![]() |
11 Załącznik(ów)
Mniej więcej od Loch Carron zaczęła się jednopasmowa droga z mijankami. Na to właśnie czekałem i to był jeden z najbardziej ekscytujących elementów podróży na etapie planowania.
O Applecross słyszałem po raz pierwszy od Trevora w 2010 jak zapytałem gdzie by tu zawieźć Bajrasza i Azję jak przyjadą Afrynią. Trevor zaznaczył wtedy wyraźnie, że to odcinek dla ludków, co mają doświadczenie w prowadzeniu pojazdu, który prowadzą - niezależnie ile kółek tenże posiada. Trevor był kiedyś hipisem, teraz obserwuje ptaki czekając na upragnioną emeryture... Applecross to półwysep i wioska na północ od Kyle of Lochalsh, bardziej znany ze skrótu, który do wioski prowadzi przez wzniesienie i podobno jest najbardziej stromym przejazdem drogowym w UK... Aaaa no i całość to wąska droga z mijankami :) Na Applecross po raz pierwszy wjechałem busiorem podczas Bajraszowej wizyty i mimo, że miałem 4 kółka trochę niepewnie się czułem - zwłaszcza kiedy mijałem się z cieżarowką... Mgła nie pomagała. Wtedy też powiedziałem do Kaśki - następnym razem jak będę tędy przejeżdżał to na moturze... Znak w wolnym tłumaczeniu mówi: Zenon - weź się chłopie uspokój - Ty się na takie warunki nie nadajesz. Pojedź sobie dookoła - będzie fajnie i na pewno bezpieczniej! Załącznik 40318 Zadzwoniłem do Kaśki - Właśnie stoję przed wjazdem na Applecross, nawet mocno nie pada... oznajmiłem z bardzo udawanym spokojem w głosie. Potem się przeżegnałem i wsiadłem na Perłę. Byłem na serio zesrany. Załącznik 40319 Gdzieś mniej - więcej w połowie drogi na górę jest jedyny na całej trasie parking. Załącznik 40324 Na zdjęciu nie widać serpentyny, która jest ostatnim odcinkiem podjazdu... Załącznik 40320 Minąłem kilka pojazdów - tym razem bez ciężarówek - i prawie udało mi się zrobić zdjęcie ze szczytu:/ Wydaje mi się, że tak skoncentrowany byłem ostatnio na egzaminie na motur. Duża, bardzo duża dawka adrenaliny! A to już po 'drugiej stronie' Załącznik 40321 Applecross był jednym z głównych celów mojej podróży - gdybym musiał na tym etapie wrócić do domu to wyjazd i tak uważałbym za udany... Teraz celem był nocleg przy latarni na przylądku Reidh (Rubha Reidh) oddalonym o 120 km... Okrążyłem półwysep z przystankiem na zdjęcie wysp Raasay i Rona i dalej w kierunku Torridon. Załącznik 40323 Tu miałem nadzieję, że się wypogodzi - rzeczywistość szybciutko, bo zaledwie 10 km dalej, wyprowadziła mnie z błędu. Załącznik 40325 Nie martwiłem się zbytnio deszczem - byłem dwie godziny drogi od noclegu - zaczęły mnie boleć plecy, ale tym też się nie przejmowałem. Jechałem ciągle drogami z mijankami stęsnkiony za ciepłym posłkiem z paczki i psiworem. Tak jadąc myślałem sobie - jak to dobrze, że tędy nie będę musiał wracać! Droga była naprawdę średnia. Załącznik 40326 Dejechałem do wioski przy wyjeździe z niej zauważyłem znak 'Ostatni dom na tej trasie' - a gdzie moja latarnia i spanie i widok na Atylantyk? Deszcz przyćmił moją czujność i zbyt wcześnie skręciłem w lewo. Dotarłem do Lower Diabaig, gdzie świat się kończy - port mają za to ładny... Załącznik 40327 Wróciłem na właściwą trasę drogą, którą tak bardzo się cieszyłem, że nie będę musiał jechać... W Kinlochlewe skęciłem na Gairloch - stąd to już rzut kamieniem do latarni i noclegu i ciepłego... Droga zmieniła się w dwujezdniową, więc mogłem nieco szybciej się poruszać w kierunku Gairloch. Po drodze zabrakło mi