![]() |
Eleganco sie czyta :)
|
wow, odważnie :)
|
Bardzo fajny odcinek.
|
Cytat:
Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka |
Ale przygoda! :-)
w którym miejscu zjechałeś na północ z korytarza? Patrzę na mapę i nie bardzo jestem w stanie zlokalizować tą drogę... pozdrawiam trolik |
Cytat:
Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Tuba
Tego dnia machnąłeś blisko 550km. To bardzo dużo. Pojechałeś z Khorog do Namadgut i wróciłeś się z powrotem do Khorog by wjechać do doliny Rotszkala (innej drogi od tej strony nie ma). Co zadecydowało, że odpuściłeś jazdę wgłąb Korytarza na wschód? |
Cytat:
Kiedys w Maroku, pierwszego dnia jadac z grupa zmarudzilem gdzies i zgubilem droge tak, ze jechalem do Ouarzazate dobrych 5 godzin dluzej niż reszta. 500 kilo to bylo poniżej mojej dziennej średniej. Jeśli odejmę z wyjazdu 3 dni, w ciągu których zrobiłem <100 (Bartang i potem dwa dni chilloutu nad Issyk Kul), to średnia wychodziła mi ok. 650. |
Restekpa!!!!
Pozdrowienia, D Wysłane z mojego HUAWEI GRA-L09 przy użyciu Tapatalka |
Cytat:
|
Noooo ja jestem pod wrażeniem!
Piękne foty i emocjonujący opis. Czekam na kolejne odcinki! |
Cytat:
|
Tuba
Ja za co innego podziwiam sneera. Chłop nie ma pojęcia o jeździe w terenie w ogóle (!) a ciężka Afra na pewno nie jest tutaj ułatwieniem. Przeanalizowałem sobie ten jego przejazd, bo mam od chuja fot z niego. Robiłem tę trasę dwukrotnie (dolina Rotszkala). Bród, który tyle cierpienia zadał sneerowi, to strumyk. Gdyby zaliczył (sneer) choć jeden wyjazd z kolegami w trudniejszy teren w Polsce (przy tym kilka gleb, wyciągał moto z błota, ślizgał się po otoczakach itp.) radziłby sobie o niebo lepiej. W tym brodzie jest wody po kostki (gdzieś tam do pół łydki) ale strach ma wielkie oczy. Jednak prowadząc przez niego ciężką Afrę bez doświadczenia, możesz się upierdolić po pachy, a nie pachwiny. Poza tym akurat tam, ma się wrażenie pustki i ogromnej przestrzeni, zwłaszcza przy ładnej pogodzie. Wczesnym popołudniem jest dość ponuro, bo to pora chmur. Łańcuch Szugnan z dominantami: Engelsem i Marksem rzuca tam na kolana. Zdjęcia robione w Rotszkali są robione do tyłu. Ostatnie w miejscu, gdzie Engels aż kłuje po oczach widać, że na czym innym skupiony był sneer. Działała wyobraźnia i droga, która w istocie jest prostym, skalnym szutrem, po którym większość z was zapierdalałaby w milczeniu, sneera zaczęła przytłaczać. Ten mostek, gdyby go sneer robił w drugą mańkę, byłby o 80% łatwiejszy, bo od strony PH (do asfaltu z jakie 20m) jest prawie płaski najazd. Swoje robiło zmęczenie. Do tego mostku sneer przejechał dokładnie 420km. Tam, gdzie sneer glebił przed mostkiem, Podlasiacy nie odjęliby z manety nawet pół stopnia. I to jest właśnie w tym wszystkim piękne. Walka ze słabościami i pokonywanie trudności z przekraczaniem kolejnych granic, które potem sneer nazwie doświadczeniem. To mi się podoba i za to szacunek. Kiedyś wpuściłem czosnka w Bartang ale czosnek uczył się jeździć Afrą całe 5000km za nim wjechał w tę dolinę i musiał po drodze pokonać przełęcz Chaburabot z jej południowymi, wąskimi winklami i na drodze do Wanczu. Gdybyś przejechał ten czosnkowy dystans, byłbyś w innym