamulców. Nic z tego, mimo wszelkich dołożonych starań nie wynikło. Dalej używanie hamulców jest wykluczone. 3. Słodki kontaktuje się z Fazikiem i rusza do Chalajkumb (Twierdza Chumb) lokalnym transportem odziany w pedalskie, ołtdorowe ciuszki. Ważą one wszystkie może ze 100gr. Kolarz z Tour de France ma ich na sobie podczas wyścigu wysoko w górach o 1kg więcej. 4. Fazik ląduje w Tawildarze i zakłada tam bazę. Lokuje się w domostwie 'przygodnego gospodarza". Nic dziwnego. Gospodarz ma trzy dostępne córki (ma ich znacznie więcej) a córki jego znane są w całym Darwazie z niezwykłej urody. Pilnuje ich cnoty jeden z synów gospodarza. daremnie ale nie o tym. 5. Słodkiego i Fazika dzieli w tym czasie (mniej więcej połowa - nie czepiać się) drogi od siebie. Punkt graniczny to przełęcz Chaburabot. Fazik ma do przełęczy 45km, Słodki - 35. Przełęcz leży na ponad 3250m i cały czas rośnie. Fazik do pokonania ma 1600m w pionie na tym dystansie.Słodki równo 2km. 6. Tego samego dnia, późnym popołudniem Fazik sprawdza ciśnienie w oponach Lublina, wkłada kluczyk do stacyjki i... Lublin nie odpala. Słodki dociąga sznurówki w swoim ultralajt obuwiu (60gr łącznie - wykonane z jelita jaka), poprawia stringi (sznurki utkane z włosia Charta Afgańskiego), regulując napięcie w rowie i popuszcza ramionczka w staniku (wyrób z sutek merynosa) celem poprawy wentylacji spodziewanej płuc i rusza z... chciałem napisać "buta" ale byłoby to nadużycie. 7. Strój, kondycja to silne strony Słodkiego. Mocną stroną Fazika jest Maurycy - wschodząca gwiazda polskiego ołtdoru w zachodzącym słońcu. Rozpoczyna się wyścig.. Już na pierwszych metrach podejścia Słodki dostrzega przy drodze świeżutkie (jeszcze parujące) truchło owcy z rozszarpanym gardłem. Słodkiego kusi spicie resztek krwi z pragnienia, ale czas nagli. Słońce zaszło już za góry, temp. spada, Słodki przechodzi do biegu. Tu zwracam uwagę na pewną niekonsekwencję, w stylu "idę pobiegać". Taki oksymoron. Fazik dalej nie może odpalić Lublina. Towarzyszą mu przy odpalaniu trzy córki na wydaniu. Najbardziej stara się pomóc środkowa z córek o imieniu Oszeghama, co w tłumaczeniu na polski znaczy Promyk Wiosny. Problem rozwiązuje najstarszy brat - strażnik domowy. Uświadamia Fazika, że do odpalenia silnika nie wystarczy tylko włożyć kluczyk do stacyjki. Lublin pali od strzału. i rusza z piskiem córek w góry... Celem ujednolicenia przestrzeni narrator dodaje, że ekipa w tym czasie rozbija się przed Zurazaminem. Cdn. Poniżej obrazy Fazika od pożegnania ekipy, do rozpoczęcia wyścigu i Słodkiego z lotu ptaka. Potem skostniały mu od ultralajtu dłonie ale... nie uprzedzajmy wypadków. |
córki to te stojące w drugim rzedzie? gosh...
(znakomity odcinek!) Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka |
Ponieważ Redzikowi pękła struna w pececie, więcej zdjęć można znaleźć tu:
https://m.facebook.com/7941658975896...08004/?app=fbl pazdrawlaju a. |
Ja ich już gdzieś kuna widziałem :)
Dawaj dalej :) |
Jedziemy dalej: fotografie obrazujace maloobrazkowe i opisy pod linkiem:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1011631232509783&id=79416 5897589652¬if_id=1575283121217097¬if_t=page_ post_reaction Pojawią się obrazki. Epeisod. Noc była ciemna jak sumienie Dariusza. Nim słońce Pamiru wzeszło juki na osłach siodłali: Dyrektor Parku Narodowego i wzruszony dottore Polacco. Biło na piątą rano czasu lokalnego, kiedy dwóch śmiałków zaopatrzonych w broń i niezbędne zapasy żywności, ruszyło na osłach w góry Perijoch Tau. Dr Honzik spał w tym czasie jak zabity, jakby przypieczotowany los kolegów, podzielał solidarnie. Maurycy zaś przewracał się z boku na bok na ostatniej, wygodnej kanapie z nadzieją, że nie będzie jej musiał już z nikim dzielić. Obaj członkowie ekspedycji ratunkowej, by wpisać się kanon, narzucili mordercze tempo. Tu oddajmy na chwilę osłu/owi Dariuszowi głos, którego dosiadał dottore Polacco: - Kurwa mać! Hala pod Gołębią Szyją. Okolice namiotu Dariusza ludzkiego. Dariusz ludzki się budzi, wychodzi przed namiot. Przed wejściem do namiotu Ranny leży w pozie wskazujacej na spożycie znaczne i się nie rusza. Ta ostatnia uwaga nie potrzebna ale... chrapie! I to jak! Obok niego krzesło, równo przykryte szronem (jak Ranny) plus komplet wędlin, które to z wieczora, z dala od obozowiska, mieli wynieść panowie: BG, RK i Cichy... Ale to jeszcze nic... Wokoło obozowiska spały, no ni mniej ni więcej - kole tysiąca niedźwiedzi albo i trzech! W podobnej pozie do Rannego... - Nie,, nie,, nie... To nie może być prawda! Dariusz ludzki nagle łapie się za serce... Wykonuje dwa kroki i pada na twarz! Wypisz wymaluj, jak Sędzia Pokoju z Dżirgatal nad Jaszyl Kulem. Co miało miejsce po dwóch stakanach podlaskiego likieru. A taką ponoć silną głowę miał... Epeisod und Kosmos. Budzą się BG, RK i Cichy... Obraz, który zastają kłóci się z oczekiwanym. Niedźwiedzie chrapią, chrapie Ranny, tylko Dariusz ludzki leży bez ducha. Stasimon. No dramat... Epeisod. Na halę pod Gołębią Szyję wpadają: Dyrektor Parku Narodowego i dottore Polacco. Narrator w głębi: - Coś niewiarygodnego... Tempo obu kosmiczne! Chór osłów: - Kurwa, kurwa, kurwa... nigdy więcej! Kosmos. Budzą się niedźwiedzie. Potencjalny dramat. Nie tylko antyczny. Parados, Dottore Polacco chwyta broń i nóż. Rzuca się w stado tysiąca albo i trzech - niedźwiedzi! Kosmos. Niedźwiedź Bar Wódz wyje. - Dottore Polacco! My tylko kibice! Miłość! Miłość! Miłość! Nie nienawiść! Kosmos - Jam nie dottore Polacco... Jam Bebeto. Bebeto Trąba... Kosmos po raz wtóry. Bebeto robi dwa kroki, chwyta się za serce i pada na twarz! |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:15. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.