palywa i tu po raz pierszy (i ostatni) pomógł zapasowy kanister - jak się okazało byłem 3 km od stacji benzynowej:) Droga z Gairloch do Melvaig to znów jednojezdniówka i mijanki. Od Melvaig do latarni jeszcze jakieś 7 kilometrów drogą tak wąską, że zasatanawiałem się jak ludzie pokonują ten dystans samochodami... Po drodze dwa mosty - miałem wątpliwości, że się utrzymają się pod Perłą, mimo, że znak mówił 3t... Załącznik 40328 Wbrew mojemu przkonaniu o istniejącym polu namiotowym jedyną opcją na nocleg w Rubha Reidh to 3 gwiazdkowy B&B. Załącznik 40329 Wróciłem zatem do Gairloch i na Gairloch Caravan Park zasnąłem jak dziecko po flaszce. Ze 120 km zrobiło się 170 i 3,5 godziny... Przestało padać. |
Jak sobie pomysle o Applecros i o tym jak tam zapierdalalismy to az mi sie cieplo robi :at: :drif:
Pozdrowienia dla Robina ;) |
hehe.... ;)
I jeszcze se wyścigi tam urządzaliśmy, a tu sie okazuje że ludzie boją sie tam jeździć na spokojnie..... |
Samemu w deszczu tez bym spokojnie jechal.
A w grupie to wiadomo :umowa: Pisz Zenonie :bow: |
No wiadomo, wariat z przodu, wariat z tyłu to i wiadomo ;)
Pisz Zenonie bo offtop sie robi |
Cytat:
|
10 Załącznik(ów)
Mając w pamięci raczej mokre doświadczenia dwóch ostatnich dni sporzałem przed snem na prognozę pogody na najbliższe kilka dni.
Załącznik 40447 Bardzo nie chciałem zeby mnie na łeb i inne tematy padało jak będę na Hebrydach, bo to jedyne miejsce z planu podróży, którego wcześniej nie widziałem, a nawet jedne z najpiękniejszych miejsc w deszczu to lypa. W związku z brakiem czynnika socjalizacyjnego - pole namiotowe było nimalże puste - wypiłem w samotności piwo, zjadłem makaron z Lydla i dokonawszy ablucji udałem się na zasłużony spoczynek. Ku mojej radości poranek obudził mnie ciszą - tzn brakiem odgłosu kropel deszczu o namiot, tak więc wszystko wskazywało na to, że tym razem (o dziwo!) Yahoo pogoda nie kłamała. Plan był mało skomplikowany - sprawdzić połączenie olejarki, która wczoraj działała przez pierwsze 10 minut podróży, dojecać radośnie do Ullapool i stamtąd promem o 15:30 na Lewis, a dalej się zobaczy... Załącznik 40438 Zaniepokoił mnie nieco terkoczący dźwięk z okolic łańcucha (który nieco naciągnąłem tego ranka) już od początku jazdy, więc zatrzymałem się na najbliższym parkingu i nieco go zluzowałem, bo może za bardzo naciągniąlem... Tu spotkałem parę Niemców na jedynych słusznych niemieckich BMW GS - były tak nowe, że aż pachniały nowym GS'em. Oni jechali stąd, dokąd ja jechałem i kierowali się tam, skąd ja się przykulałem poprzedniego dnia. Znając prognozę pogody i cel ich podróży (Applecross) pomyślałem 'jak oni Niemcy jego mać to robią?'. Spytali przy okazji gdzie mogą szprej do łańcuchów kupić (nigdzie w promieniu 200 km...), po czym uśmiechnęli się, oznajmili, że zużyty napęd będzie zmartwieniem wypożyczalni jak sprzęta zwrócą i pojechali 'przedzierać się' przez Applecross wśród promieni słońca... Ja ruszyłem w swoją stronę wśród niepokojącego terkotu, który po chwili ustał:) Załącznik 40439 Odcinek między Gairloch a Ullapool to szeroka, wspaniale zadbana dwujezdniówka z licznymi winklami i milionem wspaniałych krajobrazów. Przy pierwszym postoju odkryłem skąd sie terkotanie wzięło - to rurka od olejarki, którą zdołałem po drodzę zgubić:/ Poprowadziłem więc odpowiednio wężyk, żeby zapewnić ciągłość smarowania i pojechałem w dalszą drogę zadowolony, że to nic