miejscu. Tego wam "dollarowcy" nie powiedzą. Powiedzą wam, na chuj się męczyć. Weźmiemy ci moto, w grupie będzie ci bezpieczniej, łatwiej. A wy...? Nawet nie wiecie, ile tracicie. Pewnie znowu pomyślisz, że Ci dojebałem. Po tej Twojej interpunkcyjno-ortopgraficznej odpowiedzi przestałem Cie lubić, bo ten wątek nie o tym, ale o znajomości terenu, po którym się jedzie, jak najbardziej. Tym niemniej usprawiedliwia Cie niejako fakt tego, co Ci tam w mózgu siedzi (jak wspomniałeś) a co ja nazywam brakiem orientacji w terenie. Ta przypadłość potrafi niekiedy na piękne manowce sprowadzić, co w Twoim przypadku miało miejsce. Zastanów się dwa razy, zanim odpowiesz. Zasadniczo nie obchodzi mnie to, bo nie tylko do Ciebie adresowany był ten post. Brod: http://i63.tinypic.com/33o05tu.jpg Taka ja miałem perspektywę robiąc go pierwszy raz. http://i67.tinypic.com/2epolro.jpg A taką Ty. Dlatego tak często oglądałeś się za siebie. Mostek: A tu, jak się jedzie o właściwej porze... http://i68.tinypic.com/2pra7g6.jpg ...5 lat później i ma farta z wieczora. http://i68.tinypic.com/nzlqag.jpg Albo... http://i63.tinypic.com/b626u1.jpg ...wczesnym rankiem. P.S. Pozdrawiam podpierdalaczy El |
Kurde zajefajne miejsce ta dolina:-)
My w Pamirze robiliśmy dziennie ok 300 km i uwazam, že było to stanowczo za dużo. Jeśli uda mi sie byc tam w przyszlym roku to bedzie wolne poruszanie sie w celu ogladania pieknych widokow...:-) Pozdrawiam trolik |
El, gówno zjesz, i gówno gadasz. Poprzednią afrą zrobiłem dobrze ponad 100 tys. km, raczej nie po asfalcie. A terenówkami włóczyłem się po świecie przez dobre kilka lat - ale to było gdzieś między 2000 a 2005. Oczywiście mam dużo pokory wobec własnych umiejętności, są prawdę mówiąc średnie.
Pisząc "strumyk" i "po kolana" przeczysz temu Twojemu ogromnemu doświadczeniu. Jadąc pod Pik Lenina te same rzeki miały wodę po kostki, z powrotem powyżej pasa. Na Twoich zdjęciach nie widzę za bardzo śniegu, tam gdzie jechałem śniegu było całkiem sporo. Pewnie się topił i pewnie wypełniał te strumyki trochę bardziej, niż widać to u Ciebie. To na pewno nie jest ten bród - strumyk pamiętam i nawet tam nie zwolniłem. Bród, o którym mówię był w jarze, trochę dalej. Mostek przy M41 wygląda że ten sam, tyle ze zostały z niego wyłącznie dwie skrajne belki - środka NIE BYŁO w ogóle. Skoro nie było, to trochę wody musiało płynąć, chyba że to kozy z nudów rozmontowały most i przeciągnęły deski 20 metrów w dół rzeki. Kto wie? Ale pewnie się nie znam, przecież El skręcał papierosy patrząc jak powstaje tama sareska. Nie? Oczywiście jest spora szansa, że jestem lamer i panikarz, a podlasiakom to mogę rurę wydechową polerować. Musisz mieć w sobie jakieś hektolitry frustracji, że Ci się wciąż chce trollować. Mi się nie chce, jak uporządkuję notatki i znajdę godzinkę to napiszę kolejny odcinek. |
Cytat:
|
Zajebiście czekamy!
|
Cytat:
BTW, sprawdziłem tracka (nie moge go zgrac, bo kabelek przy afryce, afryka w pracowym garazu), faktycznie cofnąłem się aż do Chorog i pojechałem doliną Roshtal. |
Dawaj Sneer. Trza mieć dużo odwagi aby się w pojedynkę w takie zadupia wypuszczać, także to czy woda była po kostki czy kolana nie ma żadnego znaczenia.
|
Cytat:
Jak jeździłem w dużych grupach to zwykle docieraliśmy do celu po nocy. |
Cytat:
|
Cytat:
A Ty pisz, pokazuj zdjęcia, choć masz ich niewiele. Mnie tamte rejony strasznie ciągną, więc każdą relację chłonę. I wielu jest takich na Forum. |
Solo
Brawo Sneer za podróż solo! Wrażenia dużo bardziej intensywne niż podczas jazdy w grupie. Człowiek głębiej wchodzi w interakcje z otoczeniem, tubylcami, poza tym szybciej poznaje samego siebie.
No i w razie w. możesz polegać tylko na sobie. P.s. Solo wracałem z Mongolii w '06 i zrobiłem pustynne Maroko '09 i te dwie wyprawy najbardziej zapadły mi w pamięci. http://www.globerider.pl |
Cytat:
Ludzie zniechęcają się do pisania relacji przez twój wredny ryj, który wkładasz w ich relacje chcąc im udowadniać że są parówami a troll jest najlepszy. Jesteś tu nie chciany i wypierdalaj z forum. |
No nie znowu kolejna fajna relacja zamieni się w gównoburze. Przenieście animozje poza forum. Ja na serio lubię czytać o waszych dalekich podróżach, szczególnie w taką gównianą zimę. Jest koniec roku, każdy może chodzić zdenerwowany. Czasem warto się wstrzymać od komentarzy.
Sorry za offtop ale się nie mogłem powstrzymać. Sneer dawaj dalej. Czyta się. |
Sneer, dobrze piszesz. Piękne foty, czym robisz?
Czy jak drugi raz miałbyś przejechać tą samą trasę w podobnych okolicznościach to nie chciałbyś lżejszego moto? |
Zdjęcia robię sony rx-100 II. To mały kompakt z jasnym obiektywem. Prawie wszystkie zdjęcia robione w trybie HDR najczęściej +-6EV.
Czy pojechałbym czymś lżejszym? Dla samej jazdy na pewno, ale z drugiej strony...jak jedziesz sam, to jednak starasz się nie kozaczyć. Większość mojej podróży to były spokojne szutry i asfalty. Afryka, szczególnie w wersji NAT, daje dużo komfortu: bezawaryjność, ładowność i moc. Szła na każdej benzynie dostępnej po drodze (łącznie z 78), nie marudziła na dużych wysokościach, ergonomia tego motocykla w tego typu podróży jest niesamowita. Możliwości zawiasu kończyły się tylko na wspomnianych falach M41 przy prędkościach powyżej 100 km/h. Jazda na stojąco bez problemu, długie godziny w siodle bez żadnego bólu czy zmęczenia, grzane minetki włączałem częściej niż zimą w Polsce. Bez problemu zapakowałem się z sakwy i rolkę razem z namiotem trójką, żarciem, maneżką, narzędziami i ciuchami na 3 tygodnie (na tyle pierwotnie miałem jechać...) i nie miałem wrażenia, że ciężko czy nieporęcznie. Sądzę, że jadąc lc640 czy huską t610 mniej umęczyłbym się w rzekach czy trudnych podjazdach i na pewno miał więcej radochy z szutrów, ale per saldo, patrząc przez pryzmat samotnej dwutygodniowej włóczęgi i 7000 km, wybrałbym chyba NAT. |
3 Załącznik(ów)
Murgab - Sary Tash
Kolejny dzień w ogóle nie był spektakularny, chociaż dzień zakończył się późno...i nieoczekiwanie. Z Murgab kopnąłem się na południe, żeby chociaż rzucić okiem na korytarz Wakhański. Muszę oddać sprawiedliwość Elowi, że to właśnie jego historia o wyprawie ciągnęła mnie w to miejsce. Pojechałem przez księżycowy krajobraz, w mokrych po poprzednim dniu butach. Pogoda zrobiła się paskudna, wiatr, chmury, co chwilę zacinało zimnym deszczem. Temperatura spadła do jakichś 10 stopni, buty nie schły. Gdy już dojeżdżałem do końca drogi (liczyłem, że kończy się tylko na mapie...), zobaczyłem wojskową toyotę. - A ty kuda? - Na ekskursju - odpowiadam z