poważnego... Załącznik 40440 Jakieś chmury, jakieś przelotne opady, ale to nic wielkiego - ot normalna szkocka pogoda. Załącznik 40441 Załącznik 40442 Załącznik 40443 Załącznik 40444 Dojechałem z dużym zapasem czasu do Ullapool z nadzieją na lokalne atrakcje - te, poza Tesco, w którym kupiłem worki na skarpy (wiedząc, że to nie koniec przygód z deszczem...) i dodatkowy zapas piwa (na Hebrydach musi nastąpić socjalizacja z lokalną ludnością) okazały się nie istnieć. Tutaj też zatankowałem palywo na drugiej najdrożeszej w historii ludzkości stacji i kupiwszy bylet na prom jąłem oczekiwać na tenże popijając herbatke rumową, którą zakąszałem bagietką z pasztetem podlaskim. Na parking przyturlał się Scott na Ducatim, którego właśnie kupił i wracał do domu nań z Aberdeen - Scott jest autochtonem z Lewisa, który pracuje na platformie na Morzu Północnym - miesiąc na platformie, miesiąc w domu, na motorze, na wakacjach, na imprezach - jest kawalerem, zarabia straaaaaszne pieniądze - stać go:) ponarzekaliśmy razem na ceny palywa, no bo jak może być tak drogie, skoro wydobywają je raptem kilkaset km od tego miejsca, czekaliśmy. Załącznik 40445 Potem to już prom, bardzo pomocna obsługa, tanie fryteczki, drzemka, jest cacy. Załącznik 40446 Na wszelki wypadek sprawdziłem prognozę dla Stornoway i wyjąlem z plecaka kombizenon - będzie mi potrzebny:/ Wiedząc, że będę miał trochę czsu jeszcze tego dnia postanowiłem nocować nie na najbliższym polu namiotowym (zaraz za Stornoway), a innym oddalonym o jakieś 30 km i położonym na zachodnim brzegu wyspy - będzie jutro bliżej do plaż i w ogóle lepiej będzie... Deszczu strugi, ale w końcu to tylko 30 km - damy radę - nie wziąlem pod uwagę, że Lewis jest w zasadzie płaski jak patelnia, a to, w połączeniu z otoczeniem Atlantyku, może oznaczać tylko jedno - wiatr - zajebisty wiatr! Cytat:
Tu po raz kolejny doceniłem zalety szybko rozkładanego namiotu i prawdopodobnie pobiłem wszelkie rekordy szybkości rozkładania. Deszcz i wiatr nie ustawał. Zjadłem, wypiłem i usiłowałem spać - nie jest to najłatwiejsze jeżeli masz nad sobą koniec świata i modlisz się, żeby nie odlecieć wraz z namiotem i wszystkimi bambetlami - ok 3 rano deszcz ustał, a ja zasnąłem. Przeżyłem kolejny dzień. Ledwo. |
Nas w tej pogodzie bylo 6 motorkow, wszytkie sport-turystyki i moj trampek , obladowani cos podobnie jak TY (no bez opony i paliwa na zapas). Jechac trzeba bylo w zlozeniu non stop, zeby kierunek prosty utrzymac -wialo tez podstepnei z odbicia od skal, targajac calym moto to w jedna to w druga. Dojechalismy do parki holendrow masywny kolo na co najmniej 350kg customie h-d i jego kobitka na vtr sp2. Poprosili zeby ich nie odjezdzac w razie W. I tak sobie grupka pomalutku 20-30mph walczylismy z pogoda ze 30 minut, do miasta najblizszego. W tym miesteczku latajacy holender powiedzial, ze myslal ze to jego koniec i ze sie w tym wietrze zabije...............Dojechalismy calo, dzis to tylko wyznacznik super zlych warunkow drogowych.
To my, a w tle motorki latajacych holendrow http://i192.photobucket.com/albums/z...ps3ae83b61.jpg |
Zen! Ty to nawet fajnie piszesz! :Thumbs_Up: Ciś dalej, bo świetnie się czyta:)
|
Cytat:
Szkoda tylko, że prace nad maszyną produkującą czas chwilowo stoją w miejscu :/ Caluję ;) Zenon |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:54. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.