uśmiechem. Ale szwejkowi nie było do śmiechu. Obejrzał dokumenty, pokazał mi palcem, żebym zjechał na lewo. Zjechałem, on bardziej na lewo, jeszcze...gdy już stałem w przeciwną stronę, oddał mi paszport i wizę, popatrzył groźnie i coś tam mruknął. Zrozumiałem, że mam wracać. Próbowałem coś tam ponegocjować, ale nie było dyskusji. No to pojechałem. Załącznik 85328 Potem połykałem kolejne kilometry. Pogoda wciąż paskudna, choć czasem wychodziło słońce, to przez większą część drogi pizgało złem. Rang-kul mijam bez zatrzymywania się, i tak niewiele widać. Przy Kara-kol przejaśnia się na moment, na zdjęciu widać mniej więcej warunki, w których jechałem kilka godzin. Nie przeszkadza mi to być szczęśliwym jak balon, od którego oderwał się sznurek. Granicę przejeżdżam bez problemów, tym razem tadżycki pogranicznik był bardzo miły, pytał gdzie byłem, znalazła się herbatka z prądem, także w ciepłej od rozgrzanej kozy dyżurce spędziłem dobrą godzinę, zanim wymawiając się późną porą ruszyłem dalej. Jedynymi gośćmi na granicy w tym czasie byli Polacy w wynajętym busie 4x4, jadący z Kirgistanu. Połykam kilometry; nie ma czym się zachwycać, więc pogrążam się w myślach. Myślę o przyjacielu, tym od kamyka. - Tylko mi nie umieraj - mówiłem gdy ogarniało mnie zwątpienie, czy tym razem się wygrzebie...za każdym razem, gdy choroba wygrywała, zbywała moje gderanie, że nie tym razem, że tyle ma jeszcze do zrobienia. Późnym popołudniem trochę sponiewierany docieram do Sary Tash i tego dnia odpuszczam. Kupuję koniaczek Kirgistan, wchodzę do śpiwora, wyciągam książkę i postanawiam się pogrzac. Hotel Tatina rozpieszcza rustykalnym stylem umywalki z najnowszym systemem wentylacji oraz zaskakuje toaletą, do której dochodzi się po owczym gównie w stajence. Załącznik 85329 Tego dnia zresztą gówno towarzyszy mi bez przerwy: świeże, zleżałe i to z pieców. Wszyscy palą, bo zimno. Potem jest ciekawie. Najpierw pomagam jakimś australijczykom kupić ubrania. Przyjechali z Indii i marzną, nikt ich nie rozumie. Wsiadam z nimi do terenówki i próbujemy znaleźć jakiś sklep z ubraniami. Po godzinie jest sukces. Potem, słyszę ojczysty język - para z Polski na rowerach szuka noclegu. Pogoda paskudna. Załącznik 85330 Rozmawiamy chwilę, wybierają jednak inny hotel. To ja z powrotem do śpiworka, Kirgistan się kończy, litery na kundelku rozjeżdżają, przysypiam. Już późno. Okno zaparowane, nic nie widzę, postanawiam spać. Ale zamykam oczy i słyszę...afrykę. Chwilę kombinuję...pewnie Polacy. Wstaję. Jacyś półtomni ludzie, rumiani, zmoczeni. Mallory z żoną i jeszcze ktoś*. Zdaje się, że ledwie przejechali przez tą pieprzoną chmurę, którą widać na zdjęciu. W nocy. Chapeau bas. * w sumie długo rozmawialiśmy i głupio mi, że nie pamiętam... |
Zeszłej zimy ulubiona lektura to była relacja Henrego, tej zimy jest to Twoja.
Dziękuje bardzo. Mam nadzieje ze kiedyś będę miał czas, fundusze oraz jaja żeby tam pojechać. Szacuneczek. |
Cytat:
Dzieki! Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka |
Sneer,
zayebiście. Mam podobny układ synapsów mówiący, że samotna podróż jest THE BEST!!!!. Ta fota wymiata!!!!! https://s7.postimg.org/71a2t2rp7/tamaryszki.jpg |
Sneer ! Pisz dalej. Każda fota, kolejne akapity twoich wspominków pozwalają oderwać się od powtarzalnej codzienności. :Thumbs_Up:
|
Zaj..ista wyprawa i relacja !
Się czyta i ogląda :D http://images.tinypic.pl/i/00237/6ov7l3qdqkuw.gif |
Cytat:
-Relacja extra ! |
Super relacja. Dawaj dalej:)
|
Czytasie i czekasie!!!
Rystakpa!! |
Może to nudne się staje, ale dzięki dla autora, ale też i dla Adagiio za zrobienie porządku.
Mam nadzieję Sneer, że znajdziesz czas i pociągniesz dalej opowieść o "Kamyku z Bartangu" |
8 Załącznik(ów)
Sary Tash - Kazarman.
Rano opuszczam Sary Tash i kieruję się w stronę Narynia. W planie mam przełęcz Kaldama w paśmie Ferganów. Po godzinie czy dwóch jazdy asfaltem, gdzieś przed Jalalabad - konkretnie w miejscowości Boston, skręcam w off. Załącznik 85331 Dzieje się magia, bo czuję się jak w jakimś Beskidzie czy Rumunii. Załącznik 85332 Ostre podjazdy, pola zbóż gotowych do żniw. Po drodze zagubione w górach wioski, w jednej z nich tymczasowa droga przez potok, który ewidentnie zmienił sobie koryto, potem ostrymi zakosami na przełęcz. Niezupełnie wiem, gdzie jestem, wystarczy mi - gdzieś pomiędzy Boston a Taran-Bazar. Załącznik 85333 Nie przejmuję się tym zbytnio, raczej cieszę samą jazdą i beztroską. Teraz, czy może nawet dopiero - bo po tygodniu - czuję, że to właśnie podróż jest celem. To uwalniające. Zawsze w pierwszych dniach zachłystuję się, myślę o celu, sprawdzam wysokość, odległość, czas do końca etapu; analizuję, czy czegoś nie zapomniałem - właśnie tego dnia poczułem, że to ja sam jestem podróżą, a to niewiarygodnie piękne miejsce, ten doskonały motocykl, cały ten plan, to pierdoły są. Świat nas pogania, sami sobie wybijamy katorżnicze tempo. Wciąż jesteśmy jeszcze we wczoraj albo już w jutrze i pojutrze. Większość naszych „pomiędzy” gorzknieje niezauważonych, niedocenionych i zapomnianych. Marszczy się, kurczy i cicho znika niczym samotny starzec. Wydrapuję się na jakąś przełęcz. Z obu stron pasma górskiego zupełnie inne krajobrazy: tu surowe góry, pocięte skały i trochę zieleni. Tam rozległa, zielona równina przecięta rzeką. Załącznik 85334 Mijam biedaszyby, z których wychodzą brudni górnicy. Kolana mają okręcone foliowymi workami, na plecach coś w rodzaju plecaka, najwyraźniej z ciężkim urobkiem, który zrzucają na platformę dostawczego samochodu. Na węgiel są jednak zbyt mało umorusani. Pamiętam, że gdzieś koło Kazarman była kiedyś kopalnia złota, może to właśnie to? Trochę błądzę, zjeżdżam więc do Taran-Bazar i już zaraz zaczynam wspinać się genialną drogą na przełęcz Kaldama. Załącznik 85335 Załącznik 85336 Załącznik 85337 Sporo szybkich odcinków szutrowych, przez całą drogę mijam może 5 samochodów i ze trzy pory roku. Lato na dole, potem wiosna z deszczem i gwałtownymi przejaśnieniami, a zaraz pod przełęczą, po północnej jej stronie, droga wiedzie pomiędzy metrowymi zaspami brudnego, topniejącego śniegu. Zjeżdżam w dół i postanawiam przenocować w Kazarman. Trafiam przypadkiem do nieoznakowanego z zewnątrz pensjonatu urządzonego w domu. Sam dom dość zaskakujący: prawie jak w Europie, porządnie wykończony, wokół posprzątane i nawet dziesięciolatka otwierająca mi bramę odezwała się po angielsku. Wieczorem przyjechał właściciel, jakiś starszy, na oko sześcdziesięcioparoletni aparatczyk z ministerstwa zajmującego się drogownictwem. Długo rozmawiamy. Opowiada, że kiedyś było lepiej. Oni traktowali Polskę jak szesnastą republikę, „nie to co Węgry czy NRD”. Uwielbia Putina, nienawidzi amerykanów, ma sentyment do komuny „bo wtedy wszyscy byli braćmi, a wróg był jasno określony i daleko od granic”. Gdy zbijam jego argumenty tym, że w Polsce jest nam lepiej bez Putina odpowiada pewny siebie, że nam amerykanie i unia mózgi wyprały. No niech mu będzie. Z ciekawostek - martwią go fundamentaliści, choć sam jest praktykującym muzułmaninem. Że wahabici przywożą dolary w reklamówkach, każą stawiać kapiący złotem meczet w każdej wiosce, korumpują imamów tą kasą i już zaczynają przychodzić w piątek do sklepów i każą je zamykać, bo dzień święty. Mówi, że będzie z tego nieszczęście. Załącznik 85338 To był dobry dzień, choć bez ekstremów. Odnotowuję mocno zużytą oponę z tyłu oraz brak kosmetyczki, gdzie miałem między innymi litowe baterie do spota. Została mi tylko ta para, którą włożyłem do urządzenia dzień wcześniej. Trudno, będziemy oszczędzać. To niepozorne dupełko dawało mi jednak duży komfort psychiczny. |
Czy można prosić o ślady z tej podróży? Jest mega 😉
|
Sneer, zdradź proszę o której ruszałeś w drogę i do której trwała jazda. Kaldamo pass robiliśmy w przeciwnym kierunku. Warunki były okropne. Deszcz, śnieg, mgła i te kilkadziesiąt kilometrów zrobiliśmy chyba w 5 godzin.
Twoja trasa to pewnie ponad 400 km z Sary Tash do Kazarman. Ile czasu zajęła ci ta droga? |
1 Załącznik(ów)
Trackami się podzielę, ale nie mam kabelka, zeby je zgrać - moge teraz tylko przeczytać z Garmina. Dziwne godziny pokazuje wykres wysokości (nigdzie indziej nie widze godziny...)Jakobym wyruszył o 3:51 AM a zakończył o 1:43 PM. To tak czy inaczej 10 godzin jazdy, ruszałem pewnie o 8:51, tak wskazuje nazwa tracka. 420 km.
Załącznik 85339 Super lightowo to nie było, na górze musiałem wpinać ocieplacz do kurtki, ale nie na zbyt długo. Poprzedniego dnia jednak wyschłem porzadnie i odpocząłem. |
No proszę, możesz się pochwalić Lorryemu z Outback, że jego gmole się sprawdziły :)
|
Kurde myśmy potraktowali KGZ jako tranzyt i dzięki temu mam zajebistą motywację żeby tam wrócić. Tracki z KGZ byłyby miło widziane... :-) Dzięki z góry!
pozdrawiam trolik |
. Odnotowuję mocno zużytą oponę z tyłu
Na jakich oponach jechałeś? |
1 Załącznik(ów)
Cytat:
Wtedy mial przebieg ok 5000 km. Przod z kolei mocno wyzabkowal. |
ok, dzięki za info
|
Cytat:
Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka |
Ale to bez sensu wozic wkreta w oponie. ...zbędny ciężar itp ;)
|
Ha, wkręta odkryłem na parkingu już nad Issyk Kul. Ciekawe, jak długo jeździł, ale w każdej chwili mogła być katastrofa. Ściąganie mitasa e-09 w warunkach polowych to podobno mordęga; możliwe, że nawet nie poradziłbym sobie przy pomocy dwóch aluminiowych łyżek długości 20 cm każda.
A jakbym złapał gumę następnego dnia, to byłoby bardzo słabo. Bo nastepny dzień od Kazarman to była rzeźnia, lekkomyślność i duuuużo szczęścia. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:31. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.